czwartek, 24 lipca 2014

1. Savior


Poprzedniego dnia upał był dokuczliwy, ale gdy można było go spędzić na dworze stawał się znośny. Dzisiaj jednak przyszedł poniedziałek. Temperatura nadal się utrzymywała, a w szkole było jeszcze cieplej niż na zewnątrz. Większość uczniów zrobiła sobie wolne, a ci, którzy przyszli poszli na wagary. Genevieve jednak nie mogła sobie na to pozwolić, gdyż walczyła w tym roku o stuprocentową frekwencję. Poza tym dziś miała przesłuchanie do szkolnej sztuki, w której bardzo chciała zagrać.
        - Może powinnam wymyśleć jakiś okrzyk, no wiesz, jako prawdziwa cheerleaderka. – ekscytowała się przyjaciółka, jako że chciała ją rozluźnić. Szły właśnie prawie pustym korytarzem w stronę sali teatralnej, gdzie odbywały się przesłuchania.
        - Zachowaj lepiej okrzyki na trening. – szturchnęła ją Genevieve i obie się zaśmiały. Tessa była cheerleaderką szkolnej drużyny futbolowej, dlatego miała doświadczenie w dopingowaniu.
                - Okej, w takim razie będę wspierać cię duchowo.  A tak w ogóle, to co wczoraj robiłaś? Ja musiałam jechać z rodzicami do Springhill. – westchnęła jakby to było najgorsze miejsce na ziemi. Jej rodzice mieli tam domek nad jeziorem i zabierali ją tam w ciepłe dni. Dziewczynie się to nie podobało, ponieważ wolała by ten czas spędzać z przyjaciółmi.
                - Siedziałam w domu, znaczy w ogrodzie. Nic ciekawego.
                Tessa była jej najlepszą przyjaciółką od dziecka, ale nie chciała mówić jej o starszym chłopaku, który zrobił na niej takie wrażenie. Wciąż pamiętała jak razem plotkowały na jego temat, choć nawet nigdy nie widziała go z bliska, ani z nim nie rozmawiała. Kilka razy widziała go przed domem czy w szkole, raz spotkały go na mieście w szemranym towarzystwie, dlatego nie było im trudno uwierzyć w pogłoski. Wszyscy w Bossier City mówili, że chłopak dużo pije, kradnie i ćpa. Mieszkańcy się go bali, zresztą Gen także, dlatego właśnie milczała. Wiedziała, że Tessa zaczęła by ją pouczać i się mądrzyć.
                Dziewczyny usiadły na ławce przed salą. Nie były same – uczniowie, którzy nie przyszli dziś do szkoły zaczęli schodzić się i czekać z nimi na wezwanie. Pomimo dużej pewności siebie, Genevieve zaczynała martwić się sporą konkurencją.
                Tessa była bardzo ładna, często brano je z Genny za siostry. Miała takie same brązowe i długie włosy, które obie zazwyczaj miały rozpuszczone w naturalne fale i oczy o podobnej barwie, choć tęczówki Genevieve były bardziej zielone, a Tessy niebieskie. Pomimo tych podobieństw bardzo różniły się charakterem, a przede wszystkim zainteresowaniami. Może dlatego tak dobrze się dogadywały.
                Jej największą konkurentką była Courtney Fay – wysoka blondynka o zalotnym spojrzeniu. Często brano ją za najpiękniejszą w szkole, a chłopcy ślinili się na jej widok. Nosiła wyzywające stroje, była rok starsza. Odbijała Genny wszystkich facetów, bo nie potrafiła znieść faktu, że ktoś mógł nie spojrzeć najpierw na nią. Jej obecność trochę zdziwiła przyjaciółki, bo Courtney nigdy nie brała udział w żadnych przedstawieniach. Szybko jednak domyśliły się, dlaczego tym razem chciała w nim zagrać. Po prostu wiedziała, jak Gen na tym zależy.
                - Och, jednak się zjawiłaś. – rzuciła z daleka w stronę Genevieve. – Już myślałam, że zjadła cię trema.
