Przez bite
kilka minut wszyscy patrzyli po sobie nie wiedząc, co powiedzieć lub zrobić.
Pewnie dalej staliby tak w całkowitym osłupieniu, gdyby nie nagła reakcja
Genevieve. Kobieta rzuciła Shannonowi zrozpaczone spojrzenie, a jej oczy zaczęły
zalewać się łzami. Niespodziewanie cofnęła się w progu i pobiegła przed siebie,
pokonując korytarz w ułamku sekundy. Usłyszała, jak męski głos krzyczy za nią
„poczekaj”, ale zignorowała go i po krótkiej chwili znalazła się na zewnątrz.
Skierowała się prosto do samochodu i odjechała z piskiem opon.
***
- Co to
wszystko znaczy? – zwykle opanowana Emma tym razem nie zamierzała się
opanowywać.
Shannon nie
wiedział, co odpowiedzieć. Wiedział, że jego dziewczyna zasługiwała na
wyjaśnienia, lecz z drugiej strony nie czuł się upoważniony do zdradzania
sekretu Genevieve. Zdawał sobie jednak sprawę, że było już za późno, by
cokolwiek odkręcić dlatego miał nadzieję, że Emma chociaż postara się go
zrozumieć.
- Shannon…
- zaczęła od nowa, nieco łagodniej. Podeszła do zdruzgotanego mężczyzny i
skrzyżowała ręce. – Czy to TA Genevieve? – zapytała, dając mu czas na
odpowiedź.
Shannon
wreszcie ośmielił się spojrzeć Emmie w jej niebieskie, smutne oczy.
- Tak. – odparł biorąc oddech by wszystko jej
wyjaśnić, jednakże szybko się zawahał.
Emma
poczuła się tak, jakby wymierzył jej policzek. Zaczęła nerwowo przechadzać się
po pokoju, wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje.
- Więc mnie
okłamywałeś. Po co? Po cholerę udawałeś, że ona nie żyje, a ty ją zabiłeś?
Chciałeś wzbudzić tym moją litość, sprawdzić czy nie wygadam mediom? – Emma
rzucała oskarżenia w powietrze, choć Shannon doskonale wiedział, że kierowała
je do niego.
- Nie
okłamywałem cię. To znaczy, nie od samego początku. – zaczął się tłumaczyć lecz
szybko spostrzegł, że jego wyjaśnienia nie brzmią najlepiej. – Naprawdę
myślałem, że Genevieve umarła, że ja ją zabiłem. Poznałem prawdę dopiero niedawno,
a dokładnie gdy przyleciałem do Londynu.
Kobieta nie
wiedziała, co o tym myśleć. Intuicja podpowiadała jej, że Shannon mówi prawdę,
jednakże nie potrafiła zrozumieć jak mogło do tego dojść.
- Poczekaj,
pogubiłam się. Twierdzisz, że upozorowała swoją śmierć?
Shannon
westchnął ze smutkiem i przytaknął, a Emma aż usiadła, bawiąc się nerwowo włosami.
Przez kilkanaście minut siedzieli w milczeniu, a ona nie wiedziała już nawet, o
co zapytać. A nawet, jeśli wiedziała, to obawiała się jego odpowiedzi.
-
Wybaczyłeś jej? – zadała w końcu pytanie, które odbijało się echem w jej
głowie. Patrzyła na swoje dłonie, nie chcąc patrzeć mu w oczy. Shannon usiadł
obok niej na kanapie i spoglądał przed siebie.
- To
bardziej skomplikowane, niż myślisz. Ale tak, wybaczyłem jej. - Emma zacisnęła
usta w cienką linię i za wszelką cenę starała się stłumić łzy. Niebieskie oczy
szybko stały się szkliste, jednakże żadna kropla nie spłynęła po jej
policzkach. – Mogę ci wszystko opowiedzieć, przynajmniej tyle jestem ci winien.
