Tessa
myślała, że się przesłyszała. Zaczęła się zastanawiać, czy Genevieve nie
żartuje, choć dla niej to wcale nie wydawało się śmieszne.
-
Poczekaj, powtórz to. Chcesz uciec ze szkoły?! – wrzasnęła na przyjaciółkę
trochę za głośno, ale jej głos zmieszał się z innymi krzykami na korytarzu.
Genevieve wymownie zamknęła jej usta swoją dłonią i obejrzała się wokół by
upewnić się, że tylko ona ją usłyszała.
Chwyciła
ją za rękę i przeciskając się między uczniami, doszły do łazienki na parterze.
Jak zawsze była pusta, ponieważ na tym piętrze znajdowały się tylko dwie sale
lekcyjne, w reszcie pomieszczeń mieścił się pokój nauczycielski, sala
gimnastyczna, teatralna czy pokój wuefistów. Nie kręciło się tu za dużo ludzi,
zwłaszcza w czasie przerwy. Dziewczyny wślizgnęły się do toalety tak, by żaden
nauczyciel nie zauważył ich po drodze i weszły do pierwszej z kabin wcześniej
upewniając się, że wszystkie są puste.
-
Myślisz, że na korytarzu widział mnie jakiś nauczyciel? – zapytała Gen
zapominając o pytaniu Tessy. Dziewczyna była na nią wściekła i stała ze
skrzyżowanymi rękami, wpatrując się w nią z gniewem.
-
Możesz mi powiedzieć, po cholerę to robisz? Shannon cię do tego namówił?
Genevieve
nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka nadal nic nie rozumiała. Wiedziała, że
Tessa ją potępi, ale w tej chwili była jej jednym ratunkiem.
-
Nie uciekam na wagary, Tess. – Gen starała się przekazać jej to ze spokojem,
ale zdawała sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu. – Uciekam, bo na testach
narkotykowych wyjdzie, że brałam.
Dziewczyna
spojrzała na nią zszokowana. Znów myślała, że się przesłyszała, albo jej
przyjaciółka źle się wyraziła. Genevieve jednak się nie poprawiła, mówiła na
poważnie.
-
O mój boże, Genny… Wiedziałam, że on cię w to wciągnie. Wtedy w klubie to był
dopiero początek. – Tessa pokręciła głową z niedowierzaniem.
-
On nawet o tym nie wiedział, sama to wzięłam w klubie, teraz było tak samo.
Opowiem ci wszystko później, ale najpierw proszę, pomóż mi się stąd wydostać.
Gen
wiedziała, że po części Tessa miała rację. Gdyby nie Shannon, pewnie nadal nie
spróbowałaby papierosów czy narkotyków. Ale winą obarczała siebie, ponieważ to
ona poprosiła Paula o więcej, tak samo jak w klubie zażądała heroiny od swojego
chłopaka. Może i to on ją wprowadził w ten świat, ale na własne życzenie
posunęła się dalej i nie sądziła, że Shannon powinien być posądzony o wciągnięcie
jej złe nawyki.
-
Emily i Chad mówili, że wyjdą przez kotłownię. – powiedziała Tessa niechętnie.
Nie chciała, by Genevieve miała kłopoty, ale z drugiej strony miała poczucie,
że dzięki temu czegoś by się nauczyła. Stwierdziła jednak, że jako dobra
przyjaciółka musi jej pomóc wydostać się ze szkoły.
Dziewczyny
usłyszały głośną rozmowę na zewnątrz. Niewielkie okno w łazience było otwarte,
przez co głosy były dość wyraźne. Obie wyszły z kabiny i wdrapały się na blat z
umywalkami, dyskretnie wyglądając przez okienko.
Na
dworze stało dwóch policjantów – kobieta o latynoskiej urodzie i postawny łysy
mężczyzna o opalonej skórze. Facet trzymał Chada, ciemnoskórego chłopaka z afro
na głowie, a policjantka jasnowłosą Emily. Najwyraźniej wyjście przez kotłownie
nie było dobrym pomysłem, gdyż jej drzwi prowadziły prosto na parking z
policyjnym wozem.
-
Wytłumaczycie się dyrektorowi. – rzuciła kobieta z hiszpańskim akcentem do
kłócących się z nią nastolatków i wraz ze swoim partnerem zaczęła prowadzić ich
z powrotem do szkoły.
-
Gen, to twoja szansa. Wyjdź przez okno. – rzekła Tessa pełna ekscytacji.
