Genevieve
zarzuciła Shannonowi ręce na szyję, przysuwając się do niego bliżej i opierając
głowę na jego ramieniu. Chłopak objął ją w pasie i znów poczuł jej słodkie
perfumy. Zaczęli wolno tańczyć w rytm spokojnej piosenki, ignorując wszelkie
spojrzenia spode łba. Teraz byli tylko oni i nic wokół się nie liczyło.
-
Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. – wyszeptała mu do ucha Gen, a chłopak cicho
się zaśmiał.
-
Ja też nie. – odparł żartobliwie z uśmiechem.
-
Jak to się właściwie stało?
Dziewczyna
wpatrywała się w inne pary kołyszące się do muzyki. Widziała także miny
nauczycieli, którzy starali się dyskretnie na nią spojrzeć. Mogła niemalże
usłyszeć ich negujące głosy w swojej głowie, w końcu wszyscy znali tu Shannona
i to od złej strony. Miała tylko nadzieję, że nie odbije się to na niej, ale
nie zamierzała się tym teraz przejmować.
-
Wróciłem do domu i położyłem się na kanapie patrząc w sufit. Pomyślałem o
tobie, o tym że jesteś tutaj i uświadomiłem sobie, że chcę z tobą być,
niezależnie gdzie jesteś.
Shannon
był zaskoczony, że z taką łatwością mówił szczerze, co czuje. Wiedział, iż
Genevieve jest pierwszą osobą w jego życiu, której byłby w stanie wyznać swoje
największe sekrety i otworzyć każde drzwi prowadzące do jego wnętrza. Genevieve
była równie zdziwiona, co on. Nie mogła się oprzeć, by nie spojrzeć mu w oczy.
Podniosła głowę z jego ramienia i wpatrywała się w niego ze delikatnym
uśmiechem. Chłopak pomógł jej zrobić piruet, ale szybko znów odnalazła jego zielono-piwne
oczy, które spoglądały na nią spokojnie.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym cię teraz pocałować. – powiedziała
dziewczyna wyglądając poza jego ramię. Wice dyrektorka i nauczyciel sztuki
przyglądali się jej badawczo, nie pesząc się nawet napotykając jej wzrok.
-
A co stoi na przeszkodzie? Opinia ludzi?
Genevieve
dostrzegła w tonie Shannona rozgoryczenie. Nie chciała by pomyślał, że się go
wstydzi, ponieważ to nie była prawda. Gdyby mogła, ogłosiłaby to całemu światu.
Ale to tylko stworzyłoby więcej problemów, niż korzyści. Dziewczyna znów
przysunęła się do niego bliżej, chcąc pokazać mu, że naprawdę jej na nim
zależy.
-
Nauczyciele. Moja mama jest w radzie rodziców, często tu bywa i ma z nimi dobry
kontakt. Chyba obydwoje nie chcemy, żeby moi rodzice się nas czepiali.
Shannon
wiedział, że dziewczyna ma rację, ale i tak żałował, iż nie może publicznie
zrobić nic więcej, niż z nią zatańczyć. Pomyślał jednak, że to i tak lepsze od
bycia samotnym. Pewnie gdyby nie Gen spędzałby piątek na jakiejś kiepskiej
imprezie. Może bal nie był spełnieniem jego marzeń, ale skoro była tu ona, to
nic więcej go nie obchodziło.
-
Masz rację, przepraszam. Po prostu wkurza mnie takie udawanie.
-
Wiem. Mnie też. – odparła Gen i cicho westchnęła. – Ale i tak cieszę się, że
przyszedłeś.
Piosenka
niemalże dobiegała końca, a kolorowe światła migotały coraz słabiej, stwarzając
bardziej intymną atmosferę. Genevieve nie widziała już nawet nauczycieli,
którzy stali pod ścianą. Światło gasło coraz bardziej, a dziewczyna postanowiła
wykorzystać ten moment.
Odsunęła
głowę z jego ramienia i szybko złożyła pocałunek na jego ustach. Nie spodziewał
się takiej reakcji, ale natychmiast objął ją mocniej i zaczął całować. Obydwoje
zdawali sobie sprawę, że przyciągają uwagę tańczących najbliżej nich, ale oni
nie byli dla pary problemem. Najważniejsze, że nie widzieli ich nauczyciele,
którzy trzymali się na uboczu. Kiedy usłyszeli, że piosenka na dobre się
kończy, odsunęli się od siebie i obydwoje szeroko się uśmiechnęli, a kolorowe
światła znów tańczyły na parkiecie.
