niedziela, 22 marca 2015

56. Apologize




Gdy Leanne znalazła się przy samochodzie, kątem oka zauważyła Jareda wychodzącego ze studia tylnym wyjściem. Chciała jak najszybciej wsiąść do środka, byle z nim nie rozmawiać. Nie dość, że nie miała na to ochoty, to sam widok jego twarzy sprawiał, iż krew zaczynała się w niej gotować.
Jared zaczął rozglądać się nerwowo po ulicy, szukając samochodu swojej dziewczyny. Oczywiście najpierw zauważył ją, a widząc reakcję Leanne jeszcze bardziej pożałował tego, że wystąpił w radiu z piosenką napisaną o Gen. Kiedy dziewczyna wsiadła w pośpiechu do auta, natychmiast ruszył w jej kierunku, nieomal nie wpadając pod pędzącą taksówkę.
Gdy znalazł się przy jej samochodzie, zaczął pukać w szybę, byle z nim porozmawiała. Leanne próbowała wyjechać z parkingu, jednakże Jared blokował jej drogę i nie zamierzał odpuścić.
- Odejdź stąd! - wrzasnęła, minimalnie opuszczając szybę.
- Przepraszam, Lea... Nie wiedziałem, ze tak się tym przejmiesz.
Leanne westchnęła głęboko, starając się opanować nerwy. Spodziewała się, że Jared nie odpuści póki go nie wysłucha, dlatego postanowiła wysiąść z auta i powiedzieć mu coś, co z pewnością zmusi go do odejścia.
- To nie mnie powinieneś teraz przepraszać. Poza tym, Gen na pewno nie zależy na twoich nieszczerych przeprosinach. Ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie, ja zresztą też. - powiedziała, odruchowo dotykając dłonią swojego brzucha, na co Jared spuścił głowę ze wstydu. - Żadna z nas nie potrzebuje twoich humorów. I wiesz co? - zapytała, nie oczekując jego odpowiedzi. - Niedługo twoje marzenie może się spełnić i zatańczysz na jej grobie.
Jared spojrzał na Leanne zszokowany. Nie wiedział, do czego zmierza, ale po jej smutnym spojrzeniu domyślił się, że coś naprawdę jest nie tak.
- O czym ty mówisz?
Leanne prychnęła, ponownie otwierając drzwi samochodu.
- Możesz już triumfować, bo Genevieve ma raka. - odparła, zatrzaskując drzwi.

