-
Pozwólcie tu na chwilę. – dobiegł głos z salonu.
Genevieve
i Shannon spojrzeli po sobie jakby pytali się siebie nawzajem, o co może
chodzić. Ton głosu Bethany nie wskazywał na to, by miała dla nich dobre
wiadomości, dlatego jak najszybciej znaleźli się w pomieszczeniu, z którego
usłyszeli jej polecenie.
Stała
przy drzwiach prowadzących na balkon, a jej włosy rozwiewał delikatny wiatr.
Kiedy usłyszała ich kroki za swoimi plecami, zamknęła skrzydło i odwróciła się
do nich. Wyglądała na zmartwioną, co jeszcze bardziej ich przestraszyło.
Shannon trzymał Genevieve za rękę i poczuł, że zaczyna drżeć.
-
O co chodzi? – zapytała w końcu, nie mogąc znieść napięcia.
Bethany
stanęła naprzeciwko niej.
-
Dzwoniła twoja matka. Kazała ci się rano spakować.
Dziewczyna
natychmiast spochmurniała, a Shannon poczuł narastający gniew. Obydwoje byli
rozgoryczeni, ale chłopak nie potrafił już trzymać nerwów na wodzy, dlatego jak
zawsze zacisnął pięści, choć musiał pamiętać, że jedną dłonią trzyma Genevieve.
Ona i tak poczuła mocniejszy uścisk, jednakże była tak skupiona na słowach
ciotki, że nie zwracała na to szczególnej uwagi.
-
Dowiedziała się, że Shannon tu jest? – zapytała spanikowana, chociaż zdawała
sobie sprawę, że pomiędzy jej rodzicami, a chłopakiem i tak nigdy już nie
będzie dobrze.
-
Raczej nie. Powiedziała, że nie chce żebyś miała zaległości w szkole. – odparła
Bethany bez przekonania.
-
Tak nagle? – obruszył się Shannon. – Jutro i tak piątek.
-
Twoja przyjaciółka mówiła jej, że powinnaś już wrócić, bo nie dasz rady
nadrobić materiału.
Genevieve
pokręciła głową z niedowierzaniem i wyrzutem. Jednak nie miała nic za złe
Tessie, a samej sobie. Natomiast Shannon od razu pomyślał, że dziewczyna
zrobiła to specjalnie.
-
Nie wierzę, że ona znowu to robi. – powiedział oburzony, a Genevieve dotknęła
dłonią jego ramienia, by się uspokoił.
-
Nie zrobiła tego specjalnie. Rozmawiałyśmy codziennie przez telefon i wciąż jej
mówiłam, że chcę być już w domu. Nie miałam pojęcia, że tu przyjedziesz. –
przeniosła spojrzenie na ciotkę i zrozumiała, że mogła poczuć się urażona tym,
iż tak bardzo pragnęła wyjechać z Florydy. –Mówiłam jej, że nie odbierasz moich
telefonów i się martwię. Chciałam jak najszybciej sprawdzić, czy wszystko u
ciebie w porządku. Jestem pewna, że po prostu chciała mi pomóc, dlatego
nagadała matce takich bzdur.
Shannon
trochę wyluzował, aczkolwiek wciąż był zły na Tessę. Wiedział, że chciała
dobrze, ale nie znosił, gdy wtrącała się w ich sprawy.
-
Spokojnie. Nagadałam trochę Isabelle i namówiłam ją, żeby dała ci czas do
niedzieli. Wyjedziesz w południe. Macie dla siebie jeszcze całe dwa dni i
połowę trzeciego. – Bethany starała się pocieszyć swoją bratanicę i jej
chłopaka, którego zdążyła już polubić. Sama nie chciała, by wyjeżdżali, ponieważ
zawsze lubiła dodatkowe towarzystwo.
Genevieve
i Shannon uśmiechnęli się z wdzięcznością, a dziewczyna rzuciła się na ciotkę i
ją uściskała. Bethany spojrzała na nich rozpromieniona i szczęśliwa, że mogła
sprawić im przyjemność.
