piątek, 7 sierpnia 2015

62. Hourglass




- Shannon, powinieneś się przespać. - powiedział Jared, siadając obok brata. - I tak nie wpuszczą cię tam przynajmniej do jutra. 

Shannon spojrzał na swój zegarek - wybiła dopiero dwudziesta. Przetarł oczy, ale nie poczuł się przez to mniej zmęczony. Przez wiele lat udawało mu się oszukać sen. Pił hektolitry kawy, a w nocy spał maksymalnie dwie godziny, budząc się w środku nocy przez niepokojące sny. Teraz był od nich wolny, ale w zamian przeżywał prawdziwy koszmar na jawie. 

- Czekam na jakieś wieści. - odparł zachrypniętym głosem. 

- Daj sobie spokój. 

Shannon poderwał się nagle z krzesła i spojrzał na brata z gniewem.

- Mam dać sobie spokój?! Gdyby tu chodziło o Leanne, dałbyś sobie spokój?! - wykrzyczał, a jego głos odbił się echem po korytarzu. Jared spojrzał na Shannona ze współczuciem, czując się znów jak wtedy, gdy jego brat próbował poradzić sobie z odejściem Genevieve.

Jared sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął z niej dźwięczący przedmiot.

- Genevieve kazała ci to przekazać. To klucz do jej mieszkania. Powiedziała, że zostawiła coś dla ciebie w pierwszej szufladzie komody stojącej w sypialni. Nie mam pojęcia, o co chodzi, ale chyba jej na tym zależało. Nie powiedziała mi, kiedy ci go dać, ale widzę, że to chyba dobry moment. 

Shannon wziął klucz od brata, nieco się uspokajając. 

- Przepraszam. - powiedział, czując się źle przez to, jak go potraktował. - I dziękuję. 

- W porządku. Jedź tam. Ja tu posiedzę i zadzwonię, jeśli coś się zmieni. 

- Nie wolałbyś wrócić do domu, do Leanne? 

Jared wzruszył ramionami i machnął ręką.

- Jest z nią Rebecca. Oglądają jakiś dramat i ciągle płaczą. Wydaje mi się, że w ten sposób Leanne stara się udźwignąć całą tę sytuację. Nie powinna się denerwować i przemęczać, dlatego tu nie przyjechała, ale siedzenie w domu też ją frustruje, tym bardziej gdy dowiedziała się, że jej ojciec przyjechał do Londynu. Ucieszyła się kiedy zaproponowałem, że tu przyjadę i będę jej meldować, co się dzieje. Jest przez to spokojniejsza.

- Na pewno chcesz tu siedzieć sam? - upewnił się Shannon, czując się rozdarty. Z jednej strony chciał zobaczyć, co zostawiła dla niego Genevieve, z drugiej jednak nie chciał jej zostawiać. 

- Tak, nie przeszkadza mi to. Jedź już i przestań to odwlekać, byle zostać tu dłużej. 

***

Shannon uświadomił sobie, jak bardzo trzęsą mu się ręce dopiero, kiedy miał otworzyć drzwi. Męczył się z zamkiem przez kilka minut, a kiedy udało mu się wreszcie wejść do środka, niemalże pobiegł do sypialni. 

Stanął przy białej komodzie, nad którą wisiało ozdobne lustro. Spojrzał w swoje odbicie i ujrzał zmęczonego mężczyznę, który wyglądał jakby nie spał od wieków. Szybko odwrócił wzrok i otworzył pierwszą szufladę. Na pierwszy rzut oka nie widział w niej nic ciekawego - kolorowe chustki i rękawiczki nie przywoływały u niego żadnych wspomnień i mógłby przysiąc, że nigdy wcześniej ich nie widział. Zaczął rozglądać się po sypialni w poszukiwaniu innej komody, jednakże w pomieszczeniu nie było nic więcej prócz łóżka i fotela. Shannon zaczął wyciągać starannie ułożone apaszki, kiedy na dnie szuflady natrafił na niewielkie pudełko. 

W środku spoczywał gruby notes obity w skórę, sterta ich wspólnych zdjęć, bilet do kina samochodowego i przeróżne pamiątki. Kiedy usiadł na brzegu łóżka i wysypał na nie zawartość pudełka, na jego dnie widniał napis - to wszystko dla Ciebie, Shannon. Poczytaj, pooglądaj. Zrób z tym co chcesz. 