***
Shannon bezskutecznie próbował odwieść Genevieve od pomysłu spotkania się z jego bratem. Dobrze go znał i wiedział, że ta rozmowa nie przyniesie niczego dobrego. Nie spodziewał się jednak, że jego słowa cokolwiek wskórają. Jedną z wielu cech, jakie nie zmieniły się u Gen z biegiem czasu był upór. Wysłuchiwała z cierpliwością wszystkich jego argumentów, jednakże nie brała ich sobie do serca. Cokolwiek by nie powiedział, ona i tak zamierzała zrobić wszystko po swojemu i obydwoje dobrze o tym wiedzieli.
- Poczekam tu na ciebie. - powiedział Shannon, gdy wychodziła.
Genevieve spojrzała na niego z pochmurnym uśmiechem, starając się robić dobrą minę do złej gry.
- Lepiej jedź do siebie i porozmawiaj ze swoją dziewczyną.
Shannon był zaskoczony jej słowami. Nie sądził, by mówiła to złośliwie, ale i tak postanowił choć raz się jej sprzeciwić.
- Będę czekał. - odparł, a Genevieve nie miała nawet siły protestować. Zdobyła się na słaby uśmiech, po czym zamknęła drzwi i ruszyła w stronę wysokiego budynku.
Nie była nawet pewna, czy Jared był już w domu. I choć tak bardzo chciała z nim porozmawiać, w głębi duszy miała nadzieję, że nikt nie otworzy jej drzwi. Nikt nie lubił słuchać ostrych słów na swój temat, a tym bardziej od osoby, która niegdyś była najlepszym przyjacielem.
Jej prośby nie zostały jednak wysłuchane. Już przy wejściu do budynku jej drogi skrzyżowały się z Jaredem. Nieoczekiwanie, gdy na nią spojrzał, nie widziała w jego oczach tej samej nienawiści, co przedtem. Gestem dłoni pokazał jej, by weszła do środka i przepuścił ją w przejściu. Nawet kiedy znaleźli się razem w pustej windzie, wciąż milczeli, jakby obydwoje w pocie czoła zastanawiali się, co powiedzą sobie gdy znajdą się już w mieszkaniu.
Kiedy Genevieve znów została przepuszczona jako pierwsza, stanęła w przestronnym salonie i zamknęła oczy. Wsłuchiwała się we wszystko, co działo się za jej plecami. Jared wszedł do środka i zamknął drzwi. Stanął naprzeciwko niej cierpliwie czekając, aż się odwróci. Kobieta wzięła głęboki oddech i obróciła się na pięcie, otwierając przy tym oczy.
- Zanim cokolwiek powiesz chcę żebyś wiedziała, że jest mi cholernie przykro za to, co zrobiłem. - Genevieve nie spodziewała się przeprosin z ust Jareda, tym bardziej takich, jak te. Wyglądały na całkiem szczere, przez co zaczęła się zastanawiać, co wydarzyło się po tym, jak opuściła budynek radia. - Nie miałem pojęcia, że jesteś chora.
Gen westchnęła kręcąc głową. Denerwowało ją, że ludzie dowiadując się, iż umiera, zmieniali co do niej nastawienie. I choć teraz skrucha Jareda nie była wymuszona, to zdawała sobie sprawę, że gdyby nie dowiedział się o jej chorobie, prawdopodobnie wciąż by jej nienawidził i sprawiał jej kolejne przykrości.
- Chcę, żebyś porozmawiał ze mną tak, jakbyś nadal tego nie wiedział. - powiedziała krzyżując ręce. - Powiedz mi wszystko to, co próbowałeś mi dzisiaj powiedzieć przez swoją piosenkę. Muszę to usłyszeć żeby zrozumieć, dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz i jako jedyny nie potrafisz mi wybaczyć.
Jared wciąż czuł cały gniew, jakim do tej pory darzył Gen. Ukrył go jedynie pod uczuciem skruchy i zażenowania, ponieważ mimo tego, co twierdził w piosence, nie życzył jej śmierci. Postanowił jednakże spełnić jej prośbę i wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje, które na nim ciążyły od kiedy dowiedział się, że Genevieve żyje.
- Próbowałem powiedzieć ci, że nie pozwolę ci już więcej skrzywdzić mojego brata. - odparł starając się kontrolować swój głos i nie zabrzmieć zbyt ostro, ale Gen i tak potrafiła dostrzec złość w jego oczach.
- Rozumiem, że to twój brat i zawsze będziesz go chronił, ale...
- W tym sęk, że nie rozumiesz. - przerwał jej stanowczo, znów starając przywołać się do porządku. - Zostawiłaś Leanne samą, chociaż tak bardzo potrzebowała siostry. Prawda jest taka, że nigdy nie zrozumiesz jak to jest mieć kogoś, na kim ci zależy i o kogo musisz dbać. Jesteś na to zbyt samolubna.
Genevieve prychnęła. Nie mogła już dłużej udawać, że rozumie Jareda i jego zachowanie. Wydawało jej się tak irracjonalne, iż poczuła się w obowiązku, by sprowadzić go na ziemię, chociażby miał ją przy tym jeszcze bardziej znienawidzić.
