Gdy
Leanne znalazła się przy samochodzie, kątem oka zauważyła Jareda
wychodzącego ze studia tylnym wyjściem. Chciała jak najszybciej
wsiąść do środka, byle z nim nie rozmawiać. Nie dość, że nie
miała na to ochoty, to sam widok jego twarzy sprawiał, iż krew
zaczynała się w niej gotować.
Jared
zaczął rozglądać się nerwowo po ulicy, szukając samochodu
swojej dziewczyny. Oczywiście najpierw zauważył ją, a widząc
reakcję Leanne jeszcze bardziej pożałował tego, że wystąpił w
radiu z piosenką napisaną o Gen. Kiedy dziewczyna wsiadła w
pośpiechu do auta, natychmiast ruszył w jej kierunku, nieomal nie
wpadając pod pędzącą taksówkę.
Gdy
znalazł się przy jej samochodzie, zaczął pukać w szybę, byle z
nim porozmawiała. Leanne próbowała wyjechać z parkingu, jednakże
Jared blokował jej drogę i nie zamierzał odpuścić.
-
Odejdź stąd! - wrzasnęła, minimalnie opuszczając szybę.
-
Przepraszam, Lea... Nie wiedziałem, ze tak się tym przejmiesz.
Leanne
westchnęła głęboko, starając się opanować nerwy. Spodziewała
się, że Jared nie odpuści póki go nie wysłucha, dlatego
postanowiła wysiąść z auta i powiedzieć mu coś, co z pewnością
zmusi go do odejścia.
- To
nie mnie powinieneś teraz przepraszać. Poza tym, Gen na pewno nie
zależy na twoich nieszczerych przeprosinach. Ma teraz ważniejsze
rzeczy na głowie, ja zresztą też. - powiedziała, odruchowo
dotykając dłonią swojego brzucha, na co Jared spuścił głowę ze
wstydu. - Żadna z nas nie potrzebuje twoich humorów. I wiesz co? -
zapytała, nie oczekując jego odpowiedzi. - Niedługo twoje marzenie
może się spełnić i zatańczysz na jej grobie.
Jared
spojrzał na Leanne zszokowany. Nie wiedział, do czego zmierza, ale
po jej smutnym spojrzeniu domyślił się, że coś naprawdę jest
nie tak.
- O
czym ty mówisz?
Leanne
prychnęła, ponownie otwierając drzwi samochodu.
-
Możesz już triumfować, bo Genevieve ma raka. - odparła,
zatrzaskując drzwi.
***
Shannon
bezskutecznie próbował odwieść Genevieve od pomysłu spotkania
się z jego bratem. Dobrze go znał i wiedział, że ta rozmowa nie
przyniesie niczego dobrego. Nie spodziewał się jednak, że jego
słowa cokolwiek wskórają. Jedną z wielu cech, jakie nie zmieniły
się u Gen z biegiem czasu był upór. Wysłuchiwała z cierpliwością
wszystkich jego argumentów, jednakże nie brała ich sobie do serca.
Cokolwiek by nie powiedział, ona i tak zamierzała zrobić wszystko
po swojemu i obydwoje dobrze o tym wiedzieli.
-
Poczekam tu na ciebie. - powiedział Shannon, gdy wychodziła.
Genevieve
spojrzała na niego z pochmurnym uśmiechem, starając się robić
dobrą minę do złej gry.
-
Lepiej jedź do siebie i porozmawiaj ze swoją dziewczyną.
Shannon
był zaskoczony jej słowami. Nie sądził, by mówiła to złośliwie,
ale i tak postanowił choć raz się jej sprzeciwić.
-
Będę czekał. - odparł, a Genevieve nie miała nawet siły
protestować. Zdobyła się na słaby uśmiech, po czym zamknęła
drzwi i ruszyła w stronę wysokiego budynku.
Nie
była nawet pewna, czy Jared był już w domu. I choć tak bardzo
chciała z nim porozmawiać, w głębi duszy miała nadzieję, że
nikt nie otworzy jej drzwi. Nikt nie lubił słuchać ostrych słów
na swój temat, a tym bardziej od osoby, która niegdyś była
najlepszym przyjacielem.
