wtorek, 2 czerwca 2015

59. Run




            Przez bite kilka minut wszyscy patrzyli po sobie nie wiedząc, co powiedzieć lub zrobić. Pewnie dalej staliby tak w całkowitym osłupieniu, gdyby nie nagła reakcja Genevieve. Kobieta rzuciła Shannonowi zrozpaczone spojrzenie, a jej oczy zaczęły zalewać się łzami. Niespodziewanie cofnęła się w progu i pobiegła przed siebie, pokonując korytarz w ułamku sekundy. Usłyszała, jak męski głos krzyczy za nią „poczekaj”, ale zignorowała go i po krótkiej chwili znalazła się na zewnątrz. Skierowała się prosto do samochodu i odjechała z piskiem opon.

***

            - Co to wszystko znaczy? – zwykle opanowana Emma tym razem nie zamierzała się opanowywać.

            Shannon nie wiedział, co odpowiedzieć. Wiedział, że jego dziewczyna zasługiwała na wyjaśnienia, lecz z drugiej strony nie czuł się upoważniony do zdradzania sekretu Genevieve. Zdawał sobie jednak sprawę, że było już za późno, by cokolwiek odkręcić dlatego miał nadzieję, że Emma chociaż postara się go zrozumieć.

            - Shannon… - zaczęła od nowa, nieco łagodniej. Podeszła do zdruzgotanego mężczyzny i skrzyżowała ręce. – Czy to TA Genevieve? – zapytała, dając mu czas na odpowiedź.

            Shannon wreszcie ośmielił się spojrzeć Emmie w jej niebieskie, smutne oczy.

              - Tak. – odparł biorąc oddech by wszystko jej wyjaśnić, jednakże szybko się zawahał.

            Emma poczuła się tak, jakby wymierzył jej policzek. Zaczęła nerwowo przechadzać się po pokoju, wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje.

            - Więc mnie okłamywałeś. Po co? Po cholerę udawałeś, że ona nie żyje, a ty ją zabiłeś? Chciałeś wzbudzić tym moją litość, sprawdzić czy nie wygadam mediom? – Emma rzucała oskarżenia w powietrze, choć Shannon doskonale wiedział, że kierowała je do niego.

            - Nie okłamywałem cię. To znaczy, nie od samego początku. – zaczął się tłumaczyć lecz szybko spostrzegł, że jego wyjaśnienia nie brzmią najlepiej. – Naprawdę myślałem, że Genevieve umarła, że ja ją zabiłem. Poznałem prawdę dopiero niedawno, a dokładnie gdy przyleciałem do Londynu.

            Kobieta nie wiedziała, co o tym myśleć. Intuicja podpowiadała jej, że Shannon mówi prawdę, jednakże nie potrafiła zrozumieć jak mogło do tego dojść.

            - Poczekaj, pogubiłam się. Twierdzisz, że upozorowała swoją śmierć?

            Shannon westchnął ze smutkiem i przytaknął, a Emma aż usiadła, bawiąc się nerwowo włosami. Przez kilkanaście minut siedzieli w milczeniu, a ona nie wiedziała już nawet, o co zapytać. A nawet, jeśli wiedziała, to obawiała się jego odpowiedzi.

            - Wybaczyłeś jej? – zadała w końcu pytanie, które odbijało się echem w jej głowie. Patrzyła na swoje dłonie, nie chcąc patrzeć mu w oczy. Shannon usiadł obok niej na kanapie i spoglądał przed siebie.

            - To bardziej skomplikowane, niż myślisz. Ale tak, wybaczyłem jej. - Emma zacisnęła usta w cienką linię i za wszelką cenę starała się stłumić łzy. Niebieskie oczy szybko stały się szkliste, jednakże żadna kropla nie spłynęła po jej policzkach. – Mogę ci wszystko opowiedzieć, przynajmniej tyle jestem ci winien.

            - To niczego nie zmieni. – odparła bez zastanowienia. - Od jakiegoś czasu wiedziałam, że coś jest nie tak. Wydawałeś mi się inny. Przebywałeś ze mną, ale myślami byłeś gdzie indziej. Znikałeś na kilka godzin nie mówiąc mi dokąd, a gdy wracałeś, byłeś jeszcze bardziej nieobecny niż wcześniej. No i twoje koszmary zniknęły. Nigdy nie pomyślałabym, że to dlatego. – westchnęła, wciąż nie mogąc zrozumieć, jak mogła być tak ślepa. Spojrzała na Shannona, a on na nią, choć było mu wstyd patrzeć jej w oczy. – Chcesz do niej wrócić, prawda?

            Shannon pragnął zaprzeczyć, choć wiedział, że byłoby to kłamstwem. Emma oczekiwała w napięciu na jego odpowiedź, mimo że widziała ją już w jego oczach.