Genevieve spojrzała na nią z niedowierzaniem. Oczywiście okno było
wystarczająco duże, by się przez nie wyślizgnęła, jednak było to tak ryzykowne,
że jej mięśnie odmawiały posłuszeństwa i paraliżował ją strach.
-
I co potem? Jak wrócę do domu? Wystarczy, że ktoś mnie zobaczy jak idę ulicą i
od razu mnie zatrzymają za wagary.
Tessa
dopiero teraz o tym pomyślała. Faktycznie, policja dość często kręciła się
wokół ich szkoły. Zaczęli to robić kiedy zatrzymano dilera podjeżdżającego pod
boisko i sprzedającego narkotyki uczniom. Poza tym vice dyrektorka była bardzo
cięta na wagarowiczów i chciała nauczyć ich porządku, a nic tak ich nie
mobilizowało do zostania w domu, jak świadomość, że mogą zostać zatrzymani.
-
Znasz numer Shannona na pamięć? - Genevieve tak często go wybierała, że chcąc
nie chcąc miała go w głowie. Pokiwała głową, a przyjaciółka miała już gotowy
plan. Wyciągnęła długopis z torby i kazała zapisać sobie numer na ręce. – To ty
leć na zewnątrz i pójdź do parku, a ja pobiegnę do sekretariatu i zadzwonię do niego,
żeby po ciebie tam przyjechał.
-
Ale… - Gen chciała się sprzeciwić, jednak Tessa jej przerwała.
-
Nie ma czasu, idź już! – powiedziała dziewczyna, i zeskoczyła z blatu.
Genevieve
strachliwie spojrzała na prostokątne okno, ale wdrapała się na mały parapet i
podciągnęła na rękach. Po chwili znalazła się na drugiej stronie i względnie
cicho zeskoczyła na trawnik. Na czworakach przeszła pod oknem pokoju nauczycielskiego,
by następnie rzucić się biegiem przez ulicę, prosto do parku. Modliła się, by
nikt nie zobaczył ją z okien sal. Co prawda trwała jeszcze przerwa, ale czasami
nauczyciele wcześniej wchodzili do klas. Tego dnia jednak nikt tego nie zrobił,
a jej udało się uciec. Czuła, jak kamień spada jej z serca, choć wciąż
stresowała się, że może spotkać kogoś na swojej drodze.
***
-
Dzień dobry. – powiedziała Tessa z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Grubawa
kobieta pracująca w sekretariacie spojrzała na nią sponad stosu dokumentów i
segregatorów. Okulary spadły jej na czubek nosa, pokazując w pełnej krasie jej
niezadowolone spojrzenie. Z gabinetu dyrektora dobiegały głosy Chada, który
prawdopodobnie teraz tłumaczył się ze swojej ucieczki lub odbywał przymusowe
testy narkotykowe.
-
W czym mogę ci pomóc Thereso? – zapytała kobieta z ukrywaną arogancją w głosie.
Bardzo
dobrze znała dziewczynę, gdyż przez jej rodziców prawie straciła pracę. Kiedyś
zgubiła teczkę z jej dokumentami, a gdy były potrzebne do konkursu, nie
potrafiła ich znaleźć na czas. Tessa w ogóle w nim nie wystartowała, a jej
ojciec zrobił awanturę. Gdyby nie odnalazły się w ogóle, sekretarka nie
siedziałaby już na swoim miejscu.
-
Muszę zadzwonić do ojca. Mogę? – powiedziała z karykaturalną uprzejmością
wiedząc, że sekretarka po usłyszeniu słowa „ojciec” od razu się zgodzi.
-
Proszę. – przesunęła telefon stacjonarny w jej stronę i wciąż siedziała na
swoim miejscu. Tessa zaczęła się zastanawiać, jak powiedzieć Shannonowi o całej
sytuacji tak, by kobieta niczego się nie domyśliła.
Spojrzała
na swoją dłoń i zaczęła wpisywać numer. Robiła to dyskretnie udając, że zna go
na pamięć. Shannon odebrał po kilku sygnałach.
-
Cześć tato, tu Tessa. – powiedziała dziewczyna piorunując kobietę spojrzeniem.
Ta przestała się w nią wpatrywać i podpisywała jakieś dokumenty, wciąż przysłuchując
się jej rozmowy.
Shannon
został obudzony przez telefon, dlatego był rozdrażniony i zaspany.