Jej
prośby nie zostały jednak wysłuchane. Już przy wejściu do
budynku jej drogi skrzyżowały się z Jaredem. Nieoczekiwanie, gdy
na nią spojrzał, nie widziała w jego oczach tej samej nienawiści,
co przedtem. Gestem dłoni pokazał jej, by weszła do środka i
przepuścił ją w przejściu. Nawet kiedy znaleźli się razem w
pustej windzie, wciąż milczeli, jakby obydwoje w pocie czoła
zastanawiali się, co powiedzą sobie gdy znajdą się już w
mieszkaniu.
Kiedy
Genevieve znów została przepuszczona jako pierwsza, stanęła w
przestronnym salonie i zamknęła oczy. Wsłuchiwała się we
wszystko, co działo się za jej plecami. Jared wszedł do środka i
zamknął drzwi. Stanął naprzeciwko niej cierpliwie czekając, aż
się odwróci. Kobieta wzięła głęboki oddech i obróciła się na
pięcie, otwierając przy tym oczy.
-
Zanim cokolwiek powiesz chcę żebyś wiedziała, że jest mi
cholernie przykro za to, co zrobiłem. - Genevieve nie spodziewała
się przeprosin z ust Jareda, tym bardziej takich, jak te. Wyglądały
na całkiem szczere, przez co zaczęła się zastanawiać, co
wydarzyło się po tym, jak opuściła budynek radia. - Nie miałem
pojęcia, że jesteś chora.
Gen
westchnęła kręcąc głową. Denerwowało ją, że ludzie
dowiadując się, iż umiera, zmieniali co do niej nastawienie. I
choć teraz skrucha Jareda nie była wymuszona, to zdawała sobie
sprawę, że gdyby nie dowiedział się o jej chorobie,
prawdopodobnie wciąż by jej nienawidził i sprawiał jej kolejne
przykrości.
-
Chcę, żebyś porozmawiał ze mną tak, jakbyś nadal tego nie
wiedział. - powiedziała krzyżując ręce. - Powiedz mi wszystko
to, co próbowałeś mi dzisiaj powiedzieć przez swoją piosenkę.
Muszę to usłyszeć żeby zrozumieć, dlaczego tak bardzo mnie
nienawidzisz i jako jedyny nie potrafisz mi wybaczyć.
Jared
wciąż czuł cały gniew, jakim do tej pory darzył Gen. Ukrył go
jedynie pod uczuciem skruchy i zażenowania, ponieważ mimo tego, co
twierdził w piosence, nie życzył jej śmierci. Postanowił
jednakże spełnić jej prośbę i wyrzucić z siebie wszystkie
negatywne emocje, które na nim ciążyły od kiedy dowiedział się,
że Genevieve żyje.
-
Próbowałem powiedzieć ci, że nie pozwolę ci już więcej
skrzywdzić mojego brata. - odparł starając się kontrolować swój
głos i nie zabrzmieć zbyt ostro, ale Gen i tak potrafiła dostrzec
złość w jego oczach.
-
Rozumiem, że to twój brat i zawsze będziesz go chronił, ale...
-
W tym sęk, że nie rozumiesz. - przerwał jej stanowczo, znów
starając przywołać się do porządku. - Zostawiłaś Leanne samą,
chociaż tak bardzo potrzebowała siostry. Prawda jest taka, że
nigdy nie zrozumiesz jak to jest mieć kogoś, na kim ci zależy i o
kogo musisz dbać. Jesteś na to zbyt samolubna.
Genevieve
prychnęła. Nie mogła już dłużej udawać, że rozumie Jareda i
jego zachowanie. Wydawało jej się tak irracjonalne, iż poczuła
się w obowiązku, by sprowadzić go na ziemię, chociażby miał ją
przy tym jeszcze bardziej znienawidzić.
-
Uważasz, że sam nie jesteś egoistą? Dla własnej zemsty
całkowicie zignorowałeś to, co czuje Leanne i pozwoliłeś, by
twoja piosenka skrzywdziła ją bardziej, niż mnie. A twój brat?
Naprawdę sądzisz, że starając się usunąć mnie z jego życia
sprawiasz, że jest szczęśliwszy?
Genevieve
czekała na jego odpowiedź, ale szybko zrozumiała, że jej nie
otrzyma. Jared doskonale zdawał sobie sprawę, że miała rację,
przynajmniej jeśli chodziło o Leanne. Nie dawało mu spokoju, jak
bardzo ją zranił.
