-
Jak mogłaś mnie tak okłamać? – zapytał rozgoryczony Jared, gdy Leanne
opowiedziała mu całą historię związaną z Genevieve. Zdziwiła się, że tak szybko
jej uwierzył, ale jeszcze bardziej, że miał do niej pretensje.
-„
Jak mogłam cię tak okłamać”? – powtórzyła z niedowierzaniem. – Okłamywałam cię
przez parę dni, podczas gdy ty trzymałeś przede mną w tajemnicy to, że Shannon
zabił Gen przez cały nasz związek. Chyba nie powinieneś mnie w tej sytuacji
oceniać.
Jared
westchnął, próbując się opanować i nie mówić podniesionym głosem.
-
Gdy się w końcu dowiedziałaś zerwałaś ze mną i zaręczyłaś się z innym, więc
chyba mam prawo być na ciebie zły.
Leanne
prychnęła i skrzyżowała ramiona, dając Jaredowi jasno do zrozumienia, że nie
zamierza przyznać mu racji.
-
Rozumiem, że jesteś zaskoczony, ale nie musisz się na mnie wyżywać. –
powiedziała podniesionym głosem a Jared dopiero teraz uzmysłowił sobie, że nie
powinien jej denerwować.
-
Chcę się z nią zobaczyć. Podaj mi jej adres. – rzucił twardo.
Leanne
spojrzała na niego z konsternacją. Nie potrafiła sobie przypomnieć poprzedniego
razu, kiedy Jared był dla niej tak szorstki. Jego ton głosu nie znosił
sprzeciwu, co jeszcze bardziej ją rozjuszyło i spowodowało, że nie miała ochoty
z nim dłużej rozmawiać.
-
Najpierw ochłoń. – odparła z przekąsem i odwróciła się na pięcie.
Nie
zdążyła zrobić nawet kroku, kiedy poczuła uścisk jego dłoni na swoim
przedramieniu. Obrócił ją w swoją stronę, a gdy spojrzała na niego, jego oczy
wręcz płonęły ze złości. Nigdy dotąd nie widziała go w takim stanie i kiedy w
przypadku Shannona potrafiła zrozumieć jego gniew, tak reakcja Jareda była dla
niej niewytłumaczalna.
-
Leanne, podaj mi adres. – powiedział stanowczo, wciąż ściskając jej przedramię.
***
Żaden
z nich nie chciał zwolnić uścisku, jakby obydwoje bali się, że znów zostaną od siebie
odseparowani. Jednakże gdy dzwonek niespodziewanie zadzwonił do drzwi,
Genevieve odsunęła się od niego. Spojrzała na niego zawstydzona, przez co
Shannon znów zobaczył w niej zarumienioną dziewczynę sprzed lat.
-
Otworzę. – powiedziała zakłopotana i minęła go, przechodząc do korytarza.
Kiedy
stanęła przy drzwiach, ogarnęła ją panika. Zaczęła obawiać się, że Jack wpadł
do niej z niespodziewana wizytą. Postanowiła jednak nie udawać, iż nikogo nie
ma w domu wiedząc, że z zewnątrz chłopak zauważyłby palące się w salonie
światło i pociągnęła za klamkę.
Gdy
jej oczom ukazał się Jared, oniemiała. Wiedziała, że prędzej czy później musiałaby
się z nim zmierzyć, jednakże nie sądziła, iż mężczyzna sam zjawi się w jej
drzwiach. Spojrzał jej prosto w oczy i natychmiast osłupiał, zdając sobie
sprawę, że Leanne nie kłamała. Mimo, iż jej uwierzył, wciąż nie był do końca
pewien, czy ktoś nie podał się za Genevieve. Teraz miał pewność, że stał w twarzą
w twarz z osobą, którą dotąd uważał za zmarłą.
-
To naprawdę ty. – powiedział zmieszany, lustrując ją wzrokiem.
-
Wejdź. – odparła niechętnie, otwierając przed nim drzwi.
Kiedy
wszedł do środka, w salonie spotkał brata. Wcześniej nie zastanawiał się nad
tym, jak zareagował Shannon. Jednak jego obecność w mieszkaniu Gen mówiła sama
za siebie i jeszcze bardziej zdenerwowała Jareda.
-
Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – zapytał z pretensją starszego brata, a
Shannon wzruszył ramionami.
-
Musiałem najpierw sam to przemyśleć. – odparł bez wyrzutów sumienia uznając za
oczywiste, że nie podzielił się z bratem sekretem o powrocie Gen.
