sobota, 23 maja 2015

58. Unwittingly




- Poznaliśmy się parę dni temu dzięki Leanne i Jaredowi. - powiedział Shannon siląc się na przyjazny ton. Genevieve spojrzała na niego przepraszająco, ale nawet na nią nie zerknął. Wiedział, że wtedy nie będzie mu już tak łatwo grać przed Jackiem.
- O, to super. Jestem zaskoczony, że poznaliście się dopiero teraz. Wcześniej było tyle okazji, ale jakoś za każdym razem nie wychodziło. Mam nadzieję, że wkrótce to wykorzystamy. Możemy się spotkać w jakimś większym gronie. Ty i Emma, ja z Amber i Jared z Leanne. Ben też poznał ostatnio jakąś dziewczynę, więc pewnie i oni by dołączyli. - Jack mówił z podekscytowaniem, a Genevieve z każdym jego słowem miała coraz większą ochotę, by uciec w siną dal. Chciała, by przestał mówić, ale nie wiedziała, jak może go uciszyć bez wzbudzania jego podejrzeń.
Shannon przytakiwał tylko z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem. Jednak kiedy wyobraził sobie wspólne spotkanie, które zaproponował Jack poczuł, że dłużej nie wytrzyma sytuacji, w jakiej postawiła go Genevieve ponownie pojawiając się w jego życiu.
Wcześniej potrafił jeszcze oszukiwać samego siebie, że sama obecność Gen wystarczy, by znów mógł żyć jak kiedyś. Przez chwilę przeszło mu nawet przez myśl, iż będzie potrafił być z Emmą, a Genevieve traktować jako przyjaciółkę. Wmawiał sobie, że to, co do niej czuł zniknęło lata temu. Teraz nie miał już wątpliwości, iż bardzo się pomylił.
- Jasne, świetny pomysł. Pogadamy o tym kiedy indziej, bo trochę się spieszę. - skłamał. Spojrzał na Genevieve starając się ukryć rozgoryczenie. - Daj mi później znać, co z Leanne.
Genevieve chciała go zatrzymać, wyjaśnić, porozmawiać... Uświadomiła sobie jednak, że tak naprawdę nie ma mu nic do powiedzenia. Czuła się okropnie stojąc i patrząc, jak Shannon męczy się w ich towarzystwie i ma ochotę stąd uciec, ale nie chciała go powstrzymywać. Wiedziała, że nic to nie da i nie zmieni tego, co właśnie się wydarzyło, dlatego tylko przytaknęła i obserwowała, jak odchodzi.
- Powiedziałem coś nie tak? - zapytał Jack zauważając, że reakcja Shannona nie była do końca normalna.
Genevieve oderwała wzrok od sylwetki Shannona, która dawno zniknęła już za drzwiami i spojrzała na swojego narzeczonego.
- Spotkajmy się dzisiaj. - poprosiła z uśmiechem, zupełnie ignorując jego pytanie.

***

Shannon błąkał się po mieście bez większego celu. Gorączkowo zastanawiał się, czy powinien spotkać się z Emmą, która przestała już nawet do niego dzwonić. Wiedział, że bycie z nią tylko dlatego, iż nie może być z Gen jest nie fair. Jednakże z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że i tak nie pokocha nikogo tak bardzo, jak ją, więc wybór był prosty – albo Emma, albo samotność.

