poniedziałek, 25 sierpnia 2014

14. Sinking




         Genevieve stanęła na krawędzi urwiska i z przerażeniem patrzyła na pozornie nieszkodliwe jezioro. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać co by się stało, gdyby jednak puściła się w nieodpowiednim momencie i wpadła do głębokiej wody, a Shannon nie zdążyłby do niej dopłynąć. W jej głowie powstała nieprzyjemna myśl, podsycana przez dzisiejszy pogrzeb. Pomyślała, jak to by było, gdyby się utopiła. Miała nadzieję, że po drugiej stronie jest spokojnie i gdy się umiera czuje się, jakby unosiło się na wodzie, ale nie tonęło. Zupełnie tak, jakby potrafiła pływać.
         Dziewczyna szybko odpędziła od siebie wszystkie negatywne myśli. Pomyślała, że jeśli zacznie się nakręcać, to tylko zwiększy jej strach. Teraz miała kolejny problem – sukienkę. Nie należała do dziewczyn przy kości, właściwie nigdy nie musiała narzekać na swoją sylwetkę. Była szczupła, ale jedyne, co spędzało jej sen z powiek, to jej biust. Nigdy go nie lubiła i uważała, że może i nie jest najmniejszy, ale tak czy inaczej jej się nie podobał. W dodatku po raz pierwszy miała pokazać się jakiemuś chłopakowi w bieliźnie. Zaczęła sobie wmawiać, że to tak, jakby była w stroju kąpielowym, ale sama w to nie uwierzyła. Liczyła tylko na to, że Shannon ma kiepski wzrok, a w wodzie i tak nic nie zobaczy. Nie wiedziała jeszcze jak wyjdzie z wody nie pokazując się w negliżu, ale tę kwestię zostawiła sobie na później.
         Chwilę zajęło jej odpięcie sobie zamka znajdującego się na plecach. Serce waliło jej jak oszalałe na samą myśl, co chce zrobić. Powoli zsunęła z ramion ramiączka sukienki i przytrzymała ją na swoim miejscu. Shannon niecierpliwił się, ale wciąż miał nadzieję, że Gen przełamie swój strach. Dziewczyna stała teraz za drzewami, dlatego widział tylko zarys jej sylwetki pomiędzy gałęziami. Nie był pewien co robi, ale domyślał się, iż może ściągać z siebie ubranie. Genevieve w końcu pozbyła się sukienki i rzuciła ją na torebkę, która leżała na ziemi licząc, że aż tak się nie pobrudzi. Odruchowo zasłoniła ciało rękoma i pełna obaw wyłoniła się zza krzaków, stając przy sznurze z deską. Dziękowała sobie w duchu, że ubrała dzisiaj czarny komplet, który kupiła sobie ostatnio w Shreveport, gdy była z Tessą na zakupach. Shannon z takiej odległości widział tylko jej zgrabne nagie nogi, resztę zasłoniła mu huśtawka.
         Genevieve chwyciła za sznur i czując, jak przy niewielkim nacisku wbija jej się w dłonie wiedziała już, że jednak łatwo będzie go puścić, chociażby z bólu. Przeklęła w myślach Shannona, że nie pokazał jej jak w miarę pewnie zawiesić się na huśtawce. Nie zamierzała pójść w jego ślady i robić salta. Na początku pomyślała, iż może na niej usiąść, ale potem zastanowiła się, jakby miała z niej szybko zeskoczyć. Stanąć też nie dało rady, bo czułaby się jeszcze wyżej niż w rzeczywistości. Postanowiła chwycić ją tak samo, jak Shannon, ale po prostu ją puścić gdy znajdzie się już nad wodą, nie robiąc przy tym większych manewrów.
         - Dasz radę! – krzyknął Shannon zachęcająco widząc, że dziewczyna się waha.
