Gdy
zwrócił się do niej zdrobniale, nie potrafiła już dłużej udawać. Miała ochotę wszystko
mu wyjaśnić i już nigdy nie dopuścić do sytuacji, w której musiałaby skłamać. Po
jej policzkach popłynęły łzy, a maska, którą nosiła przez tyle lat, zniknęła.
-
Zasługujesz na wiele więcej, niż samą prawdę. – odparła patrząc mu w oczy i podobnie
jak on, starała się powstrzymać łzy. – Ale musisz wiedzieć, że jeśli będę szczera,
prawdopodobnie wszystko w twoim życiu się zmieni. Znienawidzisz Genevieve,
którą kochałeś i nic nie będzie już takie samo.
Shannon
nie wahał się ani chwili z odpowiedzią.
-
Chcę znać prawdę.
Genevieve
skrzyżowała ramiona, próbując w ten sposób zamaskować drżenie swoich rąk.
Podążyła wzrokiem w stronę stołu, na którym leżały ich stare fotografie i
przeróżne pamiątki. To one dodały jej sił, by w końcu zdobyć się na szczerość.
Gdy
znów odwróciła głowę w stronę Shannona zauważyła, że przygląda się jej bliźnie.
-
To pamiątka po tamtej nocy. – wytłumaczyła, a on speszony natychmiast zaczął
patrzeć wyżej, w jej oczy.
-
Przepraszam. – powiedział cicho, niemalże szeptem. Genevieve zaskoczyła
skrucha, z jaką wypowiedział to słowo. – Przepraszam, że ci to zrobiłem.
-
Nie masz za co przepraszać. – sprostowała pospiesznie, uświadamiając sobie co
pomyślał Shannon. – To nie ty mi to zrobiłeś.
Opowiedziała
mu wszystko tak samo, jak wcześniej Leanne. Wytłumaczyła mu, dlaczego musiała zniknąć.
Powiedziała, że opuściła go tylko po to, by mógł wieść spokojne życie, nie
musząc się z nią ukrywać. Wciąż ciężko było jej obwiniać o wszystko rodziców,
ale postanowiła szczerze wyznać mu, iż nie wiedziała o ich spisku przeciwko Shannonowi.
Ani
razu jej nie przerwał, a z jego twarzy nie mogła wyczytać nic prócz przejęcia i
smutku. Gdy skończyła, usiadł na krześle i ukrył twarz w dłoniach, opierając
się o stół. Genevieve nie miała pojęcia, jak powinna to zinterpretować.
Pomyślała, że chce w spokoju pozbierać myśli, lecz w rzeczywistości Shannon
zrobił to tylko po to, by ukryć łzy.
Kiedy
kobieta usłyszała jego niespokojny oddech zrozumiała już, co robi. Przypomniała
sobie jak razem z nim udała się na pogrzeb Luke’a. Wtedy pierwszy raz widziała
u niego łzy. Oparł się o kierownicę, ukrywając w ten sposób twarz. Siedział w
tej samej pozycji, co teraz, ale tym razem nie zamierzał dać się pocieszyć i wypłakać
przy niej.
-
Shannon… - zaczęła niepewnie, chcąc podejść do niego i położyć rękę na jego
ramieniu.
Gdy
tylko usłyszał, że zrobiła krok w jego stronę, gwałtownie podniósł się z
krzesła i cofnął się do tyłu. Genevieve zaskoczyło jego zachowanie i
rozwścieczona twarz, która była aż czerwona od gniewu, a oczy pełne łez tylko
dodawały jej wyrazu.
-
Miałaś rację. Wszystko się zmieniło. Powinno mi być lżej wiedząc, że cię nie
zabiłem, ale w rzeczywistości czuję się jeszcze gorzej niż przedtem. Do tej
pory żyłem w kłamstwie, kochając kogoś, kto miał mnie gdzieś. Zawsze myślałem,
że twoje życie było najlepszą częścią mojego. Teraz nie mogę już tak myśleć, bo
przez cały ten czas ty żyłaś, a ja cierpiałem.
Genevieve
nie wiedziała, co odpowiedzieć. Mimo, że w głębi serca spodziewała się takiej
reakcji ze strony Shannona, to i tak jego słowa zabolały ją tak samo mocno.
