-
Co ją ugryzło? – zapytała Isabelle spoglądając w stronę schodów, choć jej córka
zniknęła już w swoim pokoju.
Kobieta
przeniosła wzrok na chłopaka. Widziała, że był rozgoryczony i zaciskał pięści
ze złości. Podejrzewała, że niewiele się od niego dowie, jednakże od razu
zrozumiała, że między nim a Genevieve doszło do kłótni.
-
Nie wiem. – odparł i obrócił się do Isabelle. Jego mina zmieniła się na
obojętną.
***
Jared
wparował do domu mimowolnie trzaskając drzwiami. Był zaskoczony, gdy w salonie
zastał Shannona. Podejrzewał, że znów wyjdzie upić się do klubu. Zamiast tego
postanowił upić się w domu. Młodszy brat natychmiast wpadł w szał. Bez chwili
namysłu chwycił butelkę whisky stojącą na stole i pomimo sprzeciwu chłopaka
przemaszerował z nią w stronę kuchni.
Kiedy
uniósł butelkę nad zlewem, Shannon dopadł do niego i wyrwał mu ją z ręki. Zaczęli
się szarpać, zupełnie tracąc kontrolę i trzeźwość myślenia. Jared wiedział, że
po alkoholu jego brat nie ma już żadnych zahamowań, ale nie spodziewał się
silnego pchnięcia, przez które odbił się od blatu i wylądował twardo na
podłodze.
Jared
zaczął zwijać się z bólu, czując obite żebra. Nie to jednak było najgorsze.
Najbardziej skrzywdził go fakt, że jego własny brat pobił go za butelkę whisky.
-
Jay, nie chciałem… - powiedział Shannon uzmysławiając sobie, co zrobił. Odłożył
alkohol na blat i próbował pomóc wstać bratu, ale ten odepchnął jego ręce.
-
Zostaw mnie. – odparł i z jękiem podniósł się z podłogi, wspomagając się
klamkami szuflad. – Najlepiej zostaw nas wszystkich albo weź się w garść, bo
wyrządzasz tylko same szkody. – powiedział po raz ostatni i zamknął się w
pokoju.
Jared
zdawał sobie sprawę, że gdyby nie sytuacja z Gen, nie potraktowałby brata tak
ostro. Jednakże mimo gorzkich słów w kierunku dziewczyny tak naprawdę czuł, że
jej zachowanie jest winą Shannona. Teraz był zły na niego, że zmienił Genevieve
w kogoś, kim nigdy nie była, bo tak było mu wygodniej. Żałował swojego wybuchu
w jej domu, ale stwierdził, że przynajmniej dziewczyna go znienawidzi, co
ułatwi mu trzymanie się od niej z daleka. Nie czuł się dobrze z myślą, że
zakochał się w dziewczynie swojego brata. Poza tym wiedział, że nigdy nie
wybrałaby go ponad Shannona, nawet po tym, jak ją skrzywdził.
***
Genevieve
nie spała całą noc zastanawiając się, co robić. Wcześniej było jej ciężko z
powodu Shannona i cieszyła się, że może liczyć zawsze na wsparcie jego młodszego
brata. Teraz jednak uświadomiła sobie, że została z tym wszystkim sama. Doszedł
jej jeszcze dodatkowy problem – Jared. Od początku ignorowała znaki, jakie jej
dawał. Wszystkie jego spojrzenia, gesty, zachowania… wszystko miało dla niej
teraz sens. Wtedy myślała, że ubzdurała sobie coś, co nie istniało. Gdyby mogła
wybierać, wolałaby nie wiedzieć, co do niej czuje. Wiedziała, że myśli
samolubnie, ale nie chciała czuć się niezręcznie w jego obecności ani ukrywać
tego przed Shannonem. Mimo wszystko nie chciała go skrzywdzić i niszczyć ich
braterskiej więzi.
Gdy
Jared wyznawał jej miłość nie wiedziała, jak zareagować. Pomyślała wtedy, że
gdyby miała kilka minut na pomyślenie, z pewnością coś by wymyśliła. Jednak
nawet po upływie kilku godzin nie wpadła na żadną sensowną odpowiedź. Nie miała
pojęcia, co mu powiedzieć. Nie chciała łamać mu serca, ale nie mogła też z nim
być. Wcześniej czuła, że jest między nimi swego rodzaju chemia, ale nigdy nie było
to porównywalne do tego, jak kochała Shannona. Uwielbiała Jareda jako przyjaciela,
ale tylko jako przyjaciela. Dlatego tak bardzo żałowała, że on oczekiwał od
niej czegoś więcej. Nie chciała go tracić i mimo tego, jak ostry dla niej był,
dziękowała mu w duchu za szczerość i bezpośredniość. Dzięki niemu przynajmniej upewniła
się, co zrobić w sprawie Shannona i zrozumiała, jak bardzo zboczyła z drogi.
