wtorek, 14 października 2014

27. Undisclosed




         Jared zareagował natychmiast na jego okrzyk. Jako pierwszy rzucił się na ratunek, łapiąc dziewczynę zaraz przed tym, jak jego brat wskoczył do basenu w tym samym celu. Chłopak zanurkował i złapał ją w talii, wypływając z nią na powierzchnię. Genevieve wzięła głęboki wdech i roztrzęsiona zaczęła co sekundę łapać oddech. Na szczęście wcześniej zdążyła go wstrzymać, przez co nie zachłysnęła się wodą. Czuła mocny zapach i smak chloru, od którego robiło się jej niedobrze. Spojrzała Jaredowi w oczy, które miały odcień błękitnej wody. Chłopak wciąż ją obejmował bojąc się, że gdy ją puści, znów zacznie się topić, a dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję, mając te same obawy. Obydwoje czuli się nieco niezręcznie, jednak z jakiegoś powodu żaden z nich nie odwrócił wzroku, przyglądając się sobie nawzajem.
         - Dziękuję. – powiedziała do Jareda, starając się nie kaszleć.
         Shannon podpłynął do nich i zarzucił rękę Genevieve na swoje ramię, po czym złapał nieco wyżej niż brat, wyrywając mu ją z objęć. Odgarnął jej mokre włosy z twarzy i spojrzał głęboko w oczy.
         - Wszystko w porządku? – zapytał, a dziewczyna pokiwała głową. Czuła się głupio, znów będąc ofiarą wśród jego znajomych. Nikt prócz Cary tak nie myślał, choć dla niej wciąż było to krępujące.
         - Jezu, Gen. – westchnęła Vicky stojąc przy metalowych schodkach. – Przepraszam, że cię wepchnęłam, naprawdę nie wiedziałam, że nie umiesz pływać.
         - Nie ma sprawy, skąd mogłaś wiedzieć. – odparła Genevieve uśmiechając się do niej słabo. Vicky czuła wyrzuty sumienia ale cieszyła się, że dziewczyna nie miała jej tego za złe. Przypomniała sobie bójkę Gen z Carą i podejrzewała teraz, że rudowłosa zrobiła to specjalnie, jednakże postanowiła być lojalna i nic o tym nie mówić. Spojrzała tylko na dziewczynę spode łba, a ta wzruszyła ramionami.
         Shannon podpłynął z dziewczyną na koniec basenu, pozwalając jej oprzeć się plecami o jego ścianę i jedną ręką chwycić za balustradę schodków. Druga wciąż spoczywała na jego ramieniu, a ich ciała dzieliły centymetry. Niesmak po nadmiarze chloru powoli odchodził i mogła już przestać kaszleć.
         - Teraz już wiem dlaczego tak panicznie boję się wody. – powiedziała Gen wciąż czując się nieswojo w basenie. Nie dosięgała do dna nawet koniuszkami palców, co jeszcze bardziej przypominało jej topienie się w jeziorze.
         - Nie boisz się wody, tylko tonięcia. – odparł Shannon, a ona westchnęła.
         - Wychodzi na to samo.
         Shannon starał się uśmiechnąć pocieszająco. Jego przyjaciele bawili się pływając w basenie i tylko raz na jakiś czas się im przyglądali, szybko tracąc zainteresowanie. Woleli urządzać zawody na nurkowanie czy wyścigi w pływaniu.
         - Przepraszam, że zrujnowałem twoje urodziny, a teraz jeszcze ten dzień.
         Gen pomyślała, iż chłopak żartuje. Nigdy nie wpadła by na pomysł, że przez jedno nieznaczne wydarzenie Shannon pomyśli, że zniszczył jej cały dzień. Wpadnięcie do wody wcale nie przekreślało dla niej poprzednich zabaw i dobrych momentów.
         - Nawet tak nie mów. Mimo wszystko dzięki tobie miałam najlepsze urodziny w życiu, a ten wieczór też jest cudowny. Nic wielkiego się przecież nie stało.