-
Kiedyś obiecałeś mi, że będziesz opiekował się Leanne, jeśli
wyjadę. - początkowo Jared nie wiedział, o czym mówi, jednakże
po chwili przypomniał sobie chwilę, którą wcześniej całkowicie
wyparł z pamięci. - Przysięgałeś, że nie dopuścisz do niej
żadnego faceta, który ją skrzywdzi. Naprawdę liczyłam, że
dotrzymasz słowa, ale najwyraźniej się pomyliłam.
-
Ty miałaś czuwać nad moim bratem i też tego nie zrobiłaś.
Genevieve
nagle zrozumiała, skąd wzięła się u Jareda ta niechęć do jej
osoby. I choć odpowiedź przez cały ten czas była na wyciągnięcie
ręki, ona uzmysłowiła to sobie dopiero widząc jego spojrzenie.
Miał do niej żal i był zły, jednakże nie wyglądał przy tym
jakby faktycznie życzył jej najgorszego.
-
Tak samo patrzyłeś na mnie, kiedy wyznałeś mi, że mnie kochasz.
- rzuciła nagle, a on zamarł. Jej stwierdzenie odebrało mu mowę.
Wcześniej nie zastanawiał się, dlaczego tak bardzo chciał ją
zniszczyć i zrobić wszystko, by zniknęła. Teraz już zrozumiał.
- Mimo, że coś do mnie czułeś, poczułeś się oszukany i
chciałeś, bym cierpiała tak jak ty. To o to chodzi, prawda? Nie
jesteś na mnie wściekły z powodu Shannona. Wkurzyło cię, że
dowiedziałeś się o moim powrocie na końcu, w dodatku nie ode
mnie. Poczułeś się oszukany, tak jak wtedy.
Jared
spuścił wzrok i wbił go w podłogę. Nie potrafił pojąć, jak po
tylu latach Gen wciąż potrafiła bezbłędnie odczytać jego myśli.
Kobieta zrobiła krok w jego stronę, ostrożnie się do niego
przybliżając, zupełnie tak, jakby miała do czynienia z dzikim
zwierzęciem.
-
Byłem twoim przyjacielem, znałaś mnie jeszcze przed poznaniem
Shannona. Kochałem cię i dobrze o tym wiedziałaś. Rozstałaś się
ze mną w o wiele lepszych stosunkach, niż z nim. Miałem takie same
poczucie winy, że zginęłaś, co on, bo to ja powiedziałem ci, że
był wtedy w klubie. A mimo to nie zasłużyłem nawet na odrobinę
prawdy z twoich ust. Powiedziałabyś mi, że żyjesz, gdyby nie
zrobiła tego Leanne?
Genevieve
widziała, że Jared wstrzymuje łzy. Sama także starała się to
zrobić, jednakże szybko wymknęły się spod jej kontroli i zaczęły
strumieniami spływać po jej policzkach.
-
Właśnie dlatego najbardziej bałam się powiedzieć prawdę tobie.
Mimo wszystko podejrzewałam, że Leanne i Shannon mnie zrozumieją.
Ale ty... po tym, jak pocałowałam cię na pożegnanie wiedziałam,
że musiałeś czuć się podle przez te wszystkie lata. Shannon mógł
ci się wyżalać i opowiadać o tym, jak bardzo mnie kochał. Ty nie
miałeś tego przywileju. Dlatego obawiałam się, że jeśli poznasz
prawdę, odwrócisz się ode mnie i co gorsza, od niego. Poza tym
wciąż nie byłam pewna, czy twoje uczucia do mnie wygasły, a
widząc, że jesteś z Leanne nie chciałam komplikować wam życia.
Jared
poczuł jeszcze większe wyrzuty sumienia z powodu tego, jak
wcześniej potraktował Gen. Było mu teraz wstyd, że nawet nie
próbował jej wysłuchać i zamiast tego od razu założył, iż
jest bezwzględną egoistką pozbawioną uczuć. Wciąż nie
zamierzał jej do końca zaufać, jednakże postanowił zakopać
topór wojenny.