-
Tessa, to nie jest śmieszne. Skąd w ogóle masz ten numer? – dziewczyna miała
już odpowiedzieć, ale chłopak dorzucił: - Dobra, nie odpowiadaj. Po prostu daj mi
spać.
Chłopak
odłożył słuchawkę a Tessa musiała się powstrzymywać, by nie zdradzić swoich
uczuć.
- Och, coś się rozłączyło. Spróbuję jeszcze
raz. – powiedziała do sekretarki i znów wykręciła numer obawiając się, że
Shannon nie odbierze. Ten jednak w ostatniej chwili podniósł słuchawkę wiedząc,
że nie przestanie do niego wydzwaniać
-
Czego chcesz do cholery?
Tessa
wzięła głęboki wdech, by na niego nie nakrzyczeć.
-
Potrzebuję twojej pomocy. – rzuciła zastanawiając się, jak bez wzbudzania
podejrzeń przekazać mu, że Gen ma kłopoty.
-
Margaret! – z gabinetu dyrektora dobiegł jego niski głos. Sekretarka oderwała
się od papierów i poczłapała do pokoju obok, zamykając za sobą drzwi. Tessa
postanowiła wykorzystać sytuację. Shannon gadał coś do słuchawki, nie słysząc
głosu dziewczyny.
-
Zamknij się i słuchaj. – powiedziała ściszonym tonem. - Gen ma problemy. Do
szkoły przyszły gliny i robią testy narkotykowe. Pomogłam jej uciec ze szkoły,
ale musisz po nią przyjechać. Jest w parku obok, czeka na ciebie.
Kobieta
wróciła do sekretariatu, z policjantem u swojego boku, który przyglądał się
badawczo Tessie.
-
Dobrze, zaraz będę. – powiedział Shannon nagle się ożywiając.
-
Okej. Do zobaczenia w domu, tato. – odparła Tessa i odłożyła słuchawkę.
-
Był już dzwonek na lekcje. – rzucił do niej policjant wciąż mierząc ją
wzrokiem. – Chyba, że z jakiegoś powodu wybierasz się do domu.
Dziewczyna
starała się nie wyglądać na zdenerwowaną.
-
Nie, panie władzo. Już biegnę do klasy. – powiedziała i wyszła z gabinetu,
biorąc duży haust powietrza. Dopiero teraz zauważyła, że wstrzymywała oddech.
***
Genevieve
siedziała na ławce w parku udając, że czyta gazetę zostawioną na niej przez
starszego mężczyznę, który już sobie poszedł. Ukrywała za nią twarz i
wpatrywała się tępo w zdjęcie przedstawiające jakiegoś polityka. Starała się
nie zwracać uwagi ludzi spacerujących ścieżkami ze swoimi psami lub
uprawiających poranny jogging.
Wystraszyła
się, gdy ktoś chwycił za gazetę i odchylił ją lekko do tyłu, by zobaczyć jej
twarz. Gdy zobaczyła, że to Shannon, natychmiast wypuściła powietrze.
-
Dzięki Bogu, że to ty. – powiedziała i rzuciła mu się na szyję. – Już myślałam,
że Tessie się nie uda.
Shannon
nie był zadowolony, że został tak brutalnie wyciągnięty z łóżka i z samego rana
musiał jechać po Gen, ale gdy tylko zobaczył jej twarz od razu się rozchmurzył.
Chwycił dziewczynę pod ramię i poprowadził szybkim krokiem do samochodu.
Genevieve osunęła się na fotelu, by jej twarz nie była tak widoczna i zdjęła mu
z twarzy jego czarne Ray-Bany, by sama je założyć.
-
Jesteś pewna, że jeśli nie byłaś w szkole, to testy cię ominą? – zapytał chłopak
starając się nie pokazywać, iż nie jest zadowolony z tego, do czego
doprowadziło jej eksperymentalne zażywanie amfetaminy.
-
Taką mam nadzieję. Najwyżej trochę poudaję chorobę i zostanę w domu na jakiś
czas. – powiedziała udając pewność siebie, ale nie była do końca przekonana,
czy jej się upiecze.
Wiedziała
jednak, że jej rodzice pojechali do pracy jeszcze zanim ona poszła do szkoły,
dlatego mogła im powiedzieć, iż w ogóle w niej nie była. Podejrzewała, że matka
się wkurzy, iż do niej nie zadzwoniła, ale i tak lepsze było to niż gdyby
dowiedziała się, że brała narkotyki. Wybrała po prostu mniejsze zło.