- Uważasz, że sam nie jesteś egoistą? Dla własnej zemsty całkowicie zignorowałeś to, co czuje Leanne i pozwoliłeś, by twoja piosenka skrzywdziła ją bardziej, niż mnie. A twój brat? Naprawdę sądzisz, że starając się usunąć mnie z jego życia sprawiasz, że jest szczęśliwszy?
Genevieve czekała na jego odpowiedź, ale szybko zrozumiała, że jej nie otrzyma. Jared doskonale zdawał sobie sprawę, że miała rację, przynajmniej jeśli chodziło o Leanne. Nie dawało mu spokoju, jak bardzo ją zranił.
- Kiedyś obiecałeś mi, że będziesz opiekował się Leanne, jeśli wyjadę. - początkowo Jared nie wiedział, o czym mówi, jednakże po chwili przypomniał sobie chwilę, którą wcześniej całkowicie wyparł z pamięci. - Przysięgałeś, że nie dopuścisz do niej żadnego faceta, który ją skrzywdzi. Naprawdę liczyłam, że dotrzymasz słowa, ale najwyraźniej się pomyliłam.
- Ty miałaś czuwać nad moim bratem i też tego nie zrobiłaś.
Genevieve nagle zrozumiała, skąd wzięła się u Jareda ta niechęć do jej osoby. I choć odpowiedź przez cały ten czas była na wyciągnięcie ręki, ona uzmysłowiła to sobie dopiero widząc jego spojrzenie. Miał do niej żal i był zły, jednakże nie wyglądał przy tym jakby faktycznie życzył jej najgorszego.
- Tak samo patrzyłeś na mnie, kiedy wyznałeś mi, że mnie kochasz. - rzuciła nagle, a on zamarł. Jej stwierdzenie odebrało mu mowę. Wcześniej nie zastanawiał się, dlaczego tak bardzo chciał ją zniszczyć i zrobić wszystko, by zniknęła. Teraz już zrozumiał. - Mimo, że coś do mnie czułeś, poczułeś się oszukany i chciałeś, bym cierpiała tak jak ty. To o to chodzi, prawda? Nie jesteś na mnie wściekły z powodu Shannona. Wkurzyło cię, że dowiedziałeś się o moim powrocie na końcu, w dodatku nie ode mnie. Poczułeś się oszukany, tak jak wtedy.
Jared spuścił wzrok i wbił go w podłogę. Nie potrafił pojąć, jak po tylu latach Gen wciąż potrafiła bezbłędnie odczytać jego myśli. Kobieta zrobiła krok w jego stronę, ostrożnie się do niego przybliżając, zupełnie tak, jakby miała do czynienia z dzikim zwierzęciem.
- Byłem twoim przyjacielem, znałaś mnie jeszcze przed poznaniem Shannona. Kochałem cię i dobrze o tym wiedziałaś. Rozstałaś się ze mną w o wiele lepszych stosunkach, niż z nim. Miałem takie same poczucie winy, że zginęłaś, co on, bo to ja powiedziałem ci, że był wtedy w klubie. A mimo to nie zasłużyłem nawet na odrobinę prawdy z twoich ust. Powiedziałabyś mi, że żyjesz, gdyby nie zrobiła tego Leanne?
Genevieve widziała, że Jared wstrzymuje łzy. Sama także starała się to zrobić, jednakże szybko wymknęły się spod jej kontroli i zaczęły strumieniami spływać po jej policzkach.
- Właśnie dlatego najbardziej bałam się powiedzieć prawdę tobie. Mimo wszystko podejrzewałam, że Leanne i Shannon mnie zrozumieją. Ale ty... po tym, jak pocałowałam cię na pożegnanie wiedziałam, że musiałeś czuć się podle przez te wszystkie lata. Shannon mógł ci się wyżalać i opowiadać o tym, jak bardzo mnie kochał. Ty nie miałeś tego przywileju. Dlatego obawiałam się, że jeśli poznasz prawdę, odwrócisz się ode mnie i co gorsza, od niego. Poza tym wciąż nie byłam pewna, czy twoje uczucia do mnie wygasły, a widząc, że jesteś z Leanne nie chciałam komplikować wam życia.
Jared poczuł jeszcze większe wyrzuty sumienia z powodu tego, jak wcześniej potraktował Gen. Było mu teraz wstyd, że nawet nie próbował jej wysłuchać i zamiast tego od razu założył, iż jest bezwzględną egoistką pozbawioną uczuć. Wciąż nie zamierzał jej do końca zaufać, jednakże postanowił zakopać topór wojenny.
Genevieve patrzyła, jak Jared robi krok w jej stronę, a za nim kilka kolejnych. Zaczęła się zastanawiać, czy robi to w dobrych intencjach, a jego twarz nie dawała jej żadnych wskazówek. Wydawał się być spokojny, aczkolwiek wciąż miał ponurą minę. Kiedy zobaczyła, jak wyciąga w jej stronę rękę, spojrzała w jego oczy z nieufnością.
- Jest cienka linia między miłością, a nienawiścią i bardzo łatwo ją przekroczyć. Ja właśnie to zrobiłem. Ale wierzę, że zawsze można się cofnąć, chociażby o jeden krok, by przynajmniej zbliżyć się do jej środka. Lub nawet się na nim znaleźć.
Jared zdobył się na słaby uśmiech i cierpliwie czekał, aż Gen doceni jego gest i przyjmie rozejm.