-
Nigdy nie chciałam, żebyś cierpiał. Myślałam, że znikając ci tego oszczędziłam.
Shannon
parsknął z goryczą.
-
Genevieve, ty nie zniknęłaś. Ty umarłaś. Jak mogłaś myśleć, że nie będę
cierpiał?
Kobieta
wbiła wzrok w ziemię. Nie mogła już dłużej patrzeć na płonące ze złości
spojrzenie Shannona. Widziała teraz jak bardzo go skrzywdziła i nie mogła
znieść myśli, że zrujnowała mu życie.
-
Przepraszam. – powiedziała cicho.
Usłyszała,
jak oddala się od niej. Gdy podniosła wzrok, zniknął już z jej pola widzenia.
Następnym, co usłyszała, było głośne trzaśnięcie drzwiami, przez które aż
podskoczyła.
Poczuła,
jak jej serce rozpada się na milion kawałków. Wzięła ze stołu zdjęcia oraz
pamiątki i osunęła się na podłogę, klęcząc na środku pomieszczenia. Zaczęła
głośno płakać, niemalże wyjąc z bólu. Mimo, że dostała silnego ataku migreny,
nie to przyniosło jej najwięcej cierpienia. Poczucie, że Shannon odwrócił się
od niej sprawiło, że nie potrafiła się już nawet skupić na fizycznym bólu i
było od niego o wiele gorsze. Wcześniej myślała, że postępowała słusznie i
sprawiła, że jego życie było lepsze. Kiedy Shannon uzmysłowił jej, iż było
wręcz przeciwnie zrozumiała, że mu je zniszczyła i teraz to ona czuła się tak
winna, jak on przez te wszystkie lata gdy myślał, że ją zabił.
Jeszcze
chwilę temu chciała, by Shannon ją znienawidził. Uważała, że tak będzie łatwiej
dla nich obojga. Jednak teraz nie była już tego taka pewna. Widząc jego reakcję
obawiała się, że tylko pogorszyła sytuację i mężczyzna zrobi coś głupiego.
Shannon
wyszedł z mieszkania tak szybko, że Leanne nie zdążyła nawet zareagować. Gdy go
zauważyła, był już przy windzie. Podejrzewała, iż rozmowa nie poszła tak, jakby
tego chciała, ale postanowiła mimo to go dogonić.
-
Shannon, porozmawiajmy o tym. – rzuciła, gdy zmierzała w jego stronę wąskim
korytarzem.
-
Nie chcę o tym rozmawiać. – odparł stanowczo. Leanne zaskoczyła wrogość w jego
głosie, która sprawiła, że w pewnym momencie zaczęła się bać podejść bliżej. Stanęła
więc w bezpiecznej odległości i czekała, aż się odwróci. On jednak tego nie
zrobił.
-
Mi też było ciężko ją zrozumieć, ale wiedz, że ona próbowała cię tylko chronić…
Dopiero
teraz Shannon gwałtownie obrócił się w jej stronę, a jego spojrzenie zmroziło
krew w żyłach dziewczyny. Mimo wybijającego się na pierwszy plan gniewu,
potrafiła też dostrzec u niego rozpacz.
-
Ty też próbowałaś mnie chronić? Od jak dawna mnie oszukiwałaś? – wysyczał, a
Leanne przestała się go bać. Teraz było jej żal Shannona i tego, jak został
skrzywdzony przez los.
-
Dowiedziałam się niedawno i namówiłam ją, by ci powiedziała. – powiedziała ze
współczuciem. W tej samej chwili usłyszeli dźwięk windy i otwierające się
srebrne drzwi.
-
Niepotrzebnie. Wolałem chyba żyć z myślą, że Genevieve była martwa. –
stwierdził i zniknął w windzie.
Leanne
od razu pobiegła do mieszkania siostry. Zastała ją płaczącą na podłodze, pośród
stosu rozrzuconych zdjęć. Uklękła przy niej i ją objęła, pozwalając się
wypłakać Genevieve na swoim ramieniu. Czuła się tak, jakby próbowała uspokoić
małe dziecko.
Nie
wiedziała, ile czasu spędziła klęcząc z nią na podłodze. Ignorowała wszystkie
telefony Jareda, nie chcąc kłamać mu do słuchawki. Wciąż nie wiedziała, jak
powiedzieć mu o tym, że Genevieve wróciła i w głębi serca liczyła, że dowie się
tego od Shannona. Gdy Gen położyła się do łóżka, wciąż łkając, po raz kolejny
usłyszała dzwonek telefonu siostry.