Shannon
zatrzymał samochód pod jej domem. Normalnie zaprosiłaby go do środka, ale o tej
porze przejeżdżało jej ulicą dużo aut lub ludzi na rowerach. Bała się, że
któryś z sąsiadów go zauważy i będą problemy. Pożegnała się więc z chłopakiem,
oddała mu jego okulary i wyszła z jeepa. Obiecała także, że do niego zadzwoni.
***
Ethan
zawiózł Tessę po szkole prosto do domu Genevieve, tak jak prosiła. Cieszyła
się, że jest sama w domu. Gdy dziewczyna zobaczyła ją przez okienko w drzwiach
wiedziała już, iż czeka ją długa rozmowa z dziewczyną i znoszenie jej
biadolenia. Wpuściła ją jednak do środka i poszły do pokoju Gen. Tessa usiadła
na łóżku obok niej i czekała na wyjaśnienia. Zorientowała się jednak, że
przyjaciółka nie ma zamiaru odezwać się jako pierwsza.
-
No słucham, o co chodzi z tymi narkotykami?
Genevieve
czuła się tak, jakby rozmawiała ze swoją matką. A raczej jej łagodniejszą
wersją. Podejrzewała, że Isabelle raczej od razu wysłałaby ją na odwyk.
-
Ukryłam przed Shannonem, że je kupiłam od jego kolegi. Potem je wzięłam, ale to
było tylko raz. Chciałam się szybciej nauczyć na sprawdzian, a słyszałam, że
amfetamina pomaga. To cała historia, zrobiłam to tylko jeden jedyny raz i już
więcej nie zrobię. Nawet Shannon był na mnie za to wkurzony.
Tessa
spojrzała na nią podejrzliwie.
-
Nic więcej nie masz?
Genevieve
zerknęła na pozytywkę z baletnicą.
-
Tam jest reszta, której nie ruszyłam. Weź ją ode mnie, daj Ethanowi, wyrzuć,
cokolwiek. Nie chcę żeby mnie to więcej kusiło.
Przyjaciółka
podniosła się z łóżka i wyjęła woreczek z pudełka. Schowała go do kieszeni
dżinsów i postanowiła, że wyrzuci go do najbliższego śmietnika.
***
Gdy
Tessa tylko wróciła do domu, zdecydowała, że wyjdzie na chwilę i wrzuci
narkotyk do kosza sąsiadów, tak na wszelki wypadek. Jednak gdy stała na
podjeździe, zaczęła wzbierać w niej ciekawość. Zastanawiała się, jak to jest.
Nigdy jeszcze nie brała, poza tym następnego dnia miała mieć zaliczenie z
chemii. Pomyślała, że przecież zrobiono jej już testy. Weszła z powrotem do
domu, wciąż trzymając amfetaminę w kieszeni spodni.
***
Genevieve
dostała polecenie od matki, by zostać w domu. Już drugi dzień leżała w łóżku
udając chorobę i żałowała, że zawsze gdy jeden z jej rodziców ma poranną zmianę,
drugi ma nocną, przez co codziennie któryś z nich pilnuje ją wieczorem. W środę
jednak Isabelle dostała służbowy telefon z nagłym wezwaniem. Rhys był akurat
cały dzień w pracy, więc szybko skontaktowali się z Jaredem i tylko on siedział
z nią w domu.
Gdy
tylko jej matka zatrzasnęła za sobą drzwi, Gen natychmiast wyskoczyła z łóżka i
zadzwoniła do Jasona. Ten jednak powiedział, że dziś nie może spotkać się z
Megan, ponieważ nie ma jej w mieście na kilka dni. Postanowiła więc bez jego
pomocy spotkać się z Shannonem, który od razu się na to zgodził. Powiedział
tylko, że się wykąpie oraz przebierze i zaraz po nią przyjdzie. Ona także się
ubrała i zeszła na dół, by na niego poczekać.
Jared
siedział na kanapie i oglądał telewizję z Leanne. Genevieve widząc go miała
ochotę wrócić z powrotem na górę, ale gdy już ją zauważył uznała, że dziwnie by
to wyglądało. Ostatnimi czasy czuła się w jego towarzystwie trochę niezręcznie.
Usiadła na fotelu i spojrzała w ekran, nie patrząc mu w oczy.
-
Czekasz na Shannona? – zapytał zerkając w jej stronę.