         Genevieve wiedziała, że kiedy ona podskoczy do huśtawki, nie będzie miała tyle gruntu pod nogami co wyższy od niej Shannon i po prostu poleci do przodu. Wtedy nie będzie już odwrotu. Rozpuściła włosy, a gumkę założyła sobie na rękę. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę i wykonała podskok. Złapała się kurczowo deski i ledwo dotykała ziemi. Cofnęła się na tyle, na ile to było możliwe i uniosła do góry nogi, mknąc szybko do przodu. Czuła taką samą adrenalinę, jak wtedy, gdy ścigała się z Shannonem na motorze. Wciąż nie wierzyła, że za chwilę skoczy do wody. Wiatr rozdmuchiwał jej włosy i głaskał po wpół nagim ciele, a ona czuła, jakby leciała.
         - Puść! – wrzasnął Shannon, gdy była już w dobrej odległości nad wodą.
         Ona jednak miała zamknięte oczy i nie puściła deski, choć już uwierała ją w dłonie. Kiedy poczuła grunt pod nogami, zamrugała zaskoczona i przestała trzymać się kawałka drewna. Z rozczarowaniem spostrzegła, że sparaliżowana strachem nie wykonała polecenia Shannona i była znów na urwisku. Chłopak myślał już, iż Gen drugi raz nie podejmie się tej próby i po prostu stchórzy. Miał już do niej płynąć, kiedy zobaczył, jak dziewczyna znów przymierza się do skoku.
         Genevieve znów obawiała się, że nie podoła zadaniu i wróci z powrotem na urwisko. Pomyślała jednak, iż za drugim razem będzie łatwiej. Musi tylko nie myśleć o wysokości i o wodzie, która wciągnie ją pod powierzchnię. Wykonała ponownie te same czynności, co poprzednio i znów zawisła w powietrzu.
         - Genny, puść! – krzyknął znów Shannon, ale tym razem dziewczyna miała otwarte oczy.
         Dokładnie widziała, jak drzewa w oddali są coraz bliżej i szybko przesuwają się przed jej oczami. Celowo nie patrzyła pod nogi, by nie sparaliżował jej strach. Czuła już ból w rękach i mimowolnie puściła deskę, a gdy spadała w dół poczuła, że serce podchodzi jej do gardła. Teraz zamknęła oczy, wciągnęła powietrze i zatkała nos, byle nie zachłysnąć się wodą.
         Poczuła nagłe uderzenie chłodu i wodę napływającą do uszu, otaczającą ją całą. Przez nagły przypływ paniki nie zatykała już nosa i zaczęła machać rękoma i nogami, chcąc wynurzyć się na powierzchnię. Genevieve myślała już, że puściła sznur w nieodpowiednim momencie i jej obawy się ziściły. Wciąż usilnie starała się wynurzyć, ale gdy otworzyła oczy nie widziała nic prócz oddalającego się światła, które zostało zamglone przez mętną wodę. Dziewczyna po raz pierwszy w życiu się topiła, nigdy wcześniej nie wchodziła do wody dalej niż do pasa, może krok dalej.
         Czując już nic więcej, niż wodę, poddała się i przestała wymachiwać kończynami, gdyż i tak nie przynosiło to żadnych efektów. Zamknęła oczy i czekała, aż całkowicie utonie.
         Nagle poczuła, jak ktoś chwyta ją w ramiona mocnym uściskiem i płynie do góry. Kiedy poczuła tlen, niemalże się nim zachłysnęła, wypluwając całą wodę, którą czuła nawet w płucach, a przynajmniej tak się jej wydawało. Wciąż nie otwierała oczu, kaszląc bez opamiętania. Gdy wreszcie to zrobiła, ujrzała przed sobą zmartwioną twarz Shannona.
         - Genny, wszystko okej? – zapytał trzymając ją pod łokciami. Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.
         - Miałeś mnie od razu wyciągnąć! – wrzasnęła pokaszlując.
         - Miałaś skoczyć wtedy jak ci powiem, że już, a nie minutę później. Zanim do ciebie dopłynąłem to zdążyłaś już zanurkować.
         Genevieve najchętniej oswobodziłaby się z jego uścisku i uciekła daleko stąd. Wiedziała jednak, że jej życie zależy teraz od Shannona i trochę ją to martwiło. Gdyby ją teraz puścił, zatonęłaby i pewnie nikt by jej tu nie znalazł przez długi czas. Sama się sobie dziwiła, że w ogóle może myśleć o takich rzeczach. W końcu Shannon nie był psychopatą, a gdyby chciał ją zabić to teraz byłaby już martwa.