            - Em… - zaczął, mówiąc do niej zdrobniale dla złagodzenia sytuacji, jednakże kobieta nie dała się nabrać na jego próby uspokojenia jej.

            - Shannon, proszę cię. Od początku godziłam się na bycie „tą drugą”. Powiedziałeś mi wprost, że zostawiłbyś mnie dla niej bez zastanowienia, a ja się na to zgodziłam. Wiedziałam, że jesteś ze mną tylko dlatego, że jej już nie było i to niemożliwe, byście kiedykolwiek byli znowu razem. – Emma ironicznie parsknęła śmiechem. – Cóż, nie doceniłam jej.

            Shannon czuł się podle, jednakże nie mógł przestać myśleć i martwić się o Genevieve. Zastanawiał się, dokąd poszła i obawiał się, co może zrobić pod wpływem emocji. Emma wpatrywała się w niego, czego Shannon nawet nie dostrzegł. Rozpoznała ten stan. Znów był nieobecny i pogrążony w myślach, a ona od razu domyśliła się, co siedzi teraz w jego głowie.

            - Idź do niej.

            Shannon spojrzał na Emmę ze zdziwieniem, wyrywając się ze swoich przemyśleń.

            - Co?

            Kobieta westchnęła.

            - Idź. Tak długo na nią czekałeś. Zasłużyłeś na szczęście.

            Shannon złapał Emmę za rękę, patrząc jej głęboko w oczy.
            - Byłem z tobą szczęśliwy, naprawdę. – powiedział, a ona słabo się uśmiechnęła. – Wiem, że nie powinienem o to prosić, ale nikt nie może dowiedzieć się o tym, kim naprawdę jest Genevieve…

            - Byłeś, ale już nie jesteś. Nic nie powiem. – przerwała mu, całując go delikatnie w policzek. – A teraz idź.

            Gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi, wybuchła płaczem.

***

            Genevieve wparowała do domu jakby była ścigana. Bez zastanowienia pobiegła na piętro i wpadła do sypialni, przechodząc przez nią do garderoby. Przystawiła krzesło i sięgnęła po walizkę, która znajdowała się na jednej z szaf.

            Zaczęła wpakowywać do niej ubrania, które znajdowały się na wyciągnięcie ręki, po czym ściągnęła z toaletki wszystkie kosmetyki i wrzuciła je do środka. Działała pod wpływem chwili, nagłego impulsu, który pojawił się w jej życiu po raz drugi. Ostatnim razem, gdy uciekała w pośpiechu, była przerażoną nastolatką opuszczającą swoje rodzinne Bossier City.

            Poczuła się tak, jakby ten dzień rozgrywał się na nowo. Znów płakała z bezsilności i musiała zostawić wszystko za sobą wbrew własnej woli. Tym razem postanowiła się jednak pożegnać. Nie osobiście, jedynie zostawić wiadomość. Obiecała sobie, że po dotarciu na lotnisko natychmiast wszystkich przeprosi, po czym ponownie zniknie bez śladu.

            Kiedy miała już wychodzić, przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy, którą musiała ze sobą zabrać. Odstawiła na chwilę walizkę i skierowała się w stronę niskiej komody w salonie. Przykucnęła i wyciągnęła drewniane pudełko, które znajdowało się pod nią. Otworzyła je, by upewnić się, że wszystko było na swoim miejscu. Spojrzała z nostalgią na zdjęcia i pamiątki, które wiązały się z Shannonem, i poczuła jeszcze większą rozpacz. Mimo wszystko zamknęła skrzynkę i upewniła się w przekonaniu, że to co robi, jest jedyną słuszną rzeczą, jaką może uczynić.

            Wcisnęła pudełko do walizki, chwyciła za klucze i ruszyła w stronę drzwi. Gdy je otworzyła, natychmiast osłupiała.

            Shannon przestraszył się, gdy zobaczył jej mokrą od łez twarz. Jednak jego niepokój szybko zamienił się w oburzenie. Bez zastanowienia wyszarpnął z ręki Genevieve jej walizkę i niemalże wepchnął ją z powrotem do mieszkania. Kobieta patrzyła na niego zaskoczona, ale nie zaprotestowała.

            - Co ty wyprawiasz?! – zapytał zdenerwowany, unosząc głos. Gen była całkowicie zdumiona jego zachowaniem i nie wiedziała, jak się zachować.

            - Wyjeżdżam, Shannon. Błagam, nie zatrzymuj mnie.

            Shannon spojrzał na nią gniewnie, wciąż nie rozumiejąc jej postępowania.

            - Po tym wszystkim, co się wydarzyło, chcesz tak po prostu zniknąć? – starał się mówić z większym opanowaniem. – Wyjeżdżasz z Jackiem, prawda?