Tessa
przyglądała się im z konsternacją i musiała szczerze przyznać, że zaczęła
patrzeć na Shannona przychylniejszym okiem. Gdy widziała szczęście na twarzy
Genevieve trochę jej zazdrościła. Oczywiście cieszyła się, że przyjaciółce
wszystko się układa, ale patrząc na Aarona sama nie wiedziała, czy widzi w jego
oczach to samo, co u Shannona gdy patrzy na Gen.
Shannon
chwycił Genevieve za rękę udając, że robi to tylko po to, by przecisnąć się
przez tłum. Podszedł z dziewczyną do stolika z ponczem i niepewnie zerknął na
przyglądających się mu nauczycieli. Dołączyła do nich anglistka i zaczęła z
nimi dyskutować. Chłopak chciał coś usłyszeć, ale stał za daleko, a głośna
muzyka skutecznie zagłuszała ich głosy. Postanowił zaprowadzić Genevieve za
kolumnę stojącą niedaleko grupki nauczycieli i pokazując na migi o co mu
chodzi, stanął z nią ukrywając się przed ich spojrzeniami. Pili poncz i
udawali, że coś do siebie szepczą, choć tak naprawdę tylko poruszali ustami i
uważnie przysłuchiwali się rozmowie.
-
Nie podoba mi się to, Isabelle Montgomery pewnie też. – rzucił nauczyciel sztuki.
-
Myślisz, że wie? Nie wydaje mi się, by na to pozwoliła. – odparła anglistka.
Wice
dyrektor przypomniała sobie, jak Shannon pomagał jej wieszać w sali girlandy.
Już wtedy zdziwiła ją nagła bezinteresowność chłopaka i jego zmiana
nastawienia. Wiedziała, że ma to związek z Genevieve, ale wtedy sądziła, że
jedynie się przyjaźnią.
-
Na początku ten chłopak faktycznie był niezłym chuliganem, ale może ta
znajomość mu wyjdzie na dobre? – powiedziała nagle wice dyrektorka, a
nauczyciele stojący obok przyjrzeli się jej z konsternacją.
-
Albo będzie odwrotnie i to on sprowadzi ją na manowce. Janice, chyba powinnaś
powiadomić o tym Isabelle na najbliższym zebraniu. Wiesz, że jak coś by się
stało, to ona zacznie nas obwiniać. Poza tym ostatnio widziałem, jak Genevieve
była rozkojarzona na mojej lekcji, zapewne z jego powodu. To nikomu nie wyjdzie
na dobre. – rzekł nauczyciel sztuki, a anglistka przyznała mu rację.
Shannon
odszedł z Genevieve na bok, by nikt nie mógł ich usłyszeć.
-
Co z tym zrobimy? – zapytał chłopak niezadowolony z obrotu spraw. Nie chciał,
by dziewczyna miała problemy w domu z jego powodu, jednocześnie martwił się też
o swoją skórę, gdyż jakby nie patrzeć, ojciec Gen pomagał mu wyjść z jego
konfliktów z prawem. Podejrzewał, że gdyby Rhys dowiedział się o jego związku z
Genevieve, już nigdy by go nie wybronił, a wręcz pogrążył.
Gen
starała się coś wymyślić, ale paraliżował ją strach na samą myśl, że jej
rodzice dowiedzieliby się prawdy, w dodatku w taki sposób. Nagle Shannon wpadł
na pewien pomysł, który od razu postanowił wcielić w życie.
-
Zaraz wracam. – rzucił i pomimo próśb Gen by został, ruszył przed siebie.
Shannon
wyszedł zza kolumny i zaczął iść w stronę stolika z ponczem, znajdującego się
niedaleko grupki nauczycieli. Nalał go do kubeczka i podszedł do wice
dyrektorki pamiętając o przybraniu fałszywego uśmiechu.
-
Myślę, że dekoracje wyszły świetnie. Co pani sądzi?
Pani
Herring spojrzała na nauczycieli u jej boku i siliła się na neutralny ton.
-
Tak, jest wspaniale. Dobrze się bawisz, Shannon?