         Shannon odetchnął z ulgą, a dziewczyna go pocałowała. Czuła na sobie spojrzenie Cary, ale jak zwykle tylko ją napędzało do pokazania, gdzie jest jej miejsce. Chłopak sam był zdziwiony z jej namiętności, ale nie miał nic przeciwko. Przysunął się bliżej niej i objął w talii, kontynuując to, co zaczęła.
         - Słyszycie to? – szepnął nagle Blake, a wszyscy umilkli.
         Z podjazdu dobiegał dźwięk auta i podnoszących się drzwi garażowych. Cała grupa zaczęła pospiesznie i jak najciszej wychodzić z wody, zabierając ze sobą ubrania i alkohol. Gdy zobaczyli zapalające się światło w jednym z okien domu niemalże wszyscy byli już po drugiej stronie murku. Jako ostatni wdrapał się Paul, jednakże w porę zdążył zniknąć z ogrodu właścicieli domu.
         Odeszli kilkanaście metrów i wszyscy jednocześnie wybuchli śmiechem. Nawet Cara zdobyła się na cichy chichot, zupełnie jakby zapomniała, że jest teraz obrażona na cały świat. Blake szturchnął ją łokciem by jeszcze bardziej się rozchmurzyła, ale dziewczyna tylko mu oddała i znów wróciła do swojej pozy.
         Genevieve nie zastanawiała się, jak wróci do domu cała przemoczona. Po prostu śmiała się razem z całym towarzystwem, zakładając trampki na mokre stopy. Gdy już jej się to udało, Shannon przykucnął i powiedział, że weźmie ją na plecy. Dziewczyna początkowo się wahała, ale w końcu dała się namówić. Hunter nie był tak uprzejmy jak on, po prostu przerzucił sobie Skye przez ramię i z zawadiackim uśmiechem zaczął biec, podczas gdy dziewczyna krzyczała i śmiejąc się uderzała go w plecy.
         Zaszli do niewielkiej łąki, którą otaczał równie mały las. Usiedli na trawie i zaczęli kończyć piwa, których nie zdążyli wypić. Wokół było ciemno, ale wielki księżyc w pełni świecił wystarczająco jasno, by widzieli swoje twarze. Shannon i kilka osób rozpaliło papierosy, a Genevieve mimo usilnych próśb nie została nim poczęstowana przez swojego chłopaka. Cara widząc to zaczęła się śmiać z dziewczyny, co jeszcze bardziej rozzłościło Gen. Shannon w końcu dał się namówić i co jakiś czas dawał jej się zaciągnąć swoim papierosem. Jared przyglądał się temu z niepokojem, ale nic nie powiedział. Według niego jego brat źle robił, wciągając dziewczynę w to wszystko. Postanowił się jednak nie wtrącać wiedząc, że Shannon i tak zrobi po swojemu.
         Genevieve miała po swoich dwóch stronach braci Leto. Oparła głowę o ramię Shannona i tylko co jakiś czas ją podnosiła, by napić się piwa, które trzymała w ręce. Gdy chłopak zaczął ją całować, odłożyła na chwilę butelkę by dotknąć dłonią jego twarzy. Cieszyła się, że w towarzystwie jest sporo par, bo przynajmniej nie czuła się nieswojo obściskując się z Shannonem na ich oczach. Zresztą i tak wszyscy kłócili się o to, dokąd pojadą by coś zjeść i nie zwracali na nich zbytniej uwagi.
         Shannon postanowił włączyć się do rozmowy, a Gen sięgnęła po butelkę, która była już pusta. Zostało jej jeszcze jedno piwo, po które musiała sięgnąć za siebie, gdzie leżała jej torba. Była jednak bliżej Jareda.
         - Możesz mi ją podać? Mam tam piwo. – zapytała chłopaka, a on odwrócił się i złapał za torbę. Wyjął z niej butelkę i z powrotem na nią spojrzał.