-
Jedź do domu. – powiedziała przez łzy. – Dam sobie radę.
-
Nie ma mowy. – odparła Leanne, kładąc się obok niej. Odrzuciła połączenie i
wysłała wiadomość do Jareda powiadamiającą go, że nie wróci do domu. Następnie
wyłączyła komórkę i odłożyła ją na szafkę nocną.
***
Shannon
nawet nie zauważył, kiedy znalazł się w zatłoczonym pubie urządzonym w
irlandzkim stylu. Mijał starych pijaków, młodych imprezowiczów i wstawionych
ludzi, znajdując wreszcie drogę do baru. Czuł się tak, jakby cofnął się w
czasie. Znów przeżywał to samo i z powodu tej samej osoby. Ponownie poczuł, że
nie potrafi inaczej rozwiązać swoich problemów.
Wcześniej
zrezygnował z alkoholu i używek uważając, że to one były powodem wszystkiego,
co przydarzyło się w jego życiu. Sądził, iż to przez nie zabił Genevieve.
Teraz, gdy wiedział już, że w rzeczywistości żyje, nie potrafił już myśleć racjonalnie.
***
-
Co się z wami do cholery dzieje? – zapytał zdenerwowany Jared, gdy tylko Leanne
przekroczyła próg kuchni. – Nie odbierałaś moich telefonów, po czym napisałaś
tylko, że nie wrócisz na noc. Dzwoniłem do Shannona, a on był kompletnie pijany
i kazał mi po siebie przyjechać do jakiegoś pubu. O co w tym wszystkim chodzi?
Leanne
nie wiedziała, jak zacząć. Wiedziała, że powinna powiedzieć mu już wcześniej o
tym, że Genevieve żyła lub przynajmniej wrócić na noc do domu.
Zanim
zdążyła się odezwać, w kuchni pojawił się Shannon. Był blady i zmęczony, mrużył
oczy przed ostrym porannym światłem i ruszył od razu w stronę lodówki,
wyciągając z niej butelkę wody. Miał na sobie tylko wymiętą koszulkę i slipki. Kiedy
zauważył Leanne, spojrzał jej w oczy porozumiewawczo. Dziewczyna wiedziała już,
co ma na myśli i podejrzewała, że słyszał jej rozmowę z Jaredem.
Młodszy
Leto chrząknął wymownie, krzyżując ręce i spoglądając na brata.
-
Shann, powiesz mi wreszcie, dlaczego się nawaliłeś i nie kazałeś mi się odwieźć
do hotelu? Emma wydzwaniała do mnie cały wieczór a potem nawet nie wiedziałem,
co mam jej powiedzieć.
Shannon
nie spojrzał nawet na brata i zaczął pić wodę prosto z butelki.
-
Długa historia. – odparł, biorąc kolejny łyk.
Leanne
widziała, jak Jared zaczyna tracić cierpliwość i obawiała się, że za chwilę
wybuchnie. Nie wiedziała jak może złagodzić sytuację, a powiedzenie mu teraz
prawdy o Genevieve nie wydawało jej się najlepszym pomysłem.
Shannon
wyszedł z kuchni bez słowa, a rozgniewany wzrok Jareda spoczął znowu na Leanne.
-
Mam wrażenie, że jestem jedyną osobą która nie wie, co się tu dzieje. –
stwierdził, przybliżając się do niej. Jego spojrzenie złagodniało, gdy chwycił
ją za ręce i spojrzał głęboko w oczy. – Powiedz mi, w czym rzecz.
Lea
zdawała sobie sprawę, że nie potrafiła dobrze kłamać, zwłaszcza jeśli chodziło
o osoby, które były dla niej ważne. Poza tym wiedziała, że prędzej czy później
i tak musiałaby wyznać Jaredowi całą prawdę.
-
Pewna osoba wróciła i sprawy się… pokomplikowały. – mówiła Leanne, choć miała
problemy ze złożeniem logicznych zdań. Wiedziała, że nie istniał żaden dobry
sposób, by powiedzieć mu o czymś takim, ale wciąż ciężko było jej z nim
rozmawiać.