-
Jest pani najlepsza. – powiedział Shannon, ale napotykając jej niezadowoloną
minę, natychmiast się poprawił i szerzej uśmiechnął. – Jesteś najlepsza,
Bethany.
-
No ja myślę. – odparła kobieta wesoło. – A teraz do spania, bo już późno. Jake
dzwonił, że też zaraz wróci.
***
Gdy
obydwoje byli już po kąpieli, weszli do pokoju gościnnego, który chwilowo
zajmowała Genevieve. Bethany była zaraz za nimi i stanęła w progu.
Cała
sypialnia była utrzymana w tych samych kolorach, co reszta domu, choć tu
dołożono nieco więcej niebieskich akcentów. Obok podwójnego łóżka Bethany
rozłożyła pojedynczy materac, na który nałożyła już poduszkę i kołdrę. Shannon
ucieszył się, że pomyślała o tym, by mogli spać w jednym pokoju, a nie tak jak
podejrzewał, w salonie. Genevieve zaśmiała się widząc, jak daleko ciotka
odsunęła materac i nie mogła uwierzyć w to, że chłopak będzie spał na nim całą
noc i ani razu nie wskoczy na jej łóżko. Shannon nawet nie zakładał takiej
możliwości i tylko czekał, aż Bethany wyjdzie z pokoju, by mógł zasnąć razem z
Gen, o wiele bliżej siebie niż sugerowała odległość między łóżkiem, a
materacem.
-
Widzę wasze porozumiewawcze uśmiechy. – powiedziała żartobliwie, a oni
natychmiast wbili wzrok w ziemię. – Chciałam chociaż zachować pozory rozsądnej
i odpowiedzialnej ciotki, ale nie oszukujmy się, i tak Shannon nie będzie spał
na tym materacu. A nawet jeśli będzie, to pewnie do czasu aż ja zasnę. –
zaczęła się śmiać, a Gen i Shannon zrobili to samo, rozbawieni bezpośredniością
Bethany. – Tylko błagam was, nie róbcie nic głupiego. Pamiętajcie, że jestem
zaraz za ścianą. – Gen oblała się rumieńcem, a Shannon tylko się zaśmiał. –
Dobra, dosyć mojego ględzenia, dobranoc.
-
Dobranoc. – odparli chóralnie, ale Genevieve dogoniła ją jeszcze w przejściu. –
Dziękuję za wszystko, ciociu. – szepnęła jej do ucha, a Bethany uśmiechnęła się
ciepło i ruszyła w stronę schodów, słysząc otwierane przez jej syna drzwi.
Gdy
tylko dziewczyna zamknęła drzwi sypialni, poczuła ręce Shannona na swoich
biodrach, oplatające ją całą. Odwróciła się w jego stronę, a on spojrzał na nią
z zawadiackim uśmiechem. Jego dłonie schodziły coraz niżej, aż w końcu chwycił
dziewczynę i przyparł ją do drzwi, unosząc do góry. Podtrzymując ją za
pośladki, ruszył w stronę łóżka i położył ją na nim, znajdując się nad nią.
Zaczął
muskać ustami jej obojczyk bez najmniejszego skrępowania, jednakże ona wciąż
wyrzuty sumienia z powodu swojej ciotki. Chciała całkowicie poddać się temu, co
wyprawiał z nią teraz Shannon, ale nie potrafiła się wyluzować.
-
Dlaczego jesteś taka spięta? – zapytał w końcu, zatrzymując się na chwilę i
patrząc jej w oczy.
-
Nie jestem. – skłamała unikając jego wzroku. Dotknął dłonią jej policzka i
zmusił ją, by na niego spojrzała.
-
Przecież widzę. Chodzi o Bethany?
Genevieve
przytaknęła, a on natychmiast opadł na miejsce obok niej i wyłączył lampkę
stojącą na stoliku nocnym. Dziewczyna czuła, że go zawiodła, ale jeszcze gorzej
czułaby się, gdyby zrobiła to ciotce, która przez cały czas była dla niej tak
dobra. Shannon leżał na plecach, ale nie spojrzał na nią nawet wtedy, gdy czuł
na sobie jej spojrzenie. Starała się go rozgryźć, chciała wiedzieć, co chodzi
mu po głowie. Jak zwykle jednak wpatrywał się w jeden punkt z nieprzeniknioną
twarzą.