Genevieve
patrzyła, jak Jared robi krok w jej stronę, a za nim kilka
kolejnych. Zaczęła się zastanawiać, czy robi to w dobrych
intencjach, a jego twarz nie dawała jej żadnych wskazówek. Wydawał
się być spokojny, aczkolwiek wciąż miał ponurą minę. Kiedy
zobaczyła, jak wyciąga w jej stronę rękę, spojrzała w jego oczy
z nieufnością.
-
Jest cienka linia między miłością, a nienawiścią i bardzo łatwo
ją przekroczyć. Ja właśnie to zrobiłem. Ale wierzę, że zawsze
można się cofnąć, chociażby o jeden krok, by przynajmniej
zbliżyć się do jej środka. Lub nawet się na nim znaleźć.
Jared
zdobył się na słaby uśmiech i cierpliwie czekał, aż Gen doceni
jego gest i przyjmie rozejm.
***
Shannon
siedział w aucie i odliczał każdą sekundę od kiedy Genevieve
zniknęła z jego bratem w mieszkaniu. Co chwilę sprawdzał komórkę
w nadziei, że minęło dziesięć, a nie pięć minut. Znał swojego
brata i wiedział, że ciężko było zyskać, a co dopiero odzyskać
jego zaufanie i szacunek. Mimo wszystko liczył jednak, że nawet,
jeśli nie wyjaśni nic z Gen, to przynajmniej jeszcze bardziej jej
nie zrani. Kiedy zobaczył, jak kobieta wychodzi z budynku,
momentalnie wstrzymał oddech i wypuścił go dopiero, gdy wsiadła
do auta.
-
Jak poszło? - zapytał poddenerwowany.
Genevieve
spojrzała na niego z nieodgadnionym spojrzeniem, które jeszcze
bardziej go zaniepokoiło. Kobieta zacisnęła usta i wciągnęła
powietrze.
-
Pogodziliśmy się. - odparła wybuchając nagłą radością.
Shannon natychmiast odetchnął i zaczął śmiać się razem z nią,
widocznie ucieszony faktem, że nie będzie musiał znajdować się
między młotem, a kowadłem.
-
Myślę, że powinniśmy to uczcić. - powiedział odpalając silnik.
-
Mam nadzieję, że nie masz namyśli alkoholu. Jeśli tak, to pasuję,
bo nie mogę pić. - odparła wpatrując się w świat za szybą,
przez co nie dostrzegła zaskoczonej twarzy Shannona. Kiedy
zauważyła, że samochód nie rusza, zwróciła swój wzrok w jego
stronę. - O mój Boże, Shannon. Nie miałam namyśli ciąży. -
parsknęła śmiechem, a Shannonowi zrobiło się głupio, że to
było pierwszym, o czym pomyślał. - Przez chorobę mam częste
migreny i biorę silne leki, dlatego nie powinnam mieszać ich z
alkoholem.
Shannon
udawał, że zakończył ten temat, jednakże mimo iż próbował
skupić się na drodze, wciąż o tym myślał. Zastanawiał się, co
by było, gdyby naprawdę chodziło o ciążę. Zdawał sobie sprawę,
że Genevieve ma narzeczonego i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego,
a on nie miał w tej sprawie głosu. Dopiero teraz uświadomił
sobie, że jego uczucia względem Gen naprawdę nie wygasły i mimo,
iż życzył jej szczęścia, wciąż liczył na to, że ona czuje do
niego to samo.
-
W takim razie w jaki sposób to uczcimy? - zapytał, by przestać się
zadręczać.
-
Hm, moglibyśmy pojechać do mnie, ale chyba lepiej dać Leanne
trochę spokoju i samotności. Z kolei wizyta u ciebie jest jeszcze
gorszym pomysłem zważywszy na to, że zapewniłam twoją
dziewczynę, że się nie znamy.
Shannon
postanowił szybko pominąć temat Emmy. Nie zamierzał teraz o niej
rozmyślać, a tym bardziej rozmawiać. Wiedział, że nie może
wiecznie trzymać jej w niepewności, jednakże nie czuł się teraz
na siłach, by decydować, co dalej.
-
Wiesz, gdybyśmy byli teraz w Luizjanie, zabrałbym cię w jakieś
miejsce, które lubiliśmy. Niestety jesteśmy na innym kontynencie,
przez co mam ograniczone pole do popisu.
Genevieve
parsknęła śmiechem.
