poniedziałek, 22 września 2014

21. Endlessly




         Genevieve zarzuciła Shannonowi ręce na szyję, przysuwając się do niego bliżej i opierając głowę na jego ramieniu. Chłopak objął ją w pasie i znów poczuł jej słodkie perfumy. Zaczęli wolno tańczyć w rytm spokojnej piosenki, ignorując wszelkie spojrzenia spode łba. Teraz byli tylko oni i nic wokół się nie liczyło.
         - Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. – wyszeptała mu do ucha Gen, a chłopak cicho się zaśmiał.
         - Ja też nie. – odparł żartobliwie z uśmiechem.
         - Jak to się właściwie stało?
         Dziewczyna wpatrywała się w inne pary kołyszące się do muzyki. Widziała także miny nauczycieli, którzy starali się dyskretnie na nią spojrzeć. Mogła niemalże usłyszeć ich negujące głosy w swojej głowie, w końcu wszyscy znali tu Shannona i to od złej strony. Miała tylko nadzieję, że nie odbije się to na niej, ale nie zamierzała się tym teraz przejmować.
         - Wróciłem do domu i położyłem się na kanapie patrząc w sufit. Pomyślałem o tobie, o tym że jesteś tutaj i uświadomiłem sobie, że chcę z tobą być, niezależnie gdzie jesteś.
         Shannon był zaskoczony, że z taką łatwością mówił szczerze, co czuje. Wiedział, iż Genevieve jest pierwszą osobą w jego życiu, której byłby w stanie wyznać swoje największe sekrety i otworzyć każde drzwi prowadzące do jego wnętrza. Genevieve była równie zdziwiona, co on. Nie mogła się oprzeć, by nie spojrzeć mu w oczy. Podniosła głowę z jego ramienia i wpatrywała się w niego ze delikatnym uśmiechem. Chłopak pomógł jej zrobić piruet, ale szybko znów odnalazła jego zielono-piwne oczy, które spoglądały na nią spokojnie.
         - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym cię teraz pocałować. – powiedziała dziewczyna wyglądając poza jego ramię. Wice dyrektorka i nauczyciel sztuki przyglądali się jej badawczo, nie pesząc się nawet napotykając jej wzrok.
         - A co stoi na przeszkodzie? Opinia ludzi?
         Genevieve dostrzegła w tonie Shannona rozgoryczenie. Nie chciała by pomyślał, że się go wstydzi, ponieważ to nie była prawda. Gdyby mogła, ogłosiłaby to całemu światu. Ale to tylko stworzyłoby więcej problemów, niż korzyści. Dziewczyna znów przysunęła się do niego bliżej, chcąc pokazać mu, że naprawdę jej na nim zależy.
         - Nauczyciele. Moja mama jest w radzie rodziców, często tu bywa i ma z nimi dobry kontakt. Chyba obydwoje nie chcemy, żeby moi rodzice się nas czepiali.
         Shannon wiedział, że dziewczyna ma rację, ale i tak żałował, iż nie może publicznie zrobić nic więcej, niż z nią zatańczyć. Pomyślał jednak, że to i tak lepsze od bycia samotnym. Pewnie gdyby nie Gen spędzałby piątek na jakiejś kiepskiej imprezie. Może bal nie był spełnieniem jego marzeń, ale skoro była tu ona, to nic więcej go nie obchodziło.
         - Masz rację, przepraszam. Po prostu wkurza mnie takie udawanie.
         - Wiem. Mnie też. – odparła Gen i cicho westchnęła. – Ale i tak cieszę się, że przyszedłeś.
         Piosenka niemalże dobiegała końca, a kolorowe światła migotały coraz słabiej, stwarzając bardziej intymną atmosferę. Genevieve nie widziała już nawet nauczycieli, którzy stali pod ścianą. Światło gasło coraz bardziej, a dziewczyna postanowiła wykorzystać ten moment.
         Odsunęła głowę z jego ramienia i szybko złożyła pocałunek na jego ustach. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale natychmiast objął ją mocniej i zaczął całować. Obydwoje zdawali sobie sprawę, że przyciągają uwagę tańczących najbliżej nich, ale oni nie byli dla pary problemem. Najważniejsze, że nie widzieli ich nauczyciele, którzy trzymali się na uboczu. Kiedy usłyszeli, że piosenka na dobre się kończy, odsunęli się od siebie i obydwoje szeroko się uśmiechnęli, a kolorowe światła znów tańczyły na parkiecie.
