środa, 10 grudnia 2014

41. Truth




         Tessa stanęła pod domem Aarona pełna entuzjazmu. Od tygodnia planowała ten moment, by ich - jak to nazywała - „półrocznica” wypadła idealnie. Poprosiła nawet matkę chłopaka, by z jego ojczymem wyjechali na weekend, zostawiając im pusty dom. Wiedziała, że o tej porze nie ma treningu ani żadnych konkretnych zajęć. Zresztą jego samochód stał na podjeździe, a w pokoju chłopaka świeciła się mała nocna lampka.
         Dziewczyna była zestresowana, ale i podekscytowana. Przez cały okres trwania ich związku nie potrafiła się zdobyć na kolejny krok i pójść z nim do łóżka. Aaron wielokrotnie ją na to namawiał, nie przyjmując zbyt dobrze jej odmów. W końcu zdecydowała, że zdobędzie się na to dzisiaj. Ubrała się w nową, czerwoną sukienkę, założyła buty na obcasie i pomalowała się mocniej niż zwykle. Otworzyła drzwi kluczem ukrytym pod wycieraczką, który matka chłopaka obiecała jej zostawić. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, zdjęła szpilki, by nie narobić hałasu. Chwyciła je w ręce i ruszyła schodami do pokoju Aarona.
         Przy drzwiach poprawiła jeszcze obcisłą sukienkę, podnosząc ją nieco wyżej, by odsłaniała jej zgrabne nogi. Złapała za klamkę i szybkim szarpnięciem otworzyła drzwi. Gdy ujrzała swojego chłopaka rozbierającego na łóżku inną dziewczynę, oniemiała. Courtney spojrzała na nią z wyższością, a Aaron nawet nie odsunął się od blondynki.
         - Wybacz, Tess. Ty nie chciałaś, więc musiałem znaleźć sobie taką, która zechce. – powiedział i zaczął się śmiać.
         Tessa miała ochotę go pobić, ale nie potrafiła zrobić nic innego, niż zbiec po schodach na dół i wyjść na zewnątrz. Nawet nie zauważyła, kiedy cała jej twarz stała się mokra.
***
         Genevieve liczyła, że w szkole opowie Tessie o szpitalu i o tym, jak zachował się Shannon. Nie rozmawiała z nim od tamtego feralnego dnia i póki co nie zamierzała. Chciała się zastanowić, co powinna zrobić. Kochała go i każdy kolejny dzień życia w świadomości, że nie może do niego zadzwonić czy go zobaczyć doprowadzał ją do szaleństwa.
         Tessa jednak się nie pojawiła. Poprzedniego dnia nie odbierała też telefonów, co nie było do niej podobne. Dlatego gdy matka przyjechała po Genevieve pod szkołę dziewczyna poprosiła, by zawiozła ją do przyjaciółki. Siedziały w aucie przy uruchomionym silniku a dziewczyna czekała, aż rozdarta Isabelle podejmie decyzję.
         - Chciałabym ci ufać, Gen. Ale boję się, że znów coś wymyśliłaś i wcale nie będzie cię u Tessy. Poza tym jutro masz szkołę, a nie nadrobiłaś jeszcze zaległości…
         - Mamo, proszę cię. Martwię się o nią. Ethan odwiezie mnie wieczorem, będę meldować się z domu Tessy co pół godziny. Przysięgam, że niczego nie wymyśliłam. – mówiła dziewczyna patrząc na matkę błagalnie. Isabelle głęboko westchnęła. Nie ufała córce i miała wątpliwości, co do jej prawdomówności, ale uznała, że jeśli odmówi, znów się od siebie odsuną i Genevieve się obrazi. – Nie rozmawiałam z Shannonem od... wiesz kiedy. I nie chcę rozmawiać.
         Ten argument przekonał kobietę niemalże natychmiast. Wiedziała, że tym razem córka nie kłamie, widziała smutek na jej twarzy. Poddała się i ruszyła w kierunku domu jej przyjaciółki.
         - Wracam z pracy o dziewiątej. Do tego czasu masz być w domu. – rzuciła Isabelle, gdy Genevieve wysiadła z auta. – Jeśli Ethan nie będzie mógł cię odwieźć, zadzwoń po mnie.
         - Dobrze. Pa. – Gen zdobyła się na słaby uśmiech i zatrzasnęła drzwi.
         Tessa nie spodziewała się wizyty przyjaciółki. Otworzyła jej niechętnie drzwi. Była sama w domu, ubrana w dwuczęściowy, ciemnoróżowy dres z połyskującego weluru. Genevieve widziała jej podkrążone i sine od płaczu oczy oraz smutną twarz, a strój Tessy tylko potwierdził jej przypuszczenia, że dziewczyna jest w rozsypce. Zawsze zakładała dres, gdy była przygnębiona i nie chciała nikogo widzieć.