-
O tak, nie narzekam. Trochę nie moje klimaty, ale jest lepiej niż myślałem. –
Shannon uśmiechnął się sztucznie, a nauczyciele wciąż mierzyli go wzrokiem.
-
Przyszedłeś tu z Genevieve? Widziałam, jak wchodziła z Jasonem.
-
Obydwoje postanowiliśmy znaleźć sobie odpowiednie dla siebie partnerki. Była z
nim tylko ze względu na rodziców. – chłopak starał się przejść na temat
Isabelle i Rhysa.
Nauczyciele
niepewnie spojrzeli po sobie. Shannon liczył właśnie na taką reakcję. Belfer od
sztuki nie wytrzymał.
-
Chyba nie będą zadowoleni z tego faktu.
Shannon
uśmiechnął się ironicznie i cwaniakowato, co wszyscy z nauczycieli odebrali
jako zniewagę. Nie spodziewali się jednak, co chłopak zamierza im powiedzieć.
-
Z pewnością nie ucieszą się słysząc, że nie dopilnowali państwo swojego
obowiązku.
Pani
Herring rozdziawiła usta, a pozostali zacisnęli je w cienką kreskę. Shannon
wciąż się uśmiechał, w końcu nie miał nic do stracenia. Miał tylko nadzieję, że
nie narobi tym problemów Genevieve. Pomyślał jednak, że równie dobrze mogłaby
mieć kłopoty, gdyby o ich związku dowiedzieli się jej rodzice. Widząc, iż
nauczycieli zatkało i już nic nie powiedzą, postanowił odejść. Spojrzał na
zdenerwowaną Gen przyglądającą się mu zza kolumny i rzucił jej pocieszający uśmiech
mówiący „wszystko poszło dobrze”.
-
Shannon. – rzuciła nagle nauczycielka angielskiego. Chłopak odwrócił się i
spojrzał na kobietę po trzydziestce. – Wynoś się stąd i nie wracaj.
Znów
prowokująco się zaśmiał i odłożył pusty kubek na stół. Podszedł do Genevieve,
która nie miała pojęcia, co właśnie się wydarzyło. Po jego minie jednak
podejrzewała, że nie był uprzejmy i jego plan nie był do końca w jej stylu.
-
Co ty im powiedziałeś? – zapytała wystraszona, a chłopak chwycił ją w talii i
przyciągnął do siebie.
-
Już nie będą ci się naprzykrzać. Musimy tylko stąd pójść. Znaczy ja muszę, ale
miło byłoby, gdybyś poszła ze mną. – powiedział jej do ucha a dziewczyna
zaczęła się jeszcze bardziej martwić.
Genevieve
postanowiła jednak z nim wyjść. Chciała pożegnać się z Tessą i powiedzieć
Jasonowi, że jedzie z Shannonem, ale w tłumie i głośnej muzyce nie mogła nikogo
znaleźć. Zrezygnowała z poszukiwań i trzymając Shannona za rękę, opuściła z nim
salę gimnastyczną.
***
-
Proszę wszystkich o uwagę! – rzekł głośno dyrektor do mikrofonu, który
przeraźliwie zapiszczał, a uczniowie zaczęli powoli milknąć i zatykać uszy od
nieznośnego jazgotu. – Przyszedł czas na wybranie króla i królowej balu.
Dziewczyny
piszczały między sobą, licytując się która z nich wygra. Panowie dyskutowali o
tym, na kogo zagłosowali i która z kandydatek prezentowała się najseksowniej w
swojej kreacji. Dyrektor budował napięcie, a gdy otrzymał złotą kopertę i wyjął
z niej kartkę z nazwiskami zwycięzców, wciąż milczał spoglądając na tłumy,
które czekały z niecierpliwością na werdykt.
-
Królem i królową balu zostają… - powiedział z uśmiechem i ostatni raz spojrzał
na listę. – Jason Fields i Genevieve Montgomery!
Po
sali rozniósł się pomruk. Wszyscy zaczęli klaskać, choć większość z nich
poczuła ukłucie zazdrości. Dziewczęta starały się znaleźć jak najwięcej wad u
Genevieve, mówiąc że miały od niej lepszą fryzurę bądź sukienkę. Chłopcy natomiast
nie przejmowali się wynikiem, jedynie rzucali do swoich partnerek komplementy,
iż wyglądały lepiej od królowej balu. Większość z nich nawet tak nie myślała i
w sekrecie głosowali właśnie na nią, a nie na swoją dziewczynę.