         - Przepraszam, masz rację. – powiedziała czując wyrzuty sumienia, że zamiast dziękować mu za uratowanie jej życia, ona jeszcze go wyzywa. Powinna być wdzięczna Shannonowi, iż pomógł jej pozbyć się swoich słabości. – Dziękuję, że mnie namówiłeś. Mimo wszystko cieszę się, że to zrobiłam. – uśmiechnęła się zdając sobie sprawę, czego dokonała. Spojrzała na chwilę w stronę urwiska – stąd wydawało się jeszcze wyższe niż z góry.
         Shannon uśmiechnął się promiennie odsłaniając białe zęby. Genevieve przypomniał się jego śmiech, gdy wychodził z Caralyn z lasu. Postanowiła o tym zapomnieć, a zatrzymać w pamięci jedynie samą melodię, która jej się spodobała. Tak, ten chłopięcy i naturalny śmiech był dla niej niczym piosenka i dałaby wszystko, by znów go usłyszeć.
         - Nie ma za co. Jestem z ciebie dumny. Mówiłem ci, strach jest tylko w twojej głowie i potrafi odebrać ci to, czego pragniesz. – powiedział z poważniejszą miną i cały czas spoglądał w jej oczy, które były koloru zzieleniałej wody. – Jeśli go pokonasz, możesz wszystko.
         Shannon sam powinien zastosować się do swojej rady. W końcu to on bał się ludzi, zaangażowania, okazywania uczuć. Ale teraz pomyślał, że oto w końcu udało mu się pokonać swój największy strach. Był tu z dziewczyną, którą do siebie dopuścił i pokonał tę barierę, która kazała mu odpychać od siebie każdego, kto liczył na więcej.
         Genevieve bała się przyznać, że nie do końca pozbyła się swoich fobii. Może i udało jej się skoczyć i nie mieć lęku wysokości, ale wciąż czuła napięcie i frustrację, nie dotykając stopami ziemi. Jedyne, co ją podtrzymywało to dłonie Shannona na jej łokciach, a ona kurczowo ściskała jego przedramiona i starała się za bardzo nie wynurzać, by nie było widać jej stanika. Cisza zaczynała jej trochę ciążyć, ale znów czując ogarniający ją strach zacisnęła mocniej dłonie i z przerażeniem spoglądała w dal, na ciągnące się wokół lasu jezioro. Shannon dostrzegł nagłą zmianę jej miny i domyślił się już, o co chodzi.
         - No dobrze, lęk wysokości mamy z głowy. A co z lękiem przed wodą? – zaśmiał się. Gen poczuła jeszcze większy niepokój, bo chciała znaleźć się już na lądzie.
         - Może innym razem to załatwimy? Chyba mam dość przełamywania strachu na dziś.- powiedziała spanikowana. Adrenalina i podekscytowanie spowodowane skokiem zaczęły ją już opuszczać, a w ich miejsce pojawiła się obawa, że znów zacznie tonąć. – Shannon, mówię poważnie. Przez to, że się topiłam boję się jeszcze bardziej.
         Shannon pomyślał, że jeśli teraz nie nauczy dziewczyny pływać, lub chociaż nie pozbędzie się jej lęku przed wodą, to nie daruje sobie, iż pogłębił jej strach. Bez ostrzeżenia zaczął puszczać jej łokcie, przenosząc ręce na jej dłonie i odsuwając ją od siebie coraz dalej, aż w końcu miał je wyprostowane, a ona ściskała mu palce w obawie, że zaraz się jej wyślizgną. Starała się przebierać nogami, ale nic to nie dawało. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego Shannon chce, aby była tak daleko niego. Sama starała się mieć ręce wyciągnięte prosto przed siebie, ale wydawało jej się to zbyt ryzykowne, dlatego miała je zgięte.
         - Co byś zrobiła, gdybym teraz cię puścił? – zapytał Shannon z niepokojącym uśmiechem. Gen przestraszyła się, że chłopak nie żartuje.