-
Kiepsko dziś wyglądasz. – stwierdziła Tessa odwiedzając ją wieczorem w domu.
-
Za to ty promieniejesz.
Genevieve
była zdziwiona, że jej przyjaciółka tak szybko uporała się ze złamanym sercem.
Sama nie wiedziała, na ile to było prawdą, a na ile tylko udawała. Cieszyła się
jednak, że nie rozmyśla nad wszystkim tak jak ona.
-
Staram się. – odparła siadając na łóżku dziewczyny i posłała jej badawcze
spojrzenie. – Masz kaca czy to znów z powodu Shannona?
-
Po części ten drugi powód. Ale doszedł kolejny problem, przez którego nie mogłam
spać w nocy. – Genevieve usiadła obok Tessy, a ta natychmiast zmieniła nastawienie.
Była teraz niesamowicie zaciekawiona.
-
Zamieniam się w słuch.
Genevieve
głośno westchnęła.
-
Wczoraj Jared wygarnął mi, że przestałam się interesować tym, co dzieje się z
Shannonem i zamiast tego zmieniłam się na gorsze. – Tessa miała już coś
powiedzieć z oburzeniem, ale Gen kontynuowała. – A potem wyznał mi miłość.
Tessie
opadła szczęka. Nie spodziewała się, że brat Shannona coś do niej czuje. Myślała,
że nie interesowało go nic poza byciem dla niej przyjacielem. Zazwyczaj miała
nosa do takich spraw, dlatego tym bardziej zdziwiła się, że niczego nie
zauważyła.
-
Powiesz Shannonowi?
Genevieve
spojrzała na przyjaciółkę zaskoczona, jakby upewniała się, że nie żartuje.
-
Oczywiście, że mu nie powiem. Jeśli Jared będzie chciał, sam mu to powie.
-
No dobrze, a co z wami? Co mu odpowiedziałaś?
Genevieve
spuściła głowę, a Tessa wstała i podeszła do okna.
-
Właśnie chodzi o to, że nic. Weszła moja matka i uciekłam… Poza tym i tak nie
miałam mu nic do powiedzenia. I nadal nie wiem, co z tym zrobię.
-
Chyba powinnaś się pospieszyć, bo twoja mama właśnie odjeżdża.
Genevieve
spojrzała na Tessę z przerażeniem. Nie była jeszcze gotowa na tę rozmowę. Poza
tym najpierw chciała załatwić sprawy z jego bratem.
-
Zaraz wracam.
Genevieve
wyszła z pokoju i niemalże natychmiast wpadła na Jareda. Chłopak własnie szedł
korytarzem do pokoju Leanne. Po zderzeniu automatycznie chwycił ją za ramiona,
przez co obydwoje poczuli się niezręcznie. Spojrzeli sobie w oczy, ale Gen
szybko przywołała się do porządku i odsunęła od chłopaka. Ruszyła do schodów
nie odzywając się nawet słowem. On także milczał. Odprowadził ją wzrokiem aż
zniknęła na dole i poszedł do pokoju jej siostry.
***
Shannon
właśnie szykował się do wyjścia. Po sprzeczce z bratem zrozumiał, że musi
wreszcie zdobyć się na rozmowę, której tak bardzo się obawiał. Próbował
porozmawiać z Genevieve już rano, ale nigdy nie miał ku temu okazji – po szkole
odbierała ją matka, a w trakcie przerw nie wychodziła na zewnątrz. Natomiast po
odjeździe Isabelle wpadł na pomysł, by wyprzedzić jej ojca i zamienić z nią
chociażby kilka słów. Wystarczyła mu sekunda, by powiedzieć „przepraszam”.