Jason
wbiegł wesoło na podest, szukając wzrokiem Gen. Jedna z cheerleaderek założyła
na jego głowę plastikową koronę, a druga czekała po jego prawej na pojawienie
się królowej. Wszyscy na sali rozglądali się wokoło, poszukując dziewczyny. W
końcu na scenę weszła wice dyrektorka i wyszeptała na ucho swojemu
przełożonemu, że Genevieve dopiero co wyszła.
-
W takim razie Genevieve odbierze nagrodę jutro, a Jason może wybrać sobie swoją
dzisiejszą królową do zwycięskiego tańca. – powiedział zmieszany dyrektor,
wymyślając swoją wypowiedź na poczekaniu. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał
się z taką sytuacją.
Jason
wybrał Megan i zaczął z nią tańczyć na środku sali, otoczony przez tłum i
bacznie obserwowany. Dziewczyna cieszyła się, że została chociaż w taki sposób
wyróżniona, choć żałowała, że nie otrzymała korony. Natomiast chłopak w środku
gotował się na myśl o Genevieve i Shannonie, bo to przez nich wyszedł na
idiotę. Myślał, że spali się ze wstydu kiedy sam stał na scenie, a wszyscy
śmiali się z niego jak z błazna.
***
-
Powiedz mi dokładnie to samo, co powiedziałeś im. – błagała Genevieve gdy
jechali autem Shannona po niezbyt ruchliwej ulicy. Prosiła chłopaka o zdanie
pełnej relacji z przebiegu jego rozmowy z nauczycielami już po raz enty, a on
tylko się śmiał i udawał, że skupia się na drodze.
Kolorowe
punkciki przy drodze migotały, tworząc smugi światła, kiedy poruszali się w
nocy z dużą prędkością. Gen czuła, jak wbija ją w fotel, ale postanowiła nie
okazywać strachu i nic nie mówić. Skupiła się na rozmowie, choć i tak kurczowo
trzymała się uchwytu od drzwi, czując się przez to choć trochę bezpieczniej. Włosy
niemalże całkowicie wymknęły się z gładkiego koka, rozrzucone przez podmuch
płynący z otwartego okna kierowcy.
Kiedy
Shannon nagle zahamował na światłach, dziewczyna prawie uderzyła głową o deskę
rozdzielczą.
-
Możesz trochę zwolnić? Nie spieszy mi się do umierania. – nie wytrzymała, a
Shannon spojrzał na jej przerażoną i niezadowoloną twarz, która tylko go
rozśmieszyła.
-
Jak sobie życzysz. – odparł, jednakże znów ruszył na pełnym gazie. Zwolnił może
o dziesięć kilometrów na godzinę, co przy osiąganej prędkości nie robiło nawet
różnicy.
-
Dokąd w ogóle jedziemy? Tędy nie jedzie się do domu.
-
Tam, gdzie mieliśmy jechać przed tym, jak zaciągnęłaś mnie na bal.
Gen
parsknęła ironicznym śmiechem.
-
Zaciągnęłam? Sam przyszedłeś!
Shannon
również się zaśmiał.
-
No dobrze, niech ci będzie.
Przekomarzali
się tak przez całą drogę, choć była to dla nich forma żartu, zabawy. Co drugie
zdanie towarzyszył im śmiech, choć starali się udawać poważnych. Obydwoje
uwielbiali się ze sobą droczyć i właściwie tak zaczęła się ich znajomość. Wtedy
Genevieve myślała, że chłopak jest wyjątkowo denerwujący i vice versa. Teraz
jednak wiele rzeczy się zmieniło i mogłaby tak z nim dyskutować całymi dniami.
Shannon
zjechał z głównej drogi i skręcił w boczny wjazd. Genevieve nie zdążyła tego
nawet zauważyć, zorientowała się dopiero, gdy podjechał pod kasę otoczoną
blaszanym dachem. Napisy przyczepione do ścianek rzucały neonową poświatę na
podekscytowaną twarz Shannona. Dziewczyna wciąż nie mogła się przyzwyczaić do
jego krótkich włosów, ale podobała się jej ta zmiana.