         - Shannon, błagam cię… nie rób tego. – Genevieve zaczęła mówić panicznie i cała się trzęsła. Gdy pomyślała o tym, że znów zacznie tonąć, czuła się okropnie i oddałaby wszystko, by być znów na urwisku.
         Shannon nie podejrzewał, że Gen naprawdę tak się boi. Pomyślał, że gdyby faktycznie zrobił to, co zapowiadał, dziewczyna podpłynęłaby do niego, w końcu nie była to duża odległość. Wystarczyłoby, że wychyliłaby się do przodu i od razu by go dosięgła. Pomimo mocnego uścisku, uwolnił jedną dłoń i odsunął ją daleko, by Gen nie mogła jej złapać.
         - Shannon! – wydarła się przestraszona Genevieve i poczuła, że serce zaraz wydrze się jej z piersi. – Błagam cię, nie rób tego więcej!
         Dla chłopaka jak zawsze „nie” znaczyło „tak”. Zaczął powoli uwalniać uścisk, a Gen widząc to szybko chwyciła jego rękę drugą dłonią i starała się przysunąć do niego bliżej.
         - Jak się będziesz przybliżać, to puszczę. – powiedział rozweselony Shannon, a Genevieve go posłuchała w obawie, że może mówić poważnie. Trzymała go teraz oburącz i nie zamierzała tego zmieniać. Shannon pomimo umięśnionej ręki zaczynał już czuć, że długo nie utrzyma takiego ciężaru. Znów zaczął uwalniać dłoń z uścisku, a przez wodę drżące ręce dziewczyny wyślizgiwały się.
         - Zrobię wszystko, tylko przestań! – Gen starała się chwycić ostatniej deski ratunku, a Shannon postanowił to wykorzystać.
         - Powiedz, że jestem najlepszy na świecie. –uśmiechnął się rozbawiony, choć dziewczynie nie było do śmiechu. Ciężko było jej powiedzieć to, co kazał, bo w tej chwili jedyne, co cisnęło jej się na usta to wyzwiska. Była zła na Shannona, że wykorzystuje jej słabości tylko po to, by się pobawić.
         - Jesteś najlepszy na świecie. – powiedziała drżącym głosem.
         Shannonowi coraz bardziej podobała się ta zabawa.
         - I najprzystojniejszy. – uśmiechnął się szelmowsko czekając, aż Gen to powie.
         - Tak, jesteś najprzystojniejszy, a  teraz pomóż mi dotrzeć na brzeg. – powiedziała zniecierpliwiona i wykończona tą zabawą dziewczyna. Dla niej nie było w tym nic śmiesznego.
         Shannon nie zamierzał jednak tak szybko odpuścić.
         - Nie przekonałaś mnie. Chyba nie mówiłaś tego serio. – odparł i przysunął się odrobinę bliżej, na tyle by drugą ręką starać się oddzielić ściskającą go dłoń Gen.
         Genevieve widząc, co robi, nie wytrzymała. Była na siebie o to zła, ale wybuchła płaczem gdy tylko poczuła, że jej ręka uwalnia się z uścisku i nie jest w stanie już dłużej trzymać się Shannona.
         - Shannon, proszę cię… - dziewczyna płakała jak dziecko, czując już wodę, która za chwilę odbierze jej resztki tlenu i wypełni płuca.
         Shannon spojrzał na nią myśląc, że się wygłupia. Kiedy zrozumiał, że Gen przestraszyła się nie na żarty i naprawdę płacze, natychmiast złapał ją za obie ręce i przysunął do siebie bliżej. Dziewczyna nie zbaczając na nic, objęła go mocno i przywarła do niego tak blisko, jak tylko się dało obawiając się, że znów będzie chciał ją puścić. Chłopak objął ją w pasie by pokazać Genevieve, iż nie zamierza więcej próbować. Poczuł jej nagą talię i żałował, że woda nie jest przejrzysta.
