sobota, 18 października 2014

28. Escape




         Tessa myślała, że się przesłyszała. Zaczęła się zastanawiać, czy Genevieve nie żartuje, choć dla niej to wcale nie wydawało się śmieszne.
         - Poczekaj, powtórz to. Chcesz uciec ze szkoły?! – wrzasnęła na przyjaciółkę trochę za głośno, ale jej głos zmieszał się z innymi krzykami na korytarzu. Genevieve wymownie zamknęła jej usta swoją dłonią i obejrzała się wokół by upewnić się, że tylko ona ją usłyszała.
         Chwyciła ją za rękę i przeciskając się między uczniami, doszły do łazienki na parterze. Jak zawsze była pusta, ponieważ na tym piętrze znajdowały się tylko dwie sale lekcyjne, w reszcie pomieszczeń mieścił się pokój nauczycielski, sala gimnastyczna, teatralna czy pokój wuefistów. Nie kręciło się tu za dużo ludzi, zwłaszcza w czasie przerwy. Dziewczyny wślizgnęły się do toalety tak, by żaden nauczyciel nie zauważył ich po drodze i weszły do pierwszej z kabin wcześniej upewniając się, że wszystkie są puste.
         - Myślisz, że na korytarzu widział mnie jakiś nauczyciel? – zapytała Gen zapominając o pytaniu Tessy. Dziewczyna była na nią wściekła i stała ze skrzyżowanymi rękami, wpatrując się w nią z gniewem.
         - Możesz mi powiedzieć, po cholerę to robisz? Shannon cię do tego namówił?
         Genevieve nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka nadal nic nie rozumiała. Wiedziała, że Tessa ją potępi, ale w tej chwili była jej jednym ratunkiem.
         - Nie uciekam na wagary, Tess. – Gen starała się przekazać jej to ze spokojem, ale zdawała sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu. – Uciekam, bo na testach narkotykowych wyjdzie, że brałam.
         Dziewczyna spojrzała na nią zszokowana. Znów myślała, że się przesłyszała, albo jej przyjaciółka źle się wyraziła. Genevieve jednak się nie poprawiła, mówiła na poważnie.
         - O mój boże, Genny… Wiedziałam, że on cię w to wciągnie. Wtedy w klubie to był dopiero początek. – Tessa pokręciła głową z niedowierzaniem.
         - On nawet o tym nie wiedział, sama to wzięłam w klubie, teraz było tak samo. Opowiem ci wszystko później, ale najpierw proszę, pomóż mi się stąd wydostać.
         Gen wiedziała, że po części Tessa miała rację. Gdyby nie Shannon, pewnie nadal nie spróbowałaby papierosów czy narkotyków. Ale winą obarczała siebie, ponieważ to ona poprosiła Paula o więcej, tak samo jak w klubie zażądała heroiny od swojego chłopaka. Może i to on ją wprowadził w ten świat, ale na własne życzenie posunęła się dalej i nie sądziła, że Shannon powinien być posądzony o wciągnięcie jej złe nawyki.
         - Emily i Chad mówili, że wyjdą przez kotłownię. – powiedziała Tessa niechętnie. Nie chciała, by Genevieve miała kłopoty, ale z drugiej strony miała poczucie, że dzięki temu czegoś by się nauczyła. Stwierdziła jednak, że jako dobra przyjaciółka musi jej pomóc wydostać się ze szkoły.
         Dziewczyny usłyszały głośną rozmowę na zewnątrz. Niewielkie okno w łazience było otwarte, przez co głosy były dość wyraźne. Obie wyszły z kabiny i wdrapały się na blat z umywalkami, dyskretnie wyglądając przez okienko.
         Na dworze stało dwóch policjantów – kobieta o latynoskiej urodzie i postawny łysy mężczyzna o opalonej skórze. Facet trzymał Chada, ciemnoskórego chłopaka z afro na głowie, a policjantka jasnowłosą Emily. Najwyraźniej wyjście przez kotłownie nie było dobrym pomysłem, gdyż jej drzwi prowadziły prosto na parking z policyjnym wozem.
         - Wytłumaczycie się dyrektorowi. – rzuciła kobieta z hiszpańskim akcentem do kłócących się z nią nastolatków i wraz ze swoim partnerem zaczęła prowadzić ich z powrotem do szkoły.