                Wszyscy spojrzeli się w kierunku młodszej dziewczyny i zaczęli chichotać. Tessa pociągnęła ją za ramię i szepnęła, by dała sobie spokój, ale ona nie potrafiła odpuścić. Zawsze musiała wyjść na swoje, nieważne jakie niosło to za sobą konsekwencje.
                - Nie musisz się o to martwić, ja w przeciwieństwie do ciebie nie mam powodów do tremy. Już i tak mam tę rolę.
                Ludzie od razu się zamknęli, tak samo Courtney. Spojrzała na nią lodowatym wzrokiem, a Genevieve usiadła dumnie obok Tessy po drugiej stronie korytarza.
                Faktycznie nie stresowała się przesłuchaniem, dopóki nie wyczytano jej imienia. Gdy wcześniej ludzie wychodzili i mówili, że kiepsko im poszło czuła się o wiele lepiej. Teraz jednak kiedy była przed Courtney, zdenerwowała się. Jako dobra aktorka nie pokazywała tego po sobie, krocząc pewnie w stronę drzwi.
                - Powodzenia! – wrzasnęła z przekąsem Courtney, gdy Genny chwyciła już za klamkę.
                - Tobie się bardziej przyda, mi wystarczy mój talent.
                Pomimo, że zamykała już drzwi usłyszała buczenie uczniów i niemalże wyobraziła sobie zawstydzoną i wkurzoną Courtney. To dodało jej odwagi i pewności siebie. Ponadto miała u boku swoją przyjaciółkę, która usiadła na widowni obok kilku uczniów i pokazała jej, że trzyma kciuki.
                Genevieve odetchnęła głęboko idąc w stronę sceny. Będzie dobrze, powtarzała sobie.
                Była już w połowie drogi, kiedy niemalże nie upadła. W ostatniej chwili ktoś podtrzymał ją za ramię. Spojrzała w dół – potknęła się o miotłę. Gdy podniosła wzrok, zobaczyła znajomą twarz.
                - Uważaj. – rzucił ostrzegawczo Shannon, patrząc jej w oczy. Pomimo jego obojętnego tonu, w którym wręcz krył się jakiś podtekst, zobaczyła w jego oczach spokój i opanowanie. Kiedy stanęła już pewnie na nogach, puścił jej ramię. Był ubrany w niebieski roboczy strój, a miotła należała do niego.
                - Przepraszam. – odparła odruchowo, choć to nie była jej wina.
                - Powodzenia. – rzucił jak od niechcenia i wrócił do sprzątania. Genevieve odwróciła się na pięcie i niemalże pobiegła na scenę, czując na sobie spojrzenia wszystkich w sali.
                Czuła, że mogło pójść jej o wiele lepiej. Pomimo pochwały nauczyciela angielskiego i kobiety prowadzącej zajęcia teatralne nie była pewna, czy dostanie tę rolę. Znów dała się rozproszyć przez tego chłopaka, znów myślała o nim, zamiast skupić się na tym, co ważne. Nie pomyliła jednak tekstu i starała wmówić sobie, że jego i tak nie interesuje jej występ, przez co nieco opanowała stres.
                - Wyszło super, nie martw się. – pocieszała ją Tessa, gdy wyszły już z sali. Genevieve starała się udawać zadowoloną, by nie dać satysfakcji Courtney siedzącej na korytarzu. Zdjęła tę maskę dopiero, gdy znalazły się na zewnątrz i czekały aż brat Tessy po nie przyjedzie.
                - Sama nie wiem, nie wyglądałam na zestresowaną? – zapytała niezadowolona z siebie.
                Tessa spojrzała na nią spod długich rzęs w zamyśleniu.
                - Znasz tego gościa? – zapytała, a Gen znów musiała wykorzystać swoje zdolności aktorskie.
                - To mój sąsiad, musiałam mu wczoraj zanieść ciasto od mamy, za pomoc w remoncie. – odparła obojętnie, ale jej przyjaciółka za dobrze ją znała, by w to uwierzyć.