-
Słucham? – rzucił uprzejmie starszy mężczyzna stojący za oszkloną kasą. Uchylił
okienko i spoglądał na Shannona, który cały czas miał otwarte okno w
samochodzie.
-
Jeden normalny i jeden ulgowy. – powiedział Shannon neutralnym tonem i
wyciągnął z kieszeni banknot. Podał go mężczyźnie za kasą i w zamian otrzymał
dwa papierowe bilety, których nie pozwolił zobaczyć Genevieve.
Dziewczyna
początkowo myślała, że wjeżdżają na duży parking, na którym stało już sporo
samochodów. Po chwili zobaczyła jednak wielki ekran na środku placu, a ludzie
siedzieli na maskach swoich aut, pakach pikapów bądź po prostu w środku
kabrioletów. W większości były to grupki przyjaciół lub zakochane w sobie pary.
Mieli ze sobą kosze piknikowe i ciepłe koce, choć na razie nie było aż tak
chłodno.
Shannon
zajął miejsce w trzecim rzędzie na prawo od ekranu, tak jak napisane było na
jego biletach. Dziewczyna wciąż lekko zmieszana i zagubiona wysiadła z auta,
choć przez długą sukienkę przychodziło jej to z trudem. Rozejrzała się wokół i zrozumiała,
co to za miejsce. Gdyby się nie domyśliła, oznajmiał to różowy neon umieszczony
niedaleko kas, głoszący hasło „Drive-in theather”. Pod spodem, mniejszymi literami
napisano dni i godziny otwarcia.
-
Wszystko świetnie wymyśliłeś, ale nie będzie mi zbyt wygodnie w sukience, a
tobie w garniturze. – powiedziała Gen. Cieszyła się, że Shannon wymyślił coś
tak kreatywnego jak kino samochodowe, ale czuła się nieswojo wśród swobodnie
ubranych ludzi.
-
Nie marudź. – Shannon znów się z nią droczył. Otworzył tylne drzwi i wyciągnął
z nich dwie płócienne torby. Rzucił jedną Genevieve, a dziewczyna oniemiała,
gdy zobaczyła w środku swoją czarną dopasowaną bluzkę i dżinsy z krótszymi
nogawkami. Na dnie torby znajdowały się także ciemne conversy.
-
Skąd masz moje ubrania?
-
Z twojego domu. – rzucił Shannon, jakby o to jej chodziło. Widząc oczekującą minę,
postanowił dodać: - Jak jechałem do szkoły za pierwszym razem, to zahaczyłem o
twój dom. Jared mnie wpuścił, więc poszedłem do twojego pokoju i zabrałem kilka
rzeczy, żebyś mogła się przebrać. No dalej, wskakuj do auta i zrzucaj tę
kieckę.
Dziewczyna
rozejrzała się niepewnie. Nie zamierzała się przebierać przy ludziach.
Zobaczyła w oddali znak damskiej toalety i powiedziała, że zaraz wróci. Shannon
przewrócił oczami, ale nie zaprotestował. Gdy wróciła ubrana w wybrane przez
niego rzeczy, on także był już przebrany w luźne ciuchy. Genevieve włożyła do
auta torbę z sukienką i szpilkami, a Shannon wyjął z bagażnika kolejną
niespodziankę – wiklinowy koszyk z jedzeniem oraz duży koc w niebieską kratkę.
Pomógł dziewczynie wdrapać się na maskę jeepa, po czym sam zajął miejsce obok
niej. Gen oparła się plecami o przednią szybę i wciąż będąc pod wrażeniem,
rozglądała się w około.
-
Dlaczego nie chciałeś pokazać mi biletów? – zapytała z uśmiechem, przysuwając
się do niego tak blisko, że stykali się ramionami.
-
Bo to niespodzianka. Nie chcę żebyś wiedziała, jaki film będziemy oglądać. – uśmiechnął
się szelmowsko i wciąż spoglądał na nią rozbawiony jej dociekliwością.
Neony
jak i uliczne latarnie na parkingu zaczęły gasnąć, a na ekran zaczął padać
obraz z projektora. Ludzie ucichli, choć co jakiś czas było słychać ściszone
rozmowy. Czarne tło rozjaśniało się coraz bardziej, aż w końcu pojawił się
górzysty krajobraz i nazwa wytwórni filmowej otoczona białymi gwiazdkami. Gdy
zniknęło, Genevieve ujrzała doskonale jej znajomą bogatą posiadłość, a
następnie żółty, zabytkowy samochód. Nie miała już wątpliwości, co to za film.