Jared
poczuł się jeszcze bardziej oszukany. Kiedy Genevieve wróciła do pokoju,
natychmiast odwrócił się w jej stronę. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że za nią
pojawiła się także Leanne, która pojechała za nim do mieszkania siostry.
-
Jak to się w ogóle stało, że tu jesteś? – zapytał podniesionym głosem, kierując
swoje słowa do Gen. Kobieta wbiła wzrok w ziemię, ciężko wzdychając.
-
To długa historia. Usiądź, wszystko ci opowiem. – odpowiedziała, mówiąc także
do Shannona.
Jared
parsknął nerwowo.
-
Nie muszę i nie chcę tego wysłuchiwać.
-
Jared… - Leanne próbowała przemówić mu do rozsądku i go uspokoić, ale on
całkowicie ją zignorował i kontynuował dalej.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś trzymała
się od nas wszystkich z daleka. – zbliżył się do Genevieve i mówił groźnym
tonem. – Ledwo się zjawiłaś, a Shannon znów zaczął pić i zachowywać się jak
nastolatek.
-
Nie mów tak do niej. – Shannon stanął pomiędzy bratem, a Gen, będąc widocznie
rozzłoszczony jego zachowaniem. Po drugiej stronie stanęła także Leanne, chcąc
pomóc starszemu Leto w opanowaniu sytuacji.
Jared
spojrzał na brata i pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym wrócił
spojrzeniem do Genevieve.
-
Jeśli myślisz, że możesz sobie ot tak wrócić i udawać, że wszystko jest w
porządku, to się mylisz. To nie ty zajmowałaś się Shannonem, kiedy dręczyły go
wyrzuty sumienia, bo myślał, że cię zabił. Nie było cię przy nim, kiedy był w
opłakanym stanie i myślał tylko o tym, że już nigdy cię nie zobaczy. Ty cały czas
żyłaś i miałaś go w dupie. Dlatego nie masz prawa…
-
Jared, przestań! – wrzasnęła Leanne, nie mogąc już dłużej oglądać łez Genevieve
wywołanych słowami Jareda.
Jared
spojrzał na nią z wyrzutem, choć nie spodziewał się, że stanie po jego stronie.
-
Nie martw się, już wychodzę. – powiedział, a mijając Genevieve, rzucił jej
ostrzegawcze spojrzenie. – Zawsze marzyłaś o tym, żeby zostać aktorką i proszę,
udało ci się grać przez całe życie. Gratulacje.
Leanne
śledziła go wzrokiem, dopóki nie zniknął w korytarzu i nie usłyszała głośnego
trzaśnięcia drzwiami, od którego aż podskoczyła. Choć Jared wyładował swoje
emocje na Genevieve, to właśnie Lea poczuła się bardziej dotknięta jego
zachowaniem. Dopiero teraz zobaczyła takie oblicze swojego chłopaka i obawiała
się, że znów będzie tak, jak z Sebastianem, kiedy ujawnił to, jaki był naprawdę
i się rozstali. Ponadto pamiętała, jak z powodu Shannona zerwała z Jaredem,
ponieważ wiedziała, że zawsze wybierze swojego brata. Teraz bała się, iż
znajdzie się w tej samej sytuacji i stojąc po stronie siostry, będzie musiała
zrezygnować z Jareda.
-
Leanne, uspokój się. – Shannon dotknął ramienia dziewczyny, chcąc podnieść ją
na duchu. Genevieve zaskoczyło, że tak bardzo zatroszczył się o Leanne, która w
jej oczach była tylko zdenerwowana. Przypomniała sobie jednak spotkanie w
szpitalu i od razu skojarzyła, co jest grane. Postanowiła jednak nie zaczynać
tematu wiedząc, że to niezbyt odpowiedni moment.
-
Porozmawiam z nim. Na pewno mu przejdzie… - powiedziała dziewczyna bez
przekonania, kierując się w stronę drzwi. Zarówno Shannon, jak i Gen starali
się ją powstrzymać, ale Leanne i tak uparcie się sprzeciwiła i wyszła.
Shannon
spojrzał na zasmuconą Genevieve.
-
Przepraszam cię za Jareda. Nie wiem, co w niego wstąpiło.
-
Nie przepraszaj. Rozumiem go, miał rację. Nie było mnie przy tobie, a on tak. Miał
prawo się na mnie zezłościć i zasługiwałam na wszystko, co o mnie powiedział.