- To
niczego nie zmieni. – odparła bez zastanowienia. - Od jakiegoś czasu wiedziałam,
że coś jest nie tak. Wydawałeś mi się inny. Przebywałeś ze mną, ale myślami
byłeś gdzie indziej. Znikałeś na kilka godzin nie mówiąc mi dokąd, a gdy
wracałeś, byłeś jeszcze bardziej nieobecny niż wcześniej. No i twoje koszmary
zniknęły. Nigdy nie pomyślałabym, że to dlatego. – westchnęła, wciąż nie mogąc
zrozumieć, jak mogła być tak ślepa. Spojrzała na Shannona, a on na nią, choć
było mu wstyd patrzeć jej w oczy. – Chcesz do niej wrócić, prawda?
Shannon
pragnął zaprzeczyć, choć wiedział, że byłoby to kłamstwem. Emma oczekiwała w
napięciu na jego odpowiedź, mimo że widziała ją już w jego oczach.
- Em… -
zaczął, mówiąc do niej zdrobniale dla złagodzenia sytuacji, jednakże kobieta
nie dała się nabrać na jego próby uspokojenia jej.
- Shannon,
proszę cię. Od początku godziłam się na bycie „tą drugą”. Powiedziałeś mi
wprost, że zostawiłbyś mnie dla niej bez zastanowienia, a ja się na to
zgodziłam. Wiedziałam, że jesteś ze mną tylko dlatego, że jej już nie było i to
niemożliwe, byście kiedykolwiek byli znowu razem. – Emma ironicznie parsknęła
śmiechem. – Cóż, nie doceniłam jej.
Shannon
czuł się podle, jednakże nie mógł przestać myśleć i martwić się o Genevieve.
Zastanawiał się, dokąd poszła i obawiał się, co może zrobić pod wpływem emocji.
Emma wpatrywała się w niego, czego Shannon nawet nie dostrzegł. Rozpoznała ten
stan. Znów był nieobecny i pogrążony w myślach, a ona od razu domyśliła się, co
siedzi teraz w jego głowie.
- Idź do
niej.
Shannon
spojrzał na Emmę ze zdziwieniem, wyrywając się ze swoich przemyśleń.
- Co?
Kobieta
westchnęła.
- Idź. Tak
długo na nią czekałeś. Zasłużyłeś na szczęście.
Shannon
złapał Emmę za rękę, patrząc jej głęboko w oczy.
- Byłem z
tobą szczęśliwy, naprawdę. – powiedział, a ona słabo się uśmiechnęła. – Wiem,
że nie powinienem o to prosić, ale nikt nie może dowiedzieć się o tym, kim
naprawdę jest Genevieve…
- Byłeś,
ale już nie jesteś. Nic nie powiem. – przerwała mu, całując go delikatnie w
policzek. – A teraz idź.
Gdy tylko
zatrzasnął za sobą drzwi, wybuchła płaczem.
***
Genevieve
wparowała do domu jakby była ścigana. Bez zastanowienia pobiegła na piętro i
wpadła do sypialni, przechodząc przez nią do garderoby. Przystawiła krzesło i
sięgnęła po walizkę, która znajdowała się na jednej z szaf.
Zaczęła
wpakowywać do niej ubrania, które znajdowały się na wyciągnięcie ręki, po czym
ściągnęła z toaletki wszystkie kosmetyki i wrzuciła je do środka. Działała pod
wpływem chwili, nagłego impulsu, który pojawił się w jej życiu po raz drugi.
Ostatnim razem, gdy uciekała w pośpiechu, była przerażoną nastolatką
opuszczającą swoje rodzinne Bossier City.
Poczuła się
tak, jakby ten dzień rozgrywał się na nowo. Znów płakała z bezsilności i
musiała zostawić wszystko za sobą wbrew własnej woli. Tym razem postanowiła się
jednak pożegnać. Nie osobiście, jedynie zostawić wiadomość. Obiecała sobie, że
po dotarciu na lotnisko natychmiast wszystkich przeprosi, po czym ponownie
zniknie bez śladu.