-
Bardzo jesteś na mnie zły? – zapytała, bojąc się odpowiedzi. Chciała znów czuć
jego usta na swoich, ale obawiała się, że chłopak może chcieć czegoś więcej, a
ona nie potrafiła mu tego dać wiedząc, że Bethany jest za ścianą. – Po prostu
nie chcę zepsuć tego, że mamy dla siebie czas jeszcze do niedzieli. Gdyby
ciotka coś zauważyła lub usłyszała, pewnie musielibyśmy od razu wyjechać.
-
Nie jestem na ciebie zły. – odparł przewracając się na bok. Patrzył na nią
teraz ze słabym uśmiechem, który wystarczył, by stopniało jej serce i poczuła
się lepiej. – Przepraszam, po prostu znów się zamyśliłem.
Shannon
przyciągnął ją do siebie, a ona wtuliła się w jego pierś, czując miarowe bicie jego
serca.
-
Znów na ten sam temat?
-
Nie. – stwierdził rozbawiony i spojrzał na nią zalotnie. – Rozmyślałem o tym,
co bym z tobą zrobił, gdyby Bethany nie spała w pokoju obok.
Genevieve
parsknęła śmiechem i próbowała uderzyć go w ramię, ale ten zablokował jej rękę
swoim ciałem, przez co była bezradna.
-
Ciekawi mnie, co wymyśliłeś. – zaśmiała się.
-
Nie mogę ci powiedzieć, bo zepsuję całą zabawę, a zamierzam zostawić to na
bliżej nieokreślone później.
-
Wiesz, to może zdarzyć się szybciej, niż myślisz. – zaczęła nie zdradzając od
razu wszystkiego, by wzbudzić jego ciekawość.
Shannon
natychmiast się ożywił i mimo ciemności Gen widziała zarys jego podnieconej tym
pomysłem twarzy.
-
To znaczy?
-
Jutro piątek. Jake od rana jest w szkole, ciotka w swoim sklepie… Chociaż nie
wiem, czy któryś z nich nie zmieni planów wiedząc, że zostaniemy tu sami. Ciotka
potrafi nieźle rozszyfrować ludzi.
Chłopak
zaczął cicho się śmiać.
-
Gdyby to była prawda, nie pozwoliłaby mi tu spać. Domyśliłaby się, co planuję. –
powiedział i zaczął znów całować jej szyję.
- Mówię serio. – odparła z zamkniętymi oczami,
choć coraz ciężej było jej się skupić na słowach. Nie mogła też dłużej się
kontrolować i wiedziała, że jeśli Shannon nie przestanie, ona pęknie i w końcu
mu ulegnie, nawet wbrew swojemu sumieniu. – Zanim wujek David umarł, ciotka
była psychologiem. Po jego śmierci miała za dużo swoich problemów, żeby
zajmować się jeszcze kłopotami innych i to rzuciła, otwierając sklep dla
surferów.
Shannon
przestał ją na chwilę obcałowywać, zainteresowany jej wyznaniem.
-
Bethany zna się na sprzęcie dla surferów?
-
Jasne, kiedyś sama się tym zajmowała. Poznała Davida na zawodach. Później
zaszła w ciążę i to rzuciła, a on poszedł do wojska. Jake ma to chyba po nich,
David uczył go surfowania od dziecka.
Chłopak
znów na chwilę odpłynął. Przypomniał sobie, jak jego ojciec próbował nauczyć go
wędkowania. To było jedno z nielicznych dobrych wspomnień, jakie z nim wiązał.
Od tamtego czasu ani razu nie chwycił wędki do ręki, choć wiele razy tego
pragnął. Genevieve zauważyła, że po raz kolejny jej nie słucha, więc przestała
opowiadać dalszą historię swojej rodziny. Obróciła się w drugą stronę, ale pozwoliła
mu się nadal obejmować w pasie. Wyrwała też swoją zdrętwiałą rękę i podłożyła
ją pod swój policzek.