                - Uśmiechnęłaś się do niego, a on życzył ci powodzenia. – rzuciła oskarżycielsko. – Tylko proszę cię, nie zaczynaj z kimś takim jak on. Dobrze wiesz, co ludzie mówią na jego temat…
                Gen chciała już stanąć w jego obronie, ale pod szkołę podjechał Ethan i kazał im wsiadać do środka. Przez szybę na tylnim siedzeniu Genevieve zobaczyła Shannona idącego chodnikiem w stronę srebrnego jeepa. Serce jej stanęło, gdy zatrzymał się przy starym Volvo brata Tessy.
                Ethan przez otwartą szybę uścisnął mu przyjacielsko rękę, rzucił mu jakieś powitanie i odjechał. Tessa siedząca na miejscu pasażera spojrzała na niego z wyrzutem.
                - Co to miało być? – rzuciła do dwudziestoletniego brata oskarżycielsko.
                - O co ci chodzi, młoda? – Ethan nie zwracał na nią zbytniej uwagi i jechał w stronę domu.
                - Od kiedy rozmawiasz z takimi jak on?
                - Od kiedy potrzebuję towar na imprezę. Tak się składa, że on ma najlepszy, poza tym chodził ze mną do szkoły. – odparł zadowolony.
                Ethan słynął z epickich imprez robionych pod nieobecność rodziców. Zawsze gdy wyjeżdżali do Springhill, on zostawał by „pilnować domu”. Głównie dlatego Tessa nie lubiła jeździć z rodzicami za miasto, omijały ją wtedy imprezy ze starszymi znajomymi jego brata. Genevieve nie przepadała za taką formą rozrywki, ale jej przyjaciółce najwyraźniej bardzo na tym zależało.
                - Niby kiedy chcesz zrobić tę imprezę?
                - Jutro, rodzice jadą na przyjęcie do Nowego Orleanu. Zresztą to nieważne, bo ty i tak będziesz siedzieć u siebie w pokoju.
                Tessa zrobiła nadąsaną minę, od której Gen zachciało się śmiać.
                - Chyba żartujesz. Jeśli nie będę tam miała wstępu, to powiem rodzicom co planujesz. – zagroziła bratu, a ten się zgodził. – Genevieve też przychodzi.
                Gen stwierdziła, że nie ma co się kłócić. W sumie i tak siedziałaby wtedy w domu, a jej rodzice pozwolą jej nocować u przyjaciółki.
                - A tak w ogóle to czemu ten facet pracuje u nas w szkole? – zapytała Tessa brata, choć chyba nie interesowało jej to tak bardzo.
                - Nie pracuje, tylko odrabia karę. To on włamał się do szkoły i zdewastował korytarze, teraz dostał prace społeczne jako karę.
                A jednak plotki na jego temat były prawdziwe. Genevieve ucieszyła się, że nie wzięła go wcześniej w obronę. Co za gość, pomyślała. Skoro niszczenie sali jest dla niego zabawą, to nie mają nawet o czym rozmawiać. Teraz już wiedziała, że powinna trzymać się od niego z daleka.
                - Sam zniszczył pół szkoły? – zdziwiła się Tessa, jakby nagle była gotowa uwierzyć w jego niewinność.
                - Z bratem i kilkoma kumplami. Wziął winę na siebie, bo jego brat nadal się uczy w waszej szkole i mógłby za to wylecieć.
                Isabelle Montgomery, mama Genevieve nie byłaby zadowolona z faktu, że ktoś taki jak Jared zajmuje się jej młodszą siostrą. Póki co postanowiła jednak milczeć, bo nawet lubiła tego chłopaka, a nie była typem osoby, która wydaje czyjeś sekrety. W dodatku widziała, jaką przyjemność sprawia mu zajmowanie się Leanne, dlatego nie podejrzewała, by mógł zrobić jej coś złego.
                Wyniki castingu miały pojawić się dopiero pod koniec tygodnia. Genevieve pomyślała, że dobrym pomysłem będzie odstresowanie się na imprezie Ethana. Założyła swoją najładniejszą sukienkę, rozkloszowaną w kolorowe kwiatki i ułożyła włosy w ładne loki.
                 - Ładnie wyglądasz. – rzucił Jared, gdy zeszła na dół.