Kiedy miała
już wychodzić, przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy, którą musiała ze
sobą zabrać. Odstawiła na chwilę walizkę i skierowała się w stronę niskiej
komody w salonie. Przykucnęła i wyciągnęła drewniane pudełko, które znajdowało
się pod nią. Otworzyła je, by upewnić się, że wszystko było na swoim miejscu.
Spojrzała z nostalgią na zdjęcia i pamiątki, które wiązały się z Shannonem, i
poczuła jeszcze większą rozpacz. Mimo wszystko zamknęła skrzynkę i upewniła się
w przekonaniu, że to co robi, jest jedyną słuszną rzeczą, jaką może uczynić.
Wcisnęła
pudełko do walizki, chwyciła za klucze i ruszyła w stronę drzwi. Gdy je
otworzyła, natychmiast osłupiała.
Shannon
przestraszył się, gdy zobaczył jej mokrą od łez twarz. Jednak jego niepokój
szybko zamienił się w oburzenie. Bez zastanowienia wyszarpnął z ręki Genevieve
jej walizkę i niemalże wepchnął ją z powrotem do mieszkania. Kobieta patrzyła
na niego zaskoczona, ale nie zaprotestowała.
- Co ty
wyprawiasz?! – zapytał zdenerwowany, unosząc głos. Gen była całkowicie zdumiona
jego zachowaniem i nie wiedziała, jak się zachować.
-
Wyjeżdżam, Shannon. Błagam, nie zatrzymuj mnie.
Shannon
spojrzał na nią gniewnie, wciąż nie rozumiejąc jej postępowania.
- Po tym
wszystkim, co się wydarzyło, chcesz tak po prostu zniknąć? – starał się mówić z
większym opanowaniem. – Wyjeżdżasz z Jackiem, prawda?
Genevieve
pokręciła przecząco głową.
- Nie.
Między nami już wszystko skończone. To chciałam ci dzisiaj powiedzieć, zanim… -
Genevieve spuściła wzrok, nie kończąc zdania.
- Więc tu chodzi
o Emmę. – stwierdził. – Wiem, że dzisiaj wyglądało to inaczej, ale nie jesteśmy
już razem.
Gen
spojrzała na niego z brakiem wiary w jego słowa.
- Będzie
się na mnie mściła. Nie mogę ryzykować, że powie wszystkim kim jestem. –
Genevieve próbowała odebrać mu walizkę, ale Shannon rzucił ją z hukiem za
siebie. Kobieta westchnęła poirytowana lecz wiedziała, że wyrwie mu się tak
łatwo.
- Przestań
szukać wymówek. – wrzasnął rozgniewany, nie mogąc dłużej znieść zachowania
Genevieve. – Emma nic nie powie. Nikt cię nie rozpozna. Nie zniszczysz mi życia
swoją obecnością. Leanne nie pokłóciła się z rodzicami przez ciebie, ale dzięki
tobie poznała ich prawdziwe oblicze. Mógłbym wyliczać tak twoje bezpodstawne
argumenty bez końca. Nie wiem, czy wymyślasz je dla nas, czy sama także
wmawiasz sobie, że przez to musisz odejść i nie możesz ze mną być. W każdym
razie żaden z tych powodów nie jest prawdziwy. Dlatego pytam - co tak naprawdę
jest przyczyną?
Gen
spojrzała na niego wciąż nie przestając płakać. Była zaskoczona, że tak szybko
ją przejrzał i trafił w samo sedno. Przeszło jej przez myśl, by udawać złe samopoczucie
lub omdlenie, byle nie musiała odnosić się do podejrzeń Shannona. Stwierdziła
jednak, że on i tak nigdy nie odpuści i prędzej czy później będzie zmuszona mu
się wytłumaczyć.