-
Dobranoc. – powiedziała, wyrywając go z rozmyślań.
-
Dobranoc. – odparł widząc, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę. Zresztą i tak
był zmęczony dziesięciogodzinną jazdą, dlatego zasnął niemalże od razu.
Nad
ranem Bethany bezszelestnie uchyliła drzwi by sprawdzić, czy jeszcze śpią.
Kiedy zobaczyła ich przytulonych do siebie w jednym łóżku mimowolnie się
uśmiechnęła. Nie miała im tego za złe, ponieważ pamiętała, jak sama była w jej
wieku. Zamknęła drzwi i wyszła do pracy.
Shannon
wstał jako pierwszy. Upewniwszy się, że nikogo nie ma w domu, wrócił do pokoju
z zadowoleniem. Wszedł z powrotem do łóżka i objął wciąż śpiącą Genevieve.
-
Obudź się, słoneczko. – szepnął jej do ucha żartobliwie, a ona niespiesznie uniosła
powieki. Ujrzała jego piwno-zielone tęczówki i natychmiast się uśmiechnęła. –
Dzień dobry.
-
Dzień dobry. – odpowiedziała. – A gdzie moje śniadanie do łóżka? – zażartowała,
a on parsknął śmiechem.
-
Na śniadanie trzeba zasłużyć.
Shannon
zaczął namiętnie ją całować a ona od razu wiedziała, że stara się zrealizować
swój wczorajszy plan, udaremniony przez Bethany.
-
Nikogo nie ma w domu? – zapytała, kiedy Shannon opuszczał ramiączko jej topu.
-
Jesteśmy sami.
Gen
oplotła go nogami, a on ściągnął jej koszulkę przez głowę, po czym zrobił to
samo ze swoją. Znów poczuła się tak, jakby byli w chatce na obrzeżach miasta,
którą specjalnie dla niej wyremontował. Niemalże słyszała w swojej głowie
muzykę dobiegającą z gramofonu, której słowa zapewniały ją o jego miłości.
Pomyślała, że warto było czekać całą noc na spełnienie zamiarów Shannona.
***
Kiedy
Jake wrócił do domu, zastał ich siedzących na tarasie na leżakach i pijących
lemoniadę. Niska blondynka z krótkimi włosami niepewnie przeszła z nim przez
drzwi.
-
Cześć. – powiedziała nieśmiało, widząc jedną nową twarz.
-
Shannon, to moja dziewczyna, Kate. Kate, to jest Shannon, chłopak Genevieve. –
Jake przedstawił ich sobie, a Shannon wyciągnął rękę do dziewczyny, uściskając
ją z uśmiechem.
Obydwoje
usiedli na krzesłach naprzeciwko. Genevieve poznała Kate już wcześniej i sama
musiała przyznać, że dziewczyna jest o wiele bardziej nieśmiała, niż ona nawet
zanim poznała Shannona. Jednak gdy się dłużej nad tym zastanowiła stwierdziła,
że nigdy nie była nieśmiała, po prostu jej rodzice nauczyli ją tłumić wszystko
w sobie. Gdyby nie pewność siebie, pewnie nie byłaby teraz z Shannonem, który
od początku robił wszystko, by ją do siebie zrazić.
-
Co ciekawego dziś porabialiście? – zapytał Jake, a Gen i Shannon walczyli ze
sobą, by się nie roześmiać, choć i tak spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
-
W sumie to nic. – odpowiedział Shannon zdawkowo, kłamiąc w żywe oczy. Jake
jednak zdawał się nic nie wyczuć, a przynajmniej udawał.
-
Może chcecie wyjść z nami na plażę? Chciałem trochę posurfować, bo pogoda
sprzyja.
Tego
dnia wiał dość mocny wiatr, jednakże był na tyle ciepły, że zarówno Shannon,
jak i Gen ledwo go zauważali.
Shannon
spojrzał na swoją dziewczynę pytająco, a ona uśmiechnęła się, wyrażając w ten
sposób swoją zgodę. Chłopak pomyślał, że to dobry pomysł, by wyjść z domu. I
tak nie wymyśliłby nic lepszego.