         Bez słowa otworzyła szerzej drzwi i wpuściła Genevieve do środka. Kiedy dziewczyna zamknęła drzwi, spojrzała na nią próbując walczyć z płaczem. Przyjaciółka natychmiast ją objęła, a Tessa nie zaprotestowała.
         - Co się stało? To przez Aarona? – zapytała nie wypuszczając jej z objęć.
         Tessa pociągnęła nosem, pozwalając łzom znów przejąć nad sobą kontrolę.
         - Wczoraj miało być jak w śnie, a skończyło się koszmarem. – odparła zanosząc się płaczem i ścisnęła mocniej Genevieve.
         Dziewczyna usadziła Tessę na skórzanej sofie w salonie i usiadła obok. Chciała, by się uspokoiła i opowiedziała jej wszystko jak najlepszej przyjaciółce. Wiedziała, że wyrzucenie z siebie całego gniewu przyniesie dziewczynie ulgę. Miała też nadzieję, że pocieszy ją w sprawie z Shannonem, lub chociaż wysłucha z takim samym zainteresowaniem i postara się jej coś doradzić.
         - Opowiedz mi, co dokładnie się wydarzyło.
         Tessa ostatni raz pociągnęła nosem i owinęła się jasnym, miękkim kocem, siadając po turecku.
         - Chciałam mu zrobić niespodziankę z okazji tego, że byliśmy ze sobą już pół roku. Od dawna namawiał mnie do… wiesz czego. – powiedziała patrząc w smutne oczy Genevieve. Nie podejrzewała, że jest przygnębiona przez własny związek. – W końcu stwierdziłam, że mu ustąpię. Poszłam do jego domu, a on bawił się w rozbieranki z Courtney.
         Gen poczuła przypływ nienawiści do Aarona. Po raz pierwszy pomyślała, że podbite przez Shannona oko mu się należało. O Courtney już wcześniej nie miała najlepszego zdania, więc akurat to jej nie zdziwiło.
         - Ta blond szmata Courtney? – zapytała ze wzburzeniem Gen. Tessa przytaknęła i znów wybuchła płaczem. Przyjaciółka znów musiała ją uspokoić mówiąc, że wszystko będzie dobrze i obrzucając Aarona wyzwiskami.
         Nagle Tessa gwałtownie wstała i ruszyła w stronę starodawnego, eleganckiego kredensu stojącego niedaleko kominka. Otworzyła gablotkę i wyjęła z niej butelkę czerwonego wina.
         - Tessa, co ty robisz?
         - Spokojnie, moi starzy mają pełno alkoholu w kredensie, nawet tu nie zaglądają. Nie zauważą, że coś zginęło, a nawet jeśli, zrzucą winę na Ethana. Poza tym wrócą jutro, więc możemy spokojnie pić.
         Dziewczyna zaczęła męczyć się z korkociągiem, a Genevieve westchnęła. Po akcji z klubem nie do końca miała najlepsze wspomnienia związane z alkoholem, ale nie chciała robić przykrości przyjaciółce.
         - Muszę ci coś opowiedzieć. Ja też nie miałam ostatnio lekkiego życia.
         Genevieve zaczęła zwierzać się z przyjaciółce ze wszystkich momentów, w których Shannon nadużywał alkoholu lub narkotyków. W końcu doszła do nocy w klubie, gdzie chłopak zawiódł na całej linii. Wspomniała także o tym, że była w szpitalu i prosiła Tessę o dyskrecję. Brakowało jej teraz tylko problemów w szkole.
         - Faceci to dupki. – skwitowała Tessa, otwierając wreszcie butelkę. – Wypijmy za to, żeby zapłacili za wszystko, co nam zrobili.
         - Tessa, właśnie opowiedziałam ci o tym, jak skończyłam w szpitalu właśnie z powodu alkoholu.
         Dziewczyna wyciągnęła dwa kieliszki, zupełnie ignorując słowa przyjaciółki. Postawiła je na niskim stoliku w salonie i usiadła z powrotem na kanapie, wypełniając naczynia czerwonym winem.
         - Słyszałam. Ale ja nie pozwolę ci przesadzić. – odparła dziewczyna tonem nie znoszącym sprzeciwu. Genevieve kolejny raz westchnęła i posłusznie usiadła obok Tessy na kanapie.