         Tessa przyglądała się im z konsternacją i musiała szczerze przyznać, że zaczęła patrzeć na Shannona przychylniejszym okiem. Gdy widziała szczęście na twarzy Genevieve trochę jej zazdrościła. Oczywiście cieszyła się, że przyjaciółce wszystko się układa, ale patrząc na Aarona sama nie wiedziała, czy widzi w jego oczach to samo, co u Shannona gdy patrzy na Gen.
         Shannon chwycił Genevieve za rękę udając, że robi to tylko po to, by przecisnąć się przez tłum. Podszedł z dziewczyną do stolika z ponczem i niepewnie zerknął na przyglądających się mu nauczycieli. Dołączyła do nich anglistka i zaczęła z nimi dyskutować. Chłopak chciał coś usłyszeć, ale stał za daleko, a głośna muzyka skutecznie zagłuszała ich głosy. Postanowił zaprowadzić Genevieve za kolumnę stojącą niedaleko grupki nauczycieli i pokazując na migi o co mu chodzi, stanął z nią ukrywając się przed ich spojrzeniami. Pili poncz i udawali, że coś do siebie szepczą, choć tak naprawdę tylko poruszali ustami i uważnie przysłuchiwali się rozmowie.
         - Nie podoba mi się to, Isabelle Montgomery pewnie też. – rzucił nauczyciel sztuki.
         - Myślisz, że wie? Nie wydaje mi się, by na to pozwoliła. – odparła anglistka.
         Wice dyrektor przypomniała sobie, jak Shannon pomagał jej wieszać w sali girlandy. Już wtedy zdziwiła ją nagła bezinteresowność chłopaka i jego zmiana nastawienia. Wiedziała, że ma to związek z Genevieve, ale wtedy sądziła, że jedynie się przyjaźnią.
         - Na początku ten chłopak faktycznie był niezłym chuliganem, ale może ta znajomość mu wyjdzie na dobre? – powiedziała nagle wice dyrektorka, a nauczyciele stojący obok przyjrzeli się jej z konsternacją.
         - Albo będzie odwrotnie i to on sprowadzi ją na manowce. Janice, chyba powinnaś powiadomić o tym Isabelle na najbliższym zebraniu. Wiesz, że jak coś by się stało, to ona zacznie nas obwiniać. Poza tym ostatnio widziałem, jak Genevieve była rozkojarzona na mojej lekcji, zapewne z jego powodu. To nikomu nie wyjdzie na dobre. – rzekł nauczyciel sztuki, a anglistka przyznała mu rację.
         Shannon odszedł z Genevieve na bok, by nikt nie mógł ich usłyszeć.
         - Co z tym zrobimy? – zapytał chłopak niezadowolony z obrotu spraw. Nie chciał, by dziewczyna miała problemy w domu z jego powodu, jednocześnie martwił się też o swoją skórę, gdyż jakby nie patrzeć, ojciec Gen pomagał mu wyjść z jego konfliktów z prawem. Podejrzewał, że gdyby Rhys dowiedział się o jego związku z Genevieve, już nigdy by go nie wybronił, a wręcz pogrążył.
         Gen starała się coś wymyślić, ale paraliżował ją strach na samą myśl, że jej rodzice dowiedzieliby się prawdy, w dodatku w taki sposób. Nagle Shannon wpadł na pewien pomysł, który od razu postanowił wcielić w życie.
         - Zaraz wracam. – rzucił i pomimo próśb Gen by został, ruszył przed siebie.
         Shannon wyszedł zza kolumny i zaczął iść w stronę stolika z ponczem, znajdującego się niedaleko grupki nauczycieli. Nalał go do kubeczka i podszedł do wice dyrektorki pamiętając o przybraniu fałszywego uśmiechu.
         - Myślę, że dekoracje wyszły świetnie. Co pani sądzi?
         Pani Herring spojrzała na nauczycieli u jej boku i siliła się na neutralny ton.
         - Tak, jest wspaniale. Dobrze się bawisz, Shannon?
         - O tak, nie narzekam. Trochę nie moje klimaty, ale jest lepiej niż myślałem. – Shannon uśmiechnął się sztucznie, a nauczyciele wciąż mierzyli go wzrokiem.
         - Przyszedłeś tu z Genevieve? Widziałam, jak wchodziła z Jasonem.  
         - Obydwoje postanowiliśmy znaleźć sobie odpowiednie dla siebie partnerki. Była z nim tylko ze względu na rodziców. – chłopak starał się przejść na temat Isabelle i Rhysa.
         Nauczyciele niepewnie spojrzeli po sobie. Shannon liczył właśnie na taką reakcję. Belfer od sztuki nie wytrzymał.
         - Chyba nie będą zadowoleni z tego faktu.
         Shannon uśmiechnął się ironicznie i cwaniakowato, co wszyscy z nauczycieli odebrali jako zniewagę. Nie spodziewali się jednak, co chłopak zamierza im powiedzieć.