         - Przepraszam, nie miałem pojęcia, że tak bardzo się boisz. – wyszeptał jej do ucha czując się niesamowicie winny słysząc jej łkanie. Gdy dziewczyna wreszcie przestała płakać, odsunęła się od niego na tyle, by patrzeć na niego, ale ich twarze były blisko siebie. Shannon wpatrywał się w jej zaczerwienione oczy, a ona w jego, które znów były smutne i bardziej piwne. Przypomniała sobie o pogrzebie i cała złość na Shannona jej minęła.– Chwyć mnie z tyłu to podpłyniemy do brzegu. - Chłopak odgarnął jej włosy z twarzy i zatrzymał dłoń na jej policzku. Genevieve poczuła, że ten mały gest dużo musiał go kosztować. Żałowała, że tak szybko zabrał dłoń. Shannon natomiast zrobił to tylko dlatego, że był pewien, iż dziewczyna jest na niego wściekła za to, jak ją nastraszył.
         Genevieve jedną rękę położyła na jego ramieniu, a drugą dotknęła umięśnionej klatki piersiowej. Znów poczuła się nieswojo, ale przez cały ten stres i strach tak bardzo tego nie odczuwała. Shannon szybko pokonywał dystans oddzielający ich od lądu. W pewnym momencie już nie płynął, czując grunt pod nogami. Gen odetchnęła z ulgą i miała ochotę ucałować piasek tylko dlatego, że tam był. Puściła chłopaka i stanęła na własnych nogach, a Shannon szedł dalej. Kiedy się obejrzał był zdziwiony, że dziewczyna nie podąża za nim.
         - Idziesz?
         - Przynieś mi sukienkę.
         Shannon zaśmiał się znów myśląc, że Genevieve żartuje. Ona była jednak śmiertelnie poważna i nie zamierzała wyjść z wody, dopóki się nie ubierze.
         - Mam zasuwać na urwisko i schodzić tu z powrotem  tylko dlatego, że ty chcesz swoją sukienkę? A potem znów tam wchodzić?
         Tak naprawdę Shannon jak na chłopaka przystało, miał w tym jeszcze jeden cel. Owszem, nie raz widział już dziewczyny w bieliźnie i bez niej, ale nie Genevieve. Nigdy jeszcze nie spotkał tak wstydliwej osoby i może dlatego tak bardzo ciekawiło go, co jest tego powodem. Obejmując ją w wodzie poczuł wcięcie w talii, a wcześniej widział jej szczupłe nogi, dlatego nie podejrzewał, że dziewczyna ma powody do wstydu.
         - Nie wyjdę stąd, dopóki mi jej nie przyniesiesz. – Genevieve miała nadzieję, że to zadziała. Nie zamierzała czuć się jeszcze bardziej skrępowana odsłaniając taką część swojego ciała. Shannon stał kawałek dalej, odsłaniając niemalże cały tors.
         - W takim razie odjadę, a ty wrócisz do domu na piechotę.
         - Nie zrobisz tego. – dziewczyna była pewna, że Shannon mówi to tylko po to, by wyciągnąć ją z wody.
         - Założymy się? – chłopak zaczął iść przed siebie, a Gen znów poczuła się na przegranej pozycji.
         - No dobrze, wyjdę! – wrzasnęła nie mając innego wyjścia. – Ale masz na mnie nie patrzeć dopóki się nie ubiorę i cały czas iść przed siebie. Jasne?
         Shannon parsknął śmiechem sam do siebie i dopiero potem się odwrócił.
         - Jasne. Obiecuję. – odparł i zaczął iść w kierunku stromej ścieżki prowadzącej na szczyt urwiska.
         Genevieve powstrzymywała się, by na niego nie patrzeć, ale było to trudne gdy szedł przed nią w mokrych bokserkach. Postanowiła skupić się na wchodzeniu pod górkę i uważać na kamienie. Ta wspinaczka nie była dla niej i tylko czekała, aż znajdzie się na szczycie i założy swoją sukienkę, którą przemoczy wilgotną bielizną. Trochę za bardzo zajęła się tą myślą i przestała patrzeć pod nogi, ześlizgując się na jednym z kamieni. Shannon słysząc jej pisk odruchowo się odwrócił i złapał za rękę.
         Genevieve spojrzała mu w oczy i była wdzięczna, że złamał swoją obietnicę. Pomógł jej znów bezpiecznie stanąć  i pilnował się, by nie spuszczać wzroku z jej twarzy. Nie chciał być osądzony o spoglądanie tam, gdzie nie trzeba.
         - Myślę, że powinnaś iść przodem. I nie mam w tym złych intencji. – zastrzegł Shannon z uśmieszkiem.