         - Otworzyć? – Gen pokiwała głową. Jared podważył kapsel zapalniczką i otworzył piwo. Wyciągnął rękę, a gdy dziewczyna chciała wciąć od niego trunek, przypadkiem ich ręce się zetknęły.  
         Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, tak samo jak wtedy, gdy wyciągnął ją z wody. Gen nie zauważyła nawet, kiedy butelka wyślizgnęła się jej z ręki i spadła na trawę. Szybko odwróciła wzrok i ją podniosła, wracając spojrzeniem do Shannona. Jared również powrócił spojrzeniem do Haydee, jednakże zaczął się zastanawiać, co właśnie się wydarzyło. Gen pomyślała, że to przez alkohol zachowała się tak dziwnie. Postanowiła dłużej o tym nie rozmyślać i włączyła się do dyskusji.
         - Która godzina? O dziesiątej miałam być pod kinem. – szepnęła do Shannona. Ten spojrzał na zegarek.
         - Spokojnie. Zjemy i odwiozę cię na miejsce.
         W końcu wszyscy doszli do wniosku, że najbliżej i najszybciej zjedzą w McDonald’s. Podnieśli się z trawy i zaczęli iść w stronę supermarketu, gdzie zostawili samochody na parkingu.
         Genevieve nie lubiła, gdy Shannon prowadził po alkoholu. Nawet kiedy był trzeźwy jeździł chaotycznie, ale sam fakt, że mógłby być zatrzymany przez policję za jazdę po pijaku sprawiał, że denerwowała się siedząc w jego jeepie. Nie chciała go jednak pouczać, poza tym wiedziała, iż chłopak jest dorosły i sam potrafi podejmować decyzje, nawet jeśli nie były zbyt rozsądne.
         W knajpie wszyscy usiedli przy jednym stoliku, przysuwając sobie krzesła z innych miejsc. Nie było tu za wiele ludzi, zaledwie jedna para zakochanych i mniejsza grupka znajomych. Oni jednak zdecydowanie zachowywali się najgłośniej. Po otrzymaniu zamówień Paul i Vicky rzucali w siebie frytkami, a Haydee przypadkiem wylała colę na podłogę. Gen starała się to ignorować by nie wyjść na sztywną, ale w głębi duszy ją to irytowało. Natomiast Shannon przywykł już do takich zachowań po alkoholu i dla niego był to dzień jak co dzień.
         Dziewczyna spojrzała na zegarek Shannona. Powinna już wracać, podczas gdy dla grupy zabawa dopiero się zaczynała. Szturchnęła chłopaka i porozumiewawczo znów zerknęła na godzinę, a on natychmiast skończył jedzenie i wstał od stołu. Znajomi spojrzeli na niego z rezygnacją, ale ten powiedział im, że następnym razem zostaną dłużej.
         Zdążyli przejechać kilometr, kiedy na drodze zauważyli dwa zmasakrowane auta. Przez ich stłuczkę cała ulica była zablokowana, jedynie rowery mogły przejechać tędy bez problemu.
         - Kurwa, policja. – powiedział Shannon i natychmiast wycofał samochód, wracając na parking knajpy.
         - Nie możesz pojechać jakąś okrężną drogą? – zapytała Gen zaczynając się denerwować.
         - Z drugiej strony remontują drogę, nie ma innego przejazdu. – westchnął Shannon próbując znaleźć inne wyjście z tej sytuacji. – Poczekaj tu chwilę.
         Wysiadł z auta i poszedł do środka budynku.
***
         - Daj mi kluczyki od swojego motoru. – powiedział Shannon do brata, stojąc nad nim jak kat.
         Jared spojrzał na niego spode łba i zaczął się śmiać.
         - Chyba żartujesz. Jesteś ostatnią osobą, jakiej pożyczyłbym mój motor.