         - Z pewnością nie ucieszą się słysząc, że nie dopilnowali państwo swojego obowiązku.
         Pani Herring rozdziawiła usta, a pozostali zacisnęli je w cienką kreskę. Shannon wciąż się uśmiechał, w końcu nie miał nic do stracenia. Miał tylko nadzieję, że nie narobi tym problemów Genevieve. Pomyślał jednak, że równie dobrze mogłaby mieć kłopoty, gdyby o ich związku dowiedzieli się jej rodzice. Widząc, iż nauczycieli zatkało i już nic nie powiedzą, postanowił odejść. Spojrzał na zdenerwowaną Gen przyglądającą się mu zza kolumny i rzucił jej pocieszający uśmiech mówiący „wszystko poszło dobrze”.
         - Shannon. – rzuciła nagle nauczycielka angielskiego. Chłopak odwrócił się i spojrzał na kobietę po trzydziestce. – Wynoś się stąd i nie wracaj.
         Znów prowokująco się zaśmiał i odłożył pusty kubek na stół. Podszedł do Genevieve, która nie miała pojęcia, co właśnie się wydarzyło. Po jego minie jednak podejrzewała, że nie był uprzejmy i jego plan nie był do końca w jej stylu.
         - Co ty im powiedziałeś? – zapytała wystraszona, a chłopak chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie.
         - Już nie będą ci się naprzykrzać. Musimy tylko stąd pójść. Znaczy ja muszę, ale miło byłoby, gdybyś poszła ze mną. – powiedział jej do ucha a dziewczyna zaczęła się jeszcze bardziej martwić.
         Genevieve postanowiła jednak z nim wyjść. Chciała pożegnać się z Tessą i powiedzieć Jasonowi, że jedzie z Shannonem, ale w tłumie i głośnej muzyce nie mogła nikogo znaleźć. Zrezygnowała z poszukiwań i trzymając Shannona za rękę, opuściła z nim salę gimnastyczną.
***
         - Proszę wszystkich o uwagę! – rzekł głośno dyrektor do mikrofonu, który przeraźliwie zapiszczał, a uczniowie zaczęli powoli milknąć i zatykać uszy od nieznośnego jazgotu. – Przyszedł czas na wybranie króla i królowej balu.
         Dziewczyny piszczały między sobą, licytując się która z nich wygra. Panowie dyskutowali o tym, na kogo zagłosowali i która z kandydatek prezentowała się najseksowniej w swojej kreacji. Dyrektor budował napięcie, a gdy otrzymał złotą kopertę i wyjął z niej kartkę z nazwiskami zwycięzców, wciąż milczał spoglądając na tłumy, które czekały z niecierpliwością na werdykt.
         - Królem i królową balu zostają… - powiedział z uśmiechem i ostatni raz spojrzał na listę. – Jason Fields i Genevieve Montgomery!
         Po sali rozniósł się pomruk. Wszyscy zaczęli klaskać, choć większość z nich poczuła ukłucie zazdrości. Dziewczęta starały się znaleźć jak najwięcej wad u Genevieve, mówiąc że miały od niej lepszą fryzurę bądź sukienkę. Chłopcy natomiast nie przejmowali się wynikiem, jedynie rzucali do swoich partnerek komplementy, iż wyglądały lepiej od królowej balu. Większość z nich nawet tak nie myślała i w sekrecie głosowali właśnie na nią, a nie na swoją dziewczynę.
         Jason wbiegł wesoło na podest, szukając wzrokiem Gen. Jedna z cheerleaderek założyła na jego głowę plastikową koronę, a druga czekała po jego prawej na pojawienie się królowej. Wszyscy na sali rozglądali się wokoło, poszukując dziewczyny. W końcu na scenę weszła wice dyrektorka i wyszeptała na ucho swojemu przełożonemu, że Genevieve dopiero co wyszła.
         - W takim razie Genevieve odbierze nagrodę jutro, a Jason może wybrać sobie swoją dzisiejszą królową do zwycięskiego tańca. – powiedział zmieszany dyrektor, wymyślając swoją wypowiedź na poczekaniu. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał się z taką sytuacją.
         Jason wybrał Megan i zaczął z nią tańczyć na środku sali, otoczony przez tłum i bacznie obserwowany. Dziewczyna cieszyła się, że została chociaż w taki sposób wyróżniona, choć żałowała, że nie otrzymała korony. Natomiast chłopak w środku gotował się na myśl o Genevieve i Shannonie, bo to przez nich wyszedł na idiotę. Myślał, że spali się ze wstydu kiedy sam stał na scenie, a wszyscy śmiali się z niego jak z błazna.