            Genevieve pokręciła przecząco głową.

            - Nie. Między nami już wszystko skończone. To chciałam ci dzisiaj powiedzieć, zanim… - Genevieve spuściła wzrok, nie kończąc zdania.

            - Więc tu chodzi o Emmę. – stwierdził. – Wiem, że dzisiaj wyglądało to inaczej, ale nie jesteśmy już razem.

            Gen spojrzała na niego z brakiem wiary w jego słowa.

            - Będzie się na mnie mściła. Nie mogę ryzykować, że powie wszystkim kim jestem. – Genevieve próbowała odebrać mu walizkę, ale Shannon rzucił ją z hukiem za siebie. Kobieta westchnęła poirytowana lecz wiedziała, że wyrwie mu się tak łatwo.

            - Przestań szukać wymówek. – wrzasnął rozgniewany, nie mogąc dłużej znieść zachowania Genevieve. – Emma nic nie powie. Nikt cię nie rozpozna. Nie zniszczysz mi życia swoją obecnością. Leanne nie pokłóciła się z rodzicami przez ciebie, ale dzięki tobie poznała ich prawdziwe oblicze. Mógłbym wyliczać tak twoje bezpodstawne argumenty bez końca. Nie wiem, czy wymyślasz je dla nas, czy sama także wmawiasz sobie, że przez to musisz odejść i nie możesz ze mną być. W każdym razie żaden z tych powodów nie jest prawdziwy. Dlatego pytam - co tak naprawdę jest przyczyną?

            Gen spojrzała na niego wciąż nie przestając płakać. Była zaskoczona, że tak szybko ją przejrzał i trafił w samo sedno. Przeszło jej przez myśl, by udawać złe samopoczucie lub omdlenie, byle nie musiała odnosić się do podejrzeń Shannona. Stwierdziła jednak, że on i tak nigdy nie odpuści i prędzej czy później będzie zmuszona mu się wytłumaczyć.

            - Dlaczego tym razem miałbyś mi uwierzyć? Skąd wiesz, że po raz kolejny nie obronię się wymówką? – spojrzała w jego pociemniałe, piwno-zielone oczy, które jednocześnie były rozzłoszczone, zmartwione i smutne.

            - Może po prostu znam cię lepiej, niż myślisz.

            Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Milczenie ciążyło im obu, jednakże Shannon postanowił dać Genevieve czas, by zebrała się na odwagę i zaczęła mówić.

            - Boję się. – odparła w końcu, biorąc głęboki wdech. – Boję się, że cię zawiodę. Zawiodę twoje oczekiwania, bo nie jestem już tą samą dziewczyną, którą znałeś i nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze nią będę.

            - Genny, ja też się zmieniłem…

            - Nie. – przerwała mu. – Ty wydoroślałeś. Zmieniłeś swoje nawyki. Ja zmieniłam całą siebie. Obawiam się, że nie ma już we mnie niczego, co kochałeś. Kiedyś byłam odważna, byłam gotowa zaryzykować wszystko, byleby z tobą być. Teraz już tego nie potrafię. Jestem niepewna i zbyt tchórzliwa, by zrobić chociażby krok naprzód. Wciąż spoglądam w tył i myślę tylko o dniu, w którym wszystko się zmieniło. Mimo upływu czasu nadal widzę jego twarz. Śni mi się moment, w którym mnie atakuje, a ja go zabijam. Ojciec uczył mnie strzelać. Mogłam postrzelić go w nogę, spowolnić go, ale tego nie zrobiłam. W moich koszmarach za każdym razem czuję to samo pragnienie, by był martwy. Czuje, że zamieniłam się w okropną osobę, bo mimo poczucia winy, gdybym mogła zrobić to jeszcze raz, strzeliłabym do niego.

            Chciała mówić dalej, ale zaczęła zanosić się płaczem. Shannon bez zastanowienia podszedł do niej i natychmiast wziął ją w ramiona.

            - Nie jesteś okropną osobą, zrobiłaś po prostu to, co musiałaś. Nieważne co się stanie, jesteś i zawsze będziesz dla mnie moją Genny. Może zmienić się wszystko i wszyscy, nawet my, ale ja i tak będę cię kochał. – Genevieve spojrzała na niego oczami pełnymi łez. – Przestań wreszcie uciekać. Zostań.

            Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę, jakby rozmawiali ze sobą bez słów. Nagle Shannon dotknął dłonią jej policzka i powoli zaczął się do niej przybliżać, dając kobiecie szansę na zaprotestowanie. Ona jednak tego nie zrobiła.