         - Niby dlaczego? Jest stłuczka na Airline Drive, nie przejadę tam samochodem.
         -Bo wiem, jak prowadzisz, zwłaszcza po kilku piwach. Jedź na około. – Jared starał się zrobić wszystko, by nie oddać mu kluczyków.
         - Tam z kolei jest remont ulicy, a przez Viking Drive zajmie to za dużo czasu. Dawaj te kluczyki i przestań się zgrywać. – Shannon zaczynał się niecierpliwić. Spojrzenia wszystkich były teraz skierowane na Jareda, przez co chłopak jeszcze bardziej nie chciał wyjść na potulnego młodszego brata.
         - Ja ją zawiozę. – powiedział w końcu, rzucając Shannonowi pewne spojrzenie.
***
         Genevieve zobaczyła Shannona wychodzącego z budynku. Odetchnęła z ulgą, że wreszcie do niej wraca, ponieważ już zaczynała się niepokoić. Mieli dwadzieścia minut do dojechania pod kino, a nie chciała by Jason na nią czekał. W końcu to tylko dzięki niemu mogła spokojnie spotykać się z Shannonem.
         Zdziwiła się, kiedy zobaczyła idącego za nim Jareda. Chłopak zatrzymał się przy swoim motorze, a jego brat szedł dalej, do swojego samochodu. Otworzył drzwi od strony pasażera i z rozczarowaniem spojrzał na Gen.
         - Jay odwiezie cię do domu swoim motorem. – powiedział niechętnie. Od razu było widać, że mu się to nie podobało.
         Genevieve przypomniała sobie dzisiejsze sytuacje, gdzie patrzyli sobie w oczy z Jaredem trochę zbyt intensywnie.
         - Nie możesz wziąć od niego kluczyków i mnie zawieźć?
         Shannon pokręcił głową.
         - Nie chce mi ich dać. Boi się, że zniszczę mu motor po tym jak na wyścigach zepsułem swój.
         Gen ucieszyła się, że chłopak potrafi już mówić o wyścigach nie myśląc przy tym o swoim przyjacielu. Westchnęła i wysiadła z auta, włócząc nogami w stronę motoru. Jared spojrzał na nią ze słabym uśmiechem, a Shannon spiorunował go spojrzeniem, idąc za swoją dziewczyną.
         Nie chodziło wcale o to, że był zazdrosny. Wiedział, że Jared spotyka się z Haydee, a nawet gdyby był sam, to nigdy nie odważyłby się pomyśleć w taki sposób o Genevieve. Od zawsze swoją braterską więź cenili ponad wszystko, dlatego był pewien, że Jared nie chce osobiście zawieźć dziewczyny byleby spędzić z nią czas. Rozumiał, iż po wypadku bał się o swój motor i sam musiał przyznać, że nigdy nie pożyczyłby swojego samochodu komuś, kto spowodował już większą kraksę. Był po prostu zły na brata, choć obydwoje wiedzieli, że to uczucie szybko minie.
         Jared podał dziewczynie kask. Shannon pocałował Gen na pożegnanie, po czym pomógł jej go założyć. Młodszy Leto dał jej swoją kurtkę, ponieważ była cała przemoczona. Następnie usiadł na swoim miejscu, a Genevieve zaraz za nim. Polecił jej, by chwyciła go w pasie, a ona poczuła się równie nieswojo jak wtedy, gdy musiała obejmować Shannona na wyścigach, nawet dobrze go nie znając. Pamiętała jednak, że musi to zrobić by nie spaść, dlatego przysunęła się bliżej do chłopaka i wzmocniła uścisk. Sama nie wiedziała, dlaczego czuła się tak skrępowana w jego towarzystwie. Wtedy znów przypomniała sobie jego onieśmielające spojrzenie i już wiedziała, dlaczego.