***
Genevieve starała się udawać, że wszystko jest w porządku. Nie chciała, by Leanne coś zauważyła i zaczęła się przejmować. Gdy Jared wpuścił ją do sali, uśmiechnęła się na widok siostry, która wyglądała jedynie na zmęczoną.
- Jak się czujesz? - zapytała, gdy dziewczyna podniosła na nią wzrok.
- Śpiąca. - odparła cicho. - To nic takiego. Mam się po prostu oszczędzać. - Leanne zrozumiała, że dotąd ani słowem nie wspomniała siostrze o swoim stanie. - To wskazane przy ciąży.
Genevieve przytaknęła i uśmiechnęła się ciepło do siostry, po czym usiadła na krześle obok jej łóżka. Lea patrzyła na nią z konsternacją. Zastanawiała się, dlaczego nawet nie zareagowała na taką nowinę.
- Nie wyglądasz na zaskoczoną. Shannon ci powiedział, prawda?
Gen parsknęła śmiechem.
- Nikt nie musiał mi nic mówić. Sama to zauważyłam. Poza tym jestem lekarką.
Leanne miała już odpowiedzieć, kiedy drzwi sali głośno zaskrzypiały. Stanęła w nich młoda dziewczyna o kasztanowych włosach, widocznie zaniepokojona. Była tak skupiona na swojej kuzynce, że z początku nie zauważyła nawet jej gościa.
- Czemu do mnie nie zadzwoniłaś?!
- Rebecca... - odezwała się Leanne, ale ta szybko jej przerwała.
- Myślałam, że jesteśmy siostrami. A okazuje się, że nawet ona dowiedziała się przede mną, że tu jesteś. - dziewczyna wskazała na siedzącą przy Leanne kobietę z widoczną niechęcią.
Lea zauważyła, że słowa Rebeki sprawiły Gen przykrość. Nie winiła swojej kuzynki, ponieważ nawet nie wiedziała, iż kobieta siedząca przy jej łóżku jest z nią spokrewniona. W rzeczywistości Genevieve nie tyle przejęła się pogardą, z jaką mówiła o niej Rebecca. Nie dziwiła się, że jej nie znosi, w końcu związała się z jej byłym chłopakiem. Najbardziej poruszyło ją stwierdzenie dziewczyny, że są dla siebie z Leanne jak siostry. Dopiero teraz tak naprawdę uświadomiła sobie, jak bardzo Lea potrzebowała jej przez te wszystkie lata i trochę zabolało ją, iż znalazła sobie zastępstwo.
- Leanne do mnie nie zadzwoniła. Jestem tu lekarką i stąd się dowiedziałam. - skłamała Gen, chcąc złagodzić konflikt. Rebecca nawet na nią nie spojrzała, jedynie obeszła łóżko dookoła i stanęła po drugiej stronie kuzynki.
- Isabelle do mnie przyszła i oznajmiła, że dzwonili do niej ze szpitala, że coś ci się stało. Poprosiła mnie, żebym sprawdziła co u ciebie i jej powiedziała. Kiedy spytałam dlaczego sama tu nie przyjdzie natychmiast się zmieszała i unikała odpowiedzi.
Genevieve spojrzała znacząco na siostrę. Widziała, że Leanne przemknęło przez myśl, by zdradzić Rebece prawdziwy powód jej kłótni z rodzicami i nie zamierzała do tego dopuścić.
- Nie jesteśmy ostatnio w najlepszych stosunkach.
- Dlaczego? - zapytała Rebecca, której zaciekawione oczy spoczywały na Leanne nie dając jej nawet odwrócić wzroku.
Leanne zaczęła zastanawiać się gorączkowo nad odpowiedzią. Wiedziała, że musi działać szybko, inaczej Becky od razu zwęszy kłamstwo.
- Nie spodobało im się, że jestem w ciąży z Jaredem. - odpowiedziała nie mogąc znaleźć lepszej wymówki. Wiedziała, że tym samym skazała się na wielką ekscytację Rebeki, jednakże wolała to od zdradzenia tajemnicy Genevieve. Siostra spojrzała na nią z zaskoczeniem, ale i wdzięcznością.
***

            Shannon nie pamiętał nawet, jak znalazł się pod blokiem, w którym mieszkała Genevieve. Wiedział, że nikogo nie było domu – jej auto nie stało na parkingu, a zawsze stawiała je w tym samym miejscu. Mimo to siedział w swoim samochodzie czekając, aż zobaczy ją wchodzącą do środka. Nie wiedział nawet, czy chce z nią porozmawiać. Po prostu musiał ją zobaczyć.

            Kiedy znajome auto zajęło swoje stałe miejsce, Shannon natychmiast się ożywił. Od razu zdał sobie sprawę, że nie usiedzi w samochodzie i jego pragnienie wyjaśnienia sobie pewnych kwestii z Genevieve przejęło nad nim kontrolę. Kiedy pociągnął już za klamkę zauważył, że nie tylko ona wysiada z samochodu. Jego oczom ukazał się widok uśmiechniętego Jacka, rozmawiającego z Genevieve. Kobieta stała do Shannona tyłem, dlatego nie widział wyrazu jej twarzy, jednak przypuszczał, że także jest czymś rozbawiona.

            Kiedy zniknęli w otchłani budynku, Shannon przez kilkanaście minut wpatrywał się w drzwi, które za sobą zamknęli. Nie mogąc znaleźć innego sposobu na rozładowanie gniewu, uderzył pięścią w kierownicę, po czym odjechał.

***
            - Może coś ugotuję? – zapytał Jack, choć do Genevieve nie docierały jego słowa. – Amber?

            Kobieta wyrwała się z gorączkowych przemyśleń i spojrzała na swojego narzeczonego nieprzytomnym wzrokiem. Jack ruszył w jej stronę z pełnym niepokoju spojrzeniem.
           
            - Wszystko w porządku? Przez całą drogę byłaś jakaś cicha, zamyślona. Źle się czujesz?