         Zaczęły opróżniać butelkę portugalskiego wina, wylewając swoje żale i śmiejąc się z tego, jak naiwne były wierząc, że znalazły swoich książąt, a wszystko będzie piękne jak w bajce. Tessa wspominała, jak Aaron dostał w twarz od Shannona w klubie i żałowała, że sama nie przyłożyła mu nakrywając go w łóżku z inną dziewczyną.
         Dopiero rozmawiając z Tessą Genevieve uświadomiła sobie, jak zła jest na Shannona. Ale w przeciwieństwie do przyjaciółki, nie potrafiła o nim mówić w czasie przeszłym. Nie umiała nazwać go byłym chłopakiem, bo wcale nie była przekonana do tego, czy potrafi od niego odejść. Nie rozmawiali ze sobą i nie wiedziała, czy w ogóle go jeszcze interesuje, ale wciąż nie przestawała o nim myśleć. Zazdrościła, że dla Tessy zakończenie wszystkiego było tak proste i wiedziała, że dziewczyna nie wróci do Aarona. Przyjaciółka była od niej silniejsza i mimo łez, nie dała wygrać Aaronowi i najzwyczajniej w świecie postanowiła zapomnieć, odpuścić. Ona wiedziała, że gdyby Shannon stanął teraz w progu i powiedział, że mu przykro, prędzej czy później by mu wybaczyła. Dlatego właśnie trzymała go na dystans.
         - Chcę z nim być, a jednocześnie nie chcę. Kocham go i nienawidzę. – powiedziała Genevieve ze łzami w oczach, diametralnie zmieniając nastawienie. Piła trzeci kieliszek i siedziała pod kocem razem z Tessą, która tym razem przejęła rolę doradczyni.
         - Życie jest za krótkie na takich kutasów. – powiedziała dziewczyna napełniając swój kieliszek. – A już zaczynałam go tolerować. Widzisz, od początku miałam co do niego dobre przeczucia.
         - Nie potrafię z nim zerwać. Nie dam rady.
         - Zawsze chcesz pomagać beznadziejnym przypadkom. Olej to i pomyśl wreszcie o sobie. Pogódź się z tym, że nie naprawisz kogoś, kto już jest całkowicie popaprany. – Genevieve wiedziała, że Tessa jest tak bezpośrednia przez alkohol, ale w tej chwili właśnie tego potrzebowała.
         - Co jeśli wcale tak nie jest? Co jeśli jest szansa, że się zmieni?
         Tessa spojrzała na przyjaciółkę z politowaniem. Genevieve poczuła się jak naiwniaczka, ale nie chciała podejmować pochopnych decyzji.
         - Skoro dotąd ci się nie udało go zmienić, to albo się nie da, albo twoje metody są do dupy. Zostaw go i zobacz, czy taki wstrząs coś zdziała. Może się ogarnie i zrozumie, że ma do wyboru ciebie, albo używki. Pogadaj z nim skoro już tak bardzo tego pragniesz, a potem zobacz, czy coś się zmieni. Jeśli nie, zostaw go i czekaj na cud, a jak się on nie wydarzy, nigdy więcej z nim się nie zadawaj.
         Z ust Tessy wszystko wydawało się takie proste, choć gdy Genevieve o tym pomyślała i wyobraziła sobie rozmowę z Shannonem, miała ochotę znów wybuchnąć płaczem. Skrzywdził ją i wiedziała, że nie będzie już jak dawniej, a nawet jeśli, Shannon musiał się bardzo postarać. Obawiała się raczej tego, że chłopak nie da rady, a ona będzie zmuszona odejść. Nie chciała nawet myśleć co się stanie, jeśli pożegnanie go niczego nie nauczy. Wiedziała, że nie będzie w stanie widzieć codziennie jego domu, brata, matki czy znajomych i żyć jak dawniej. Nie chciała żyć jak dawniej, nawet jeśli miało to oznaczać uspokojenie się sytuacji w domu.
         - Genny… - zagaiła nieśmiało Tessa, a napotykając zainteresowanie dziewczyny, kontynuowała. – Może to był mój błąd? No wiesz, że nie chciałam się z nim przespać.
         Genevieve parsknęła z niedowierzaniem.
         - Tessa, on nie miał prawa wymagać tego od ciebie. I dobrze, że tego nie zrobiłaś, bo przynajmniej odkryłaś, co to za typ.
         - Shannon nigdy cię o to nie prosił?
         Dziewczyna nigdy nie powiedziała przyjaciółce o tym, co się wydarzyło zaraz przed wyjazdem do Destin. I o tym, co wydarzyło się w Destin.
         - Nie. Nie chciał mnie popędzać… To ja go poprosiłam, kiedy byłam już na to gotowa.