                Siedział z jej młodszą siostrą na kolanach przy starym pianinie i próbował jej coś zagrać, ale ta za każdym razem uderzała rączkami w klawisze zakłócając jego grę. Miał dłuższe ciemnobrązowe włosy rozrzucone na wszystkie strony, prawdopodobnie po zabawie z Leanne. Widać było, że padał z nóg, ale wciąż chętnie zajmował się jej siostrą.
                - Dzięki. – odparła Gen trochę zawstydzona. – Wiesz, ona ma trzy lata, raczej nie nauczysz jej niczego grać.
                Jared zaśmiał się uroczo, a Leanne nadal udawała, że coś gra, chichocząc. Jej blond włosy również były w nieładzie, a różowa sukienka miała kilka małych plam.
                - Wiem, ale może przynajmniej zarażę ją miłością do muzyki. Może kiedyś jej się to przypomni i będzie chciała uczyć się grać. – mówił to z takim przekonaniem, jakby to była jego życiowa misja.
                - Ona jest za mała by to pamiętać. – stwierdziła znów pesymistycznie Genevieve. Sama nie wiedziała dlaczego jest dziś taka sceptyczna. – Zrobię wam zdjęcie, wtedy zapamięta.
                Jared ucieszył się na jej propozycję, a ona wzięła aparat z szuflady. Upewniła się, czy jest w nim film po czym zrobiła im zdjęcie.
                Pożegnała się z siostrą i Jaredem, po czym wyszła z domu. Do domu przyjaciółki był kawałek, dlatego nie chciała prosić Ethana by specjalnie po nią przyjeżdżał. Jej rodzice nie wiedzieli, że wychodzi, ale poprosiła Jareda by powiedział w razie ich powrotu, iż poszła się uczyć do koleżanki.
                Po kilku minutach stała już pod domem West'ów. Był o wiele większy od jej, wyglądał na o wiele droższy i bogatszym, a do drzwi prowadziła długa kamienna ścieżka z pięknym ogrodem. Ich rodzice mieli dużo pieniędzy, dlatego tak często wyjeżdżali i zostawiali swoje dzieci same w domu. Rolety były zasłonięte w każdym oknie, a taneczna muzyka roznosiła się po całym osiedlu. Do budynku akurat wchodziła jakaś para, obydwoje byli starsi od Genevieve. Spojrzeli się na nią, ale nic nie powiedzieli.
                W środku było duszno od ilości ludzi i unoszącego się dymu. Gen aż zaczęła się krztusić, czując tytoń drażniący jej nos. Musiała przepchać się przez tłum nieznanych jej twarzy, byle dostać się na górę i poszukać Tessę lub Ethana. Kiedy w końcu dotarła pod drzwi jej pokoju, odetchnęła głęboko. Na górze nie było niemalże nikogo, zapewne Ethan uprzedził już gości, by tam nie wchodzili.
                Po otwarciu drzwi ujrzała pusty pokój. Wszystko wyglądało jak zawsze – wielkie łóżko z różową narzutą, biała tapeta w pudrowo-różowe kwiaty i miękki, jasny dywan. Dziewczyna była zawiedziona, bo nie chciało jej się znów przeciskać przez tłum i szukać któregoś z rodzeństwa, nie miała jednak innego wyboru.
                Znów wyszła na wąski korytarz. Chciała jeszcze sprawdzić w pokoju Ethana, ale gdy na chwilę uchyliła drzwi zobaczyła jakąś parę obściskującą się na jego łóżku, dlatego szybko je zamknęła. Gdy się obróciła, zobaczyła przed sobą starszego chłopaka.
Był może po dwudziestce, miał rude włosy i nieprzyjemny wyraz twarzy. Wyglądał na bardzo pijanego, uśmiechał się niebezpiecznie w stronę Gen. Rozpoznała tego faceta, mieszkał niedaleko. Mieszkał z ojcem w ich sąsiedztwie, całkiem niedaleko. Genevieve słyszała raz rozmowę rodziców na jego temat, że po śmierci matki jego ojciec się załamał i zaczął strasznie pić. Było jej żal Adama, ale z drugiej strony gdy tak na nią patrzył miała ciarki na całym ciele.
- Przepraszam. – chciała przecisnąć się obok niego, ale on przepuścił ją tylko kawałek i znów zablokował jej drogę. Kiedy chciała odsunąć się w tył, jej plecy napotkały ścianę. Muzyka była tak głośna, że nikt by jej nie usłyszał.
- Genny, nie spiesz się tak. – bełkotał i cały czas przybliżał się do niej, ignorując całkowicie jej sprzeciwy.
- Adam, zostaw mnie. – powiedziała spokojnie, by go nie rozdrażnić, ale kiedy złapał ją za uda i zaczął przenosić ręce coraz wyżej, w końcu obmacując ją po tyłku, zaczęła krzyczeć. – Puść mnie! Zostaw!
Wrzeszczała, a nikt jej nie słyszał. Liczyła, że chociaż para w pokoju Ethana jej pomoże, ale najwyraźniej byli zbyt zajęci swoim towarzystwem. Dziewczyna starała się go kopnąć, szarpać, lecz jej wysiłki nic nie dawały. Przywarł do niej przygniatając ją całym swoim ciałem i zaczął całować po szyi, całkiem nie zwracając uwagi na jej krzyk. Genevieve była przerażona, a łzy płynęły strumieniem po jej policzkach. Adam szarpnął za dekolt jej sukienki tak, że jedno z ramiączek spadło na jej ramię i odsłoniło jej stanik. Dziewczyna czuła się jak w koszmarze, błagała o pomoc i chciała by jak najszybciej się to skończyło.
Chłopak szarpnął za sukienkę i podniósł ją wysoko. Kiedy złapał za jej majtki, dziewczyna zaczęła szarpać się jeszcze bardziej, ale była już tak wykończona, że żaden z jej ruchów nie przynosił efektów. Zamknęła oczy z których wciąż płynęły łzy i poddała się. Czekała tylko, aż to wszystko się skończy.
Nagle poczuła, że jest wolna. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła jak Adam dostaje w twarz i pada na ziemię. Później otrzymał jeszcze kilka kopniaków w brzuch, aż stracił całkowicie przytomność. Genevieve spojrzała na swojego wybawcę – Shannon stał nad poturbowanym rudzielcem, cały czerwony ze złości. Na dywanie było widać pojedyncze ślady krwi, które wypłynęły z nosa Adama. Gen wciąż wstrząśnięta tym, co przed chwilą się stało nie potrafiła ogarnąć się z szoku.
Shannon podszedł do niej i nie odrywając od niej oczu, chwycił za jej zerwane ramiączko i umieścił je na swoim miejscu. Dziewczyna patrzyła na niego ze szklistymi oczami i nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Chłopak chwycił ją za ramiona i nachylił się do niej, patrząc jej prosto w twarz.
- Wszystko w porządku? – zapytał. Nie mówił już tak obojętnie jak wcześniej, chyba naprawdę martwiło go jej samopoczucie.
- Nie… nie wiem…  - Genevieve odparła roztrzęsiona i zaczęła nerwowo poprawiać swoją sukienkę, choć ręce drżały jej niemiłosiernie. Wydawało jej się, że serce zaraz wyskoczy z jej piersi.
- Powinnaś to zgłosić, ten sukinsyn zasługuje na karę… - odsunął się od niej i spojrzał z obrzydzeniem w kierunku rudego chłopaka leżącego na ziemi.
- Nie, on jest… on był tylko pijany, normalnie by tego nie zrobił. – próbowała przekonać samą siebie. Tak naprawdę nie chciała żeby wydało się, że była tu jakaś impreza, bo narobiła by wszystkim sporo problemów. – Nikt się nie może o tym dowiedzieć.
Shannon spojrzał na nią podejrzliwie, po czym znów przybrał swój typowy, obojętny wyraz twarzy.
- Jak chcesz. – parsknął i nachylił się nad posiniaczonym chłopakiem. Chyba złamał mu nos.
- W każdym bądź razie dziękuję. – wydukała. Shannon nawet na nią nie spojrzał. – Mam nadzieję, że nie będziesz miał przeze mnie kłopotów.
- Dobra, spadaj już stąd. – rzucił chamsko, wciąż na nią nie patrząc.
Genevieve nie wiedziała już co o nim myśleć. Z jednej strony jej pomógł, a z drugiej znów traktował ją jak głupiego dzieciaka.
- Wiesz, jeśli będziesz tak odtrącał ludzi, to zostaniesz samotny.
Sama nie wiedziała, dlaczego to powiedziała. Może to kwestia szoku, jaki przeżyła, przez niego czuła się jak odurzona. Ale tak naprawdę myślała i chciała, by to usłyszał. Shannon spojrzał na nią zagadkowym wzrokiem, po czym znów go odwrócił w stronę leżącego Adama.
- Może chcę być samotny. – odparł, gdy odwróciła się na pięcie w kierunku schodów.

- Nikt nie chce być samotny. – powiedziała na odchodne i zeszła na dół. 

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.. już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.. :3
    Widać że między Shannon'em a Gen iskrzy <3
    Jak czytałam ten rozdział i była wzmianka o Leanne i Jared'em to taki uśmiech bo jeszcze czytam "Nuit du rêveur" i tam to w ogóle jakby inne osoby były <3 ~LamaCorn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki wielkie :)
      Bedzie wiecej takich odniesień do nich, wiecej powodów do uśmiechu :33

      Usuń
  2. Nowy blog, trzeba zobaczyć co i jak ^^ Twój drugi to jeszcze lepiej, bo szkoda tracić takiego pióra, tak więc tym lepiej. Ale koniec słodyczy. Do sedna :)
    Fabuła ciekawa, pomysł jest. Podoba się, zdecydowanie. Na razie się rozkręca, więc nie wiem, co mogę dodać? Z pewnością fajnie się czytało, tylko szkoda, że krótko. Tak czy siak, mam nadzieję, że drugi rozdział ukaże się niebawem, tak więc życzę weny.
    Pozdrawiam,
    Puzzel :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co nie kończę poprzedniego, wiec mozna na obu "podziwiać" moje pióro :3
      Dzieki za takie miłe słowa, następnym razem postaram sie nieco bardziej rozpisać.

      Usuń
  3. Strasznie mi się podoba to opowiadanie. Pisz pisz bo chyba nawet bardziej mi się spodobało to ff niż to pierwsze. Czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdzial, powinnas zdecydowanie to ciagnac (: a gdy wapomnialas o Lea i jaredzie, to mi sie smutno zrobilo ): niecierpliwie czekam tu na nastepny wpis, bo widze ciekawy pomysl i styl pisania, tak trzynaj! 😄

    OdpowiedzUsuń
  5. Prequel świetny :)
    Jak dajesz radę pisać dwa ff naraz? Ja nie umiem się skupić,więc w tej chwili mam ponad 150 stron różnych tekstów, każdy z innej bajki...
    Zgadzam się z komentarzem powyżej: wiedząc co się dzieje na nuit du rêveur robi mi się żal,jakim cudem od takiej słodyczy wszystko potoczyło się właśnie tak,ale nie będę nikomu spojlerowała.
    Będę czytała,na pewno,niech no tylko znajdę więcej czasu :)
    Weny!
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) A no jakoś daję radę, chociaż nie powiem, jest ciężko. Zazwyczaj kończy się tym, że po całym dniu wracam do domu i siedzę do 3 nad ranem pisząc rozdział :D
      Jeszcze raz dziękuję:)

      Usuń
  6. Hej:@ Cudowne opowiadanie:) lubię je nawet bardziej od tego pierwszego;) wiadomo - Shannon:) Kurcze opowiadanie ma niesamowity potencjał, dlatego szkoda mi bardzo, że się tak zakończy.... Pisz, pisz, pisz bo jesteś w tym świetna:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, bardzo mi miło, że Ci się podoba :) Dziękuję!

      Usuń
  7. ooo. super super super ! dziewczyno, Ty kiedys ksiazke napiszesz :) wszystko sobie tak idealnie moge wyobrazic, jakbym tam byla. /S.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)