- Dlaczego tym razem miałbyś mi
uwierzyć? Skąd wiesz, że po raz kolejny nie obronię się wymówką? – spojrzała w
jego pociemniałe, piwno-zielone oczy, które jednocześnie były rozzłoszczone,
zmartwione i smutne.
- Może po
prostu znam cię lepiej, niż myślisz.
Przez
chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Milczenie ciążyło im obu, jednakże
Shannon postanowił dać Genevieve czas, by zebrała się na odwagę i zaczęła
mówić.
- Boję się.
– odparła w końcu, biorąc głęboki wdech. – Boję się, że cię zawiodę. Zawiodę
twoje oczekiwania, bo nie jestem już tą samą dziewczyną, którą znałeś i nie
wiem, czy kiedykolwiek jeszcze nią będę.
- Genny, ja
też się zmieniłem…
- Nie. –
przerwała mu. – Ty wydoroślałeś. Zmieniłeś swoje nawyki. Ja zmieniłam całą
siebie. Obawiam się, że nie ma już we mnie niczego, co kochałeś. Kiedyś byłam
odważna, byłam gotowa zaryzykować wszystko, byleby z tobą być. Teraz już tego
nie potrafię. Jestem niepewna i zbyt tchórzliwa, by zrobić chociażby krok
naprzód. Wciąż spoglądam w tył i myślę tylko o dniu, w którym wszystko się
zmieniło. Mimo upływu czasu nadal widzę jego twarz. Śni mi się moment, w którym
mnie atakuje, a ja go zabijam. Ojciec uczył mnie strzelać. Mogłam postrzelić go
w nogę, spowolnić go, ale tego nie zrobiłam. W moich koszmarach za każdym razem
czuję to samo pragnienie, by był martwy. Czuje, że zamieniłam się w okropną
osobę, bo mimo poczucia winy, gdybym mogła zrobić to jeszcze raz, strzeliłabym
do niego.
Chciała
mówić dalej, ale zaczęła zanosić się płaczem. Shannon bez zastanowienia
podszedł do niej i natychmiast wziął ją w ramiona.
- Nie
jesteś okropną osobą, zrobiłaś po prostu to, co musiałaś. Nieważne co się
stanie, jesteś i zawsze będziesz dla mnie moją Genny. Może zmienić się wszystko
i wszyscy, nawet my, ale ja i tak będę cię kochał. – Genevieve spojrzała na
niego oczami pełnymi łez. – Przestań wreszcie uciekać. Zostań.
Patrzyli
sobie w oczy przez dłuższą chwilę, jakby rozmawiali ze sobą bez słów. Nagle
Shannon dotknął dłonią jej policzka i powoli zaczął się do niej przybliżać,
dając kobiecie szansę na zaprotestowanie. Ona jednak tego nie zrobiła.
Czuła
znajomy smak papierosów i kawy, który zawsze kojarzyła tylko z nim. Gdy
zamknęła oczy, w jej głowie pojawiło się pewne wspomnienie. Wracała do niego
wiele razy podczas wszystkich tych lat rozłąki. Przypomniała sobie, jak
całowali się po raz pierwszy. Wtedy myślała, że to najważniejszy i najlepszy
pocałunek w jej życiu. Teraz diametralnie zmieniła zdanie. Teraz, kiedy ich
usta wreszcie znów się odnalazły i gdy lata spędzone na marzeniu o tym, by
ponownie mogła zatopić się w jego pocałunkach wreszcie znalazły swoje
odzwierciedlenie w rzeczywistości. Myślała o tym, jak zawsze jej serce
podskakiwało, gdy się całowali. Teraz biło miarowo, niemalże normalnie jak
zwykle. Jakby wreszcie odnalazło spokój.
Genevieve
poczuła, jak podczas głaskania dłonią jej twarzy napotkał bliznę biegnącą pod
kością policzkową. Odsunęła się od niego i otworzyła oczy, by zobaczyć jego
reakcję. On tylko uśmiechnął się jak mały chłopiec i bez zastanowienia złożył
pocałunek na jej policzku.