         - Nie ma mowy. Idź dalej, będę już patrzeć pod nogi.
         - Przyznaj się, patrzyłaś na mój tyłek i cię tak rozproszył. – chłopak uśmiechnął się promiennie, a Genevieve mimowolnie się zaczerwieniła.
         - Nie prawda! Idź dalej, okej?
         Shannon obrócił się i zaczął śmiać. No cóż, pomyślała Gen, przynajmniej znów usłyszałam jego przyjemny dla ucha śmiech. Tym razem nie zwracała uwagi na nic innego niż wspinanie się. Shannon natomiast złapał się na tym, że raz się odwrócił spoglądając na Genevieve, choć miał w tym złych zamiarów, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Będąc już na górze chciał pomóc dziewczynie wejść, ale nie chciał ponownie złamać obietnicy. Szedł przed siebie i podszedł do swoich ubrań, zakładając je na mokre ciało.
         - Nie patrz dopóki się nie ubiorę! – zażartował Shannon naśladując głos Genevieve.
         - Ja tak nie mówię! – wrzasnęła dziewczyna idąc po sukienkę.
         Shannon założył już na siebie ubranie i podejrzewając, że dziewczyna już się ubrała spojrzał w jej kierunku. Nie podejrzewał, że tak daleko zostawiła sukienkę i wciąż stała w bieliźnie, sięgając po czarną kieckę leżącą na torebce na ziemi. Szybko odwrócił wzrok, jednak zdążył w tym czasie zobaczyć jej zgrabne ciało. Musiał przyznać, że mu się podobało i nie miał się do czego przyczepić. Teraz z pewnością nie mógł już postrzegać Genevieve jako małej dziewczynki, bo wcale tak nie wyglądała. Dziewczyna spojrzała na niego by upewnić się, że nie patrzy. Akurat zdążył się odwrócić, więc nie napotkała jego wzroku. Szybko założyła na siebie sukienkę i znów zaczęła męczyć się z zamkiem, który przez mokre dłonie wyślizgiwał się jej z rąk.
         - Już mogę się odwrócić? – chłopak udawał, że potrzebuje do tego jej pozwolenia.
         - Tak.
         Shannon podszedł do dziewczyny widząc, że próbuje zapiąć zamek.
         - Pomogę ci.
         Genevieve początkowo chciała mu udowodnić, że sama sobie poradzi, ale w końcu się poddała i obróciła tyłem do Shannona, by mógł pomóc. Chłopak otarł dłonie o koszulę i jedną chwycił za materiał na zakończeniu pleców, a drugą za zamek i powoli go zapinał, by nie uszczypnąć jej skóry, przyglądając mu się bardzo blisko. Gen wstrzymała powietrze czując jego rękę wędrującą wzdłuż jej kręgosłupa i słysząc oddech chłopaka. Nie mogła się sobie nadziwić, że Shannon wzbudzał w niej takie mieszane uczucia. W jednej chwili go nienawidziła, w drugiej uwielbiała. Później znów ją denerwował, a potem sprawiał, że odbierało jej dech.
         - Dziękuję. – dziewczyna odwróciła się do niego i lekko uśmiechnęła. On to odwzajemnił i odgarnął dłonią mokre kosmyki spadające mu na czoło. Oderwał od niej wzrok i podniósł torebkę i buty, które wciąż leżały na ziemi. Podał jej czarną kopertówkę na łańcuszku oraz obcasy, a od jego dotyku Gen znów się wzdrygnęła czując przechodzący ją po ciele prąd.
         - Nie ma za co. Wracajmy już, nie chcę żebyś miała problemy w domu.
         Powrót do auta wydawał się im trwać krócej. Gen cały czas patrzyła pod nogi, a czarna sukienka zaczęła robić się cała mokra od wilgotnej bielizny. Cieszyła się jednak, że nie jest biała i nic przez nią nie prześwituje, stała się jedynie bardziej dopasowana, zdradzając jej wszystkie kształty. Nie była typem dziewczyny, która nosi obcisłe sukienki, dlatego nie czuła się w niej tak dobrze jak wtedy, gdy była sucha, ale wolała to niż iść w samej bieliźnie.