***
Shannon siedział w aucie i odliczał każdą sekundę od kiedy Genevieve zniknęła z jego bratem w mieszkaniu. Co chwilę sprawdzał komórkę w nadziei, że minęło dziesięć, a nie pięć minut. Znał swojego brata i wiedział, że ciężko było zyskać, a co dopiero odzyskać jego zaufanie i szacunek. Mimo wszystko liczył jednak, że nawet, jeśli nie wyjaśni nic z Gen, to przynajmniej jeszcze bardziej jej nie zrani. Kiedy zobaczył, jak kobieta wychodzi z budynku, momentalnie wstrzymał oddech i wypuścił go dopiero, gdy wsiadła do auta.
- Jak poszło? - zapytał poddenerwowany.
Genevieve spojrzała na niego z nieodgadnionym spojrzeniem, które jeszcze bardziej go zaniepokoiło. Kobieta zacisnęła usta i wciągnęła powietrze.
- Pogodziliśmy się. - odparła wybuchając nagłą radością. Shannon natychmiast odetchnął i zaczął śmiać się razem z nią, widocznie ucieszony faktem, że nie będzie musiał znajdować się między młotem, a kowadłem.
- Myślę, że powinniśmy to uczcić. - powiedział odpalając silnik.
- Mam nadzieję, że nie masz namyśli alkoholu. Jeśli tak, to pasuję, bo nie mogę pić. - odparła wpatrując się w świat za szybą, przez co nie dostrzegła zaskoczonej twarzy Shannona. Kiedy zauważyła, że samochód nie rusza, zwróciła swój wzrok w jego stronę. - O mój Boże, Shannon. Nie miałam namyśli ciąży. - parsknęła śmiechem, a Shannonowi zrobiło się głupio, że to było pierwszym, o czym pomyślał. - Przez chorobę mam częste migreny i biorę silne leki, dlatego nie powinnam mieszać ich z alkoholem.
Shannon udawał, że zakończył ten temat, jednakże mimo iż próbował skupić się na drodze, wciąż o tym myślał. Zastanawiał się, co by było, gdyby naprawdę chodziło o ciążę. Zdawał sobie sprawę, że Genevieve ma narzeczonego i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, a on nie miał w tej sprawie głosu. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jego uczucia względem Gen naprawdę nie wygasły i mimo, iż życzył jej szczęścia, wciąż liczył na to, że ona czuje do niego to samo.
- W takim razie w jaki sposób to uczcimy? - zapytał, by przestać się zadręczać.
- Hm, moglibyśmy pojechać do mnie, ale chyba lepiej dać Leanne trochę spokoju i samotności. Z kolei wizyta u ciebie jest jeszcze gorszym pomysłem zważywszy na to, że zapewniłam twoją dziewczynę, że się nie znamy.
Shannon postanowił szybko pominąć temat Emmy. Nie zamierzał teraz o niej rozmyślać, a tym bardziej rozmawiać. Wiedział, że nie może wiecznie trzymać jej w niepewności, jednakże nie czuł się teraz na siłach, by decydować, co dalej.
- Wiesz, gdybyśmy byli teraz w Luizjanie, zabrałbym cię w jakieś miejsce, które lubiliśmy. Niestety jesteśmy na innym kontynencie, przez co mam ograniczone pole do popisu.
Genevieve parsknęła śmiechem.
- Gdybyśmy byli teraz w Luizjanie... - zaczęła, ale głos ugrzązł jej w gardle.Tęskniła za Bossier City i mimo, że nie wiązała z tym miejscem samych dobrych wspomnień, to wciąż był jej dom. - Zresztą nieważne. Nie chcę wracać do tego, co było. Nie ma sensu powtarzać przeszłości. Najlepszym wyjściem będzie zacząć od nowa, od zera. - zaproponowała, uważnie śledząc reakcję Shannona.
Mężczyzna starał się zachować pokerową twarz, jednakże w środku poczuł ukłucie rozczarowania.
- Sugerujesz, że nie powinniśmy kontynuować tam, gdzie skończyliśmy?
Shannon obawiał się, iż dla Gen „od zera” oznacza, że ich relacja odchodzi w zapomnienie. Nie chciał udawać, że nigdy nie byli razem, nie przeżyli swojej pierwszej prawdziwej miłości i nie zostali rozdzieleni. Jednakże nie zamierzał napierać, jeśli Genevieve miała względem ich relacji inne plany.
- Gdybyśmy mieli to kontynuować, musielibyśmy zacząć od naszego rozstania i tego, że ja i Jared... - nie skończyła uświadamiając sobie, że nigdy nie miała okazji wytłumaczyć się Shannonowi z tej sytuacji.
- Jared mi powiedział. Co prawda dość niedawno, ale powiedział. Akurat co do tego zgadzam się, że nie powinniśmy rozdrapywać starych ran. Jeśli chodzi o resztę...