Kiedy
otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, rozejrzał się dookoła upewniając się, że
Rhys właśnie nie wraca do domu. Jego brat wyszedł kilka minut wcześniej. Gdy
doszedł na werandę dziewczyny, poczuł zdenerwowanie. Zupełnie jak wtedy, gdy
jechał na jej bal. Na to wspomnienie słabo się uśmiechnął. Już miał sięgać do
dzwonka, kiedy drzwi się otworzyły, a w progu ujrzał Genevieve. Spojrzeli sobie
w oczy zaskoczeni i obydwoje poczuli, jak ich serca przyspieszają. Żaden z nich
nie wiedział, co powiedzieć, więc przez minutę wpatrywali się w siebie myśląc
tylko o tym, by znów było tak jak kiedyś.
Genevieve
zamknęła za sobą drzwi i minęła go w przejściu. Zaprowadziła go pod zachodnią
część domu, gdzie nie sięgały latarnie uliczne, a było słychać samochody. Stanęli
obok okna kuchennego, w cieniu budynku.
***
Jared ponownie
zszedł na dół upewniając się, że Leanne już śpi. Pomyślał, że znajdzie tam
Genevieve, jednakże nie było jej w żadnym z pomieszczeń. Przez uchylone okno
usłyszał natomiast jej głos. Nie chciał jej podsłuchiwać, ale podszedł do blatu
jak w amoku, nie zapalając światła. Słyszał każde słowo i jeszcze zanim dobiegł
go także głos brata, wiedział już, do kogo dziewczyna kieruje swoje słowa.
Przez okno widział także zarysy ich twarzy.
***
- Właśnie się do
ciebie wybierałam. – powiedziała nieobecnym głosem. Próbowała powstrzymać się
przed rzuceniem mu się na szyję. Pomimo złości, jaką wciąż do niego czuła, nie
potrafiła go znienawidzić.
- Genny,
chciałem cię przeprosić. – choć nie widział dokładnie jej oczu wiedział, że
powoli zalewają się łzami. – Wiem, że nawaliłem. To nie był pierwszy raz i nie
jestem z tego dumny. Ale musisz wiedzieć, że bardzo tego żałuję. I choć jestem beznadziejny
w przepraszaniu, to niczego więcej nie chcę, prócz twojego wybaczenia.
- To tylko
słowa, Shannon. One nie zmienią faktu, że mnie zostawiłeś. – powiedziała trochę
wbrew sobie. Była mu w stanie wybaczyć wszystko od ręki ale nie zrobiła tego
wiedząc, że to nic by go nie nauczyło. I choć miała wątpliwości, czy jej
kolejny ruch coś zmieni, musiała zaryzykować. – Mógłbyś być najlepszy w
przepraszaniu, ale ja ci nie wybaczę. Przynajmniej nie tak łatwo. – powiedziała
przez łzy.
Shannon zaczął
tracić grunt pod nogami. Wiedział, że mają mało czasu na rozmowę, ale nie
potrafił przyjąć do wiadomości tego, co chciała mu właśnie przekazać.
- Zrobię
wszystko, o co mnie poprosisz.
Dziewczyna
głośno wciągnęła powietrze. Teraz, albo nigdy, pomyślała.
- Musisz z tym
skończyć. Przestań ćpać, upijać się, handlować dragami. Musisz się zmienić.
Obydwoje musimy. Tylko wtedy nam się uda.
Chłopak zdawał
sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. Właściwie w tej chwili wydawało mu się
to wręcz niemożliwe. Jednak gdy pomyślał
o tym, że nigdy więcej nie pocałuje Genevieve, nigdy już jej nie obejmie lub
zobaczy ją z kimś innym… był gotów spróbować.
- Dobrze.
Zmienię się. Tylko nie odchodź. – powiedział z desperacją w głosie i chwycił
dziewczynę za ręce.
- Nie rozumiesz
Shannon. – odparła ze smutkiem. Słowa ciężko przechodziły jej przez gardło, a
płacz nie pomagał w mówieniu. – Ja już odeszłam. Odeszłam z chwilą, kiedy mi
nie pomogłeś w klubie. Wrócę do ciebie tylko wtedy, gdy zobaczę, że się
zmieniłeś.
Gen próbowała
wyrwać ręce z jego uścisku, ale on przeniósł dłonie na jej policzki.
- Nie zostawiaj
mnie w ten sposób, proszę. Równie dobrze mogę zmienić się przy tobie. Kocham
cię, Genevieve.
Genevieve zacisnęła
mocno powieki pozwalając łzom spłynąć prosto na jego dłonie. Chwyciła je swoimi
rękoma i przysunęła się bliżej.