-
Jaka osoba mogła wrócić i pokomplikować sprawy i tobie, i Shannonowi? – zapytał
Jared, bardziej siebie niż ją. Zaczął się zastanawiać nad jej słowami i wpadł
tylko na jeden pomysł, choć uznał go za całkowicie absurdalny. – Jedyna, jaka
przychodzi mi do głowy to Genevieve, ale to raczej mało nieprawdopodobne.
Widząc
twarz Leanne, która natychmiast spoważniała i w ułamek sekundy stała się
smutniejsza, poczuł się zagubiony. Wyglądała tak, jakby trafił w sedno, a to
wydawało mu się niemożliwe.
-
Leanne? – ponaglił ją prosząc w ten sposób o wyjaśnienia, a dziewczyna spuściła
głowę.
-
Genevieve wróciła. Ona żyje. – powiedziała cicho, a Jared poczuł, jak traci
grunt pod nogami.
***
Shannon
sam nie wiedział, czy postępuje słusznie. Był natomiast pewien, że nie
przemawiał przez niego rozsądek, a serce. Biło one teraz szybciej niż zwykle,
przypominając mu o tym, jak bardzo był zdenerwowany i rozdarty. Gdy jego ręka
spoczęła na dzwonku do drzwi poczuł taki zastrzyk adrenaliny, jakby skakał z
bungee.
Gdy
otworzyła drzwi, poczuła dokładnie to samo, co on. Nie wiedziała, czego się
spodziewać. Obawiała się jednak, że nie zniesie kolejnych gorzkich słów z jego
ust.
-
Mogę wejść? – zapytał nie patrząc jej w oczy, a ona tylko przesunęła się w
drzwiach na znak, że się zgadza.
Kiedy
wszedł do mieszkania, natychmiast wziął głęboki oddech. Jeszcze raz powtórzył w
myślach wszystko to, co planował jej powiedzieć. Jednakże kiedy podniósł wzrok
i ich spojrzenia się skrzyżowały, zapomniał o tym, co chciał przekazać
Genevieve. Poczuł się tak, jakby znów zobaczył ją po raz pierwszy, zestresowaną
i zawstydzoną. Gdy zobaczył ją wtedy w swoich drzwiach kilkanaście lat temu,
także nie wiedziała co powiedzieć. Udawał wówczas obojętność, ale później
nauczyła go okazywać emocje, przez co teraz nawet nie starał się ukrywać pod
żadną maską.
Wcześniej
był tak zaślepiony gniewem, że nie potrafił nawet myśleć o tym, iż stanął
twarzą w twarz z osobą, której nigdy nie przestał kochać. Nie miał pojęcia, czy
ona wciąż czuła to samo. Kiedy poprzedniego wieczora się upijał sądził, że czar
prysł i tylko oszukiwał się, że wciąż ją kochał. Stwierdził, że był to tylko
pretekst do tego, by żyć samotnie. Jednakże patrząc teraz w jej oczy, które
wciąż były takie same jak kiedyś, stracił tę pewność. W rzeczywistości
wszystkie uczucia, jakie do niej żywił, odżyły na nowo, choć nie było to
najlepszym określeniem, gdyż nigdy nie umarły.
-
Na początku byłem na ciebie wściekły. – zaczął, a ona patrzyła na niego z
lękiem przed tym, co powie. – Poczułem się oszukany. Wkurzałem się jeszcze
bardziej, bo mimo wszystko nie potrafiłem cię znienawidzić. Cały czas myślałem
o tobie jako o egoistce, która zrujnowała mi życie, by zniknąć. – w jej oczach
wezbrały się łzy, ale Shannon mówił dalej, przybliżając się do niej. – Ale potem
uświadomiłem sobie, że gdybym naprawdę się dla ciebie nie liczył, nie
zachowałabyś tych wszystkich pamiątek, nie przyszłabyś na koncert, a przede
wszystkim, nie uratowałabyś mnie na moście. – Genevieve zdziwiła się, że jednak
to pamiętał. – Tak, zapamiętałem to. Wtedy myślałem, że miałem halucynacje, ale
wczoraj przypomniałem to sobie i skojarzyłem fakty.
-
Wiem, że moje przeprosiny nie są nic warte, ale naprawdę mi przykro. Nie
oczekuję, że mi wybaczysz, bo nawet ja nie potrafię wybaczyć samej sobie.