         Tessa oniemiała. Spojrzała na zaczerwienioną Genevieve i nie wierzyła własnym uszom.
         - O boże, zrobiliście to?! Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! – wykrzyknęła z ekscytacją. Nie podejrzewała, że jej przyjaciółka ma to już za sobą i nigdy by nie przypuszczała, że to ona odważy się na ten pierwszy raz przed nią. Genevieve także nie sądziła, iż wyprzedzi Tessę, ale wtedy nie myślała takimi kategoriami. – Masz mi wszystko opowiedzieć, ze szczegółami!
         Dziewczyny równocześnie usłyszały pukanie do drzwi, a Gen odetchnęła z ulgą, bo wcale nie chciała wszystkiego jej opowiadać. Tessa niechętnie podniosła się z kanapy i ruszyła do drzwi. Ani razu nie pomyślała, że mogą to być rodzice. Od razu wiedziała, że jej brat po prostu zapomniał kluczy do domu.
         Genevieve usłyszała dwa znajome głosy w korytarzu. Pierwszy należał do Ethana, a co do drugiego – miała nadzieję, że się przesłyszała. Jednak gdy jej spojrzenie skrzyżowało się z dziewczyną stojącą boku chłopaka, natychmiast oniemiała, zupełnie jak ona.
         - Widzę, że przeszkodziliśmy wam w pogaduszkach. – stwierdził Ethan spoglądając na Gen i pustą butelkę wina na stole. – Chyba nie wzięłaś tego wina, które sobie zaklepałem na dzisiejszy wieczór z moją piękną dziewczyną?
         Genevieve nie wytrzymała i podniosła się z kanapy, niemalże przewracając kieliszki.
         - Co ty tu do cholery robisz? – rzuciła do dziewczyny trzymającej się za rękę z bratem Tessy.
         Zarówno ona, jak Ethan oniemieli, nie wiedząc, co się dzieje. Tylko dziewczyna wiedziała, skąd wzięło się oburzenie Genevieve, jednakże nie zamierzała jej do niczego prowokować. Zamiast tego spojrzała na nią błagalnie, chcąc by spokojnie ją wysłuchała.
         - Genevieve, to nie jest tak, jak myślisz. Nie miałam pojęcia, że się znacie. Nie zamierzałam wchodzić ci w drogę, zresztą widziałaś, że cię unikałam.
         Dziewczyna parsknęła. Podejrzewała, że dziewczyna kłamie.
         - Cara, nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Chciałaś zniszczyć mój związek z Shannonem, a kiedy to nie wyszło, zabrałaś się za moich przyjaciół?
         - Gen, o czym ty mówisz? – zapytał wreszcie zdezorientowany Ethan. Nie podobał mu się ton, w jakim odnosiła się do jego dziewczyny Genevieve.
         - To ona ubzdurała sobie, że będzie z Shannonem i starała się nas rozdzielić. To ona wywiozła mnie gdzieś za miasto i związała na krześle, chcąc mnie nastraszyć. Nawet się ze mną pobiła na jednej imprezie. Przez nią jej przyjaciółeczka chciała mnie zabić. Mogę tak wyliczać w nieskończoność, bo ta dziewczyna jest psychiczna!
         - Cara, czy to prawda? – zapytał Ethan rudowłosą dziewczynę, a ta tylko spuściła głowę.
         - Odwieź mnie do domu, Ethan. Nie chcę jej więcej oglądać. – zażądała Gen, patrząc przepraszająco w kierunku Tessy.
         - Ethan… - zaczęła Caralyn, ale chłopak natychmiast jej przerwał i puścił jej dłoń.
         - Porozmawiamy jak wrócę. Zostań na zewnątrz i nie zbliżaj się do mojej siostry. – powiedział ostro Ethan i wyszedł na zewnątrz.
         Genevieve pożegnała się z Tessą uściskiem i minęła Caralyn z pogardliwym wzrokiem. Po chwili i ona wyszła z domu.
         - Zmieniłam się. – powiedziała za jej plecami Cara, ale Gen nawet się nie odwróciła i wsiadła do auta Ethana.
         Przez całą drogę nie odezwali się ani słowem. Chłopak nie chciał słyszeć od niej wszystkich tych rzeczy, chciał najpierw usłyszeć wersję Caralyn. Zatrzymał się pod domem dziewczyny i gdy tylko wysiadła, bez słowa odjechał.
         Genevieve dopiero teraz poczuła lekkie zawroty głowy spowodowane alkoholem. Spojrzała na zegarek, którego wskazówki wirowały jej przed oczami. Było sporo po ósmej.
         Gdy weszła do domu, usłyszała dźwięki telewizora. Wiedziała, że Jared zajmuje się Leanne i liczyła, że przejdzie niepostrzeżenie do swojego pokoju. Nie miała już dziś ochoty z nikim rozmawiać. Po alkoholu nie była jednak zbyt ostrożna i niemalże natychmiast obiła się o balustradę schodów. Jared zjawił się w korytarzu ze skrzyżowanymi rękami i spojrzał na nią podejrzliwie.
         - Obudzisz Leanne. – rzekł, a dziewczyna z niechętną miną się odwróciła i zeszła z powrotem na dół.
         - Jared, jestem zmęczona…
         - Jesteś pijana. – stwierdził czując od niej alkohol i widząc, jak nie może ustać w miejscu.
         - Nie jestem pijana. – wybełkotała, a chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem. – Może troszeczkę. Musiałam odreagować. – dodała i odwróciła się na pięcie. Jednak Jared złapał ją za nadgarstek, przez co znów spojrzała w jego kierunku. Wyrwała rękę widząc jego niezadowoloną minę.
         - Wciąż powtarzasz, jak to Shannon przesadza z dragami, ale prawda jest taka, że wcale nie jesteś od niego lepsza. Różnica jest taka, że on zdaje sobie sprawę z tego, że ma problem i przyznaje, że źle cię potraktował, a ty uważasz, że jesteś czysta jak łza i masz prawo pić, bo ci się to należy. Naprawdę cieszyłem się, że mój brat znalazł wreszcie kogoś, kto chciał go zmienić. Ale ty zamiast mu pomóc, stałaś się taka sama jak on. – mówił niemalże jednym tchem, sam się dziwiąc, skąd u niego ten przypływ szczerości, a Genevieve poczuła się gorzej, niż gdyby korcili ją rodzice. Jared wiedział, że pożałuje swoich słów, ale nie potrafił w czas zamilknąć. – I jedynym, kto wyszedł tu na idiotę jestem ja, dlatego że naprawdę uwierzyłem w to, że możesz go wyciągnąć z tego bagna. I dlatego, że zakochałem się w dziewczynie, która pragnęła wszystko naprawić. Ale ty już nie jesteś tą dziewczyną, Genevieve. Chociaż może to nawet lepiej, bo przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia, że się w niej zadurzyłem. Szkoda tylko, że Shannon na tym nie skorzystał.
         Genevieve nie wiedziała, co powiedzieć. Była w kompletnym szoku i miała nadzieję, że to tylko wytwór jej wyobraźni. Wciąż nie do końca docierały do niej słowa Jareda. Stała przed nim jak sparaliżowana, dopóki nie usłyszała otwieranych przez matkę drzwi. Natychmiast popędziła na górę, chcąc jak najszybciej znaleźć się w łóżku i choć postarać się zasnąć. Wszystko, byle ten dzień dobiegł końca.


13 komentarzy:

  1. Zawsze najgorzej ma Jared.... Poświęcił się dla bratam, a tu kicha.
    Cass, cudownie piszesz, ale to chyba wiesz:) Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. o nie :O o nie o nie o nie ! podejrzewalam ze Jared cos bedzie do Gen czulam ale o nie nie ;( biedny Jared :(
    no ale teraz jakby nie bylo jest z Leanne, ciekawe czy kiedys jej powie ze byl zakochany w jej siostrze.
    WENY! i dzieki za pisanie, przynajmniej mam przerwe w nauce ;)

    /S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie powiem, czy się dowie czy nie :)
      To ja dziękuję!

      Usuń
  3. Hej świetny rozdział:) Nie mogę się doczekać jak już będzie konfrontacja Shannona z Gen i co z tego wyniknie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział:) Czy jestem dziwna, że szkoda mi trochę Cary? Może to ten okres przedświąteczny wyzwala we mnie ludzkie uczucia:) Nie mogę doczekać się następnego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Każdy ma prawo do własnych opinii na temat bohaterów .

      Usuń
  5. No, no - ciekawe czy Gen się opamiętania po rozmowie albo inaczej po gorzkich zalach J.,pozdrawiam
    -K.B.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wchodzę sobie tu dzisiaj spokojnie w piątkowy wieczór i okazuje się, że przegapiłam dwa rozdziały. Ten już przeczytałam i zaraz biorę się za drugi. W tym rozdziale wkurzyło mnie to, że Shann nie przyszedł na kolanach przepraszać Gen za to jak się zachował na poprzedniej imprezie. No nic biorę się za następny rozdział:) Dzięki, że tak szybko dodajesz:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)