- Wiesz, że ja
też cię kocham, inaczej nie robiłabym tego wszystkiego. Ale już to
przerabialiśmy, Shannon i nie wyszło. Pamiętasz co obiecałeś mi w Destin? Powiedziałeś, że zrobisz wszystko, żebyśmy już
zawsze byli razem. Tylko w ten sposób dotrzymasz tej obietnicy.
Dziewczyna
zbliżyła swoją twarz do jego, a on natychmiast zaczął ją całować. Przeżyła z
nim już tyle pocałunków, że nie potrafiła ich zliczyć, ale ten był wyjątkowy.
Jeszcze nigdy nie czuła w jednym pocałunku tyle desperacji, smutku, zachłanności,
ale też namiętności i miłości. Był pełen nadziei i pozwolił jej uwierzyć, że
nic jeszcze nie jest stracone, a ona postępuje słusznie.
Obydwoje chcieli,
by ta chwila trwała wiecznie. Jednak już po chwili usłyszeli samochód parkujący
na podjeździe. Niechętnie odsunęli się od siebie, a dziewczyna bez słowa
pobiegła w stronę tylnego wejścia do domu.
***
Jared natychmiast odsunął się od okna i
pobiegł do salonu, niemalże rzucając się na kanapę. Chciał udawać, że niczego
nie słyszał i starał się wyglądać na zaskoczonego, gdy zapłakana Genevieve
znalazła się w kuchni, do której weszła tylnymi drzwiami. Gdy jak burza mknęła
przez salon, podniósł się z kanapy i stanął jej w przejściu.
- Chcesz o tym
pogadać? – zapytał nieśmiało. Choć słyszał całą ich rozmowę, chciał pomóc
dziewczynie. Wiedział, że czasami najlepiej jest się po prostu wygadać. Pomimo,
że każde jej słowo wypowiedziane w kierunku jego brata zraniło go jak tysiące
noży, nie potrafił się gniewać na żadnego z nich. Nawet jeśli to on zakochał się
w Genevieve, zanim Shannon w ogóle zwrócił na nią uwagę.
- Porozmawiam o
tym z moją przyjaciółką, która czeka na górze. – odparła chcąc uniknąć
spotkania z ojcem i minęła Jareda, uciekając na górę.
Jared poczuł,
jakby wymierzyła mu policzek, ale nie zamierzał jej dłużej zatrzymywać.
***
Po powrocie do
domu Shannon nie wiedział, co ze sobą zrobić. Spojrzał na butelkę whisky
stojącą wciąż na blacie. Chwycił ją i bezmyślnie cisnął nią w ścianę. Dźwięk
tłuczonego szkła rozniósł się po pustym salonie, a alkohol rozlał się po
podłodze wraz z odłamkami. Chłopak nie potrafił nawet powstrzymać łez, których tak
bardzo nienawidził. W tej sytuacji wydawały mu się jednak jedynym, co mógł
zrobić.
Uzmysławiając
sobie, że prędzej czy później ktoś wróci do domu, podszedł do rozbitej butelki
i na kolanach zaczął ją sprzątać gołymi rękoma. Nie zauważył nawet, że jego
matka pojawiła się w salonie. Spostrzegł ją dopiero, gdy dotknęła jego ramienia
i napotkał jej przerażone spojrzenie. Zaskoczony, skierował wzrok na swoje
dłonie. Były całe zakrwawione, a odłamki szkła tkwiły w wewnętrznej stronie
lewej dłoni. Później nie czuł już nic.
- Wstań. – powiedziała
kobieta i próbowała mu pomóc, choć nie miała wystarczającej siły. Chłopak ani
drgnął, wyglądając jak obłąkany. Constance zaczęła się zastanawiać, czy czegoś
nie wziął, jednakże nie była tego pewna. Już wiele razy widziała go otępiałego
po narkotykach, jednakże nigdy nie był aż tak nieobecny.
Po chwili do
domu wrócił też Jared. Gdy zauważył brata klęczącego na podłodze w głębi salonu
i przerażoną matkę próbującą go unieść za rękawy kurtki, natychmiast do nich
podbiegł. Normalnie od razu by założył, że Shannon doprowadził się do takiego
stanu przez narkotyki, jednakże jeszcze kilka minut temu słyszał, jak trzeźwo
rozmawia z Genevieve. Wiedział, że nie dałby rady tak szybko się otumanić.