-
Gdybyśmy byli teraz w Luizjanie... - zaczęła, ale głos ugrzązł
jej w gardle.Tęskniła za Bossier City i mimo, że nie wiązała z
tym miejscem samych dobrych wspomnień, to wciąż był jej dom. -
Zresztą nieważne. Nie chcę wracać do tego, co było. Nie ma sensu
powtarzać przeszłości. Najlepszym wyjściem będzie zacząć od
nowa, od zera. - zaproponowała, uważnie śledząc reakcję
Shannona.
Mężczyzna
starał się zachować pokerową twarz, jednakże w środku poczuł
ukłucie rozczarowania.
-
Sugerujesz, że nie powinniśmy kontynuować tam, gdzie skończyliśmy?
Shannon
obawiał się, iż dla Gen „od zera” oznacza, że ich relacja
odchodzi w zapomnienie. Nie chciał udawać, że nigdy nie byli
razem, nie przeżyli swojej pierwszej prawdziwej miłości i nie
zostali rozdzieleni. Jednakże nie zamierzał napierać, jeśli
Genevieve miała względem ich relacji inne plany.
-
Gdybyśmy mieli to kontynuować, musielibyśmy zacząć od naszego
rozstania i tego, że ja i Jared... - nie skończyła uświadamiając
sobie, że nigdy nie miała okazji wytłumaczyć się Shannonowi z
tej sytuacji.
-
Jared mi powiedział. Co prawda dość niedawno, ale powiedział.
Akurat co do tego zgadzam się, że nie powinniśmy rozdrapywać
starych ran. Jeśli chodzi o resztę...
-
Nie rozmawiajmy o tym w samochodzie. - Shannon wyczuł, że Genevieve
nie chodzi jedynie o miejsce, w jakim odbywała się tak poważna
rozmowa. Gołym okiem dostrzegł, że kobieta po prostu ucieka przed
tym tematem.
Kiedy
znienacka auto gwałtownie zahamowało, Gen oderwała się od
przemyśleń i pustego spoglądania przez okno. Spojrzała na
Shannona, który patrzył przed siebie twardym wzrokiem. Chciała coś
powiedzieć, ale gdy tylko otworzyła usta, mężczyzna wyszedł z
auta i zatrzasnął drzwi.
Znajdowali
się na wąskiej ulicy, z każdej strony otoczonej kamienicami i
bliźniaczymi budynkami. Nie należała ona do zbyt ruchliwych, a
pojawiający się na chodnikach ludzie znikali szybko w małych
sklepikach.
Genevieve
także wysiadła z samochodu, patrząc na Shannona z nieukrywanym
zaskoczeniem. Próbowała znaleźć wytłumaczenie dla jego
zachowania na twarzy mężczyzny, ale ta była jedynie nieco
rozgoryczona.
-
O co ci tak naprawdę chodzi? Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał
podniesionym głosem, ale widząc, że wzbudza zainteresowanie
przechodniów szybko się uspokoił.
Gen
zaczęła rozglądać się dookoła ze zdenerwowaniem, byle nie
patrzeć Shannonowi w oczy. Nie miała pojęcia, co mu odpowiedzieć.
Sama wciąż nie była pewna, czego tak naprawdę chce.
Shannon
widząc, że nie uzyska odpowiedzi na żadne z zadanych pytań,
okrążył samochód i po chwili znalazł się naprzeciwko niej.
Kobieta rozglądała się na boki, wciąż nie patrząc mu w oczy.
-
Wiem, że się boisz. Obawiasz się, że nie zdążymy nadrobić
straconego czasu, dlatego chcesz zacząć od nowa. Szczerze mówiąc,
ja też boję się twojej operacji. Ale mimo wszystko myślę, że
żaden z nas nie jest w stanie wymazać tego, co było.
Genevieve
prychnęła starając się nie rozkleić. Wiedziała, że to, co
zamierza powiedzieć będzie trudne, ale nie chciała już dłużej
zwodzić Shannona i udawać, iż wszystko jest w porządku.