Na
plaży było dość dużo ludzi, głównie surferów. Jake co rusz się z kimś witał,
przedstawiając znajomym swoich gości, którzy i tak nie byli w stanie zapamiętać
wszystkich imion. Kate rozłożyła ogromny koc na środku plaży i wszyscy na nim
usiedli. Wszyscy, z wyjątkiem Jake’a, który natychmiast chwycił za deskę
surfingową i spojrzał w kierunku burzącej się wody.
-
Ktoś idzie ze mną? – zapytał, choć nie spodziewał się entuzjazmu.
-
Ja jak zwykle popatrzę i porobię zdjęcia. – Gen dopiero teraz zauważyła, że
Kate ma w torbie dwa aparaty fotograficzne – polaroid i analog na klisze.
-
Jeśli mnie nauczysz, to chętnie. – odparł Shannon niespodziewanie, a Jake
natychmiast się rozpromienił i wyciągnął do niego rękę, by ten wstał z koca. Genevieve
spojrzała na niego ze zmartwioną miną. Nie była przekonana do jego pomysłu, tym
bardziej widząc ogromne fale. – Spokojnie, będę ostrożny. – powiedział chłopak
całując ją szybko w usta. Następnie chwycił rękę Jake’a i stanął na równe nogi.
-
Ja też zawsze się denerwuję, gdy Jake surfuje. – powiedziała Kate po godzinie
obserwowania, jak Jake uczy Shannona na piasku podstaw surfowania. W końcu
chłopcy postanowili spróbować w wodzie, co jeszcze bardziej zaniepokoiło
Genevieve. Nie mogła jednak nic zrobić widząc, jak Shannon jest podekscytowany całym
przedsięwzięciem.
-
Faceci. – prychnęła Gen, a Kate się roześmiała, przenosząc ciemne okulary
przeciwsłoneczne na czubek głowy tak, by przytrzymywały jej włosy. Genevieve
miała na sobie Ray-Bany Shannona, które wciąż spadały jej na nos, dlatego ostatecznie
je zdjęła. Z powodu wysokiej temperatury zdjęła szorty, pozostając w czarnym luźnym
t-shircie.
Obie
dziewczyny obserwowały swoich chłopaków surfujących w wodzie. Na początku
Shannon miał problemy z utrzymaniem równowagi na desce i wciąż z niej spadał,
jednak po kilkudziesięciu minutach opanował ją na tyle, by móc kilka razy
złapać falę. Kiedy się zmęczyli, wrócili do swoich dziewczyn by czegoś się
napić.
Shannon
kucnął za plecami Gen i pochylił się nad nią, obejmując ją mocno wokół ramion. Dziewczyna
pisnęła, czując moknącą koszulkę i zimne krople spadające z jego włosów na jej
twarz. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Genevieve wymierzyła mu kuksańca w bok.
Chłopak opadł na kraniec koca, a ona odwróciła się i pozwoliła mu się
pocałować. Dopiero gdy przestali się całować i dziewczyna usiadła między jego
nogami, będąc obejmowana jego mokrymi ramionami, zauważyli, że Kate cały czas
robiła im zdjęcia swoim polaroidem.
Podała
im plik kwadratowych zdjęć z białym obramowaniem i uśmiechnęła się do nich.
Obydwoje byli zaskoczeni, że Kate postanowiła zrobić coś takiego, ale byli jej
za to wdzięczni. Wcześniej nikt nie robił im zdjęć, dlatego nie mieli żadnych
wspólnych. Genevieve wertowała zdjęcia, a Shannon przyglądał im się sponad jej
ramienia. Na każdym byli uśmiechnięci i niesamowicie zakochani w sobie. Na
ostatnim spojrzeli w jej obiektyw i mimo tego, iż byli zaskoczeni, na
fotografii wyglądali tak, jakby specjalnie dla niej zapozowali.
-
Są piękne. Dziękuję, Kate. – powiedziała Gen do dziewczyny.
-
Nie ma za co. – odparła z promiennym uśmiechem i zaczęła robić zdjęcia swojemu
chłopakowi.