            Czuła znajomy smak papierosów i kawy, który zawsze kojarzyła tylko z nim. Gdy zamknęła oczy, w jej głowie pojawiło się pewne wspomnienie. Wracała do niego wiele razy podczas wszystkich tych lat rozłąki. Przypomniała sobie, jak całowali się po raz pierwszy. Wtedy myślała, że to najważniejszy i najlepszy pocałunek w jej życiu. Teraz diametralnie zmieniła zdanie. Teraz, kiedy ich usta wreszcie znów się odnalazły i gdy lata spędzone na marzeniu o tym, by ponownie mogła zatopić się w jego pocałunkach wreszcie znalazły swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Myślała o tym, jak zawsze jej serce podskakiwało, gdy się całowali. Teraz biło miarowo, niemalże normalnie jak zwykle. Jakby wreszcie odnalazło spokój.

            Genevieve poczuła, jak podczas głaskania dłonią jej twarzy napotkał bliznę biegnącą pod kością policzkową. Odsunęła się od niego i otworzyła oczy, by zobaczyć jego reakcję. On tylko uśmiechnął się jak mały chłopiec i bez zastanowienia złożył pocałunek na jej policzku.

            - Jesteś piękna. – szepnął, muskając przy tym wargami jej ucho.

            Zaczął składać jej powolne, lecz zdecydowane pocałunki coraz niżej, a gdy dotarł do szyi, obydwoje zaczęli się spieszyć tak, jakby ktoś znów miał ich od siebie odseparować. Genevieve nawet nie zauważyła, kiedy Shannon oplótł jej biodra i przyparł ją do ściany. Gdy odruchowo chciała podeprzeć się o komodę, przypadkowo strąciła z niej szklany wazon, który z hukiem spadł na podłogę, roztrzaskując się w drobny mak. Shannon mimowolnie oderwał się od niej, spoglądając na przyczynę hałasu. Obydwoje zaczęli się śmiać, ale gdy znów spojrzeli sobie w oczy, natychmiast spoważnieli i wrócili do okazywania sobie czułości.

            Gdy sunął dłonią po jej plecach, czuła jak całe ciało pokrywa się ciarkami. Tym razem nie zamierzała podpierać się o mebel, lecz kurczowo chwyciła jego ramię, czując każdy poruszający się mięsień. Jego pocałunki nie były już tak delikatne i subtelne jak wcześniej, zmieniły się w o wiele bardziej pożądliwe i płomienne, zupełnie jakby wcześniej testował, czy może posunąć się dalej. Kiedy nie napotkał z jej strony oporu, złapał za rąbek jej koszulki i szybkim ruchem zdjął ją przez głowę.


            Nie zamierzała już uciekać. Przynajmniej nie bez niego.

8 komentarzy:

  1. WOOAH CASS, NIE WIEM CO NAPISAĆ
    Siedziałam i czytałam wszystko od nowa, byłam przy trzydziestym rozdziale i z głupoty nacisnęłam "spis treści" i tu taka niespodzianka, o matko. Dziękuję.
    Co do rozdziału to się popłakałam, byłam pewna, że Genny wyjedzie, ale jak się cieszę,że jest inaczej! Niech się w końcu wsszystko ułoży, zasługują na szczęście.
    Dużo weny, pisz, kiedy tylko masz natchnienie!
    Jeszcze raaz dziękuję, ściskam.
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko swieta *O* idealny, tyle czekania, matko, doslownie i w przenosni, czekania na rozdzial i na tak idealne ich spotkanie *O* mam nadzieje, ze emma nie bedzie picka i dotrzyma tajemnicy i w ogole milo z jej strony, ze pozwolila mu isc i shannon ja zdazyl zlapac *O* teraz juz tylko bedzie lepiej! <3 i bledow tez nie widzialam raczej, styl jak zwykle piekny i w ogole *O* pomysl i cale to arcydzielo! <3 weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. HISFHGNG;KJDTOIUGJDF;LGKJD;ORIGJJKDGTHG OOOOOOO MATKOOOOOOOO!!!!!!!!!!!!! CO ZA ROZDZIAŁ!!! CHYBA JESZCZE NIGDY NIE CZYTAŁAM TAK SZYBKO ;) Naprawdę super, aż wstrzymałam oddech w pewnym momencie.... JESTEŚ CUDOWNA :* Czekam na następny z niecierpliwością i dlatego życzę DUUUUUUUUUUUUŻOOOOOOOOOOO weny <3 Niech 30 stm będzie z tobą :P Pozdrawiam M.J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana dziękuję bardzo za ten rozdział:) Niesamowicie się cieszę, że Gen się ogarnęła i przestała się bać życia:) Cudowny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy coś nowego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi ocenić, kiedy najdzie mnie wena, ale teraz, kiedy mam już wolne od szkoły mogę obiecać, że niebawem pojawi się coś nowego :)

      Usuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)