-
Nic nie wiesz. Shannon, ja wcale nie boję się umierać. Szczerze
mówiąc, zanim znów pojawiłeś się w moim życiu, ta perspektywa
niezmiernie mnie ucieszyła. - Shannon patrzył na Gen z takim samym
smutkiem, jaki krył się w jej oczach. - Najbardziej boję się
tego, co będzie, jeśli przeżyję. Kiedy się obudzę, wszystko się
zmieni. Wiem, że moje życie nie było szczególnie piękne ani
szczęśliwe, ale w pewnym sensie było spokojne i proste. Może
dlatego, że nie było w nim miłości, a ta zazwyczaj wszystko
komplikuje. Jeśli operacja się uda, nie będzie już tak łatwo. Z
jednej strony cieszę się, że odzyskałam choć cząstkę mojego
poprzedniego życia, z drugiej jednak cholernie boję się zmierzyć
z tym, co może mnie czekać. Boję się tych wszystkich komplikacji
i decyzji, które będę musiała podjąć.
-
Masz mnie. Pomogę ci z nimi zmierzyć. - Shannon zbliżył się do
Gen i złapał ją za rękę. - Ale najpierw musisz sama tego chcieć.
Przypomnij sobie, jak zawsze o nas walczyłaś. To ty robiłaś
wszystko, by między nami było dobrze i nie zważałaś na to, czy
było ciężko czy nie.
Jeszcze
przed chwilą Genevieve starała się walczyć z płaczem, ale gdy
tylko skupiła się na słowach Shannona, zupełnie o tym zapomniała.
-
Wtedy nam nie wyszło. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Shannon
westchnął i zdobył się na słaby uśmiech, by ją pocieszyć.
-
Bo tym razem zamiast utrudniać ci zadanie, zrobię wszystko by ci
pomóc. Okej?
Genevieve
uśmiechnęła się przez łzy.
-
Okej. - przytaknęła.
Jeszcze
przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy i stali tak blisko
siebie, że dzieliły ich centymetry. Kiedy Shannon zaczął się do
niej przybliżać, Gen momentalnie robiła krok w tył i wyślizgnęła
rękę z jego uścisku. Korciła się w głowie za to, że posłuchała
rozumu, a nie serca, ale nie potrafiła zapomnieć o Emmie, a tym
bardziej o Jacku. Wiedziała, że będzie musiała się z tym uporać
jeszcze przed operacją, nawet jeśli nie miało to zmienić niczego
między nią, a Shannonem.
-
Możemy już jechać? - zapytała ocierając łzy rękawem kurtki i
uśmiechnęła się do niego, wsiadając do auta.
-
Jasne. - odparł z rozczarowaniem Shannon, siadając na miejscu
kierowcy. - Chyba już nawet wiem dokąd.
***
Po
wizycie Genevieve Jared wciąż zastanawiał się, jak pogodzić się
z drugą z sióstr. Nie odbierała jego telefonów, jednakże od Gen
dowiedział się, że zatrzymała się w jej mieszkaniu. Po kolejnej
nieudanej próbie dodzwonienia się do Leanne postanowił, że
przeprosi ją osobiście i liczył, że z takim samym skutkiem jak w
przypadku jej starszej siostry.
Kiedy
przebrnął przez miasto i wreszcie znalazł się przy mieszkaniu
Gen, spróbował zadzwonić domofonem. Tak jak w przypadku telefonu,
nikt nie odebrał. Wybrał przypadkowy przycisk i liczył na to, że
ktoś uwierzy w jego małe kłamstwo.
-
Pan Trammel? - zapytał głos kobiety w domofonie. - Już pan
przyszedł?
Jared
postanowił, że nie będzie wyprowadzał jej z błędu i wykorzysta
to na swoją korzyść.
-
Tak. - odpowiedział krótko, by kobieta nie rozpoznała innego
głosu.
Po
chwili usłyszał piskliwy dźwięk, a drzwi się otworzyły.
Kiedy
próbował dobić się do kolejnych, nie poszło tak sprawnie. Na
początku tylko pukał w nadziei, że Leanne otworzy myśląc, że to
Genevieve. Kiedy nie usłyszał nawet jej kroków w stronę drzwi,
zaczął ją prosić, by otworzyła. Nadal nic.
-
Okej, nie musisz otwierać, ale chociaż odezwij się żebym
wiedział, że wszystko w porządku. - zawołał.
Zaczął
martwić się jeszcze bardziej, kiedy nikt mu nie odpowiedział.
Próbował szarpać za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Wpadając
w coraz większą panikę, zaczął krzyczeć i błagać Leanne, by
się odezwała. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi.