         Rozmawiali o skoku. Genevieve śmiała się sama z siebie, że za pierwszym razem się nie udało. Shannon pocieszał ją twierdząc, iż najważniejsze jest to, że jednak się odważyła. Chłopak sam nie mógł się sobie nadziwić, jak ten straszny i ponury dzień zamienił się w całkiem przyjemny. Owszem, wciąż pamiętał, że pochował dziś przyjaciela, ale cieszył się, że zyskał nowego. Dzięki Genevieve przypomniał sobie beztroskie dni spędzone z Lukiem, dlatego tak bardzo nie dopuszczał do siebie myśli, że go już nie ma. Czuł się tak, jakby miał zaraz wrócić do domu i zadzwonić do przyjaciela, by wszystko mu opowiedzieć.
         W aucie wciąż mówili tylko o kąpieli. Shannon znów przepraszał, że tak ją wystraszył. Genevieve patrzyła na to teraz trochę inaczej, gdy ochłonęła zdała sobie sprawę, iż za bardzo się zdenerwowała. Wtedy jednak wydawało się jej to odpowiednią reakcją, gdyż śmiertelnie się bała. Była jednak zadowolona, że chłopak mógł mieć z jakiegoś powodu wyrzuty sumienia i już po raz kolejny zdobył się na to, by ją szczerze przeprosić. Shannon sam nie wiedział, jak to się stało. Czuł jednak, że postąpił nie w porządku w stosunku do Gen i musiał to zrobić.
         Shannon zatrzymał samochód pod jej domem. Spostrzegł, że żaden samochód nie stał na podjeździe, dlatego postanowił odprowadzić ją do drzwi. Genevieve to zdziwiło, ale nic nie powiedziała. Szła przodem trochę chwiejnie, bo buty które założyła w aucie trochę jej spadały przez mokre od wody stopy. Chłopak wyciągnął do niej ramię na znak, że może się go przytrzymać. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i skorzystała z propozycji, bo wolała nie wyłożyć się na ścieżce.
         Pod drzwiami przestała się podtrzymywać i zaczęła szukać klucza w torbie. Gdy go znalazła, odkluczyła drzwi i je uchyliła. Zanim weszła do środka, postanowiła pożegnać się z Shannonem. On jednak ją wyprzedził i odezwał się pierwszy.
         - Wiem, że pewnie po dzisiejszym nie będziesz już chciała mnie widzieć. Chciałem tylko żebyś wiedziała, że jestem ci niesamowicie wdzięczny za to, że spędziłaś ze mną ten dzień.
         Genevieve patrzyła mu w oczy, które były zarówno pochmurne, jak i szczęśliwe. Dla niej Shannon był zbiorem sprzeczności, których nie potrafiła połączyć w zgodną całość. To jednak sprawiało, że był dla niej czymś w rodzaju zagadki, którą chciała rozwiązać.
         - Pomimo, że płakałam dzisiaj dwa razy więcej, niż zamierzałam to nie żałuję, że spędziłam z tobą ten dzień. I mylisz się mówiąc, że nie będę chciała cię już widzieć. – uśmiechnęła się do niego na potwierdzenie swoich słów.
         Shannon rozpogodził się i znów trochę spoważniał. Zaczął się do niej przysuwać, a ona tym razem nie zamierzała go odepchnąć. Jej serce biło niemal tak mocno jak wtedy, gdy miała zeskoczyć z urwiska. Tak się teraz czuła, jakby czekało ją coś pięknego, ale zarazem ryzykownego i mogącego się źle dla niej skończyć. Patrzyła Shannonowi w oczy, ale szybko je zamknęła. Kiedy byli już milimetry od siebie, usłyszeli telefon dzwoniący w salonie. Gen zamrugała szybko i odruchowo się odsunęła.
         - Przepraszam, to pewnie moja mama chce sprawdzić, czy wróciłam do domu. – Genevieve mówiła szybko i niezrozumiała, a także mogła przysiąc, że się rumieni. Nie mogła uwierzyć, co by się stało, gdyby nie zadzwonił telefon.
         - Lepiej idź odbierz. – Shannon słabo się uśmiechnął i zaczął schodzić z werandy. – Do zobaczenia.