- Nie rozmawiajmy o tym w samochodzie. - Shannon wyczuł, że Genevieve nie chodzi jedynie o miejsce, w jakim odbywała się tak poważna rozmowa. Gołym okiem dostrzegł, że kobieta po prostu ucieka przed tym tematem.
Kiedy znienacka auto gwałtownie zahamowało, Gen oderwała się od przemyśleń i pustego spoglądania przez okno. Spojrzała na Shannona, który patrzył przed siebie twardym wzrokiem. Chciała coś powiedzieć, ale gdy tylko otworzyła usta, mężczyzna wyszedł z auta i zatrzasnął drzwi.
Znajdowali się na wąskiej ulicy, z każdej strony otoczonej kamienicami i bliźniaczymi budynkami. Nie należała ona do zbyt ruchliwych, a pojawiający się na chodnikach ludzie znikali szybko w małych sklepikach.
Genevieve także wysiadła z samochodu, patrząc na Shannona z nieukrywanym zaskoczeniem. Próbowała znaleźć wytłumaczenie dla jego zachowania na twarzy mężczyzny, ale ta była jedynie nieco rozgoryczona.
- O co ci tak naprawdę chodzi? Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał podniesionym głosem, ale widząc, że wzbudza zainteresowanie przechodniów szybko się uspokoił.
Gen zaczęła rozglądać się dookoła ze zdenerwowaniem, byle nie patrzeć Shannonowi w oczy. Nie miała pojęcia, co mu odpowiedzieć. Sama wciąż nie była pewna, czego tak naprawdę chce.
Shannon widząc, że nie uzyska odpowiedzi na żadne z zadanych pytań, okrążył samochód i po chwili znalazł się naprzeciwko niej. Kobieta rozglądała się na boki, wciąż nie patrząc mu w oczy.
- Wiem, że się boisz. Obawiasz się, że nie zdążymy nadrobić straconego czasu, dlatego chcesz zacząć od nowa. Szczerze mówiąc, ja też boję się twojej operacji. Ale mimo wszystko myślę, że żaden z nas nie jest w stanie wymazać tego, co było.
Genevieve prychnęła starając się nie rozkleić. Wiedziała, że to, co zamierza powiedzieć będzie trudne, ale nie chciała już dłużej zwodzić Shannona i udawać, iż wszystko jest w porządku.
- Nic nie wiesz. Shannon, ja wcale nie boję się umierać. Szczerze mówiąc, zanim znów pojawiłeś się w moim życiu, ta perspektywa niezmiernie mnie ucieszyła. - Shannon patrzył na Gen z takim samym smutkiem, jaki krył się w jej oczach. - Najbardziej boję się tego, co będzie, jeśli przeżyję. Kiedy się obudzę, wszystko się zmieni. Wiem, że moje życie nie było szczególnie piękne ani szczęśliwe, ale w pewnym sensie było spokojne i proste. Może dlatego, że nie było w nim miłości, a ta zazwyczaj wszystko komplikuje. Jeśli operacja się uda, nie będzie już tak łatwo. Z jednej strony cieszę się, że odzyskałam choć cząstkę mojego poprzedniego życia, z drugiej jednak cholernie boję się zmierzyć z tym, co może mnie czekać. Boję się tych wszystkich komplikacji i decyzji, które będę musiała podjąć.
- Masz mnie. Pomogę ci z nimi zmierzyć. - Shannon zbliżył się do Gen i złapał ją za rękę. - Ale najpierw musisz sama tego chcieć. Przypomnij sobie, jak zawsze o nas walczyłaś. To ty robiłaś wszystko, by między nami było dobrze i nie zważałaś na to, czy było ciężko czy nie.
Jeszcze przed chwilą Genevieve starała się walczyć z płaczem, ale gdy tylko skupiła się na słowach Shannona, zupełnie o tym zapomniała.
- Wtedy nam nie wyszło. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Shannon westchnął i zdobył się na słaby uśmiech, by ją pocieszyć.
- Bo tym razem zamiast utrudniać ci zadanie, zrobię wszystko by ci pomóc. Okej?
Genevieve uśmiechnęła się przez łzy.
- Okej. - przytaknęła.
Jeszcze przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy i stali tak blisko siebie, że dzieliły ich centymetry. Kiedy Shannon zaczął się do niej przybliżać, Gen momentalnie robiła krok w tył i wyślizgnęła rękę z jego uścisku. Korciła się w głowie za to, że posłuchała rozumu, a nie serca, ale nie potrafiła zapomnieć o Emmie, a tym bardziej o Jacku. Wiedziała, że będzie musiała się z tym uporać jeszcze przed operacją, nawet jeśli nie miało to zmienić niczego między nią, a Shannonem.
- Możemy już jechać? - zapytała ocierając łzy rękawem kurtki i uśmiechnęła się do niego, wsiadając do auta.
- Jasne. - odparł z rozczarowaniem Shannon, siadając na miejscu kierowcy. - Chyba już nawet wiem dokąd.