Cass, rozdzial pelen emocji i zdecydowanie wart czekania (: akcja ciekawa, samo pisanie mnie nie zawiodlo, bardzo dobrze! Szalenie smutne, ciesze sie, ze jared pogodzil sie z gen, mamnadzieje, ze lea'i nic sie nie stalo no i w koncu gen zrozumie, ze sie kochsja z shannonem i beda razem (: gratuluje, kochana!
OdpowiedzUsuńTo bardzo się cieszę, że nie rozczarowałam :) dziękuję!
UsuńTak długo czekałam na ten rozdział i w końcu sie doczekalam
OdpowiedzUsuńKocham twoje blogi, są one najlepsze jakie kiedykolwiek czytałam. Naprawdę. Ja chcę aby Gen przeżyła i była razem z Shannonem a Lea pogodziła się z Jared em ale tak jak to jest w prawdziwym życiu pewnie coś nie wypali. Wiec czekam na następne. Pozdrawiam cieplutko i życzę weny.
Kocham Cię Cass ❤
Dziękuję! Ily <3
UsuńZłotko ty po prostu rozwalasz mnie od środka! Normalnie takie emocje, że o matko! Super, że Jared i Gen się pogodzili i mam nadzieję, że z Shannonem też się jej ułoży. Ale co z Leanne??? Achhhhhh...... I znowu to długie czekanie..... dodaj szybciutko nowy ;) Weny, Weny, WENY!!! JESTEŚ NAJLEPSZA!!!!!!!!! Niech 30stm będzie z tobą :* <3
OdpowiedzUsuńPostaram się, aby czekanie było jak najkrótsze ;)
UsuńDzięki!
Warto było tyle czekać! Rozdział jest cudowny.. pełen emocji i napięcia.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Jared i Gen się dogadali. Szkoda mi Shanna, widać, że chce czegoś więcej, a Gen go trzyma z rezerwą. A Leanne... matko, nawet nie przyjmuję do siebie myśli, że coś się jej stało.... ale wydaje mi się, że jeżeli coś złego się wydarzy to chyba będzie to nauczka dla Jareda, który ją bardzo skrzywdził. Mam nadzieję, że się nie rozstaną ani nic w tym stylu, nienienienie. Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi... Dużo weny Cass!
J.
Na odpowiedzi jak zwykle będzie trzeba poczekać... Postaram się, aby było warto.
UsuńDzięki, wena zawsze się przyda ;)
Dziękuję;);*
OdpowiedzUsuń;))
UsuńO matko kocham ten cytat: ,,Bo tym razem zamiast utrudniać ci zadanie, zrobię wszystko by ci pomóc" Kochany Shannon:) Mam nadzieję, że tak będzie:) Dziękuję za cudowny rozdział, na twoje opowiadanie zawsze warto czekać;*
OdpowiedzUsuńOkaże się ;)
UsuńTo ja dziękuję!
Dziękuję za rozdział:) Nawet nie wiesz jak bardzo się z tego cieszę.Jak zawsze cudowny i pełen emocji. Mam tylko nadziej, że Gen się ogarnie i przestanie się bać. zasługuje na szczęśliwe życie z Shannonem. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miły komentarz ;)
UsuńAaaa super ^^ warto było tyle czekać, rozdział świetny, pełen emocji, jak chyba każdy cieszę się z pogodzenia się Jareda i Gen :) i Shann taki kochany, bidula liczył na całusa, a tu nie ma tak łatwo :D ciekawe tylko co z Leannie... czekam na następny i życzę mnóstwooo weny <3
OdpowiedzUsuńTrzeba będzie się trochę postarać, żeby zasłużyć na coś więcej... Zobaczymy, czy mu się uda ;)
UsuńDziękuję <3
Płacze. Rozdzial cudowny jak zawsze (: Licze na to, że z Leanne wszystko bedzie w porzadku, nie wyobrazam sobie co by bylo gdyby stracili z Jaredem dziecko.... o czym w ogóle ja mysle, bedzie dobrze. Musi byc dobrze (: Duzo weny kochana!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :*
Usuńkiedy coś dodasz Cassie?
OdpowiedzUsuńJa tez z niecierpliwością czekam na nowy rozdział! ❤❤
Usuń