***
         - Powiedz mi dokładnie to samo, co powiedziałeś im. – błagała Genevieve gdy jechali autem Shannona po niezbyt ruchliwej ulicy. Prosiła chłopaka o zdanie pełnej relacji z przebiegu jego rozmowy z nauczycielami już po raz enty, a on tylko się śmiał i udawał, że skupia się na drodze.
         Kolorowe punkciki przy drodze migotały, tworząc smugi światła, kiedy poruszali się w nocy z dużą prędkością. Gen czuła, jak wbija ją w fotel, ale postanowiła nie okazywać strachu i nic nie mówić. Skupiła się na rozmowie, choć i tak kurczowo trzymała się uchwytu od drzwi, czując się przez to choć trochę bezpieczniej. Włosy niemalże całkowicie wymknęły się z gładkiego koka, rozrzucone przez podmuch płynący z otwartego okna kierowcy.
         Kiedy Shannon nagle zahamował na światłach, dziewczyna prawie uderzyła głową o deskę rozdzielczą.
         - Możesz trochę zwolnić? Nie spieszy mi się do umierania. – nie wytrzymała, a Shannon spojrzał na jej przerażoną i niezadowoloną twarz, która tylko go rozśmieszyła.
         - Jak sobie życzysz. – odparł, jednakże znów ruszył na pełnym gazie. Zwolnił może o dziesięć kilometrów na godzinę, co przy osiąganej prędkości nie robiło nawet różnicy.
         - Dokąd w ogóle jedziemy? Tędy nie jedzie się do domu.
         - Tam, gdzie mieliśmy jechać przed tym, jak zaciągnęłaś mnie na bal.
         Gen parsknęła ironicznym śmiechem.
         - Zaciągnęłam? Sam przyszedłeś!
         Shannon również się zaśmiał.
         - No dobrze, niech ci będzie.
         Przekomarzali się tak przez całą drogę, choć była to dla nich forma żartu, zabawy. Co drugie zdanie towarzyszył im śmiech, choć starali się udawać poważnych. Obydwoje uwielbiali się ze sobą droczyć i właściwie tak zaczęła się ich znajomość. Wtedy Genevieve myślała, że chłopak jest wyjątkowo denerwujący i vice versa. Teraz jednak wiele rzeczy się zmieniło i mogłaby tak z nim dyskutować całymi dniami.
         Shannon zjechał z głównej drogi i skręcił w boczny wjazd. Genevieve nie zdążyła tego nawet zauważyć, zorientowała się dopiero, gdy podjechał pod kasę otoczoną blaszanym dachem. Napisy przyczepione do ścianek rzucały neonową poświatę na podekscytowaną twarz Shannona. Dziewczyna wciąż nie mogła się przyzwyczaić do jego krótkich włosów, ale podobała się jej ta zmiana.  
         - Słucham? – rzucił uprzejmie starszy mężczyzna stojący za oszkloną kasą. Uchylił okienko i spoglądał na Shannona, który cały czas miał otwarte okno w samochodzie.
         - Jeden normalny i jeden ulgowy. – powiedział Shannon neutralnym tonem i wyciągnął z kieszeni banknot. Podał go mężczyźnie za kasą i w zamian otrzymał dwa papierowe bilety, których nie pozwolił zobaczyć Genevieve.
         Dziewczyna początkowo myślała, że wjeżdżają na duży parking, na którym stało już sporo samochodów. Po chwili zobaczyła jednak wielki ekran na środku placu, a ludzie siedzieli na maskach swoich aut, pakach pikapów bądź po prostu w środku kabrioletów. W większości były to grupki przyjaciół lub zakochane w sobie pary. Mieli ze sobą kosze piknikowe i ciepłe koce, choć na razie nie było aż tak chłodno.
         Shannon zajął miejsce w trzecim rzędzie na prawo od ekranu, tak jak napisane było na jego biletach. Dziewczyna wciąż lekko zmieszana i zagubiona wysiadła z auta, choć przez długą sukienkę przychodziło jej to z trudem. Rozejrzała się wokół i zrozumiała, co to za miejsce. Gdyby się nie domyśliła, oznajmiał to różowy neon umieszczony niedaleko kas, głoszący hasło „Drive-in theather”. Pod spodem, mniejszymi literami napisano dni i godziny otwarcia.
         - Wszystko świetnie wymyśliłeś, ale nie będzie mi zbyt wygodnie w sukience, a tobie w garniturze. – powiedziała Gen. Cieszyła się, że Shannon wymyślił coś tak kreatywnego jak kino samochodowe, ale czuła się nieswojo wśród swobodnie ubranych ludzi.