-
Skąd wiedziałeś? – zapytała podekscytowana i zadowolona, nie ukrywając
zaskoczenia.
Shannon
ucieszył się, że osiągnął swój cel i uszczęśliwił Gen.
-
Pamiętałem, że chciałaś zagrać w „Wielkim Gatsby”, wpadliśmy na siebie na twoim
przesłuchaniu. A później, gdy u ciebie spałem, widziałem tę książkę na twojej
półce. Widziałem, jak bardzo ci zależało na tej roli i skojarzyłem fakty, że
uwielbiasz tę opowieść. Pomyślałem, że film także.
Genevieve
nie posiadała się ze szczęścia. Niemalże rzuciła się na Shannona, całując go z
wdzięcznością. Na ekranie widniały płynące żaglówki, a ona czuła się jak jedna
z nich. Wolna, dryfująca spokojnie i bez obaw, że przyjdzie gorszy czas. Nawet
gdyby pogoda miała nie sprzyjać ona wiedziała, że zdąży z nim dotrzeć na ląd.
Choć
Shannon nie przepadał za tego rodzaju filmami, dla niej postanowił udawać, że
podoba się mu tak bardzo jak jej. Właściwie mógłby robić teraz wszystko, czego
by zapragnęła, byle widzieć ten wesoły uśmiech na jej twarzy. Jedli popcorn,
który chłopak wcześniej przygotował oraz inne przysmaki znajdujące się w koszu.
Siedzieli wtuleni w siebie, Genevieve przed nim, obejmowana jego rękoma, by nie
było jej zimno. Genevieve czuła na szyi jego oddech, a także ciepło rąk, którymi
otulał ją wraz z kocem. Zapomniała już o obolałych nogach od tańców i szpilek.
Nie martwiła się niczym, skupiała się tylko na nim i na filmie, który znała już
na pamięć.
-
Genevieve… - szepnął jej do ucha Shannon, gdy na ekranie przewijała się scena
pocałunku Daisy i Gatsbiego.
-
Tak? – zapytała Gen, nie odrywając wzroku od ekranu. Myślała, że Shannon ma
jakieś pytanie dotyczące filmu.
Chłopak
miał już te słowa na końcu języka. Dwa proste słowa. Dziewięć liter. Nic trudnego.
Dasz radę, powtarzał sobie. Po raz pierwszy w życiu czuł, że nie wypowie ich
fałszywie czy bez większej głębi.
-
Już nic. – powiedział w końcu, przeklinając samego siebie w myślach. Tchórz.
Innym razem, obiecał sobie, chociaż żałował, że nie wykorzystał takiej okazji.
O MAMUSIU, fygujkkl :'D idealny rozdzial, cudowny, ryjek mi sie caly czas cieszy, tak samo jak cieszyl podczas czytania. Idealny Shannon, milosc jej chcial wyznac, ayyy, glupi nauzyciele, oh moje feelsy, piekny rozdzial, jeden z moich ulubionych, Cass, gratulujeee
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńEj serio, mi już brakuje przymiotników na określenie moich emocji związanych z każdym nowym rozdziałem. Ja- osoba z bogatym słownictwem, muszę zainwestować w słownik... Scena na końcu tak słoooodka, ale nie przesłodzona<3 Ehh, fajnie się mają. Dobra, spałam dziś aż trzy godziny, także życzę mnóstwa weny i buziaki:D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie przesadziłam, bo bardzo się wahałam czy dodac takie zakończenie :) dziękuję!
UsuńO jejku:) Cały rozdział miałam uśmiech na twarzy:) Nawet nie wiesz jak ja kocham to opowiadanie:) Długo czekałam na nowy rozdział, ale absolutnie było warto:) Cudowny, a Shannon jest super!!!!!! Ja protestuję!!!!! Shan ma się ożenić z Gen i mieć gromadę małych Shannonów:)
OdpowiedzUsuńDzięki :) oj nie wszystko dzieje się tak, jakbyśmy tego chcieli...