         - Gen, to twoja szansa. Wyjdź przez okno. – rzekła Tessa pełna ekscytacji. Genevieve spojrzała na nią z niedowierzaniem. Oczywiście okno było wystarczająco duże, by się przez nie wyślizgnęła, jednak było to tak ryzykowne, że jej mięśnie odmawiały posłuszeństwa i paraliżował ją strach.
         - I co potem? Jak wrócę do domu? Wystarczy, że ktoś mnie zobaczy jak idę ulicą i od razu mnie zatrzymają za wagary.
         Tessa dopiero teraz o tym pomyślała. Faktycznie, policja dość często kręciła się wokół ich szkoły. Zaczęli to robić kiedy zatrzymano dilera podjeżdżającego pod boisko i sprzedającego narkotyki uczniom. Poza tym vice dyrektorka była bardzo cięta na wagarowiczów i chciała nauczyć ich porządku, a nic tak ich nie mobilizowało do zostania w domu, jak świadomość, że mogą zostać zatrzymani.
         - Znasz numer Shannona na pamięć? - Genevieve tak często go wybierała, że chcąc nie chcąc miała go w głowie. Pokiwała głową, a przyjaciółka miała już gotowy plan. Wyciągnęła długopis z torby i kazała zapisać sobie numer na ręce. – To ty leć na zewnątrz i pójdź do parku, a ja pobiegnę do sekretariatu i zadzwonię do niego, żeby po ciebie tam przyjechał.
         - Ale… - Gen chciała się sprzeciwić, jednak Tessa jej przerwała.
         - Nie ma czasu, idź już! – powiedziała dziewczyna, i  zeskoczyła z blatu.
         Genevieve strachliwie spojrzała na prostokątne okno, ale wdrapała się na mały parapet i podciągnęła na rękach. Po chwili znalazła się na drugiej stronie i względnie cicho zeskoczyła na trawnik. Na czworakach przeszła pod oknem pokoju nauczycielskiego, by następnie rzucić się biegiem przez ulicę, prosto do parku. Modliła się, by nikt nie zobaczył ją z okien sal. Co prawda trwała jeszcze przerwa, ale czasami nauczyciele wcześniej wchodzili do klas. Tego dnia jednak nikt tego nie zrobił, a jej udało się uciec. Czuła, jak kamień spada jej z serca, choć wciąż stresowała się, że może spotkać kogoś na swojej drodze.
***
         - Dzień dobry. – powiedziała Tessa z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
         Grubawa kobieta pracująca w sekretariacie spojrzała na nią sponad stosu dokumentów i segregatorów. Okulary spadły jej na czubek nosa, pokazując w pełnej krasie jej niezadowolone spojrzenie. Z gabinetu dyrektora dobiegały głosy Chada, który prawdopodobnie teraz tłumaczył się ze swojej ucieczki lub odbywał przymusowe testy narkotykowe.
         - W czym mogę ci pomóc Thereso? – zapytała kobieta z ukrywaną arogancją w głosie.
         Bardzo dobrze znała dziewczynę, gdyż przez jej rodziców prawie straciła pracę. Kiedyś zgubiła teczkę z jej dokumentami, a gdy były potrzebne do konkursu, nie potrafiła ich znaleźć na czas. Tessa w ogóle w nim nie wystartowała, a jej ojciec zrobił awanturę. Gdyby nie odnalazły się w ogóle, sekretarka nie siedziałaby już na swoim miejscu.
         - Muszę zadzwonić do ojca. Mogę? – powiedziała z karykaturalną uprzejmością wiedząc, że sekretarka po usłyszeniu słowa „ojciec” od razu się zgodzi.
         - Proszę. – przesunęła telefon stacjonarny w jej stronę i wciąż siedziała na swoim miejscu. Tessa zaczęła się zastanawiać, jak powiedzieć Shannonowi o całej sytuacji tak, by kobieta niczego się nie domyśliła.
         Spojrzała na swoją dłoń i zaczęła wpisywać numer. Robiła to dyskretnie udając, że zna go na pamięć. Shannon odebrał po kilku sygnałach.
         - Cześć tato, tu Tessa. – powiedziała dziewczyna piorunując kobietę spojrzeniem. Ta przestała się w nią wpatrywać i podpisywała jakieś dokumenty, wciąż przysłuchując się jej rozmowy.