         - Nie marudź. – Shannon znów się z nią droczył. Otworzył tylne drzwi i wyciągnął z nich dwie płócienne torby. Rzucił jedną Genevieve, a dziewczyna oniemiała, gdy zobaczyła w środku swoją czarną dopasowaną bluzkę i dżinsy z krótszymi nogawkami. Na dnie torby znajdowały się także ciemne conversy.
         - Skąd masz moje ubrania?
         - Z twojego domu. – rzucił Shannon, jakby o  to jej chodziło. Widząc oczekującą minę, postanowił dodać: - Jak jechałem do szkoły za pierwszym razem, to zahaczyłem o twój dom. Jared mnie wpuścił, więc poszedłem do twojego pokoju i zabrałem kilka rzeczy, żebyś mogła się przebrać. No dalej, wskakuj do auta i zrzucaj tę kieckę.
         Dziewczyna rozejrzała się niepewnie. Nie zamierzała się przebierać przy ludziach. Zobaczyła w oddali znak damskiej toalety i powiedziała, że zaraz wróci. Shannon przewrócił oczami, ale nie zaprotestował. Gdy wróciła ubrana w wybrane przez niego rzeczy, on także był już przebrany w luźne ciuchy. Genevieve włożyła do auta torbę z sukienką i szpilkami, a Shannon wyjął z bagażnika kolejną niespodziankę – wiklinowy koszyk z jedzeniem oraz duży koc w niebieską kratkę. Pomógł dziewczynie wdrapać się na maskę jeepa, po czym sam zajął miejsce obok niej. Gen oparła się plecami o przednią szybę i wciąż będąc pod wrażeniem, rozglądała się w około.
         - Dlaczego nie chciałeś pokazać mi biletów? – zapytała z uśmiechem, przysuwając się do niego tak blisko, że stykali się ramionami.
         - Bo to niespodzianka. Nie chcę żebyś wiedziała, jaki film będziemy oglądać. – uśmiechnął się szelmowsko i wciąż spoglądał na nią rozbawiony jej dociekliwością.
         Neony jak i uliczne latarnie na parkingu zaczęły gasnąć, a na ekran zaczął padać obraz z projektora. Ludzie ucichli, choć co jakiś czas było słychać ściszone rozmowy. Czarne tło rozjaśniało się coraz bardziej, aż w końcu pojawił się górzysty krajobraz i nazwa wytwórni filmowej otoczona białymi gwiazdkami. Gdy zniknęło, Genevieve ujrzała doskonale jej znajomą bogatą posiadłość, a następnie żółty, zabytkowy samochód. Nie miała już wątpliwości, co to za film.
         - Skąd wiedziałeś? – zapytała podekscytowana i zadowolona, nie ukrywając zaskoczenia.
         Shannon ucieszył się, że osiągnął swój cel i uszczęśliwił Gen.
         - Pamiętałem, że chciałaś zagrać w „Wielkim Gatsby”, wpadliśmy na siebie na twoim przesłuchaniu. A później, gdy u ciebie spałem, widziałem tę książkę na twojej półce. Widziałem, jak bardzo ci zależało na tej roli i skojarzyłem fakty, że uwielbiasz tę opowieść. Pomyślałem, że film także.
         Genevieve nie posiadała się ze szczęścia. Niemalże rzuciła się na Shannona, całując go z wdzięcznością. Na ekranie widniały płynące żaglówki, a ona czuła się jak jedna z nich. Wolna, dryfująca spokojnie i bez obaw, że przyjdzie gorszy czas. Nawet gdyby pogoda miała nie sprzyjać ona wiedziała, że zdąży z nim dotrzeć na ląd.
         Choć Shannon nie przepadał za tego rodzaju filmami, dla niej postanowił udawać, że podoba się mu tak bardzo jak jej. Właściwie mógłby robić teraz wszystko, czego by zapragnęła, byle widzieć ten wesoły uśmiech na jej twarzy. Jedli popcorn, który chłopak wcześniej przygotował oraz inne przysmaki znajdujące się w koszu. Siedzieli wtuleni w siebie, Genevieve przed nim, obejmowana jego rękoma, by nie było jej zimno. Genevieve czuła na szyi jego oddech, a także ciepło rąk, którymi otulał ją wraz z kocem. Zapomniała już o obolałych nogach od tańców i szpilek. Nie martwiła się niczym, skupiała się tylko na nim i na filmie, który znała już na pamięć.
         - Genevieve… - szepnął jej do ucha Shannon, gdy na ekranie przewijała się scena pocałunku Daisy i Gatsbiego.
         - Tak? – zapytała Gen, nie odrywając wzroku od ekranu. Myślała, że Shannon ma jakieś pytanie dotyczące filmu.
         Chłopak miał już te słowa na końcu języka. Dwa proste słowa. Dziewięć liter. Nic trudnego. Dasz radę, powtarzał sobie. Po raz pierwszy w życiu czuł, że nie wypowie ich fałszywie czy bez większej głębi.

         - Już nic. – powiedział w końcu, przeklinając samego siebie w myślach. Tchórz. Innym razem, obiecał sobie, chociaż żałował, że nie wykorzystał takiej okazji.  

23 komentarze:

  1. O MAMUSIU, fygujkkl :'D idealny rozdzial, cudowny, ryjek mi sie caly czas cieszy, tak samo jak cieszyl podczas czytania. Idealny Shannon, milosc jej chcial wyznac, ayyy, glupi nauzyciele, oh moje feelsy, piekny rozdzial, jeden z moich ulubionych, Cass, gratulujeee

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej serio, mi już brakuje przymiotników na określenie moich emocji związanych z każdym nowym rozdziałem. Ja- osoba z bogatym słownictwem, muszę zainwestować w słownik... Scena na końcu tak słoooodka, ale nie przesłodzona<3 Ehh, fajnie się mają. Dobra, spałam dziś aż trzy godziny, także życzę mnóstwa weny i buziaki:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie przesadziłam, bo bardzo się wahałam czy dodac takie zakończenie :) dziękuję!

      Usuń
  3. O jejku:) Cały rozdział miałam uśmiech na twarzy:) Nawet nie wiesz jak ja kocham to opowiadanie:) Długo czekałam na nowy rozdział, ale absolutnie było warto:) Cudowny, a Shannon jest super!!!!!! Ja protestuję!!!!! Shan ma się ożenić z Gen i mieć gromadę małych Shannonów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) oj nie wszystko dzieje się tak, jakbyśmy tego chcieli...

      Usuń
  4. Hej:) Dzięki za dodanie tak cudownego rozdziału:) Nawet nie wiesz jak przyjemnie się go czyta:) Shann taki słodziak z tą próbą wyznania miłości:) Ja też chcę małe Shannony:)

    OdpowiedzUsuń
  5. <333333333333 wiem cass ze mnie zabijesz ale czekam az shannon spowoduje ten wypadek :P btw rozdzial piekny, jak zawsze, wspaniale piszesz :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zabiję, spokojnie :) szczerze mówiąc to ja tez bym juz to chciała napisac, ale troche za szybko by to poszło.

      Usuń
  6. Lovvv💗💗💗💗

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku chciałabym chociaż raz napisać Ci coś orginalnego i nowego ale no brak mi słów ._. uwielbiam sposób w jaki to opisujesz C: jesteś najlepsza :) duużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealny poniedziałek dzięki tobie <3 tak bardzo poprawił mi humor, dziękuje <3 czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dzięki takim komentarzem mam idealny poniedziałek :) to ja dziękuję!

      Usuń
  9. DLACZEGO mi nie wszedl pierwszy komentarz ? :( napisze jeszcze raz, co napewno nie wyjdzie jak poprzedni, ale sie postaram.
    Mam nadzieje ze Shann wyzna jej milosc w nastepnym rozdziale, widac po tym jak opisujesz wszystko ze chlopak sie zakochal. taki bad boy z wrazliwym srodkiem.
    Czytam Twoje opowiadania od poczatku NDR i powiem Ci ze coraz lepiej Ci to idzie. Od poczatku bylo super, a teraz to juz poprostu piszesz po mistrzowsku. To jak opisujesz wszystkie sytuacje i uczucia, sprawia ze czuje sie jakbym stala obok i wszystko dzialo sie przed moimi oczami.
    Nie dosc ze piszesz FENOMENALNIE to jeszcze o Marsach :O jedyne czego mozna chciec wiecej to wiecej +18 hehehe.
    Zawsze jak czytam i sie ekscytuje tym opowiadaniem to sobie przypominam ze wiem jak sie skonczy :( a jednak w NDR nie wiadomo :)

    Pozdrawiaaam i zycze weny.
    /S.

    PS. pierwszy moj tak dlugi komentarz :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten blog jest troche bardziej "niewinny" wiec nie wiem, jak to bedzie z tym +18 :)
      Dziękuję, bardzo miło mi to wszystko czytac

      Usuń
  10. Przeczytałam całość i naprawdę podoba mi się Twoj styl pisania. A ta historia jest cudowna. Uwielbiam Shannona takiego jakiego opisujesz- chuligan, buntownik, ryzykant, bardzo skryty, czuły i wiele wiele innych ale przede wszystkim to jak się otwiera i pokazuje prawdziwego siebie przed Gen, która z momentem pewnego rodzaju buntowania się podoba mi się jeszcze bardziej.
    Czytając to opowiadanie przenoszę się do innego świata. Aż chce się wrócić do czasów dzieciństwa- świata bez tych wszystkich wynalazków i po prostu cieszyć się tym co się ma, mając tak niewiele a jednocześnie wszystko co jest do szczęścia potrzebne.
    Ten rozdział jest świetny- opis balu, tańca, poźniej romantyczna scena przy filmie.. Czekam na więcej! :)
    Jak dla mnie jedynym minusem jest to, że czytając pierwsze opowiadanie o L. i J. już wiem jakie będzie zakończenie tej historii. Mimo to liczę, że zanim doprowadzisz to do końca, pojawi się tu jeszcze wiele ciekawych rozdziałów.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że Ci się podoba. Ta relacja z pewnością zmienia i Shannona i Gen, choć może bardziej pokazuje, jacy są tak naprawdę w środku, ale z roznych przyczyn nie potrafili tego pokazać innym. Pomimo, że znasz juz zakończenie to obiecuję, że jeszcze nie raz będziesz zaskoczona :) Dziękuję!

      Usuń
  11. Mam nadzieje, ze Shann wyzna jej milosc w nastepnym rozdziale c:

    Rozdzial genialny, jak pozostale. Pozdrawiam, :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooooo matko piekne po prostu kocham Cie! Nieoge sie doczekac kolejnego rozdzialu <3 <30

    OdpowiedzUsuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)