Natychmiast pomógł matce podnieść go z podłogi i podpierając chłopaka na swoim
ramieniu, zaprowadził go do pokoju.
***
Genevieve przez
pół dnia zastanawiała się, co stało się z Shannonem gdy dała mu ultimatum.
Chciała się tego dowiedzieć ale wiedziała, że nie może tak po prostu go
odwiedzić. Wiedziała, że musiała dać mu do zrozumienia, iż naprawdę się
rozstali. Znała tylko jedną osobę, która mogła jej wszystko powiedzieć i choć
czuła się strasznie głupio chociażby myśląc o tym, że mogłaby z nią
porozmawiać, musiała to zrobić.
Tego dnia
Isabelle poprosiła Ethana, by odwiózł Genevieve po szkole do domu. Miała
mnóstwo dodatkowych zajęć w szkole, gdyż jej matka robiła wszystko, by jak
najmniej czasu poświęcała na myślenie o czymkolwiek innym, niż nauce. Przez to
wracała do domu niemalże wieczorami. Dziewczyna postanowiła to wykorzystać, by
zaraz po powrocie zrealizować swój plan. Nie widząc srebrnego jeepa na
podjeździe pomyślała, że to jedyna okazja.
Kiedy zapukała i
po minucie nikt nie otworzył pomyślała, że i jego nie ma w domu. Kiedy miała już
odejść, Jared pojawił się w drzwiach. Spojrzał na nią ze zmartwieniem, ale nic
nie powiedział. Odsunął się i zrobił jej przejście. Dziewczyna weszła do domu
niepewnie, ale ani razu się nie zawahała. Gdy znalazła się w salonie, zauważyła
kilka kartonów i walizki. Z przerażeniem spojrzała na Jareda nie wiedząc, co to
wszystko ma oznaczać. On tylko spuścił głowę, unikając w ten sposób jej wzroku.
O mamusiuuuu, idealny, smutny, serce mi krwawi i sie lamie, ale tak bardzo to lubie, matkoo, cass, nienswidze cieee, smutno mi, smutno, ze koniec jest coraz blizej )):
OdpowiedzUsuńprzykro mi :c
UsuńCass musiałam go dwa razy przeczytać. Moim zdaniem to jest jeden z piękniejszych rozdziałów tutaj:) Jest świetny i wierz mi nigdy nie pisałam tego tak szczerze (a zawsze piszesz rewelacyjne rozdziały). Kurcze tyle się tu działo.scena z przeprosinami Shannona i z jego zachowaniem po powrocie do domu jest smutna i niesamowicie emocjonalna. Dziewczyno smutno mi jeszcze z jednego powodu. Kurcze wiem, że koniec jest już bliski i nie mogę się z tym pogodzić;( Życzę dużo zdrowia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, przyda się :)
UsuńSerce mi krwawi :((
OdpowiedzUsuńRozdział idealny, ale to wrażenie, że wszystko zmierza ku końcowi... Ugh.
Wszystko ma swój koniec :v
UsuńTo jest moje absolutnie ukochane opowiadanie:) Te emocje, to napięcie, to ciągłe łamanie mojego serca;( Uwielbiam jego wyjątkowość. Szkoda mi się będzie z nim rozstać.Uwielbiam muzykę z tego rozdziału.Nie mogłaś wybrać lepszej:) Niesamowicie współgra z rozdziałem i w dużym stopniu potęguję te emocje w nim zawarte:) Ten blog jest perfekcyjny!!!!!! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że znajdujesz czas, aby go pisać:)
OdpowiedzUsuńZawsze staram się wybrać jak najlepszą, zwykle jest łatwo bo sama jej słucham pisząc dany rozdział. Dziękuję bardzo :)
UsuńRozdział smutny, łamiący serce i cholernie emocjonalny to to co ja lubię najbardziej (wiem jestem dziwna...) Szkoda mi Jareda, bo okazuje się, że Gen spodobała mu się dużo wcześniej:( Czy tylko mnie martwią te pudła? Shann miał się zmienić, a nie od razu wyprowadzać!!! Podoba mi się Gen tutaj. Czasem mimo iż kogoś kochamy musimy się mu postawić, czy sprzeciwić. Nawet jeśli to boli. Jaka szkoda, że Shann nie był dość silny by w porę przestać ćpać:( Weny życzę:)
OdpowiedzUsuńJa też wolę pisać takie rozdziały, niz te super wesołe.