Genevieve
włożyła zdjęcia do torby obiecując sobie, że będzie je chronić bardziej, niż
siebie samą. Nie chciała, by kiedykolwiek oglądał je ktoś inny, niż ona i
Shannon. Zamierzała dać mu kilka z nich, a resztę zachować dla siebie. Cieszyła
się, że będzie miała coś, co na zawsze uwieczni najlepsze dni jej życia. Miała
ochotę patrzeć na nie każdej nocy, której nie spędzi z nim u swojego boku, choć
miała nadzieję, że nie będzie to zdarzało się często.
-
Idziemy? – zapytał Jake w stronę Shannona, wskazując na wodę.
-
Genny, może ty też spróbujesz? – zapytał swoją dziewczynę, ale ta spojrzała na
niego z uniesionymi brwiami.
-
Genny i woda? – zaśmiał się Jake niedowierzając. – Odkąd tu przyjeżdża, ani
razu nie pływała. Dobra, może raz, kiedy miała pięć lat i Rhys wyposażał ją w
koło ratunkowe i dmuchane motylki na ręce. – Shannon wybuchnął śmiechem,
wyobrażając sobie Genevieve w takim stroju, a dziewczyna spojrzała na kuzyna
morderczym wzrokiem.
-
Widocznie nie masz daru przekonywania. Ze mną pływała już dwa razy. Raz nawet
skakała z urwiska do jeziora na huśtawce. – odparł Shannon z dumą, mrugając do
Gen.
-
Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. – powiedział Jake, a Genevieve natychmiast
podniosła się z koca.
- No to patrz.
Genevieve
zdjęła koszulkę, pod którą miała dwuczęściowy strój kąpielowy i obróciła się do
Shannona. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę wody.
-
No dalej, idziesz? – rzuciła do kuzyna, a ten ze śmiechem chwycił deskę pod
pachę i zaczął iść za nimi.
Gen taka odważna o.O sama nie umiem pływać i prędzej bym umarła niż wskoczyła do wody. Dziękuję za kolejny piękny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńTez nie umiem, ale do wody wskakuje haha :D
UsuńTo ja dziękuję za komentarz ♥️
awww Cassa kolejny raz podbijasz moje serce rozdziałem ♥ Warto było czekać!
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję <3
UsuńDlaczego to jest tak cudowne? Bethany jest naprawdę kochana :) najlepsze love story :''''''''''''''''''''') Piękny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńJeju, warto było czekać! Świetny rozdział! Składam pokłony, naprawdę cudowny!!!
OdpowiedzUsuńMiło mi, dziękuję bardzo (:
UsuńWłaśnie za takie rozdziały uwielbiam Cię tak bardzo:):):) Jesteś cudowna!!! Nawet nie wiesz jak bardzo poprawiają mi one humor. Rozwaliła mnie wzmianka o tych zdjęciach, jakie są ważne dla Genny i jak je będzie chronić, aby nikt ich nie znalazł. Mam nadzieję, że Shann nauczy Gen w końcu pływać. Na koniec oficjalne oświadczenie i prośba: Kocham Bethany i niech matka Gen weźmie z niech trochę przykładu. Ale chyba za dużo wymagam:) Weny na następne.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi miło, że mogę komuś poprawić humor :)
UsuńNo tak, w przypadku Isabelle to faktycznie trochę sporo. Dziękuję!
Uwielbiam, kocham, brak słów po prostu. Z każdym rozdziałem wciąga mnie coraz bardziej. Ten jest przecudowny. Znów czekam na kolejny <3 :3 Pisz jak najwięcej :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, postaram się :)
UsuńHguohfwfhiasbkmf... Brak słów poprostu. Masz niesamowity talent, umiesz wszystko opisywać w najmniejszych szczegółach. Jak to czytam to tak jakbym odlatywała w inny świat. Pisz dalej, życzę DUŻO weny i czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńZ tym talentem to nie przesadzajmy haha, ale dzięki.
UsuńSuper, gratuluję nadal utrzymujesz wysokie C, wyglądam kolejnego, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki (;
Usuń