Shannon
zbliżył się do niej tak, że dzieliły ich centymetry.
-
Genevieve, mogłabyś zrobić nawet najgorszą rzecz na świecie, a ja i tak bym ci
wybaczył. – powiedział ze słabym uśmiechem. – Wybaczyłbym ci wszystko, tak jak
kiedyś ty wybaczałaś wszystko mnie.
-
Shannon, proszę cię, przestań. – rzuciła, pociągając nosem. Łzy ciekły jej po
policzkach strumieniami, mimo to wciąż wyraźnie widziała jego zatroskaną twarz.
-
Dlaczego miałbym przestać?
-
Bo jeśli nadal będziesz wygadywał takie rzeczy, będzie trudniej mi odejść. –
powiedziała z bólem. Zdawała sobie sprawę, że nie powiedziała mu o swojej chorobie,
ale nie potrafiła tego z siebie teraz wydusić.
-
Więc nie odchodź. Zostań ze mną. Proszę.
Genevieve
poczuła, jak jej serce znów składa się w całość. Widziała miłość w jego oczach,
taką samą, jak kilkanaście lat temu i wiedziała, że drugi raz nie będzie w
stanie go zostawić. Bez chwili namysłu zbliżyła się do niego i rzuciła mu się
na szyję, wtulając się w jego ramię.
Shannon
był zaskoczony jej niespodziewanym uściskiem, ale objął ją w pasie i przycisnął
do siebie bliżej. Obydwoje zaczęli uśmiechać się przez łzy, myśląc o tym samym.
Marzyli o tej chwili od kiedy tylko zostali rozdzieleni i wciąż wszystko to wydawało
się dla nich surrealistyczne i tak piękne, że nie mogło być możliwe. I choć
rozłąka ciążyła na nich przez tak długi czas, teraz czuli, jakby w
rzeczywistości nigdy się nie rozstali.
Myslalam, ze Cie zabije, a potem doszlam do konca rozdzialu i o matko *wyje histerycznie* to bylo piekne i bezcenne, matko, placze jak dziecko, Cass, niech Ci to bozia wynagrodzi jakos, to jest piekne, teraz jeszcze operacje przejdzie, ciekawa jestem jego reakcji na chorobe no i jareda dalsza, ale matko... placze ;------;
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja becze jak jakaś wariatka?
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak!!! :) ale się cieszę z tego rozdziału:) na początku wystraszyłam się reakcją Shannona, ale powiedzmy sobie szczerze miał do tego absolutne prawo. Szok był ogromny i wiele rzeczy się zmieniło i miał prawo czuć się oszukany i zdradzony... Dlatego bardzo dziękuję ci za końcówkę. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy, że nadal się kochają i są dla siebie ważni:) Czekam na nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńCass jesteś niesamowita:) dziekuje ci za ten rozdzial. Jestem szczesliwa że Gen powiedziala prawde Shannonowi i że nadal się kochają. Weny:)
OdpowiedzUsuńI ZNOWU WYJĘ.... Teraz to chyba za bardzo się wczułam w uczucia Genevieve... Może dlatego, że przypomniało mi sie jak sama kiedyś cierpiałam...? Nieważne, było minęło. Świetny rozdział! Przechodzisz samą siebie i dlatego nie życzę ci żadnej mocy ;P Pozdrawiam M.J.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Gen odważyła się powiedzieć całą prawde. Dobrze, że się kochają obydwoje:) Czekam na następny rozdział:) już się nie mogę doczekać:)
OdpowiedzUsuńO mój Boże....wspaniałe, cudowne,kocham ! Ale ten moment,kiedy Gen mówi, że będzie trudniej jej odejść. ..buuu; ( rozwiążesz to jakoś, prawda? Operacja się uda,bo musi się udać, Gen nie może po raz drugi umrzeć i zostawić Shannona! ! Ojjj i ciekawa jestem strasznie reakcji Jareda na to wszystko :)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać! jestem taka ciekawa jak to się dalej potoczy :)
Tworzysz cos niesamowitego dlatego cię kocham za to ff
Weny, weny i jeszcze raz weny!!!! !
Jeju to jest świetne najlepsze i poprostu brak mi slow ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuń