-
Oszalałaś. – odparła Leanne wciąż niedowierzając, że jej siostra mogła wpaść na
coś takiego. – To najgorszy plan, jaki w życiu słyszałam.
Genevieve
skrzyżowała ręce i znów spojrzała przez okno ze smutkiem.
-
W takim razie nie porozmawiam z nim wcale i wszystko będzie tak jak do tej
pory.
Leanne
poderwała się z fotela i stanęła naprzeciwko niej, choć Gen wciąż na nią nie
patrzyła.
-
„Tak jak do tej pory”, czyli Shannon będzie nieszczęśliwy, a ty znów będziesz
się ukrywać? – powiedziała dziewczyna podniesionym tonem, wciąż nie mogąc
zrozumieć swojej siostry. Nie wiedziała jak mogła być tak opanowana w obliczu
tego, czego się od niej dowiedziała.
Genevieve
w rzeczywistości nie była tak spokojna jak wydawała się być na zewnątrz. Wbrew
temu co myślała Leanne, bardzo przejęła się tym, że jej rodzice w tak brutalny
sposób pozbyli się Shannona i oszukali nie tylko jego, ale i ją. Nieświadomie
jednak ukrywała swoje emocje, co weszło jej w nawyk po tylu latach grania i
udawania kogoś innego.
-
Ja z nim nie porozmawiam, ale ty możesz. Namówię rodziców, żeby przyznali się
przed Shannonem do tego, co mu zrobili. Im na pewno uwierzy.
Leanne
wciągnęła gwałtownie powietrze, chcąc w ten sposób złagodzić swoje nerwy,
jednakże swoimi słowami Genevieve tylko dolewała oliwy do ognia.
-
Przestań. Miej wreszcie odwagę i zawalcz o swoje życie. Choć raz pomyśl o
sobie, a nie o wszystkich dookoła. Zrób to, co uszczęśliwi ciebie, a nie matkę,
ojca, Shannona, czy mnie. Na litość boską,
Genevieve, jesteś dorosła. Podejmujesz własne decyzje i nie musisz
dłużej słuchać rodziców. – wygarnęła jej Leanne, wcześniej nawet nie myśląc o
tym, co chciała jej powiedzieć. Jej wybuch był zupełnie spontaniczny ale
cieszyła się, że mogła wreszcie powiedzieć siostrze, co tak naprawdę myśli i
miała nadzieję, że skłoni to Gen do zmiany zdania odnośnie rozmowy z Shannonem.
-
Tu nie chodzi o rodziców. – odpowiedziała Genevieve, zaskoczona wybuchem
siostry. – Mam podejmować własne decyzje? Okej, właśnie to robię. Decyduję, by
z nim nie rozmawiać.
Leanne
chwyciła kobietę za ramiona i liczyła na to, że jej słowa wstrząsną Genevieve
mocniej, niż ona zrobiła to dosłownie.
-
Skończ robić z siebie męczennicę, która musi odpokutować za grzechy całego
świata i zacznij wreszcie żyć własnym życiem. – powiedziała twardo Lea,
uwalniając kobietę z uścisku.
Genevieve
spojrzała na nią z wyrzutem, a w jej oczach zaczęły wzbierać się łzy.
-
Nie sądzisz, że trochę na to za późno? Mam zacząć żyć, kiedy umieram?
Leanne
złapała się na tym, że na chwilę zapomniała o chorobie siostry. Wciąż nie
dopuszczała do siebie myśli, że znów może ją stracić. I choć były na to spore
szanse, ona wciąż wierzyła, że Genevieve z tego wyjdzie i wszystko się ułoży.
-
Tak, bo to może być twoja ostatnia szansa. – odparła łamiącym się głosem, nieco
wbrew sobie. Nie chciała być tak bezpośrednia wobec Gen, ale chwytała się
wszystkiego, co mogłoby jej pomóc.
Genevieve
wybuchła płaczem i odwróciła się do dziewczyny plecami. Usiadła na kanapie i
ukryła twarz w dłoniach, rzewnie płacząc. Nie potrafiła myśleć o sobie gdy
wciąż zastanawiała się, jaki wpływ wywrze na Shannonie jej decyzja. Nie brała
pod uwagę nawet tego, że może wygrać z chorobą i żyć, dlatego niezależnie od
tego, jaką opcję wybierała dochodziła do wniosku, iż Shannon nie może wiedzieć,
że wciąż żyje.
-
Może i robię z siebie męczennicę, ale nie zasłużyłam na to, żeby żyć. Wiem, co
teraz powiesz. Uważasz, że wystarczająco dużo przeszłam i odkupiłam swoje winy.
Ale prawda jest taka, że w porównaniu do życia Shannona, moje było bajką.
Leanne
usiadła na podłokietniku kanapy i spojrzała ze smutkiem na płaczącą Genevieve,
sama roniąc kilka łez.
-
Obydwoje musieliście żyć z poczuciem, że zabiliście człowieka. Obydwoje nie
potrafiliście znaleźć miłości, bo myśleliście tylko o sobie nawzajem. Nie
rozumiem, w czym twoje życie było lepsze, od jego. – Gen spojrzała na
dziewczynę, po raz pierwszy biorąc pod uwagę, że może mieć rację. – Szczerze
mówiąc uważam, że miał łatwiej. Był pewien, że nie żyjesz, więc w pewnym sensie
sobie odpuścił. Jasne, wciąż o tobie myślał, ale nie oszukiwał się, że jeszcze
kiedyś cię zobaczy. Za to ty musiałaś zachodzić w głowę, co się z nim dzieje i
powstrzymywać się przed tym, żeby nie zapukać do jego drzwi, tym bardziej,
kiedy stał się sławny i musiałaś zauważać go częściej. On mógł robić to, na co
miał ochotę, a ty musiałaś ukrywać się przed światem. Dlatego nie rozumiem jak
możesz twierdzić, że jego życie było trudniejsze od twojego.
Genevieve
otarła łzy rękawem bluzy i spojrzała w zielone oczy siostry.
-
Co jeśli moje wyznanie sprawi, że jego życie stanie się trudniejsze?
-
Moje się takie nie stało, gdy powiedziałaś mi prawdę. Mimo, że zabolało mnie
to, że rodzice okazali się całkowicie innymi ludźmi, niż za jakich ich uważałam
to cieszę się, że w końcu zobaczyłam, jacy są naprawdę. – Leanne położyła rękę
na dłoni Gen. – I cieszę się, że cię odzyskałam. Jestem pewna, że Shannon zrobi
to samo.
-
Wiesz, wcale nie boje się umrzeć. – powiedziała nagle Gen, przerywając nastaną
ciszę. Leanne zdziwiło jej wyznanie, które wydawało jej się zupełnie wyrwane z
kontekstu. – Boję się tylko, że moja śmierć zabije jego, jeśli wcześniej wyznam
mu, kim jestem. Wciąż pamiętam co działo się z nim po tym, jak myślał, że
zginęłam potrącona przez niego. – Genevieve przypomniała sobie jak uratowała
Shannona przed samobójstwem i od razu wzdrygnęła się na to wspomnienie. –
Obawiam się, że tym razem się nie pozbiera.
Leanne
rozumiała jej obawy pomimo, że nie widziała do końca co czuł i jak zachowywał
się Shannon po domniemanej śmierci Gen. Mimo wszystko była pewna, że nawet
najgorsza prawda była lepsza, od pięknego kłamstwa, choć w tym wypadku nawet
ono nie było tak przyjemne.
-
Kilka razy rozmawiałam z nim o tobie. Jest wiele rzeczy, które chciał ci
powiedzieć, ale nie zdążył i mnóstwo błędów, które na nim ciążą i za które z
pewnością chciałby cię przeprosić. Jestem pewna, że oddałby życie za każdą
minutę, którą mógłby z tobą spędzić. Poza tym, jeszcze nie umarłaś. Wciąż jest
szansa, że operacja ci pomoże.
Leanne
obserwowała, jak Genevieve przetrawia jej słowa i zaczyna się nad nimi
gorączkowo zastanawiać. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na Leanne.
-
Dobrze. Porozmawiam z nim.