         - Do zobaczenia. – odparła dziewczyna i wpatrywała się jeszcze chwilę w odchodzącego chłopaka trzymającego w dłoni marynarkę. Po chwili zrzuciła ze stóp buty, biegnąc po telefon.

17 komentarzy:

  1. Jak ty to robisz dziewczyno! Niesamowicie trzyma w napięciu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Waaaa, sooo close, ciekawa jestem, kiedy sie pocaluja (: rozdzial, jak zawsze, fenomenalny (: czdkam na nastepny, a ty tak trzymaj! (: i dzieki za dedykacje (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie zdradzę, ale w koncu przyjdzie taki moment gdzie juz nie bedzie nic brakowało :) to ja dziękuję!

      Usuń
  3. Ja już nawet nie wiem co mam pisać. Te wszystkie twoje rozdziały rozwalają mnie emocjonalnie. Już brakuje mi komplementów... Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tworzysz takie perełki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och to ja się cieszę, że tak się podoba :) dziękuję.

      Usuń
  4. Zawsze tak mało brakuje do pierwszego pocałunku. Bardzo przyjemny rozdział oby więcej takich. :) Nie mam się do czego przyczepić. Gen jest tak słodka że zawsze jej postać wywołuje u mnie szeroki uśmiech. Czekam na więcej. Weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W koncu przyjdzie czas, że nie zabraknie c: dziękuję!

      Usuń
  5. TAK!!!! Odważyła się! Ja bym tego chyba nigdy nie zrobiła. Jakoś nie umiem nikomu zaufać na słowo. Shannon jaki honorowy, próbował się nie gapić:D I dlaczego ten telefon musiał im przerwać:( Eh, zazdroszczę talentu, do pisania. Ja, żeby coś sklecić u siebie potrzebuję miliona rzeczy, zanim zacznę. No, ale trudno. Weny i czekam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, ja chyba tez nie. Ja wbrew pozorom tez muszę najpierw zrobic kawę lub herbatę, włączyć muzyke, wziąć cos do jedzenia, pochodzić po domu i rozpraszac się wszystkim. No, ale jakos to wychodzi :) dziękuję!

      Usuń
  6. Cudownie :)
    Bardzo podoba mi się to, jak opisujesz coraz bardziej rozwijającą się relację pomiędzy Gen i Shannonem... tylko szkoda, że znam zakończenie i tego żałuję najbardziej.
    Naprawdę, nie wiem sama, ale wydaje mi się, że ETF przynajmniej w obliczu tego, co dzieje się tu, a co dzieje się tam, jest ostatnimi czasy bardziej preferowanym przeze mnie, niż NDR.
    Tak czy inaczej: cudownie :)
    Weny, weny!
    S.

    PS Nowy u mnie, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :) Wiadomo, każde opowiadanie ma swoje lepsze i gorsze momenty, poza tym tutaj wszystko dopiero się rozwija, co zawsze jest ciekawsze niz jak akcja się juz długo toczy, dlatego jestem w stanie zrozumieć Twój wybór :)

      Usuń
  7. Okey, tak na wstępie to chciałam przeprosić że na ostatnich dwóch rozdziałach nie dodałam komentarza ale po prostu nie miałam takiej możliwości. Po raz tysięczny uwielbiam Twoje ff! co rozdział to lepszy, lubie w sposób jaki piszesz :) Szczerze to nie wierzyłam że Gen skoczy a jednak :3 Nadal musimy czekać na pierwszy pocałunek ;-; Tyle okazji a tu nadal nic.. No to czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiamy i weny! :* / Mia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, wreszcie nastąpi ten moment, wait for it :)

      Usuń
  8. Świetny rozdział, jak każdy zresztą.
    Podoba mi się, że kształtujesz tą relację tak a nie inaczej, że piszesz to tak, że czuję się, jakbym była świadkiem ich miłości, ich zakochania itd.
    A, świetny ten tumblr z gifami z bohaterami, naprawdę świetny pomysł.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie :) juz trochę go zaniedbalam, ale pewnie niedługo dodam cos nowego :)

      Usuń
  9. Hej!!!! Uwielbiam to opowiadanie:) Czy mogłabyś dodać tytuły piosenek jakie wykorzystałaś w tym rozdziale? Byłabym Ci bardzo wdzięczna:) W ogóle tak sobie myślę, że mogłabyś zrobić zakładkę z muzyką, ale może za dużo wymagam.... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wszystkie utwory są dostępne w specjalnej playliście na Spotify, która będzie na bieżąco uzupełniana :) Później dodam też zakładkę z muzyką i linkiem do Spotify.

      http://open.spotify.com/user/11102366290/playlist/3MKX7XMW3nASbtB4qGSs2N

      Usuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)