            Genevieve wbiła wzrok w jego koszulkę, byle nie patrzeć mu w oczy. Gdy próbował zrobić kolejny krok w jej stronę i złapać ją za rękę, gwałtownie się odsunęła.

            - Tak Jack, czuję się źle. Ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Czuję się źle w tym związku. – spojrzała mu w oczy dopiero, gdy skończyła mówić.

            Chłopak stał w miejscu jak sparaliżowany. Rękę, którą przed chwilą wyciągał w jej kierunku, schował do kieszeni dżinsów. Wpatrywał się w kobietę wciąż nie wierząc, że tak bolesne słowa mogły paść z jej ust z taką łatwością. Nie zająknęła się ani razu, nie zawahała. Domyślił się, że planowała zrobić to już od dłuższego czasu.

            - Powiedz, co robię źle, a ja zrobię wszystko, by to naprawić. – powiedział błagalnym tonem pełnym desperacji. Genevieve patrzyła na niego z trudem walcząc ze łzami. – Chodzi o to, że ostatnio tak dużo pracowałem? A może znów chcesz mnie zostawić bo nie chcesz, bym opiekował się tobą w chorobie?

            Genevieve przypomniała sobie, jak próbowała z nim zerwać ostatnim razem. Nie chciała obarczać go swoją chorobą i miała nadzieję, że po prostu odejdzie. On jednak nie dał za wygraną, a ona w końcu mu uległa i dała się przekonać do tego, by nie kończyć ich związku. To właśnie wtedy Jack się jej oświadczył, a Gen od razu się zgodziła.

            Kobieta wiedziała, że Jack nie da sobie spokoju, jeśli nie sięgnie po bardziej radykalne środki niż gadka w stylu „nie pasujemy do siebie”.

            - Chodzi o to, że obydwoje oszukujemy się, że łączy nas coś więcej niż wspólne wykorzystywanie się.

            Jack obdarzył ją zaskoczonym spojrzeniem.

            - O czym ty mówisz?

            Genevieve westchnęła głęboko, jakby zbierała oddech by wydusić z siebie to, co w jej głowie brzmiało tak prosto do wypowiedzenia.

            - Mówię o tym, że to nie ze mną chcesz być. Wiem o nocach, które spędziłeś z Rebeccą, a nie ze mną. – oczy Jacka zrobiły się ogromne ze zdziwienia, ale nie śmiał zaprzeczyć. – Powiedzmy sobie szczerze, byłam dla ciebie tylko wymówką do tego, by jej nie wybaczyć i do niej nie wrócić. Dobrze znam to uczucie, bo dokładnie tym samym ty byłeś dla mnie.

            Jack zaczął nerwowo przeczesywać włosy palcami.
            - Amber, to nie tak. Naprawdę chciałem ułożyć sobie z tobą życie, ja po prostu… - zaciął się. Mówił rozpaczliwym głosem, jednakże w pełni szczerym.

            - Wiem, Jack. Po prostu nam nie wyszło. Najzwyczajniej w świecie powinniśmy być z tymi, których naprawdę kochamy, o których wciąż nie potrafimy zapomnieć. Przestać oszukiwać ich, siebie nawzajem i przede wszystkim siebie samych.

            Tak jak podejrzewała, Jack nawet nie próbował jej zatrzymać, kiedy wręczała mu pierścionek.

            - Chyba wiem na czyim palcu prezentowałby się lepiej. – powiedziała z uśmiechem, choć po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Jack również uśmiechnął się posępnie i pokiwał głową na znak, że rozumie, co chce mu przekazać Genevieve.

***

            Gen od razu po wyjściu Jacka pojechała odwiedzić Leanne w szpitalu. Opowiedziała jej o wszystkim, co się wydarzyło i przy okazji spytała Jareda gdzie mieszka teraz Shannon. Dowiedziała się, że wynajął sobie mieszkanie niedaleko centrum. Poprosiła jego brata, by nie ostrzegał Shannona przed jej wizytą. Chciała go przeprosić za sytuację w szpitalu i powiedzieć, że zerwała z Jackiem. Nie miała pojęcia, co mężczyzna zrobi z tą wiedzą, ale czuła, iż powinien znać prawdę.
           
            Zdziwiła się, jak bardzo denerwowała się przed tą rozmową. Modliła się, by ból głowy, który teraz odczuwała się nie nasilił i by mogła z nim spokojnie porozmawiać. Ostatni raz czuła się w ten sposób, gdy pędziła do klubu by nie zrobił nic głupiego. Miała nadzieję, że tym razem ich rozmowa nie skończy się w ten sam sposób.