Shannon znał te zdjęcia. Przejrzał je szybko wraz z resztą pamiątek, kiedy w końcu przyszła kolej na dziennik. Nie miał on żadnego wstępu, nie był podpisany, nie znajdowało się w nim nic, co mogłoby wskazywać, do kogo należy. Pierwsza strona była pusta. Jednak następna wystarczyła by wiedział już, że notes jest w rzeczywistości pamiętnikiem i należy do Genevieve. Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien go czytać. Po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że po to Gen go tu zostawiła, dlatego bez dłuższego wahania zaczął zagłębiać się w jego treść. 


1 grudnia 1994

JESTEŚ ZA SŁABA. JESTEŚ ZA SŁABA. JESTEŚ ZA SŁABA. JESTEŚ ZA SŁABA.

Wciąż słyszę jego słowa w mojej głowie. To wszystko wydarzyło się tak szybko. Nadal mam nadzieję, że się obudzę. Wciąż nie mogę pogodzić się z tym, co się stało. Nie chcę tu być. Nie wyobrażam sobie, jak mam wytrzymać w tym więzieniu, które stworzyli mi rodzice. Naprawdę, wolałabym być zamknięta w prawdziwej celi. Przynajmniej tam mogłabym być sobą. 


W kilku miejscach rozmazał się atrament, a w pustych miejscach widniały zaschnięte, okrągłe ślady. Zupełnie tak, jakby jej łzy pociekły na kartkę. Shannon nie chciał tego czytać. Przewrócił kilkanaście stron dalej licząc, że będzie coraz lepiej. 


15 maja 2002 

Może mama ma rację. Może faktycznie pierwsza miłość zapada w pamięć i przywiązujemy się do niej myśląc, że to najlepsze, co nas w życiu spotkało, i że już nigdy nie będzie nikogo, kogo pokochamy równie mocno. Może to sentyment sprawia, że wciąż rozpamiętujemy, co razem przeżyliśmy. Tata mówi to samo. Opowiadał mi o swojej licealnej miłości - wtedy wydawało mu się, że była całym jego światem. Teraz mijają się czasami na mieście, kiedy odwiedza Nowy Orlean. Obojętnie, jakby nigdy nic ich nie łączyło. Witają się, ucinają krótką pogawędkę i każdy idzie w swoją stronę. Twierdzi, że czasami przypomina sobie, jak świetnie się razem bawili, choć z każdym kolejnym rokiem jego wspomnienia bledną i tracą na znaczeniu. Nigdy nie zdradził mi, dlaczego się rozstali. Chyba nawet mama tego nie wie. Powiedział, że nie mógł się z tym pogodzić i przez długi czas nie szukał dziewczyny. Kiedy poznał mamę, wciąż myślał o tej kobiecie. Ale po pewnym czasie to minęło. Pobrali się, a mama zastąpiła mu starą miłość. 
Zastanawiam się, czy tak samo będzie ze mną. Czy faktycznie po ślubie o nim zapomnę? Czy kiedyś, gdy moje dziecko zapyta mnie, kto był moją pierwszą miłością, będę musiała przez chwilę zastanawiać się, jak miał na imię? A co, kiedy go spotkam? Oczywiście mu się nie pokażę. Ale czy moje serce chociażby podskoczy na jego widok? Mam nadzieję, że nie. Nie chcę już dłużej się tak czuć. Chcę znów pokochać. Pokochać kogoś, kto jest przy mnie, a nie na innym kontynencie, kogoś, kto wie o moim istnieniu, a nie żyje w przekonaniu, że odeszłam. 