***
-
Jesteś pewna, że nie chcesz została tu na wszelki wypadek? – zapytała Leanne,
czując się niemal tak zdenerwowana, jak Genevieve.
Przebrała
się w dżinsy i cienki, szary sweter, delikatnie się pomalowała i ułożyła włosy.
Starała się wyglądać tak, by Shannon od razu ją poznał, choć patrząc w lustro
miała co do tego wątpliwości. Sama już dawno nie potrafiła skojarzyć siebie z
dziewczyną, którą była kiedyś.
-
Muszę zrobić to sama. – odparła, siląc się na słaby uśmiech. – Co powiedziałaś
mu przez telefon?
-
Poprosiłam, żeby przyjechał i obiecałam, że wszystko wyjaśnię mu na miejscu.
Zgodził się i powiedział, że będzie jak najszybciej.
Kiedy
Genevieve usłyszała dzwonek do drzwi, niemalże podskoczyła. Natychmiast wpadła
w panikę, a jej ciało zaczęło drżeć. Chciała ruszyć w stronę wejścia, ale
sparaliżował ją strach. Leanne spojrzała na nią niemalże tak samo podenerwowana
i gestem pokazała jej, by została na swoim miejscu. Siostra chciała poprosić
ją, by jednak została, ale nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Stanęła
przodem do okna i z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w głośne bicie swojego
serca i odgłosy dobiegające z korytarza.
-
Na szczęście trafiłem. Już myślałem, że pomyliłem drzwi. – powiedział Shannon z
roztargnieniem, gdy Leanne otworzyła mu drzwi.
Genevieve
zacisnęła mocniej powieki, chcąc się nie rozpłakać, gdyż sam dźwięk jego głosu
wywołał u niej skrajne uczucia smutku i radości. Shannon jeszcze chwilę temu
uśmiechał się szeroko, jednak napotykając przerażoną twarz Leanne nieco
spoważniał.
-
Wejdź. – powiedziała i przesunęła się w drzwiach.
Shannon
niepewnie przekroczył próg.
-
Nie powiedziałaś mi nawet, po co miałem tu przyjechać. Chcesz kupić to
mieszkanie i potrzebujesz mojej opinii? To jakaś niespodzianka dla Jareda?
Leanne
nie wiedziała, co powiedzieć. Chciała wyjść ale wiedziała, że w ten sposób
tylko doprowadzi do tego, iż Shannon opuści mieszkanie razem z nią.
-
Właściwie, to niespodzianka dla ciebie. – odparła w końcu, napotykając
zaciekawioną i rozbawioną twarz Shannona.
-
Dla mnie? – zapytał z zaskoczeniem, ale wydawał się być zaintrygowany. – Co to za niespodzianka?
-
Czeka na ciebie w salonie. – odpowiedziała, a Genevieve ogarnęło jeszcze
większe przerażenie niż do tej pory.
Shannon
uśmiechnął się podejrzliwie i natychmiast przeszedł do salonu. Leanne
postanowiła dotrzymać obietnicy danej siostrze i ukradkiem wyszła z mieszkania,
zostając jednak przy drzwiach, na wszelki wypadek.
Gdy
wszedł do obszernego salonu i zaczął rozglądać się dookoła, na początku nie
zauważył w nim nic specjalnego. Dopiero po chwili jego wzrok przykuł zarys
sylwetki stojącej przy oknie. Gdy zrobił krok w jej stronę, ujrzał blond włosy
sięgające za ramiona i drobną kobietę odwróconą do niego tyłem. Nawet z oddali
słyszał jej głośny oddech i widział, jak cała się trzęsie. Jego entuzjazm
szybko opadł i zastąpiła go niepewność. Z każdym kolejnym krokiem stawał się
coraz bardziej zaniepokojony, a gdy w końcu zatrzymał się dwa metry od niej i postanowił,
że poczeka na jej reakcję w milczeniu.
Genevieve
walczyła sama ze sobą, by otworzyć oczy i odwrócić się w jego stronę. Ujrzała wieczorne niebo spowite chmurami i okno
pokryte drobnymi kropelkami wody. Wzięła głęboki wdech i ze spuszczoną głową, zaczęła
powoli odwracać się w jego kierunku. Shannon próbował lepiej się jej przyjrzeć,
ale widok zakrywał mu welon jasnych
włosów. Nie wiedział, co to wszystko ma znaczyć i zaczynał tracić cierpliwość.
-
Co się tu dzieje? – zapytał, a ona zamknęła oczy by znów nie rozpłakać się na
dźwięk jego głosu. – Czy my się w ogóle znamy? – dodał ponaglająco, z wyraźnym
niezadowoleniem w głosie. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się dlaczego Leanne
wplątała go w to zamieszanie.
Kobieta
wzięła głęboki wdech i nie wypuszczając powietrza podniosła głowę, otwierając
oczy. Spojrzała prosto na niego, a dzieląca ich niewielka odległość przyprawiała
ją o zawroty głowy.
-
Znamy się, Shannon. – powiedziała cicho, zaskoczona spokojem w swoim głosie.
Od
dawna nie widziała go z tak bliska, co nie tylko ją onieśmieliło, ale i wywołało
u niej wewnętrzną radość. Wpatrywała się w jego twarz, zaskoczoną i nie
wierzącą w to, co widzi i słyszy. Rozpoznał w niej coś znajomego, zupełnie jak
wtedy, na koncercie, kilkanaście lat temu. Mógłby przysiąc, że stała przed nim
teraz ta sama dziewczyna, co tamtego wieczora. Jej głos także brzmiał znajomo,
choć obcy akcent sprawiał, że nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie wcześniej
go słyszał. Kiedy zrobiła krok w jego stronę, zauważył więcej szczegółów.
Zielone oczy, znajomy pieprzyk pod okiem, drobna postura… Wyobraził ją sobie z
ciemniejszymi i bardziej pofalowanymi włosami, może też oszczędniejszym
makijażem. Kilkanaście lat młodszą. W czarnych trampkach i za dużym t-shircie.
-
Genevieve. – wyszeptał, jakby chciał przekonać samego siebie, że to ona.
Patrzył
na nią z otępieniem czekając, aż się obudzi. To niemożliwe, niemożliwe, niemożliwe… Powtarzał te słowa jak mantrę,
ale to nie sprawiało, że przestawał ją widzieć. Wciąż stała przed nim, smutna i
wystraszona, jakby to ona zobaczyła kogoś, kogo uznawała za zmarłego.
-
To ja, Shannon. – odparła mimowolnie, pozbywając się akcentu. Podeszła do
komody stojącej obok i wyciągnęła z szuflady kilka zdjęć i pamiątek. – To naprawdę
ja. – powiedziała, kładąc wyjęte rzeczy na stoliku.
Jej
słowa zagłuszało jego walące serce, które przyspieszało coraz bardziej. Jeszcze
nigdy nie czuł się tak, jak teraz i nie miał pojęcia, jak powinien się
zachować. Niepewnie podszedł do stołu i ogarnął go wzrokiem. Ujrzał zdjęcia z
Florydy, znajomą muszlę w kształcie stożka, prawie całkowicie wyblakłe bilety
na kino samochodowe… Wiedział, że tylko Genevieve mogła mieć te wszystkie
rzeczy.
-
Jak to możliwe? – zapytał bardziej sam siebie, niż ją. Wciąż nie do końca
wiedział, czy jest prawdziwa. Wszystko to wydawało mu się niezwykle
rzeczywistym snem. Wiele razy odtwarzał ten moment w swojej głowie, jednak
nigdy dotąd nie był on tak wiarygodny. – Jakim cudem jesteś tutaj, skoro cię
zabiłem?
Genevieve
poczuła, jak jej serce topnieje. Dopiero teraz naprawdę dotarło do niej, z
jakim poczuciem winy musiał żyć Shannon. Widziała jego smutek na własne oczy i
mogła sobie tylko wyobrażać, jakiego bólu przez nią doświadczył. Patrzyła w
jego oczy próbując znaleźć w nich choć odrobinę tej iskry, którą kiedyś w nich
widziała, ale nie potrafiła jej teraz dostrzec. Były smutne, ciemne i
pochmurne.
-
Jestem tutaj, ponieważ nigdy mnie nie zabiłeś. – powiedziała łamiącym się
głosem, którego nie potrafiła już dłużej kontrolować.