            Kiedy stanęła pod drzwiami wzięła kilka głębokich oddechów. Jeszcze raz ułożyła sobie w głowie wszystko, co chciała mu powiedzieć, jednocześnie obawiając się, że gdy go zobaczy, nie będzie już o niczym pamiętała.

            Genevieve po raz ostatni poprawiła włosy i przygładziła spódnicę. Zapukała do drzwi i przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że może nie zastać Shannona w mieszkaniu, co trochę ją uspokoiło. Gdy usłyszała dźwięk przekręcanego zamka, emocje mieszały się w niej jak w kalejdoskopie. Z jednej strony była zdenerwowana i przestraszona, z drugiej jednak nie mogła się doczekać, aż wszystko mu wyjaśni i znów będą mogli normalnie rozmawiać.

            Kiedy drzwi się otworzyły, nabrała powietrza by zacząć go przepraszać. Szybko jednak zabrakło jej słów.

            - Mogę jakoś pomóc? – zapytała Emma nieprzyjemnym tonem. Stała w progu w cienkim szlafroku i nieułożonymi włosami, co mówiło samo za siebie. – Jeśli przyszłaś do Shannona, to bierze teraz prysznic.

            Genevieve usilnie starała się wyglądać na opanowaną i nie zdradzić swoich prawdziwych uczuć. Zdobyła się na słaby, sztuczny uśmiech i próbowała zapanować nad drżącym głosem.

            - Przyszłam mu tylko przekazać, że z Leanne już w porządku. Byłam w pobliżu i pomyślałam, że powiem mu to osobiście.

            Gen widziała, że Emma nie była do końca przekonana jej wytłumaczeniem. Przytaknęła jednak i już miała zamknąć drzwi, kiedy za jej plecami pojawił się Shannon, który właśnie naciągał koszulkę na jeszcze wilgotne ciało. Kiedy zobaczył swojego gościa, natychmiast zapomniał o obecności Emmy.

            - Genevieve, co ty tu robisz?


            Gdy zobaczył zaskoczenie Emmy i przerażenie malujące się na twarzy Gen uświadomił sobie, co właśnie zrobił. Wiedział, że poprawienie się i nazwanie ją Amber, jak powinien zrobić za pierwszym razem, nic już nie da.

6 komentarzy:

  1. Aż nie wiem co napisać... Świetny rozdział!♥ Bardzo ciekawy zwrot akcji. Liczę na to, że Gen i Shann będą razem. :)
    Dużo weny+ czekam na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa :o cass, to bylo mega, jestem pod ofromnym wrazeniem, fantastyczny rozdzial i do ostatniej chwili trzyma w napieciu i sie trzese i mi smutno i chce wiecej i w ogole zdecydowanie moja reakcja jest ten gif z tt :oo kurde, co bedzie dalej, jacka nie ma, chujek ja zdradza?? I dobrze! Gen i shannon beda razem, a emma niech spada, amen! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przejęłam się w ogóle tym, że Shannon przy Emmie powiedział "Genevieve" zamiast Amber, tak bardzo jak tym, że Emma była u niego w domu. Gen zostawiła Jacka, a on.. nie wiem co napisać, zawsze nie moge sie wygadać i buzia mi się nie zamyka, a teraz siedzę z otwartą paszczą i analizuje wszystko od nowa, jeszcze raz. Jestem cholernie ciekawa co dalej, kiedy będziesz miała wolny czas to pisz! Proszę cie, pisz, bo tworzysz coś niesamowitego. Weny, weny i weny.
    Ogólnie to przed koncertem, pod areną stałam obok ciebie i miałam zagadać o ff i w ogóle ale się wstydziłam :')
    J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, wow, wielkie wow. Zobaczyłam na fejsie post o nowym rozdziale i moje serce aż podskoczyło ze szczęścia. Rozdział świetny i po prostu cie uwielbiam <3 Mam nadzieje, że Shan i Gen będą razem, ale trochę szkoda mi Emmy, naprawdę ją lubię. A poza tym czekam na kolejny.
    Z poważaniem,
    J.B
    PS. Niech wena będzie z tobą :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wlasnie przeczytalam 2 raz, a co, moge! (: rozdzial spodobal mi sie jeszcze bardziej i zgadzam sie z poprzedniczka- glupio, ze tam byla emma i wiadomo co robila z shannonem, pewno gen teraz ucieknie, jesli w ogole powie mu o jacku, ale... licze, ze sobie wyjasnia. Zycze Ci duzo weny, i w ogole czego tylko potrzebujesz, bo meczarnia bedzie czekanie miesiaca na nowy rozdzial. Jestes cudowna osoba z mega umyslem, podziwiam Cie! (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Cię za ten rozdział:) Emma niech spada na drzewo... Jakoś kompletnie nie widzę jej z Shannonem...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)