-
Tak, idziemy na imprezę gdzieś w Shreveport ze wszystkimi. – odparła wciąż
wpatrując się w Jerrego uciekającego przed kotem Tomem.
-
Wiem, Haydee coś mówiła. Też miałem iść, ale nie potrafię odmawiać twojej
matce. – zaśmiał się zerkając na Leanne, która oglądała bajkę jak zaczarowana.
-
Wydaje się być miła. – powiedziała Gen korcąc się za to w myślach. Jared
spojrzał na nią nie do końca rozumiejąc. – Mam na myśli twoją dziewczynę.
Chłopak
się zaśmiał, a teraz to Genevieve nie wiedziała, o co mu chodzi.
-
Ona nie jest moją dziewczyną. Faktycznie, spotykaliśmy się, ale to wszystko.
Oboje zdecydowaliśmy, że to bezsensu by być z kimś, kogo się nie kocha, więc po
prostu razem dobrze się bawimy, nic więcej.
Gen
pomyślała o Shannonie i Caralyn, których łączyła podobna relacja, a
przynajmniej tak słyszała. Nie rozumiała, jak można całować się z kimś i
spędzać z nim czas jak byliby parą, a tak naprawdę się nie kochać.
-
Z pozoru ty i Shannon wydajecie się całkiem inni, ale dużo was łączy. Obydwoje
macie dziwne pojęcie na temat związków.
Jared
znów się zaśmiał.
-
Wiesz, to nie do końca tak. Spotykałem się z Haydee bo myślałem, że coś do
siebie poczujemy, ale okazało się, że nie ma między nami chemii. Shannon
umawiał się z Carą tylko po to, żeby… no wiesz. – nie dokończył, ponieważ
dziwnie czuł się opowiadając jego dziewczynie o takich rzeczach. – Nigdy nie
miał zamiaru z nią być, ani z żadną inną dziewczyną. Ja chcę być z kimś, w kim
się zakocham. – mówił patrząc Genevieve w oczy, a ona znów poczuła się
speszona. – Najwidoczniej nie byliśmy sobie z Haydee pisani i muszę szukać
dalej miłości swojego życia, chociaż zaczynam wierzyć, że zostanę starym
kawalerem.
Genevieve
rozbawiło jego ostatnie stwierdzenie.
-
Daj spokój, jesteś jeszcze młody. Shannon jest od ciebie starszy i dopiero
teraz zaczął ze mną chodzić. Nawet jeśli nie spotkasz kogoś teraz, to może na
studiach. Założę się, że jest na świecie jakaś dziewczyna, która jest ci
przeznaczona.
Jared
spojrzał na nią z uśmiechem.
-
Może masz rację. Pytanie tylko, czy ktoś mnie nie wyprzedzi i mi jej nie
zabierze.
Genevieve
zaczęła się zastanawiać, czy nie mówi o niej. Pomyślała jednak, że to
niemożliwe i postanowiła obrócić jego słowa w żart.
-
Cóż, zawsze możesz pilnować by Leanne się w nikim nie zakochała i uderzyć do niej
za kilka lat. No dobra, może kilkanaście… - udało jej się osiągnąć swój cel, bo
Jared znów zaczął się śmiać i spojrzał na małą blondynkę siedzącą obok niego.
-
Chyba będę już za stary dla takiej młodej i pięknej dziewczyny, którą z
pewnością będzie. – zażartował. – Chyba pozostaje mi pogodzić się ze swoim
losem. Najwyraźniej to Shannon jest w naszej rodzinie szczęściarzem.
Gen
nie wiedziała, czy Jared powiedział to mając na myśli, że jego brat jest
szczęściarzem, bo znalazł miłość czy znów chodziło mu o nią. Jej przemyślenia
przerwał jednak dzwonek do drzwi. Zabrała torbę i wyszła z Shannonem na
zewnątrz, żegnając się z Jaredem krótkim „cześć”.
***
Leanne
spała już na górze, gdy Jared usłyszał dźwięk auta na podjeździe. Zdziwiło go,
że Genevieve i Shannon tak szybko wrócili z imprezy, minęła ledwo godzina.
Wyjrzał przez okno w kuchni i zamiast srebrnego jeepa zobaczył czarne Audi.
Isabelle zgasiła silnik i zamknęła auto, po czym ruszyła w stronę domu. Jared
pobiegł otworzyć jej drzwi by nie musiała wyciągać kluczy i gorączkowo zaczął
się zastanawiać, jak i czy w ogóle wytłumaczyć nieobecność Gen.