***
Po wizycie Genevieve Jared wciąż zastanawiał się, jak pogodzić się z drugą z sióstr. Nie odbierała jego telefonów, jednakże od Gen dowiedział się, że zatrzymała się w jej mieszkaniu. Po kolejnej nieudanej próbie dodzwonienia się do Leanne postanowił, że przeprosi ją osobiście i liczył, że z takim samym skutkiem jak w przypadku jej starszej siostry.
Kiedy przebrnął przez miasto i wreszcie znalazł się przy mieszkaniu Gen, spróbował zadzwonić domofonem. Tak jak w przypadku telefonu, nikt nie odebrał. Wybrał przypadkowy przycisk i liczył na to, że ktoś uwierzy w jego małe kłamstwo.
- Pan Trammel? - zapytał głos kobiety w domofonie. - Już pan przyszedł?
Jared postanowił, że nie będzie wyprowadzał jej z błędu i wykorzysta to na swoją korzyść.
- Tak. - odpowiedział krótko, by kobieta nie rozpoznała innego głosu.
Po chwili usłyszał piskliwy dźwięk, a drzwi się otworzyły.
Kiedy próbował dobić się do kolejnych, nie poszło tak sprawnie. Na początku tylko pukał w nadziei, że Leanne otworzy myśląc, że to Genevieve. Kiedy nie usłyszał nawet jej kroków w stronę drzwi, zaczął ją prosić, by otworzyła. Nadal nic.
- Okej, nie musisz otwierać, ale chociaż odezwij się żebym wiedział, że wszystko w porządku. - zawołał.