         Shannon został obudzony przez telefon, dlatego był rozdrażniony i zaspany.
         - Tessa, to nie jest śmieszne. Skąd w ogóle masz ten numer? – dziewczyna miała już odpowiedzieć, ale chłopak dorzucił:  - Dobra, nie odpowiadaj. Po prostu daj mi spać.
         Chłopak odłożył słuchawkę a Tessa musiała się powstrzymywać, by nie zdradzić swoich uczuć.
          - Och, coś się rozłączyło. Spróbuję jeszcze raz. – powiedziała do sekretarki i znów wykręciła numer obawiając się, że Shannon nie odbierze. Ten jednak w ostatniej chwili podniósł słuchawkę wiedząc, że nie przestanie do niego wydzwaniać
         - Czego chcesz do cholery?
         Tessa wzięła głęboki wdech, by na niego nie nakrzyczeć.
         - Potrzebuję twojej pomocy. – rzuciła zastanawiając się, jak bez wzbudzania podejrzeń przekazać mu, że Gen ma kłopoty.
         - Margaret! – z gabinetu dyrektora dobiegł jego niski głos. Sekretarka oderwała się od papierów i poczłapała do pokoju obok, zamykając za sobą drzwi. Tessa postanowiła wykorzystać sytuację. Shannon gadał coś do słuchawki, nie słysząc głosu dziewczyny.
         - Zamknij się i słuchaj. – powiedziała ściszonym tonem. - Gen ma problemy. Do szkoły przyszły gliny i robią testy narkotykowe. Pomogłam jej uciec ze szkoły, ale musisz po nią przyjechać. Jest w parku obok, czeka na ciebie.
         Kobieta wróciła do sekretariatu, z policjantem u swojego boku, który przyglądał się badawczo Tessie.
         - Dobrze, zaraz będę. – powiedział Shannon nagle się ożywiając.
         - Okej. Do zobaczenia w domu, tato. – odparła Tessa i odłożyła słuchawkę.
         - Był już dzwonek na lekcje. – rzucił do niej policjant wciąż mierząc ją wzrokiem. – Chyba, że z jakiegoś powodu wybierasz się do domu.
         Dziewczyna starała się nie wyglądać na zdenerwowaną.
         - Nie, panie władzo. Już biegnę do klasy. – powiedziała i wyszła z gabinetu, biorąc duży haust powietrza. Dopiero teraz zauważyła, że wstrzymywała oddech.
***
         Genevieve siedziała na ławce w parku udając, że czyta gazetę zostawioną na niej przez starszego mężczyznę, który już sobie poszedł. Ukrywała za nią twarz i wpatrywała się tępo w zdjęcie przedstawiające jakiegoś polityka. Starała się nie zwracać uwagi ludzi spacerujących ścieżkami ze swoimi psami lub uprawiających poranny jogging.
         Wystraszyła się, gdy ktoś chwycił za gazetę i odchylił ją lekko do tyłu, by zobaczyć jej twarz. Gdy zobaczyła, że to Shannon, natychmiast wypuściła powietrze.
         - Dzięki Bogu, że to ty. – powiedziała i rzuciła mu się na szyję. – Już myślałam, że Tessie się nie uda.
         Shannon nie był zadowolony, że został tak brutalnie wyciągnięty z łóżka i z samego rana musiał jechać po Gen, ale gdy tylko zobaczył jej twarz od razu się rozchmurzył. Chwycił dziewczynę pod ramię i poprowadził szybkim krokiem do samochodu. Genevieve osunęła się na fotelu, by jej twarz nie była tak widoczna i zdjęła mu z twarzy jego czarne Ray-Bany, by sama je założyć.
         - Jesteś pewna, że jeśli nie byłaś w szkole, to testy cię ominą? – zapytał chłopak starając się nie pokazywać, iż nie jest zadowolony z tego, do czego doprowadziło jej eksperymentalne zażywanie amfetaminy.
         - Taką mam nadzieję. Najwyżej trochę poudaję chorobę i zostanę w domu na jakiś czas. – powiedziała udając pewność siebie, ale nie była do końca przekonana, czy jej się upiecze.