Podejrzewał,
że jeśli okłamie Isabelle i powie, że jej córka śpi na górze a kobieta to
sprawdzi, straci pracę i zostanie obarczony winą. Nie zamierzał jednak jej
wkopać i pomyślał, że gdy dziewczyna zobaczy auto matki na podjeździe sama
wymyśli, jak dostać się do domu. Postanowił zaryzykować i modlić się, by
Isabelle nie weszła do jej pokoju.
-
Genevieve już śpi? – zapytała chłopaka.
-
Tak. – skłamał.
Kobieta
westchnęła.
-
No dobrze, idź już do domu. Dobranoc.
-
Dobranoc. – powiedział Jared i odebrał od niej pieniądze. Ucieszył się, że
Isabelle nie spytała o więcej.
Kobieta
przypomniała sobie jednak, że nie powiedziała córce, by wzięła lekarstwa.
Wzięła z kuchni talerzyk z kilkoma tabletkami i poszła do góry, zmuszona ją
obudzić. Kiedy zapaliła światło w korytarzu zauważyła, że łóżko w jej pokoju
jest zaścielone. Podeszła bliżej i włączyła lampkę na biurku. Pokój był pusty.
Genevieve nie było także w łazience ani innych pomieszczeniach. Zdenerwowana
Isabelle znów wpadła do jej pokoju i spojrzała na otwarte okno. Nie przeszło
jej przez myśl, że Jared mógł jej pozwolić wyjść i do niej nie zadzwonił.
Podejrzewała,
że wymknęła się przez okno. Gdy przez nie wyjrzała zauważyła odrapany tynk i
ślady butów na zewnętrznej ścianie. Tak naprawdę zostały zrobione dawno temu,
choć ona oczywiście o tym nie wiedziała i była przekonana, że to świeże dowody
ucieczki córki. Natychmiast chwyciła za telefon i zaczęła wydzwaniać do
wszystkich jej znajomych. W środku cała aż się gotowała i zaczęła już zastanawiać
się, jak ukaże córkę, chociaż przede wszystkim martwiła się, gdzie jest, z kim
i co robi. Nie było jej u Tessy, która nie mogła kryć koleżanki, gdyż
wiedziała, że Isabelle od razu po nią przyjedzie. Jason także powiedział, że
dziś się z nią nie widział gdy tylko usłyszał, że jej matka zjawi się u niego w
domu jeśli skłamie. Isabelle natychmiast zadzwoniła do swojego męża i
powiedziała mu, co się stało, licząc na jego wsparcie.
o matko matko, ale akcja, ale drama, ciekawa jestem, jak to sie potoczy, mam nadzieje, ze nie oberwie jej sie za bardzo i znajdzie cos fajnego, co wymyslec :D i o co chodzi z gen i jaredem? ;3
OdpowiedzUsuńHm, o co chodzi miedzy nimi wyjaśni się w następnych rozdziałach :>
UsuńWtedy jeszcze nikt nie wiedział, że Żared na prawdę zostanie starym kawalerem ;_;.
OdpowiedzUsuńOn juz wtedy to wiedział :v
UsuńJestes niesamowita... brak mi slow. Twoje opowiadania sa jak zajebista ksiazka. A duzo przeczytalam xox /S.
OdpowiedzUsuńJak zwykle dziękuję <3
UsuńOjej:) Czyżby fart Gen właśnie się skończył? Kurcze nie mogę doczekać się nowego rozdziału:) Ten jak każdy poprzedni jest super:)
OdpowiedzUsuńJak to mówią, dobra passa kiedys się musi skończyć (:
UsuńDzieki!
O kurcze, ale się porobiło. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ciekawa jak Gen się z tego wytłumaczy i jakie konsekwencje będą wyciągnięte wobec niej. Robi się coraz bardziej interesująco:)
OdpowiedzUsuńZaspokoję Twoją ciekawość dopiero w następnym rozdziale (:
UsuńNo i oczywiście pojawiają sie problemy:) Ciekawe jak Gen wytłumaczy się mamie i czy ona dowie się, że spotyka się z Shannem? jak zawsze tyle niepewności? już się nie mogę doczekać nowego rozdziału:)
OdpowiedzUsuńCzym by było zycie bez problemów... Niepewności wkrótce zostaną rozwiane, obiecuję (:
Usuń