         Jared jechał w miarę wolno, przyspieszył dopiero mijając miejsce stłuczki i tabun policjantów. Wtedy mknął już szybko przez noc, co rusz wyprzedzając jakieś samochody. Pomimo dużej prędkości Genevieve czuła się bezpieczniej, niż podczas jazdy z Shannonem. Jego brat zdawał się lepiej panować nad pojazdem, o wiele ostrożniej wchodził w zakręty i mimo wszystko nie jechał tak chaotycznie.
         Nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się pod kinem. Spojrzała na wieżę zegarową – była idealnie w czas. Zeszła z motoru i zaczęła mocować się z kaskiem. Jared również wstał i odwrócił się w jej stronę, śmiejąc się widząc, jak się męczy.
         - Pomogę ci. – powiedział i zaczął odpinać pasek kasku. Ich spojrzenia znów się spotkały, ale dziewczyna szybko zdjęła z głowy kask i oddała mu go, patrząc na Mercedesa stojącego pod kinem. W ostatniej chwili przypomniała sobie także o kurtce, którą też mu wręczyła. Wciąż była cała mokra i dziękowała sobie w duchu, że właśnie zaczęło mocno padać. Mogła w ten sposób wytłumaczyć się rodzicom.
         - Dzięki. Do zobaczenia. – rzuciła posyłając mu słaby uśmiech i nie odwracając się, pobiegła do samochodu Jasona. Jared odprowadził ją wzrokiem i także odjechał.
***
         - Dlaczego wszyscy mówią, że spotykasz się z Jasonem? – zapytała Tessa łapiąc Gen na korytarzu. Dziewczyna westchnęła i zaczęła jej wszystko tłumaczyć.
         - Po prostu udaję przed rodzicami, że z nim jestem. Zabiera mnie z domu, a potem spotykam się z Shannonem. Później wracam z Jasonem do domu, a moi rodzice myślą, że to z nim spędzam dzień.
         - Jaki Jason ma w tym interes? – zapytała podejrzliwie.
         - Spotyka się w tym czasie z Megan, jego rodzice za nią nie przepadają. – Tessa wykrzywiła usta. -Wyglądasz na rozczarowaną. – rzuciła Genevieve patrząc na twarz przyjaciółki. Domyślała się, że wolałaby, aby to wszystko okazało się jednak prawdą i spotykała się z Jasonem.
         Tessa uśmiechnęła się ironicznie.
         - Wcale nie. – odparła z sarkazmem i zaczęła się śmiać. Postanowiła zmienić temat. – Co teraz masz?
         - Angielski. W ogóle nie nauczyłam się na sprawdzian, a Henderson na pewno da podchwytliwe pytania.
         - Mam dla ciebie dobrą wiadomość – Johanna powiedziała mi, że dzisiaj nie będzie pierwszych lekcji.
         Genevieve odetchnęła z ulgą. Szkoda było jej zepsuć sobie średnią. Nie wiedziała na ile można ufać Johannie, ale miała nadzieję, że nic sobie nie wymyśliła. Znała ją dość dobrze, gdyż jej matka również była policjantką i pracowała z ojcem Gen.
         - To super. Skąd Jo to wie?
         - Jej matka powiedziała, że dzisiaj przyjdą do szkoły zrobić testy narkotykowe i nie będzie pierwszych lekcji. Jo miała trzymać to w sekrecie, ale oczywiście mi się wygadała. Powiedziała też Emily i Chadowi, bo słyszała jak chwalili się, że w zeszłym tygodniu ćpali na imprezie u Courtney. Ciekawe, czy zdążą uciec ze szkoły.
         Serce Genevieve zamarło. Wiedziała, że jeśli zostanie w szkole, na teście wyjdzie, że brała amfetaminę. Nie mogła dopuścić, aby to się wydało, nie tylko wśród nauczycieli, ale też jej rodziców. W głowie słyszała już pouczania rodziców, a także wyobrażała sobie, w jakie kłopoty ją to wpędzi. Musiała jak najszybciej wydostać się ze szkoły, ale wiedziała, że nie zrobi tego sama.