 Zaczął martwić się jeszcze bardziej, kiedy nikt mu nie odpowiedział. Próbował szarpać za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Wpadając w coraz większą panikę, zaczął krzyczeć i błagać Leanne, by się odezwała. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. 

20 komentarzy:

  1. Cass, rozdzial pelen emocji i zdecydowanie wart czekania (: akcja ciekawa, samo pisanie mnie nie zawiodlo, bardzo dobrze! Szalenie smutne, ciesze sie, ze jared pogodzil sie z gen, mamnadzieje, ze lea'i nic sie nie stalo no i w koncu gen zrozumie, ze sie kochsja z shannonem i beda razem (: gratuluje, kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo się cieszę, że nie rozczarowałam :) dziękuję!

      Usuń
  2. Tak długo czekałam na ten rozdział i w końcu sie doczekalam
    Kocham twoje blogi, są one najlepsze jakie kiedykolwiek czytałam. Naprawdę. Ja chcę aby Gen przeżyła i była razem z Shannonem a Lea pogodziła się z Jared em ale tak jak to jest w prawdziwym życiu pewnie coś nie wypali. Wiec czekam na następne. Pozdrawiam cieplutko i życzę weny.
    Kocham Cię Cass ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Złotko ty po prostu rozwalasz mnie od środka! Normalnie takie emocje, że o matko! Super, że Jared i Gen się pogodzili i mam nadzieję, że z Shannonem też się jej ułoży. Ale co z Leanne??? Achhhhhh...... I znowu to długie czekanie..... dodaj szybciutko nowy ;) Weny, Weny, WENY!!! JESTEŚ NAJLEPSZA!!!!!!!!! Niech 30stm będzie z tobą :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, aby czekanie było jak najkrótsze ;)
      Dzięki!

      Usuń
  4. Warto było tyle czekać! Rozdział jest cudowny.. pełen emocji i napięcia.
    Cieszę się, że Jared i Gen się dogadali. Szkoda mi Shanna, widać, że chce czegoś więcej, a Gen go trzyma z rezerwą. A Leanne... matko, nawet nie przyjmuję do siebie myśli, że coś się jej stało.... ale wydaje mi się, że jeżeli coś złego się wydarzy to chyba będzie to nauczka dla Jareda, który ją bardzo skrzywdził. Mam nadzieję, że się nie rozstaną ani nic w tym stylu, nienienienie. Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi... Dużo weny Cass!
    J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na odpowiedzi jak zwykle będzie trzeba poczekać... Postaram się, aby było warto.
      Dzięki, wena zawsze się przyda ;)

      Usuń
  5. Dziękuję;);*

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko kocham ten cytat: ,,Bo tym razem zamiast utrudniać ci zadanie, zrobię wszystko by ci pomóc" Kochany Shannon:) Mam nadzieję, że tak będzie:) Dziękuję za cudowny rozdział, na twoje opowiadanie zawsze warto czekać;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za rozdział:) Nawet nie wiesz jak bardzo się z tego cieszę.Jak zawsze cudowny i pełen emocji. Mam tylko nadziej, że Gen się ogarnie i przestanie się bać. zasługuje na szczęśliwe życie z Shannonem. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaa super ^^ warto było tyle czekać, rozdział świetny, pełen emocji, jak chyba każdy cieszę się z pogodzenia się Jareda i Gen :) i Shann taki kochany, bidula liczył na całusa, a tu nie ma tak łatwo :D ciekawe tylko co z Leannie... czekam na następny i życzę mnóstwooo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba będzie się trochę postarać, żeby zasłużyć na coś więcej... Zobaczymy, czy mu się uda ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
  9. Płacze. Rozdzial cudowny jak zawsze (: Licze na to, że z Leanne wszystko bedzie w porzadku, nie wyobrazam sobie co by bylo gdyby stracili z Jaredem dziecko.... o czym w ogóle ja mysle, bedzie dobrze. Musi byc dobrze (: Duzo weny kochana!

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy coś dodasz Cassie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez z niecierpliwością czekam na nowy rozdział! ❤❤

      Usuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)