- Jesteś
piękna. – szepnął, muskając przy tym wargami jej ucho.
Zaczął składać jej powolne, lecz
zdecydowane pocałunki coraz niżej, a gdy dotarł do szyi, obydwoje zaczęli się
spieszyć tak, jakby ktoś znów miał ich od siebie odseparować. Genevieve nawet
nie zauważyła, kiedy Shannon oplótł jej biodra i przyparł ją do ściany. Gdy
odruchowo chciała podeprzeć się o komodę, przypadkowo strąciła z niej szklany
wazon, który z hukiem spadł na podłogę, roztrzaskując się w drobny mak. Shannon
mimowolnie oderwał się od niej, spoglądając na przyczynę hałasu. Obydwoje
zaczęli się śmiać, ale gdy znów spojrzeli sobie w oczy, natychmiast spoważnieli
i wrócili do okazywania sobie czułości.
Gdy sunął
dłonią po jej plecach, czuła jak całe ciało pokrywa się ciarkami. Tym razem nie
zamierzała podpierać się o mebel, lecz kurczowo chwyciła jego ramię, czując
każdy poruszający się mięsień. Jego pocałunki nie były już tak delikatne i
subtelne jak wcześniej, zmieniły się w o wiele bardziej pożądliwe i płomienne,
zupełnie jakby wcześniej testował, czy może posunąć się dalej. Kiedy nie
napotkał z jej strony oporu, złapał za rąbek jej koszulki i szybkim ruchem
zdjął ją przez głowę.
Nie zamierzała
już uciekać. Przynajmniej nie bez niego.
WOOAH CASS, NIE WIEM CO NAPISAĆ
OdpowiedzUsuńSiedziałam i czytałam wszystko od nowa, byłam przy trzydziestym rozdziale i z głupoty nacisnęłam "spis treści" i tu taka niespodzianka, o matko. Dziękuję.
Co do rozdziału to się popłakałam, byłam pewna, że Genny wyjedzie, ale jak się cieszę,że jest inaczej! Niech się w końcu wsszystko ułoży, zasługują na szczęście.
Dużo weny, pisz, kiedy tylko masz natchnienie!
Jeszcze raaz dziękuję, ściskam.
J.
Matko swieta *O* idealny, tyle czekania, matko, doslownie i w przenosni, czekania na rozdzial i na tak idealne ich spotkanie *O* mam nadzieje, ze emma nie bedzie picka i dotrzyma tajemnicy i w ogole milo z jej strony, ze pozwolila mu isc i shannon ja zdazyl zlapac *O* teraz juz tylko bedzie lepiej! <3 i bledow tez nie widzialam raczej, styl jak zwykle piekny i w ogole *O* pomysl i cale to arcydzielo! <3 weny!!!
OdpowiedzUsuńHISFHGNG;KJDTOIUGJDF;LGKJD;ORIGJJKDGTHG OOOOOOO MATKOOOOOOOO!!!!!!!!!!!!! CO ZA ROZDZIAŁ!!! CHYBA JESZCZE NIGDY NIE CZYTAŁAM TAK SZYBKO ;) Naprawdę super, aż wstrzymałam oddech w pewnym momencie.... JESTEŚ CUDOWNA :* Czekam na następny z niecierpliwością i dlatego życzę DUUUUUUUUUUUUŻOOOOOOOOOOO weny <3 Niech 30 stm będzie z tobą :P Pozdrawiam M.J.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuń(:
OdpowiedzUsuńKochana dziękuję bardzo za ten rozdział:) Niesamowicie się cieszę, że Gen się ogarnęła i przestała się bać życia:) Cudowny rozdział:)
OdpowiedzUsuńkiedy coś nowego?
OdpowiedzUsuńCiężko mi ocenić, kiedy najdzie mnie wena, ale teraz, kiedy mam już wolne od szkoły mogę obiecać, że niebawem pojawi się coś nowego :)
Usuń