         Wiedziała jednak, że jej rodzice pojechali do pracy jeszcze zanim ona poszła do szkoły, dlatego mogła im powiedzieć, iż w ogóle w niej nie była. Podejrzewała, że matka się wkurzy, iż do niej nie zadzwoniła, ale i tak lepsze było to niż gdyby dowiedziała się, że brała narkotyki. Wybrała po prostu mniejsze zło.
         Shannon zatrzymał samochód pod jej domem. Normalnie zaprosiłaby go do środka, ale o tej porze przejeżdżało jej ulicą dużo aut lub ludzi na rowerach. Bała się, że któryś z sąsiadów go zauważy i będą problemy. Pożegnała się więc z chłopakiem, oddała mu jego okulary i wyszła z jeepa. Obiecała także, że do niego zadzwoni.
***
         Ethan zawiózł Tessę po szkole prosto do domu Genevieve, tak jak prosiła. Cieszyła się, że jest sama w domu. Gdy dziewczyna zobaczyła ją przez okienko w drzwiach wiedziała już, iż czeka ją długa rozmowa z dziewczyną i znoszenie jej biadolenia. Wpuściła ją jednak do środka i poszły do pokoju Gen. Tessa usiadła na łóżku obok niej i czekała na wyjaśnienia. Zorientowała się jednak, że przyjaciółka nie ma zamiaru odezwać się jako pierwsza.
         - No słucham, o co chodzi z tymi narkotykami?
         Genevieve czuła się tak, jakby rozmawiała ze swoją matką. A raczej jej łagodniejszą wersją. Podejrzewała, że Isabelle raczej od razu wysłałaby ją na odwyk.
         - Ukryłam przed Shannonem, że je kupiłam od jego kolegi. Potem je wzięłam, ale to było tylko raz. Chciałam się szybciej nauczyć na sprawdzian, a słyszałam, że amfetamina pomaga. To cała historia, zrobiłam to tylko jeden jedyny raz i już więcej nie zrobię. Nawet Shannon był na mnie za to wkurzony.
         Tessa spojrzała na nią podejrzliwie.
         - Nic więcej nie masz?
         Genevieve zerknęła na pozytywkę z baletnicą.
         - Tam jest reszta, której nie ruszyłam. Weź ją ode mnie, daj Ethanowi, wyrzuć, cokolwiek. Nie chcę żeby mnie to więcej kusiło.
         Przyjaciółka podniosła się z łóżka i wyjęła woreczek z pudełka. Schowała go do kieszeni dżinsów i postanowiła, że wyrzuci go do najbliższego śmietnika.
***
         Gdy Tessa tylko wróciła do domu, zdecydowała, że wyjdzie na chwilę i wrzuci narkotyk do kosza sąsiadów, tak na wszelki wypadek. Jednak gdy stała na podjeździe, zaczęła wzbierać w niej ciekawość. Zastanawiała się, jak to jest. Nigdy jeszcze nie brała, poza tym następnego dnia miała mieć zaliczenie z chemii. Pomyślała, że przecież zrobiono jej już testy. Weszła z powrotem do domu, wciąż trzymając amfetaminę w kieszeni spodni.
***
         Genevieve dostała polecenie od matki, by zostać w domu. Już drugi dzień leżała w łóżku udając chorobę i żałowała, że zawsze gdy jeden z jej rodziców ma poranną zmianę, drugi ma nocną, przez co codziennie któryś z nich pilnuje ją wieczorem. W środę jednak Isabelle dostała służbowy telefon z nagłym wezwaniem. Rhys był akurat cały dzień w pracy, więc szybko skontaktowali się z Jaredem i tylko on siedział z nią w domu.
         Gdy tylko jej matka zatrzasnęła za sobą drzwi, Gen natychmiast wyskoczyła z łóżka i zadzwoniła do Jasona. Ten jednak powiedział, że dziś nie może spotkać się z Megan, ponieważ nie ma jej w mieście na kilka dni. Postanowiła więc bez jego pomocy spotkać się z Shannonem, który od razu się na to zgodził. Powiedział tylko, że się wykąpie oraz przebierze i zaraz po nią przyjdzie. Ona także się ubrała i zeszła na dół, by na niego poczekać.
         Jared siedział na kanapie i oglądał telewizję z Leanne. Genevieve widząc go miała ochotę wrócić z powrotem na górę, ale gdy już ją zauważył uznała, że dziwnie by to wyglądało. Ostatnimi czasy czuła się w jego towarzystwie trochę niezręcznie. Usiadła na fotelu i spojrzała w ekran, nie patrząc mu w oczy.