UsuńMasz rację, Jared zawsze najbardziej obrywa, ale zazwyczaj tak kończą ci z dobrymi intencjami.
Dziękuję :)
Jak zwykle zaskakujące zakończenie, które sprawia, że chcę więcej i więcej (nawiasem mówiąc, jak Ty to robisz, że rozdziały pojawiają się tak szybko?!). Znając zakończenie opowiadania, robi mi się jeszcze smutniej i nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak będzie to przeżywał S. Chociaż póki co niech ta łajza weźmie się za siebie bo łapie u mnie coraz więcej minusów. A Jared? Szkoda chłopaka, ale niestety kto pierwszy ten lepszy. A przecież miał wiele okazji żeby zbliżyć się bardziej do G.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu mam chwilkę na napisanie jakiegoś sensownego komentarza (mając w końcu w dłoniach lapka, a nie komórkę z małym ekranem), w którym mogę napisać, jak bardzo uwielbiam tego bloga i trzymam mocno kciuki, mając nadzieję, że wena będzie się Ciebie mocno trzymała! :)
PS ciekawi mnie czy myślałaś kiedyś o stworzeniu jakiegoś opowiadania, ale niekoniecznie o Marsach?
Akurat ostatnio jestem czesto chora, przez co mam duzo czasu i pozytkuję go na pisanie.
UsuńPóki co trzyma się mnie kurczowo, jedynie czas bede miała teraz ograniczony, ale na szczęście niebawem przerwa świąteczna :)
Kiedys nad tym faktycznie myślałam, wlasciwie wszystkie moje ff miały byc zwykłymi opowiadaniami. Dodawałam kiedys jedno opowiadanie niezwiązane z niczym konkretnym, było całkowicie moim wymysłem, niestety nie zyskało takiego zainteresowania jak ff, wiec dałam sobie spokój.
Nie wiem juz jak Ci to skomentowac. Jestes super. A to opowiadanie lepsze niz niejedna ksiazka. Nie chce zeby sie konczylo ; ( no ale jak to mowia : wszystko co piekne szybko sie konczy.
OdpowiedzUsuńWeny zycze!
/S.
Dziękuję :) bedą jeszcze inne blogi!
UsuńCass nie wiem co napisać.... Szkoda mi tego Jareda, musi cierpieć, Shannon chodzi zlany w trupa, a Genny nie wie co ma robić.... Każdym razem gdy dodajesz tu rozdział to z jedej strony się cieszę, ale to niestety zbliża się każdego razu ku końcowi...... Temu smutnemu niestety..... Jak zawsze rozdział wspaniały, ale tego chyba nie musze ci pisać, tworzysz coś niesamowitego i nie mam słów żeby to określic:) Pozdrwiam, dużo weny na pisanie świetnych rozdziałów!!!! J.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Ja tez nie jestem zadowolona z tego, ze powoli wszystko się kończy, bo bardzo lubię pisać to ff.
UsuńRozdział cudowny, czytam to opowiadanie juz drugi raz całe od nowa. Jared taki biedny znajdź mu proszę dziewczyne, niech nie będzie sam. I pomyśl nad pisaniem książki na poważnie bo idzie ci to wdpaniale, a ja kupiła bym każdą twoją książkę :)
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję :)
UsuńJared... Znajdzie milosc, może dość późno, ale znajdzie. I to wcale nie tak różną od Gen. Wszystko to na moim drugim blogu, wiec zapraszam :)
Rozdział cudowny, czytam to opowiadanie juz drugi raz całe od nowa. Jared taki biedny znajdź mu proszę dziewczyne, niech nie będzie sam. I pomyśl nad pisaniem książki na poważnie bo idzie ci to wdpaniale, a ja kupiła bym każdą twoją książkę :)
OdpowiedzUsuńMiło mi :3
UsuńWiedziałam że będzie ciekawie ale ten rozdział przerósł moje oczekiwania. Jestem bardzo ciekawa w jakich okolicznościach będzie wypadek, czy mamusia będzie miała z nim wspólnego wspólnego - narazie odpuszcza ale myślę że tylko na chwilę i zaraz zobaczymy jej prawdziwą naturę, pozdrawiam, dużo zdrówka życzę
OdpowiedzUsuń- K.B