Po
jej słowach coś zmieniło się w Shannonie. Wiele razy słyszał już od swojej
rodziny, że śmierć Genevieve nie była jego winą, ale nigdy im nie wierzył.
Wiedział, że mówili to tylko po to, by nie się nie zadręczał. Jednakże nigdy by
nie przypuszczał, że usłyszy to od niej samej. Była jedyną osobą na świecie,
której mógłby posłuchać dlatego był pewien, że nigdy sobie nie wybaczy tego, co
zrobił. A jednak stała tu przed nim będąc żywym dowodem na to, iż w to co
wierzył przez te lata, było nieprawdą.
-
Dlaczego więc pozwoliłaś mi myśleć, że umarłaś przeze mnie? – zapytał z
goryczą, ale bez pretensji w głosie. Bał się zrobić chociażby jeden krok w jej
stronę, dlatego bezradnie stał w miejscu czekając, aż przerwie milczenie. Miał
ochotę ją dotknąć, by już zupełnie uwierzyć, że nie jest tylko wytworem jego
wyobraźni, ale nie wiedział, jak Genevieve na to zareaguje.
Gen
podejrzewała, że z jego ust w końcu padnie to pytanie i obawiała się go
najbardziej ze wszystkich. Choć próbowała ułożyć sobie wcześniej gotową
odpowiedź, za każdym razem kończyło się na tym, że brakowało jej słów.
-
Ponieważ musiałam zniknąć, a ty byś mi na to nie pozwolił. Tylko tak mogłam się
ciebie pozbyć. – odparła z ciężkim sercem.
Nie
planowała tego, by znów go oszukać. Nie chciała, by ponownie przez nią
cierpiał. Kiedy jednak stał naprzeciwko niej wyglądając tak, jakby przez te
wszystkie lata jego serce rozpadało się na kawałki zrozumiała, że Shannon nie
przeżyje jej kolejnej śmierci. Nie mogła dopuścić do sytuacji, w której znów
odpowiadałaby za jego nieszczęście. I choć w jej głowie wciąż rozbrzmiewały
słowa Leanne o tym, że nie powinna się za wszystko karać, widząc Shannona nie
potrafiła już myśleć tak, jak wcześniej.
Shannon
czuł się teraz jeszcze bardziej zagubiony, niż przed minutą. Nie rozumiał już
niczego, co się wydarzyło od kiedy przekroczył próg mieszkania.
-
Nie wierzę ci, Genevieve. – powiedział, patrząc w jej oszklone od łez oczy i
zrobił krok przed siebie, zmniejszając odległość między nimi. – Dziewczyna,
którą znałem, nigdy nie pozwoliłaby nikogo skrzywdzić. Nikt nie może się tak
diametralnie zmienić. Nie jesteś taka, jak twoja matka. Nigdy nie byłaś i nie
będziesz. To ona to wszystko wymyśliła, prawda?
-
Powiedziałam ci prawdę. – odparła, coraz trudniej znosząc jego obecność. – Nie jestem
już tą samą dziewczyną, którą znałeś.
Shannon
czuł, że Gen kłamie. Nie widział tego w jej oczach, nie słyszał tego w jej
głosie, ale coś cały czas powstrzymywało go przed wyjściem i trzaśnięciem
drzwiami. Zdawał sobie sprawę, że może być jedynie zaślepiony przez
wspomnienia, które wróciły do niego ze zdwojoną siłą, ale postanowił, że i tak
nie ma już nic do stracenia.
-
Gdybyś naprawdę chciała się mnie pozbyć, wyrzuciłabyś te wszystkie zdjęcia i pamiątki.
Nie pojawiłabyś się naszym koncercie, a jestem pewien, że widziałem cię na
jednym. I przede wszystkim, nie byłoby mnie tutaj. Zasługuję na prawdę, Genny.
Dziewczyno, nawet nie wiesz jak waliło mi serce podczas czytania tego rozdziału!
OdpowiedzUsuńChcesz mnie zabić, tak?
Niech Genny powie Shannonowi prawdę!
Mogę Cię zapewnić, że nikogo nie chcę zabić :)
UsuńTrzese sie i placze, placze i nie moge sue ruszyc, placze i drgam, matko. Ciag dalszy bedzie bardzo ciezki, ale wierze, ze bedzie ok, Cass, dziekuje, wszystko co do przecinka jest idealne, a pomysl idealny, oiekny. Jestes zdolna, kocham to wszystko i dziekuje. Weny, kochana!
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję! <3
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że pojawił się ten rozdział. Jest idealny. Czytałam go z zapartym tchem. Nie mogę się już doczekać nowego. Błagam Niech Gen powie mu prawdę. Błagam, błagam, błagam:)
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak to będzie ;)
UsuńOj ale fajnie czytało mi się ten rozdział:) mam ochotę ucałować Lea za to co powiedziała Gen. Ma ona rację i z każdym słowem się zgadzam. Mam nadzieję, że jednak Gen powie całą prawdę Shannonowi. Zasługuje na to. W ich życiu nie powinno być więcej kłamstwa!!!! Wiem że Gen boi się bo nie wie czy przeżyje ale kurcze koniec kłamstw! Trzeba zacząć żyć własnym życiem a nie jakąś jego imitacją. Weny na nowe:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;)
UsuńCudowny rozdział:) Lea ma rację i mimo iż jest młodsza to ona zachowuje się rozsądnie:) bardzo donrze powiedziała mam nadzieję, że Gen powie prawdę Shannowi. Swoją drogą strasznie mi go tutaj szkoda. Mam nadzieję, że dowie się całej prawdy:)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Pozostawię to w tajemnicy aż do następnego rozdziału :)
UsuńO mój Jezu... dosłownie miałam palpitacje serca od momentu kiedy Shannon wszedł do salonu! Ja się chyba bardziej denerwowalam niż sama Gen. Ona musi mu powiedzieć prawdę, a jak nie ona to może chociaż Lea wszystko mu wytłumaczy, bo zasłużył na to! Wtedy napewno im sie uda i razem pokonają chorobę Gen. Aaaa czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że pojawi się szybciej niż ten ;)
UsuńLubię to!
OdpowiedzUsuńPS. Za ile rozdziałów dostanę odpowiedz na pytanie - czy moja ulubieńca zostanie ukarana?
- K.B
Weny, pozdrawiam
Trudno mi powiedzieć, bo piszę na bieżąco a nie na zapas.
UsuńDzięki:)
WYJĘ! Wyję jak wilk do księżyca! Wyję jak dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę... Co ty ze mną robisz dziewczyno??? Niesamowity rozdział. Weny kochana i czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam i niech 30 STM będzie z tobą M.J.
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;)
UsuńMoim jedynym marzeniem jest żebyś dodała rozdział jutro bo normalnie nie wytrzymam i ma być on szczęśliwy ! .;) nie no, a tak serio (choć tamto też takie było) to proszę o szybkie dodanie rozdziału bo nie mogę się doczcekać dalszej części. Rozdział super jak przeczytałąm poprzedni to myślałąm, że nie zgodzi się na to wszystko, a tu proszę takie zaskoczenie, ŚWIETNIE ! Życzę zdrowia i WENY! ;) - O
OdpowiedzUsuńMiło mi, że udało mi się zaskoczyć i rozdział się spodobał ;) dzięki!
UsuńŁzy mi ciekną po policzkach.. Masakra. Mam nadzieję, że po wszystkich tych cholernych problemach, rozłąkach i całemu światu przeciwko im, Gen z Shannonem będą w końcu mogli być razem bez przeszkód. Gen przeżyje operację i wszystko będzie w porządku, bo jeśli ją zabijesz, to chyba przestanę to czytać. :P
OdpowiedzUsuńJesteś geniuszem. Serio.
Jakim tam geniuszem ;)
UsuńDzięki i przepraszam za łzy!
Wow!!! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Gen rozmawia z Shannonem. Kurcze tylko niech mu powie całą prawdę. Niech nie wybiela swoich rodziców. Proszę, proszę, proszę Cię bardzo ładnie:)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, czy Twoje prośby zostaną wysłuchane ;D
Usuń