UsuńHej:) Dzięki za dodanie tak cudownego rozdziału:) Nawet nie wiesz jak przyjemnie się go czyta:) Shann taki słodziak z tą próbą wyznania miłości:) Ja też chcę małe Shannony:)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za komentarz :)
Usuń<333333333333 wiem cass ze mnie zabijesz ale czekam az shannon spowoduje ten wypadek :P btw rozdzial piekny, jak zawsze, wspaniale piszesz :3
OdpowiedzUsuńNie zabiję, spokojnie :) szczerze mówiąc to ja tez bym juz to chciała napisac, ale troche za szybko by to poszło.
UsuńLovvv💗💗💗💗
OdpowiedzUsuń:))
Usuńjejku chciałabym chociaż raz napisać Ci coś orginalnego i nowego ale no brak mi słów ._. uwielbiam sposób w jaki to opisujesz C: jesteś najlepsza :) duużo weny :*
OdpowiedzUsuńOjej dzięki wielkie :)
UsuńIdealny poniedziałek dzięki tobie <3 tak bardzo poprawił mi humor, dziękuje <3 czekam na następny
OdpowiedzUsuńJa dzięki takim komentarzem mam idealny poniedziałek :) to ja dziękuję!
UsuńDLACZEGO mi nie wszedl pierwszy komentarz ? :( napisze jeszcze raz, co napewno nie wyjdzie jak poprzedni, ale sie postaram.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Shann wyzna jej milosc w nastepnym rozdziale, widac po tym jak opisujesz wszystko ze chlopak sie zakochal. taki bad boy z wrazliwym srodkiem.
Czytam Twoje opowiadania od poczatku NDR i powiem Ci ze coraz lepiej Ci to idzie. Od poczatku bylo super, a teraz to juz poprostu piszesz po mistrzowsku. To jak opisujesz wszystkie sytuacje i uczucia, sprawia ze czuje sie jakbym stala obok i wszystko dzialo sie przed moimi oczami.
Nie dosc ze piszesz FENOMENALNIE to jeszcze o Marsach :O jedyne czego mozna chciec wiecej to wiecej +18 hehehe.
Zawsze jak czytam i sie ekscytuje tym opowiadaniem to sobie przypominam ze wiem jak sie skonczy :( a jednak w NDR nie wiadomo :)
Pozdrawiaaam i zycze weny.
/S.
PS. pierwszy moj tak dlugi komentarz :O
Ten blog jest troche bardziej "niewinny" wiec nie wiem, jak to bedzie z tym +18 :)
UsuńDziękuję, bardzo miło mi to wszystko czytac
Przeczytałam całość i naprawdę podoba mi się Twoj styl pisania. A ta historia jest cudowna. Uwielbiam Shannona takiego jakiego opisujesz- chuligan, buntownik, ryzykant, bardzo skryty, czuły i wiele wiele innych ale przede wszystkim to jak się otwiera i pokazuje prawdziwego siebie przed Gen, która z momentem pewnego rodzaju buntowania się podoba mi się jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńCzytając to opowiadanie przenoszę się do innego świata. Aż chce się wrócić do czasów dzieciństwa- świata bez tych wszystkich wynalazków i po prostu cieszyć się tym co się ma, mając tak niewiele a jednocześnie wszystko co jest do szczęścia potrzebne.
Ten rozdział jest świetny- opis balu, tańca, poźniej romantyczna scena przy filmie.. Czekam na więcej! :)
Jak dla mnie jedynym minusem jest to, że czytając pierwsze opowiadanie o L. i J. już wiem jakie będzie zakończenie tej historii. Mimo to liczę, że zanim doprowadzisz to do końca, pojawi się tu jeszcze wiele ciekawych rozdziałów.
Pozdrawiam ;)
Bardzo mi miło, że Ci się podoba. Ta relacja z pewnością zmienia i Shannona i Gen, choć może bardziej pokazuje, jacy są tak naprawdę w środku, ale z roznych przyczyn nie potrafili tego pokazać innym. Pomimo, że znasz juz zakończenie to obiecuję, że jeszcze nie raz będziesz zaskoczona :) Dziękuję!
UsuńMam nadzieje, ze Shann wyzna jej milosc w nastepnym rozdziale c:
OdpowiedzUsuńRozdzial genialny, jak pozostale. Pozdrawiam, :D
Hm, wszystko jest możliwe :)
UsuńDziękuję.
Ooooo matko piekne po prostu kocham Cie! Nieoge sie doczekac kolejnego rozdzialu <3 <30
OdpowiedzUsuń