Dlaczego nie powiedziałeś mi, że znów zacząłeś pić?
Shannon
miał się już odezwać, kiedy niespodziewanie Genevieve zaczęła chwiać się na
nogach i zmarszczyła brwi z bólu. Złapał ją zanim zdążyła upaść i posadził na
fotelu.
-
Wszystko w porządku? – zapytał, gdy doszła już do siebie. – Przynieść ci wody?
Genevieve
westchnęła. Wcześniej nie chciała mówić mu o swojej chorobie bojąc się, że
pomyśli, iż tylko dlatego się przed nim ujawniła. Poza tym nie chciała, by
poczuł się zobowiązany do zajmowania nią i przeżył jej kolejną – tym razem
prawdziwą śmierć. Jednakże wizyta Jareda uświadomiła jej, że nie powinna już
nic więcej ukrywać. Poza tym wiedziała, że gdyby operacja się nie powiodła, a
ona odeszłaby bez pożegnania, Shannon przeżyłby to jeszcze gorzej.
-
Nie trzeba. – odparła, spoglądając w jego zmartwione oczy. Chwyciła go za rękę,
jakby miało jej to dodać odwagi, a jemu otuchy. – Shannon, posłuchaj. – Gen zawahała
się przez chwilę nie wiedząc, jak ma mu to powiedzieć. – Ciężko jest mi to
przyznać, bo nie chcę cię już krzywdzić, ale… jestem chora. Poważnie chora. –
Kobieta zamknęła oczy, nie mogąc patrzeć na jego zaniepokojoną i posmutniałą
twarz. – Potrzebuję operacji, inaczej mogę umrzeć. Tym razem naprawdę.
Kiedy
znów otworzyła oczy, Shannon na nią nie patrzył. Wpatrywał się w jej rękę,
ściskając ją nieco mocniej.
-
Więc dlaczego zwlekasz jeszcze z operacją? Boisz się jej? – zapytał, znów wpatrując
się w jej zielone oczy.
-
Nie chodzi o to, że się boję. Bardziej od śmierci przeraża mnie życie. Tym
bardziej teraz, kiedy wszystko się zmieniło. Nie przeszłam jeszcze operacji, bo
chciałam najpierw spędzić z tobą czas. Nie mogę tak po prostu odejść. –
Genevieve starała się stłumić łzy, spuszczając głowę. Shannon dotknął jej
twarzy i sprawił, że znów patrzyła na niego.
-
Nikt nie każe ci odejść. Po operacji będziemy mieć jeszcze dużo czasu.
Gen
pokręciła głową.
-
Co jeśli nie przeżyję? Albo uszkodzą mi mózg i nie będę nawet w stanie
samodzielnie utrzymać widelca? – Kobieta wpadała w coraz większą histerię, a
Shannon wpadł tylko na jeden pomysł, by ją uspokoić. Przyciągnął ją do siebie i
tym razem to on sprawił, że wpadła w jego objęcia.
-
Naprawdę sądzisz, że los jest tak okrutny i znów mi cię zabierze?
Genevieve
zamknęła oczy, wtulając się w jego pierś.
-
Pamiętasz jaka była moja ulubiona książka? – zapytała nagle, co zbiło Shannona
z pantałyku.
-
Wielki Gatsby. – odparł bez
zastanowienia.
Gen
prychnęła.
-
Zawsze sądziłam, że Daisy była podła. Gatsby ją kochał, a ona dała mu nadzieję,
że będą razem. Poświęcił się dla niej, wziął na siebie winę za wypadek, który
spowodowała i mimo, iż odeszła od niego bez słowa, on wciąż czekał na jej telefon.
Kochał ją pomimo wszystkiego, co mu zrobiła, nawet wtedy, gdy na to nie
zasługiwała. Kiedy teraz o tym myślę stwierdzam, że przez te wszystkie lata
zmieniłam się w nią.
Shannon
westchnął głęboko.
-
Nie jesteś podła, nie jesteś nią. Odeszłaś, ale nie zapomniałaś o mnie. Wciąż
interesowałaś się tym, co się u mnie dzieje. W przeciwieństwie do niej, ty
zasługujesz na szczęście. – powiedział przekonywująco, co trochę podniosło ją
na duchu.
-
Nie wiem, Shannon. Chciałabym, żeby tak nie było. Ale jeśli umrę…
-
Nie mów tak. – przerwał jej pospiesznie, starając się odgonić od siebie tę
możliwość.