         - Czekasz na Shannona? – zapytał zerkając w jej stronę.
         - Tak, idziemy na imprezę gdzieś w Shreveport ze wszystkimi. – odparła wciąż wpatrując się w Jerrego uciekającego przed kotem Tomem.
         - Wiem, Haydee coś mówiła. Też miałem iść, ale nie potrafię odmawiać twojej matce. – zaśmiał się zerkając na Leanne, która oglądała bajkę jak zaczarowana.
         - Wydaje się być miła. – powiedziała Gen korcąc się za to w myślach. Jared spojrzał na nią nie do końca rozumiejąc. – Mam na myśli twoją dziewczynę.
         Chłopak się zaśmiał, a teraz to Genevieve nie wiedziała, o co mu chodzi.
         - Ona nie jest moją dziewczyną. Faktycznie, spotykaliśmy się, ale to wszystko. Oboje zdecydowaliśmy, że to bezsensu by być z kimś, kogo się nie kocha, więc po prostu razem dobrze się bawimy, nic więcej.
         Gen pomyślała o Shannonie i Caralyn, których łączyła podobna relacja, a przynajmniej tak słyszała. Nie rozumiała, jak można całować się z kimś i spędzać z nim czas jak byliby parą, a tak naprawdę się nie kochać.
         - Z pozoru ty i Shannon wydajecie się całkiem inni, ale dużo was łączy. Obydwoje macie dziwne pojęcie na temat związków.
         Jared znów się zaśmiał.
         - Wiesz, to nie do końca tak. Spotykałem się z Haydee bo myślałem, że coś do siebie poczujemy, ale okazało się, że nie ma między nami chemii. Shannon umawiał się z Carą tylko po to, żeby… no wiesz. – nie dokończył, ponieważ dziwnie czuł się opowiadając jego dziewczynie o takich rzeczach. – Nigdy nie miał zamiaru z nią być, ani z żadną inną dziewczyną. Ja chcę być z kimś, w kim się zakocham. – mówił patrząc Genevieve w oczy, a ona znów poczuła się speszona. – Najwidoczniej nie byliśmy sobie z Haydee pisani i muszę szukać dalej miłości swojego życia, chociaż zaczynam wierzyć, że zostanę starym kawalerem.
         Genevieve rozbawiło jego ostatnie stwierdzenie.
         - Daj spokój, jesteś jeszcze młody. Shannon jest od ciebie starszy i dopiero teraz zaczął ze mną chodzić. Nawet jeśli nie spotkasz kogoś teraz, to może na studiach. Założę się, że jest na świecie jakaś dziewczyna, która jest ci przeznaczona.
         Jared spojrzał na nią z uśmiechem.
         - Może masz rację. Pytanie tylko, czy ktoś mnie nie wyprzedzi i mi jej nie zabierze.
         Genevieve zaczęła się zastanawiać, czy nie mówi o niej. Pomyślała jednak, że to niemożliwe i postanowiła obrócić jego słowa w żart.
         - Cóż, zawsze możesz pilnować by Leanne się w nikim nie zakochała i uderzyć do niej za kilka lat. No dobra, może kilkanaście… - udało jej się osiągnąć swój cel, bo Jared znów zaczął się śmiać i spojrzał na małą blondynkę siedzącą obok niego.
         - Chyba będę już za stary dla takiej młodej i pięknej dziewczyny, którą z pewnością będzie. – zażartował. – Chyba pozostaje mi pogodzić się ze swoim losem. Najwyraźniej to Shannon jest w naszej rodzinie szczęściarzem.
         Gen nie wiedziała, czy Jared powiedział to mając na myśli, że jego brat jest szczęściarzem, bo znalazł miłość czy znów chodziło mu o nią. Jej przemyślenia przerwał jednak dzwonek do drzwi. Zabrała torbę i wyszła z Shannonem na zewnątrz, żegnając się z Jaredem krótkim „cześć”.