         - Musisz mi w czymś pomóc. – rzuciła do Tessy spoglądając na zegar. Do lekcji zostało dziesięć minut.  

15 komentarzy:

  1. Twoja najwierniejsza fanka ANITT14 października 2014 23:25

    Ten rozdział jest cudowny! Jeden z moich ulubionych w całym opowiadaniu. Jared bohater, uwielbiam jego charakter tutaj, zawsze jest taki rozważny, ostrożny. To on sprawia wrażenie starszego brata *_* Jestem ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej, wyraźnie widać,ze Jay i Genny mają się ku sobie. Shannon się wścieknie ^^
    Weny skarbie <33333333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nawet teraz Jared często sprawia wrażenie starszego brata. A co do Jay'a i Gen to... pomilczę :)

      Dziękuję <333333

      Usuń
  2. Nie podobają mi się te dziwne momenty między Gen i Jaredem:( Oj dziewczyno czemu Ty zawsze tak mącisz:) No nic chyba dlatego tak lubię to opowiadanie bo nigdy nie jest nudno ani przewidywalnie:) Ale nas rozpieszczasz z rozdziałami. Widzę, że wena wróciła ze zdwojoną siłą:) Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział:)
    Ps. Muzyka jak zawsze świetna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym się podoba, jednym nie. Przynajmniej cos się dzieje :3
      Dziękuję!

      Usuń
  3. Uuu, iskry ida u jareda i gen, lol, ale jesli ona zdradzi shannona, to go zabije :p i niezly pomysl z testami, ciekawa jestem, jak to sie ulozy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. no to oficjalnie cię kochom, cassie. uwielbiam to twoje mieszanie w naszych mózgach, miarowe i interesujące zmiany w życiach bohaterów...
    jared coś ma, ma coś do gen, ale jeszcze nie potrafię określić co. może to zwykła chwila słabości (czasami tak miałam, że wydawało mi się, że mi się ktoś podoba), ale czego się dziwić po skrajnym pedofilu (żartuję). mega się cieszę, że dodałaś ten rozdział dzisiaj, że dzisiaj jest dzisiaj i wgl jwcidjvjrvkeitmbiskc.
    wybacz, że taki chaos, ale nie potrafię się ogarnąć. siebie i swoich feelsów.

    pozdrawiam, crashlovz from poland (beka, umieram) ily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tez oficjalnie cie kocham domczi. Takie chaotyczne komentarze sa najlepsze :)
      <3

      Usuń
  5. Czytam rano i spóźniłam się na pierwszą lekcję haha ale genialnie to wszystko zaplanowałaś. Weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przepraszam, czuje się teraz winna za twoje spóźnienie... Dzięki :)

      Usuń
  6. Jak zwykle zaskakujesz:) Gen i Jared? No way... Zrozumiałyśmy się:) I tak Cię uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Błagam Cie niech Jared spada od Gen. Team Shannon forever:) Koniec kropka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie powiem co miedzy nimi bedzie i czy cos bedzie :)

      Usuń
  8. Sama już nie wiem, co dla Gen jest lepsze: wolność, której zaznała za sprawą Shannona, ale jednocześnie fakt tego, że on chyba niekoniecznie pragnie zmian na lepsze.... czy może obecność Jareda. Jest taki spokojny, chociaż widać, że dla Shanna zrobiłby wiele.
    Martwię się o to, co stanie się z Gen po testach. Może po raz kolejny uda się jej uciec bez ponoszenia kolejnych konsekwencji?
    Pozostawiasz mnie zawsze w niepewności, ale cóż, taka jest rola dobrego pisarza.
    Mam nadzieję, że będzie równie pięknie, jak teraz.
    Weny,
    S.

    PS. Ja też ostatnio publikowałam nowe rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)