-
Muszę to powiedzieć. Jeśli umrę lub coś mi się stanie, już nigdy nie odrobimy
tego czasu. Dlatego mam do ciebie trzy prośby i najpierw mnie wysłuchaj, a
dopiero później się do nich odnieś. - Shannon nie wiedział, czego się
spodziewać, ale przytaknął. – Jeżeli coś pójdzie nie tak i zostanę
sparaliżowana czy cokolwiek w tym stylu, nie chcę żebyś się mną zajmował, ani
nikt inny. Chcę umrzeć. – Shannon miał już zaprotestować kiedy przypomniał
sobie, że nie powinien się odzywać. – To po pierwsze. Po drugie, jeśli umrę,
chcę żebyś był szczęśliwy i wreszcie ułożył sobie życie. I wreszcie po trzecie –
wiem, że kilka dni prawdopodobnie niewiele zmieni, ale chciałabym chociaż przez
chwilę poczuć, że moje życie się nie wali i nie zastanawiać się nad tym, czy za
minutę nie umrę. Jeśli oczywiście chcesz je ze mną spędzić.
Genevieve
odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy. Widziała u niego zawahanie, co nieco
ją zaniepokoiło. Mimo, iż uważała, że Shannon powinien ją znienawidzić, w głębi
serca tego nie chciała i wiedziała, że jego odmowa złamałaby jej serce.
-
Genny, naprawdę chciałbym spędzić z tobą jutro, pojutrze i każdy kolejny dzień
roku, ale nie możesz ode mnie oczekiwać że zapomnę o tym, w jakim jesteś
stanie. Powinnaś jak najszybciej pójść do lekarza i to załatwić, a dopiero
potem przejmować się mną.
Genevieve
nie wiedziała, czy powinno jej ulżyć, że Shannon nadal chce ją znać, czy raczej
czuć się beznadziejnie z myślą, iż będzie jej dane spędzić z nim jedynie jeden
dzień.
-
Shannon, jestem lekarzem i dobrze wiem, co mi jest. Błagam cię, tylko tydzień.
Później pójdę prosto do szpitala.
Shannon
spojrzał na nią z widocznym wahaniem. Towarzysząca mu gonitwa myśli nie
pozwalała mu myśleć racjonalnie. Jeszcze niedawno oddałby duszę za choćby dzień
spędzony z Genevieve, a teraz, kiedy była tutaj, zastanawiał się, czy powinien
zgodzić się na jej propozycję i być z nią przez tydzień. Gdyby nie jej choroba,
nie musiałaby go nawet namawiać. Jednakże teraz nie wiedział już, co jest
dobrym, a co złym wyjściem. Pomyślał o najgorszych scenariuszach. Jeśli Gen
umarłaby na stole operacyjnym, on nigdy nie wybaczyłby sobie, że nie spędził z nią
ostatnich chwil jej życia. Aczkolwiek gdyby kobieta umarła przez to, że w porę
nie przeszła operacji, zastanawiałby się co by było gdyby jej odmówił.
-
Nie stawiaj mnie w takiej sytuacji, Gen. Nie chcę znów się obwiniać, że przez
moją decyzję umarłaś.
Genevieve
całkowicie zaskoczyło jego rozumowanie. Wcześniej nawet nie pomyślałaby, że
może wpaść na coś takiego. Przyłożyła rękę do jego policzka i spojrzała mu
prosto w oczy sądząc, iż jej słowa dotrą do niego lepiej właśnie w ten sposób.
-
Nie chcę żebyś kiedykolwiek ponownie obwiniał się o coś z mojego powodu. To nie
twoja wina, że jestem chora. I to nie ty będziesz winien, jeśli umrę,
niezależnie w jaki sposób. Nawet jeżeli przez te siedem dni coś się wydarzy,
winowajcą będzie guz, którego mam w głowie, a nie ty.
Shannon
wiedział już, że nie będzie w stanie jej odmówić. Była to jedną z tych rzeczy,
która się nie zmieniła. Nigdy nie potrafił się jej sprzeciwić.
-
Pięć dni, a potem idziesz do szpitala. – odparł, starając się zachować choć
pozory kontroli.
Genevieve
uśmiechnęła się do niego ciesząc się z perspektywy spędzenia z nim chociażby
pięciu dni. Shannon starał się wyglądać na poważnego, jednakże szybko zaraziła
go swoim uśmiechem.
-
Dobrze, pięć dni. Liczone od jutra. – powiedziała, a on tylko przewrócił oczami
i się zaśmiał. Zauważył, iż pomimo wieku, Genevieve wciąż miała coś w sobie z
nastolatki, którą znał. Przy niej także zaczynał tak się czuć.