***
         Leanne spała już na górze, gdy Jared usłyszał dźwięk auta na podjeździe. Zdziwiło go, że Genevieve i Shannon tak szybko wrócili z imprezy, minęła ledwo godzina. Wyjrzał przez okno w kuchni i zamiast srebrnego jeepa zobaczył czarne Audi. Isabelle zgasiła silnik i zamknęła auto, po czym ruszyła w stronę domu. Jared pobiegł otworzyć jej drzwi by nie musiała wyciągać kluczy i gorączkowo zaczął się zastanawiać, jak i czy w ogóle wytłumaczyć nieobecność Gen.
         Podejrzewał, że jeśli okłamie Isabelle i powie, że jej córka śpi na górze a kobieta to sprawdzi, straci pracę i zostanie obarczony winą. Nie zamierzał jednak jej wkopać i pomyślał, że gdy dziewczyna zobaczy auto matki na podjeździe sama wymyśli, jak dostać się do domu. Postanowił zaryzykować i modlić się, by Isabelle nie weszła do jej pokoju.
         - Genevieve już śpi? – zapytała chłopaka.
         - Tak. – skłamał.
         Kobieta westchnęła.
         - No dobrze, idź już do domu. Dobranoc.
         - Dobranoc. – powiedział Jared i odebrał od niej pieniądze. Ucieszył się, że Isabelle nie spytała o więcej.
         Kobieta przypomniała sobie jednak, że nie powiedziała córce, by wzięła lekarstwa. Wzięła z kuchni talerzyk z kilkoma tabletkami i poszła do góry, zmuszona ją obudzić. Kiedy zapaliła światło w korytarzu zauważyła, że łóżko w jej pokoju jest zaścielone. Podeszła bliżej i włączyła lampkę na biurku. Pokój był pusty. Genevieve nie było także w łazience ani innych pomieszczeniach. Zdenerwowana Isabelle znów wpadła do jej pokoju i spojrzała na otwarte okno. Nie przeszło jej przez myśl, że Jared mógł jej pozwolić wyjść i do niej nie zadzwonił.

         Podejrzewała, że wymknęła się przez okno. Gdy przez nie wyjrzała zauważyła odrapany tynk i ślady butów na zewnętrznej ścianie. Tak naprawdę zostały zrobione dawno temu, choć ona oczywiście o tym nie wiedziała i była przekonana, że to świeże dowody ucieczki córki. Natychmiast chwyciła za telefon i zaczęła wydzwaniać do wszystkich jej znajomych. W środku cała aż się gotowała i zaczęła już zastanawiać się, jak ukaże córkę, chociaż przede wszystkim martwiła się, gdzie jest, z kim i co robi. Nie było jej u Tessy, która nie mogła kryć koleżanki, gdyż wiedziała, że Isabelle od razu po nią przyjedzie. Jason także powiedział, że dziś się z nią nie widział gdy tylko usłyszał, że jej matka zjawi się u niego w domu jeśli skłamie. Isabelle natychmiast zadzwoniła do swojego męża i powiedziała mu, co się stało, licząc na jego wsparcie.

12 komentarzy:

  1. o matko matko, ale akcja, ale drama, ciekawa jestem, jak to sie potoczy, mam nadzieje, ze nie oberwie jej sie za bardzo i znajdzie cos fajnego, co wymyslec :D i o co chodzi z gen i jaredem? ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, o co chodzi miedzy nimi wyjaśni się w następnych rozdziałach :>

      Usuń
  2. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że Żared na prawdę zostanie starym kawalerem ;_;.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestes niesamowita... brak mi slow. Twoje opowiadania sa jak zajebista ksiazka. A duzo przeczytalam xox /S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej:) Czyżby fart Gen właśnie się skończył? Kurcze nie mogę doczekać się nowego rozdziału:) Ten jak każdy poprzedni jest super:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią, dobra passa kiedys się musi skończyć (:
      Dzieki!

      Usuń
  5. O kurcze, ale się porobiło. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ciekawa jak Gen się z tego wytłumaczy i jakie konsekwencje będą wyciągnięte wobec niej. Robi się coraz bardziej interesująco:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaspokoję Twoją ciekawość dopiero w następnym rozdziale (:

      Usuń
  6. No i oczywiście pojawiają sie problemy:) Ciekawe jak Gen wytłumaczy się mamie i czy ona dowie się, że spotyka się z Shannem? jak zawsze tyle niepewności? już się nie mogę doczekać nowego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czym by było zycie bez problemów... Niepewności wkrótce zostaną rozwiane, obiecuję (:

      Usuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)