2 lipca 2002

Cały czas wmawiam sobie, że go nie kocham. Nie kocham własnego męża. 
Może faktycznie wmawiam to sobie, by ukarać się za wszystkie krzywdy, które wyrządziłam. Myślałam, że po ślubie będzie lepiej. Nie oszukiwałam się, że zapomnę o Shannonie jak za odjęciem magicznej różdżki. Próbowałam nawet unikać jego imienia i proszę, znów to robię, znów je zapisuje. Zapominanie o nim nie dawało mi ukojenia, postanowiłam więc postąpić całkowicie na odwrót - chciałam dowiedzieć się, czy wszystko z nim w porządku. Nie dawało mi spokoju to, że nie wiedziałam, co się z nim dzieje. Pomyślałam, iż dlatego wciąż o nim myślę. Ale teraz, kiedy wiem, że wiedzie lepsze życie, niż ja, czuje się jeszcze gorzej. Okłamuję wszystkich dookoła, a Nathan podejrzewa już, że coś jest nie tak. Wiem, że to ryzykowne, by jechać teraz do Los Angeles, by go zobaczyć. Czuję jednak, że muszę to zrobić. Modlę się, by moje serce nie podskoczyło. Oby nie podskoczyło.



Shannon znów przekartkował dziennik. Dalsze notatki były zapisane chaotycznie. Brakowało kilku dat, pismo było niedbałe, a po opisach dało się zauważyć, że wydarzenia dzieliło czasami nawet kilka lat. Między kartkami powkładane były różne rzeczy - bilet na jeden z pierwszych koncertów jego zespołu w Los Angeles, bilety lotnicze na Florydę, podniszczone zdjęcie ślubne, na odwrocie którego napisała kursywą: „Kiedy będzie pani starsza, przekona się pani, że ludzie, którzy kochają, cierpią. Cierpią męki. Lepiej być młodym i nieczułym, niż kochać”. Shannon postanowił przeczytać ostatnie strony pamiętnika i nie oglądać dłużej jej prywatnych zapisków. 


Nathan się dowiedział. Wie już, że byłam w LA, i wcale nie była to podróż służbowa. Wie, że wynajęłam magazyn, by przechowywać tam „jakieś” rzeczy, do których nie chcę, aby miał dostęp. Właściwie wie wszystko, jednocześnie nie wiedząc nic. Czyli tak, jak powinno być. Mimo wszystkiego, co się teraz dzieje, ulżyło mi, że się dowiedział. Zaczęłam za bardzo się do niego przywiązywać i coraz ciężej było mi przed nim udawać kogoś, kim nie jestem.

Następna kartka.

Podróż na Florydę stała się dla mnie swego rodzaju rytuałem. Co roku o tej samej porze pakowałam walizki i odliczałam dni, aż odwiedzę Destin. Zawsze lubiłam tam przyjeżdżać. Wizyta u ciotki i kuzyna kojarzyła mi się z wolnością; dopiero tam mogłam odetchnąć świeżym, morskim powietrzem i odpocząć od rodziców, poczuć wakacje. 
Na początku miałam obawy, czy zawitać do Bethany i nagle oznajmić jej, że żyję. Oczywiście, było to dla niej trudne do pojęcia. Założę się, że jako były psycholog stwierdziła u mnie przynajmniej kilka odchyleń, ale przynajmniej jej zawód pomógł w zachowaniu spokoju. Na szczęście nie musiałam przechodzić tego samego z jej synem. Jake zaciągnął się do wojska i rzadko bywał w domu. Wiedziałam, że głównie dlatego ciotka tak bezproblemowo przyjęła mnie do siebie. Czuła się samotna, zupełnie tak jak ja. 
Każdego roku przyjeżdżałam do niej incognito, kilka dni przed Leanne. Bethany namawiała matkę, by wysyłała tu moją siostrę, która oczywiście nie miała nic przeciwko. Wiem, że Leanne także lubi tu wpadać. Spędza ten czas zupełnie inaczej niż ja w jej wieku, ale nie mam jej tego za złe. Ja wolałam zaszyć się z książką na plaży - ona zaszywa się tu ze swoją ekipą. Od dziecka trzyma się z miejscowymi dzieciakami. Ja tylko siedzę na plaży w wielkim, słomianym kapeluszu i udaję, że na nią nie patrzę lub wychodzę z psami z pobliskiego schroniska. Czuję się strasznie, jakbym była jakimś prześladowcą, ale to jedyny sposób, by ją widywać. Matka uważa, że wysyłanie mi pocztówki na święta z ich zdjęciem wystarczy. Ja jednak wolę oglądać ją na żywo, nawet jeśli z daleka. Lubię patrzeć na to, jak korzysta z życia. Za każdym razem myślę, że moje mogło wyglądać tak samo. Przypominam sobie jedyny raz, kiedy czułam się tu naprawdę najszczęśliwszą osobą na świecie, a potem patrzę na nią - uśmiechniętą, bawiącą się na ognisku ze znajomymi, przeżywającą pierwsze zauroczenia. Ciotka ma mi za złe, kiedy nie dzwonię do niej, aby powiedzieć, że Leanne upija się z przyjaciółmi. Nie mogę jej jednak winić - w końcu byłam taka sama, przynajmniej przez jakiś czas. Nie chcę, by również przerwano jej tę sielankę. Chcę, żeby korzystała z młodości. 


Kolejna strona.

To już ostatnia podróż Leanne do Florydy przed przeprowadzką. Może jeszcze tu wpadnie. Nawet jeśli to zrobi, na pewno nie będzie już jak dawniej. Matka suszy mi głowę i codziennie namawia mnie, abym wyprowadziła się z Londynu. Dopiero co się tu odnalazłam - załatwiłam sobie dobrą pracę, mieszkanie. Jakie jest prawdopodobieństwo, że w tak tłocznym mieście spotkam Leanne? Nawet gdyby ten moment jakimś cudem nastąpił to jestem pewna, że nie rozpoznałaby mojej twarzy. 


Shannon chciał przeczytać dziennik do końca, ale lekturę przerwał mu wibrujący w kieszeni telefon. Natychmiast z przerażeniem i drżącymi dłońmi sięgnął po komórkę, obawiając się spojrzeć na wyświetlacz. Miał nadzieję, że to nic niepokojącego. 

- Shannon… - mężczyzna usłyszał głos brata i natychmiast poczuł, jak jego mięśnie się napinają w oczekiwaniu na wiadomości. - Lekarz już wyszedł z sali, ale nie może mi nic powiedzieć. Wszystkie informacje o jej stanie zdrowia może przekazywać tobie i Leanne, tylko was do tego upoważniła.

- Zaraz tam będę. 

Mężczyzna wrzucił dziennik do pudełka i zamknął je niedbale. Opuścił mieszkanie zapominając nawet o wyłączeniu światła w sypialni. 
***

Wpadł do szpitala jak poparzony. Jared znajdował się w tym samym miejscu, co wcześniej, lecz tym razem stał, a nie siedział. Ciągle wypatrywał za lekarzem, który zniknął z jego pola widzenia. Kiedy zauważył Shannona, spojrzał na niego z troską. 

- Gdzie jest lekarz? - zapytał Shannon nerwowo. Młodszy z braci westchnął i wzruszył ramionami. 

- Był tu przed chwilą. Wciąż chodzi w tę i z powrotem. Pewnie zaraz tu przyjdzie. 

- Nic ci nie powiedział? Zupełnie nic? Jak wyglądał? Jakby miał powiedzieć, że mu przykro? - Shannon mówił tak szybko, że Jared z trudem go rozumiał. 

- Nie. I nie. Wyglądał na zmęczonego, chyba był trochę zrezygnowany, ale nie sądzę, by stało się coś bardzo złego. W każdym razie kiedy go spytałem powiedział, że nie może mi nic przekazać i mam zadzwonić po ciebie lub Leanne. - Jared znów głęboko westchnął. - Zadzwoniłem najpierw do ciebie. Wolałem, żeby Lea przyjechała dopiero, jak będzie coś wiadomo. 

Shannon zatrzymywał pielęgniarki i prosił o lekarza, ale każda odpowiadała mu to samo - „proszę uzbroić się w cierpliwość”. 

- Powiadom Leanne. Powinna tu być. Zanim przyjedzie pewnie czegoś się już dowiemy. 

Mówiąc „czegoś” Shannon dobrze wiedział, czego oczekiwał. Chciał usłyszeć cokolwiek, chociażby tylko to, że Genevieve żyje. 

Jared wyciągnął komórkę i wybrał numer Leanne. Nie musiał długo czekać na odebranie przez nią telefonu.

- Coś już wiadomo? - zapytała niemalże tak samo nerwowo, jak Shannon. 

- Jeszcze nie. To znaczy, nie mogą mi nic powiedzieć, tylko tobie i Shannonowi. On już tu jest, ale nie możemy znaleźć lekarza. 

- Zaraz tam będę. - powiedziała z determinacją. 

- Leanne. - zatrzymał ją Jared, zanim zdążyła się rozłączyć. - Weź taksówkę. Nie jedź sama, ani nie daj Rebece prowadzić. Nie chcę, żebyście jechały tu w pośpiechu. - kątem oka Jared zauważył, że Shannon złapał wreszcie lekarza. - Muszę kończyć. Pamiętaj, zero pośpiechu.

- Dobrze, dobrze. Do zobaczenia. - rzuciła Leanne, po czym się rozłączyła. 

Jared spojrzał w stronę brata, który rozmawiał z chirurgiem. Szybko do nich podszedł, ale załapał się tylko na jego ostatnie słowa.

- Staraliśmy się, naprawdę. Zrobiliśmy co w naszej mocy, ale nie udało się przeprowadzić operacji zgodnie z planem. 

Shannon poczuł, jak jego serce zamiera. Miał ochotę rzucić się na lekarza i pobić go za to, że nie wykonał swojej pracy tak, jak powinien. 

- Co to znaczy? - wtrącił Jared, chcąc usłyszeć to wprost.

- To znaczy, że wycięcie guza groziło poważnymi komplikacjami. Udało nam się pozbyć tylko jego części. Pacjentka jest teraz w śpiączce farmakologicznej, ale gdy się obudzi, będzie musiała rozpocząć dalsze leczenie. 

- Czyli ona żyje? - wykrzyknął niemalże Shannon. 

Lekarz spojrzał na niego zaskoczony. Natychmiast uświadomił sobie, jak mogły zabrzmieć jego słowa i postanowił go od razu uspokoić. 

- Tak, oczywiście, że żyje. Przepraszam, jeśli wprowadziłem pana w błąd. Wydaje mi się, że wszystko będzie w porządku, ale więcej będę w stanie powiedzieć, gdy już się wybudzi. Proszę jednak odetchnąć, najgorsze już za nami. - lekarz poklepał Shannona po ramieniu. Kiwnął głową w pożegnaniu i ruszył wgłąb korytarza.

Shannon nie wiedział, jak powinien się czuć. Z jednej strony cieszył się, że Genevieve przeżyła, z drugiej obawiał się leczenia, o którym wspomniał lekarz. Postanowił jednak nie przejmować się na zapas i spojrzał na brata ze słabym uśmiechem.

- Leanne ucieszy się słysząc, że nie stało się nic złego. - powiedział. - No właśnie, gdzie ona jest? Do szpitala nie jest tak daleko. 


Jared dopiero teraz uświadomił sobie, że minęło więcej czasu, niż powinno. Zaczął dzwonić do swojej dziewczyny, ale ta nie odbierała. Pomyślał, że w pośpiechu zostawiła komórkę w domu. Postanowił poczekać, aż przyjedzie, choć z minuty na minutę denerwował się coraz bardziej. 

6 komentarzy:

  1. O matko, o matko! Czuje sie zaskoczona, fajny rozdzial!! Fajny ponysl z dziennikiem i dobrze, ze gen przezyla, teraz bedzie tylko lepiej! I zainteresowalas mnie sprawa lea'i, Mam nadzieje, ze nic jej nie jest :v i dziecku tez!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że moje przeczucia się nie sprawdzą i z Gen będzie wszystko ok. ;_;
    I jestem ciekawa, co z Leanne.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Mam nadzieję, że Gen nie starci pamięci, czy coś. No i nic nie stanie się Leanne...

    OdpowiedzUsuń
  4. O jeju, rozdział świetny, jak każdy. Czekam na więcej! Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy, co z Genny i mam nadzieję, że z Leanne wszystko w porządku, kolejnego nieszczęścia im nie trzeba... Weny!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow!!! Świetny pomysł z tym pamiętnikiem, zawsze potrafisz zaskoczyć czymś nowym:)
    Ale mam jedno pytanie co będzie dalej z Genny skoro nie udało się usunąć całego guza? Pisz nowy rozdział bo ja tu umieram od tej niewiadomej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy coś nowego? :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)