Gdy
po chwili rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, obydwoje spojrzeli po sobie.
-
Pewnie Leanne pokłóciła się z Jaredem i tu przyjechała. – przypuszczała Genevieve
mając nadzieję, że to siostra. Oczywiście nie życzyła jej kłótni z Jaredem,
jednakże nie chciała by tym razem w jej drzwiach stanął Jack.
Kiedy
otworzyła drzwi, miała ochotę je natychmiast zamknąć. Spojrzała na intruza z
nienawiścią i nie miała zamiaru dać się omamić skruszonym spojrzeniem. Isabelle
nie czekała natomiast na zaproszenie, tylko od razu wślizgnęła się do
mieszkania.
-
Wysłuchaj mnie.
:)
OdpowiedzUsuńO matko, takiej reakcji Jareda się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńmam tylko nadzieję, że Leanne nie będzie musiała wybierać pomiędzy siostrą, a miłością swojego życia... Kiedyś napisałaś w komentarzu,że na razie nikogo nie będziesz uśmiercać dlatego żyje w przekonaniu, że Gen przeżyje, operacja się dobrze powiedzie i będzie W KOŃCU szczęśliwa z Shannonem. Zasługują na to po tych wszystkich latach. Mam nadzieję, że nic też się nie stanie Lenanne, która jest w ciąży i nie może się denerwować, a przy ostatnich wydarzeniach, które ją spotkały nie łatwo być spokojnym. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciutko! Codziennie tu zaglądam czy nie ma czegoś nowego, a ciekawość dotycząca tego co będzie dalej zżera mnie dniami i nocami. DLATEGO BŁAGAM CIĘ O KOLEJNY ROZDZIAŁ JAK NASZYBCIEJ!!!!!!! Nie musze chyba wspominać o tym jak cudownie piszesz, bo mam nadzieję, że jesteś tego świadoma:)
Duuuuuuuuuużo weny!
J.
Naprawdę tak napisałam? Chociaz w sumie, u mnie "na razie" oznacza raczej krotki okres...
UsuńDziękuję!
Cudowny rozdział Gen i Shanna. Cieszę się z tych ich 5 dni, które razem spędzą:) Uważam jednak że Gen powinna przejść operację jak najszybciej. Powinni też obydwoje zakończyć swoje poprzednie związki. Odnośnie Jareda no cóż trudno się dziwić bo to nie jest łatwa sytuacja. A Isabel niech spada na drzewo i nie przeszkadza Shannonowi i Gen w ich szczęśliwych chwilach:) Czekam na nowy:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz ;)
UsuńHFGFYUGJKDFJGDOSIUGODSRIGJBLKDFGDSRIGTRODKGV!!!!!!!!!!!!!!!!!! Niech tą Isabel coś rozjedzie bo normalnie szlag mnie trafia. Świetny rozdział, po prostu cudowny!!! Za każdym razem mam niedosyt. Jak ty to robisz???? Już nie mogę się doczekać co będzie dalej. WENY WENY WENY i niech 30 STM będzie z tobą :) Pozdrawiam M.J.
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńNawet nie wiesz jak się cieszę z nowego rozdziału:) Dużo się tu działo Jared w szoku, kłótnia z Leanne, ale najbardziej ucieszyło mnie to, że Gen i Shann są razem. Tylko na prawdę wydaje mi się, że operacja powinna być priorytetem, chociaż oni się tak kochają i stracili tyle lat... Nie ma się co dziwić. Niech im ta głupia Isabel nie przeszkadza. Nie powie nic co będzie w stanie sprawić, że Gen i Shann jej wybaczą. Weny na nowy:)
OdpowiedzUsuńPrzekonamy się ;) dzięki!
Usuńmam wrażenie że Gen i Schann - będą szczęśliwi prze parę kolejnych rozdziałów - to u drugiej pary zawisną czarne chmury - to tylko przypuszczenia ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
-K.B.
Zobaczymy, czy się sprawdzą:)
UsuńDwa pytanka mam :)
OdpowiedzUsuńpierwsze to chyba oczywiste, kiedy nowy rozdzialik?
i drugie to czy masz może snapa? jeśli tak, to jak się nazywasz i czy można cię dodać?
Nowy może juz jutro (ale nie obiecuje).
UsuńA co do drugiego pytania, to mam snapa, @awwcass (: