niedziela, 22 lutego 2015

54. Dangerous




         Genevieve chciała zaprotestować i zatrzymać ją w korytarzu. Kiedy przypomniała sobie, kto obecnie przebywa w salonie pomyślała, że Isabelle sama wyjdzie na widok Shannona.  Miała jednak pewne obawy, jak na siebie zareagują. Zdawała sobie sprawę, jak wielki żal miał do jej matki Shannon, który tak naprawdę został rozdzielony z Genevieve właśnie przez nią.
         Isabelle bezceremonialnie odmaszerowała do salonu, jakby obawiała się, że stojąc przy drzwiach zostanie wyrzucona przez córkę z jej mieszkania. Gdy Shannon ujrzał kobietę, natychmiast podniósł się z kanapy spojrzał na nią wilkiem. Spodziewał się, że Isabelle spuści wzrok lub chociaż w jakiś sposób okaże skruchę, jednakże ona zmierzyła go wzrokiem i jak zwykle rzuciła mu nienawistne spojrzenie i odwróciła się do Genevieve.
         - Możemy porozmawiać w cztery oczy? – zapytała córkę, a w jej głosie słychać było poirytowanie obecnością Shannona.
         - Nie. – Genevieve skrzyżowała ręce i patrzyła na matkę tak, jak ona na Shannona. – Cokolwiek masz mi do powiedzenia - a zakładam, że są to przeprosiny - Shannon powinien usłyszeć od ciebie to samo.
         Isabelle parsknęła odruchowo. Gen od początku wiedziała, że kobieta nie zamierza wyciągnąć ręki do Shannona, jednakże spodziewała się, iż matka będzie chociaż udawać skruszoną.
         - Rozumiem cię, kochanie. Jesteś na mnie zła, ponieważ nie powiedziałam ci całej prawdy. Jeśli jednak spojrzysz na to z innej perspektywy uświadomisz sobie, że zrobiłam to dla twojego dobra. Dzięki mnie masz porządną, prawdziwą pracę, a co najważniejsze, odcięłaś się od wszystkiego, co cię  niszczyło. Żyjesz lepiej, niż było ci to pisane, gdybyście byli razem. – Isabelle wymierzyła palcem w stronę Shannona. – On też na tym zyskał. Przy tobie nie potrafił się zmienić, a kiedy zniknęłaś z jego życia pozbierał się, odniósł sukces i jest teraz kimś. Obydwoje musicie wreszcie zrozumieć, że wasza znajomość od początku była skazana na porażkę i najwyraźniej tylko wy nie potrafiliście tego dostrzec.
         Genevieve nie mogła uwierzyć w słowa matki. Sama nie wiedziała, czy Isabelle naprawdę uważa się za bohaterkę, czy tylko próbuje obrócić ich przeciwko sobie. Shannon również patrzył na nią z niedowierzaniem, spoglądając co chwilę na Gen by upewnić się, iż podziela jego pogląd na tę sytuację. Obawiał się, że skoro Genevieve przez tyle lat pozwalała matce decydować o jej życiu, tym razem również jej posłucha. Jednakże widok jej rozgoryczonej twarzy dał mu nadzieję, iż tym razem sprzeciwi się Isabelle.
         - Nie, mamo. To ty skazałaś ją na porażkę. – powiedziała, zbliżając się do niej. Z każdą sekundą była coraz bardziej czerwona z gniewu. – Masz bzika na punkcie kontroli. Manipulujesz ludźmi i każesz robić im to, czego od nich oczekujesz, co przyniesie korzyść tylko i wyłącznie tobie. Jeśli ktoś tylko próbuje zniszczyć ten piękny obrazek, który pojawia się w twojej głowie, ty niszczysz jego. Miałam jeszcze przez chwilę nadzieję, że dzięki temu, co się stało wreszcie coś zrozumiesz i przyznasz się do błędu. Ale ty już taka jesteś i się nie zmienisz. - Isabelle wyglądała tak, jakby otaczała ją niewidzialna tarcza, która chroniła ją przed słowami córki. Wciąż miała tę samą minę i nie słuchała argumentów Gen. Shannon był tylko w stanie słuchać ich kłótni, gdyż obawiał się, że wybuchnie i za bardzo naskoczy na Isabelle. – Naprawdę sądzisz, że dzięki tobie moje życie było lepsze? – prychnęła. – Może to ty chociaż raz postaw się na moim miejscu i pomyśl, jak się czułam. Przez ciebie poślubiłam faceta, którego nigdy nie kochałam bo uwierzyłam ci, że przestanę być w ten sposób samotna. Zrezygnowałam z dzieci, bo stwierdziłaś, że nie miałoby dziadków i byłoby nieszczęśliwe, choć i tak oczywiście myślałaś tylko i wyłącznie o sobie i o tym, jak ty byś się czuła. Cieszę się, że Leanne nie była tak głupia jak ja i szybko dostrzegła, jaka jesteś naprawdę.
         Isabelle po raz pierwszy wyglądała na wytrąconą z równowagi. Genevieve ucieszyła się, że wreszcie powiedziała jej wszystko to, na co wcześniej nie miała odwagi. Kobieta odwróciła się do Shannona i spiorunowała go wzrokiem.
         - Jedyną osobą, jaka tobą manipuluje, jest on! – wykrzyczała, łapiąc się ostatniej deski ratunku. – Znów próbuje nas rozdzielić i mieć cię tylko dla siebie!
         Genevieve miała jej już odpyskować, kiedy niespodziewanie zza pleców Isabelle wyłonił się Shannon.
         - Nigdy nie próbowałem wam jej odebrać. Zawsze chciałem dla niej jak najlepiej. Wiedziałem, jak to jest żyć w niepełnej rodzinie, dlatego tym bardziej pragnąłem, by miała z wami jak najlepszy kontakt. Starałem się was do siebie przekonać, ale cokolwiek zrobiłem, w twoich oczach byłem najgorszy. Wiem, że nie byłem święty, ale nigdy umyślnie nie zrobiłem nic, co skrzywdziłoby Genevieve. W przeciwieństwie do ciebie. – Isabelle starała się nie wyglądać na urażoną, jednakże nie dało się nie zauważyć, że w jakiś sposób dotknęły ją słowa Shannona. – I mylisz się jeśli myślisz, że zawdzięczam ci cokolwiek, prócz cierpienia. Bez zastanowienia oddałbym cały ten sukces w zamian za życie z Genevieve.
         Shannon spojrzał odruchowo w jej oczy i oboje wiedzieli, że gdyby nie Isabelle, uśmiechnęliby się do siebie. Powstrzymali się jednak, a kobieta spojrzała na nich urażona i wyszła.
***
         Leanne włóczyła się po mieście bez celu, starając się pozbierać myśli. Szybko jednak stwierdziła, że przeraźliwie zimne powietrze nie pomagało oczyścić jej umysłu, a tylko sprawiało, że czuła się jeszcze gorzej i samotniej. Nie wiedząc, dokąd pójść, postanowiła wrócić do domu.
         Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, usłyszała brzdęk gitary. Melodia była niedbała, wolna i ponura. Kiedy odwiesiła płaszcz i przeszła do salonu, w pomieszczeniu panował półmrok, rozświetlony jedynie blaskiem ognia pochodzącego z kominka. Jared półleżał na kanapie, wpatrując się w pustym wzrokiem w płomienie. Trzymał w rękach instrument i przesuwał po strunach palcami bez większej pasji czy zainteresowania. Gdy usłyszał kroki, odwrócił głowę i nie przerywając grania, spojrzał na Leanne.
         - Martwiłem się o ciebie. Długo cię nie było. – powiedział cicho. Jego twarz nie zdradzała emocji, jednakże jego oczy były smutne.
         - Wróciłam tylko dlatego, że gorzej się poczułam. – odparła, wciąż mając przed oczami jego niedorzeczne zachowanie. – Idę się położyć. Ty lepiej zostań tutaj całą noc. – dodała z irytacją w głosie, idąc przez salon.
         - Powiedziałem tylko głośno to, co o niej myślę. – rzucił, gdy znalazła się u stóp schodów. Znów wbijał wzrok w ogień, jakby nie zwracał na nią uwagi i mówił do siebie. – Mam prawo postrzegać ją inaczej, niż wy.
         - Szkoda tylko, że przez to teraz ja postrzegam inaczej ciebie. – odparła i zniknęła na piętrze.
***
         Shannon miał nadzieję, że gdy wróci do pokoju hotelowego, Emma będzie już spała. Wiedział, że postępował nie fair wobec niej, znikając na całe dnie i nie dając nawet znaku życia. Jednakże za każdym razem, gdy dzwoniła, nie potrafił odebrać. Czuł się tak, jakby przyłapywała go na zdradzie, choć tak naprawdę nie zrobił nic złego, prócz zatajania przed nią faktu, iż Genevieve żyje.
         Od początku związku był z nią całkowicie szczery. Opowiedział jej o wypadku, a nawet przyznał, że nigdy nie przestał kochać Gen. Emma była na tyle wyrozumiała, że pogodziła się ze świadomością, iż zawsze będzie w jego sercu na drugim miejscu. Wcześniej Emma nie przejmowała się tak bardzo jego uczuciem do Genevieve. Była pewna, że Shannon może zobaczyć ją już tylko w swoich snach, dlatego nie widziała w niej zagrożenia. Jednakże teraz Shannon wiedział, iż wszystko się zmieniło. To, co kiedyś było dla niego jedynie fantazją, teraz stało się rzeczywistością.
         Emma siedziała po turecku na łóżku, jak zwykle wpatrzona w laptopa. W jednej dłoni trzymała lampkę wina, druga zaś odpowiadała za klawiaturę. Gdy wychyliła się znad komputera i zdjęła okulary w grubych, czarnych oprawkach, Shannon ujrzał jej zmęczone i podkrążone oczy. Domyślił się, że zamartwiała się o niego i nie spała, lub płakała. Albo jedno i drugie.
         Dziewczyna odłożyła kieliszek na szafkę nocną i zamknęła laptopa. Spojrzała na niego i czekała, aż coś powie. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że jest mu zbyt głupio, by się wytłumaczyć. Stał na wprost niej, ale nie potrafił spojrzeć jej w oczy.
         - Gdzie ty się podziewałeś? – zapytała spokojnie. Wiedziała, że mówiąc podniesionym głosem tylko pogorszyłaby sytuację.
         Shannon zaczął zdejmować kurtkę, byle nie musieć na nią patrzeć. Czuł się źle z myślą, że po raz pierwszy nie potrafi być z nią całkowicie szczery. Tak naprawdę przez całe zamieszanie spowodowane powrotem Gen, nie myślał o Emmie. Nie zastanawiał się, co będzie dalej z ich związkiem. W głębi duszy wiedział, że po prostu obawiał się w to zagłębić. Bał się, do jakich wniosków może dojść.
         - Chciałem popracować w samotności. – odparł, nie wysilając się nad kłamstwem.
         Emma wstała z łóżka i stanęła obok okna, wciąż nie spuszczając wzroku z Shannona.
         - Popracować, upijając się w pubie? – Shannon spojrzał na nią ze zdziwieniem. Sądził, że Jared nic jej nie powiedział. Kobieta zauważyła jego zaskoczenie i postanowiła wyjaśnić mu, skąd wie. – Proszę cię, Shannon. Zdjęcia z twojego pijackiego wieczoru krążą po całym internecie. Powiesz mi wreszcie, o co naprawdę chodzi?
         Gdy ich spojrzenia się spotkały, Shannon poczuł jeszcze większe wyrzuty sumienia. Podszedł do Emmy i złapał ją za dłonie, patrząc głęboko w jej oczy.
         - Musiałem przemyśleć parę rzeczy. Zastanowić się… nad tym, co jest między nami. – mówił cicho i wolno, jakby chciał w ten sposób ukoić jej nerwy.
         Emma patrzyła w jego oczy i od razu dostrzegła, że coś się w nich zmieniło. Serce zaczęło bić jej coraz mocniej, gdyż obawiała się, jakie będą jego następne słowa. On jednak zamilkł.
         - I do jakich wniosków doszedłeś?
         Shannon spuścił na chwilę głowę, próbując zdobyć się na odwagę, by powiedzieć jej prawdę. Gdy znów na nią spojrzał uświadomił sobie, iż nie jest w stanie.
         - Myślę, że powinniśmy od siebie odpocząć, przynajmniej na jakiś czas.
         Emma wyszarpnęła swoje ręce z jego uścisku, a w jej oczach pojawiły się łzy.
         - Odpocząć? Ostatnio widzieliśmy się tak rzadko, właściwie poświęcaliśmy się tylko pracy… Myślałam, że cieszysz się, że przyjechałam do Londynu, żebyśmy wreszcie spędzili ze sobą trochę czasu. – zaczęła mówić podniesionym głosem, wpadając w coraz większą histerię. Krążyła po pokoju, co doprowadzało Shannona do szaleństwa. – Co zrobiłam źle?
         Shannon oparł się o ścianę i westchnął.
         - To w ogóle nie jest związane z tobą. – odpowiedział zgodnie z prawdą. Emma słysząc jego słowa natychmiast się zatrzymała i spojrzała na niego z wyrzutem.
         - Kim ona jest?
         Shannon spojrzał na nią całkowicie wybity z rytmu. Nie podejrzewał, że tak szybko domyśli się, co jest na rzeczy.
         - To nie ma znaczenia.
         - Kim ona jest, Shannon? – powtórzyła, tym razem z większym naciskiem na słowo „ona”.
         Mężczyzna poczuł się przyparty do muru. Wiedział, że Emma nie należała do osób, które szybko dają sobie spokój. Zdawał sobie jednak sprawę, iż Genevieve ukrywa się przed całym światem, a powiedzenie Emmie prawdy mogłoby sprawić, że dziewczyna chciałaby się na niej zemścić. Nie podejrzewał jej o to, jednakże nie mógł być pewien na sto procent, iż dziewczyna przyjmie to z godnością i zostawi Gen w spokoju.
         - Lepiej dla ciebie, żebyś nie wiedziała. Nie chcę, żebyś się tym zadręczała.
         Emma pokręciła głową z niedowierzaniem i zaśmiała się nerwowo przez łzy.
         - Trochę już na to za późno. – parsknęła. – Zdradziłeś mnie z nią, prawda?
         - Nigdy cię nie zdradziłem. – oparł bez zastanowienia, patrząc jej w oczy. Emma wiedziała, że nie kłamie, choć zdawała sobie sprawę, że coś przed nią ukrywa. – Spędziliśmy ze sobą trochę czasu i…
         - Zakochałeś się w niej. – stwierdziła, nie czekając nawet na jego odpowiedź. Widziała to w tym, jak się zachowywał, w każdym jego słowie, ruchu, czy spojrzeniu. Choć od początku ich związku zdawała sobie sprawę, że nie jest największą miłością jego życia, tym razem wyraźnie widziała, iż Shannon jest w kimś zakochany. – A ona? Też cię kocha?
         Shannon spojrzał na Emmę ze smutkiem. Nie spochmurniał tylko dlatego, że ją zranił. Dopiero teraz uświadomił sobie, że Genevieve może nie czuć tego, co on. Przez ten cały czas zakładał, iż nic się nie zmieniło, a lata rozłąki tylko wzmocniły to, co było między nimi. Jednakże słowa Emmy dały mu do myślenia. Przypomniał sobie dzisiejszą rozmowę z Isabelle i to, jak Gen wykrzyczała matce, iż przez nią poślubiła mężczyznę, którego nigdy nie kochała. Wtedy sądził, że tak jak on, Genevieve nie potrafiła pokochać nikogo innego.
         - Nie wiem. – odparł, wychodząc z pokoju. – Nie wiem.
         - Wróć tu, kiedy się już dowiesz. – powiedziała Emma i zamknęła za nim drzwi.
***
         Gdy rano Leanne zeszła na dół spostrzegła, że mieszkanie jest puste. Jedyną wskazówką, gdzie mógł znajdować się Jared, była kartka zostawiona przez niego na stole. Napisał na niej adres, godzinę i dodał podpis „zaproś Genevieve”. Gdy wpisała go w wyszukiwarkę w swoim telefonie, natychmiast się przeraziła. Pod tym adresem znajdował się budynek radia, jednego z popularniejszych w Wielkiej Brytanii. Z ich strony dowiedziała się, iż dzisiejszym gościem będzie Jared Leto.
         Nie wiedziała, czego się spodziewać. Chciała zadzwonić do Shannona lub Tomo, ale ten pierwszy nie odbierał, a do tego drugiego nie miała nawet numeru. Gdy wreszcie brat Jareda odebrał okazało się, że nie miał o niczym pojęcia.
         - Myślisz, że chce zrobić coś głupiego? Powinnam go posłuchać i iść tam z Gen?
         Shannon zawahał się na chwilę.
         - Ostatnio nieźle mu odbija, ledwo go poznaję. Z pewnością najgorzej z nas wszystkich radzi sobie z tą sytuacją. Nie mam pojęcia, co on kombinuje, Leanne. Może chce ją przeprosić?
         Leanne czuła, że przez rozmowę z Shannonem jest jeszcze bardziej niezdecydowana.
         - Po naszej wczorajszej rozmowie nie sądzę, by chciał ją przeprosić. – odparła, przypominając sobie jego słowa. – Powiedział, że postrzega ją inaczej niż my i miał prawo powiedzieć jej w twarz, co o niej myśli. – westchnęła, wpadając na kolejny pomysł. – Ale potem trochę się posprzeczaliśmy… Może faktycznie chce choć trochę złagodzić sytuację?
         Shannon również nie miał pojęcia, co planuje Jared. Wiedział jednak, że cokolwiek to jest, nie będzie w stanie go powstrzymać. Audycja miała zacząć się za pół godziny, a tyle zająłby mu sam dojazd do miejsca, o którym napisał w wiadomości dla Leanne.  
         - Cokolwiek postanowisz, pomogę ci. Jeśli chcesz, mogę pojechać tam z wami.
         Leanne zastanowiła się przez chwilę, wbijając wzrok w zegarek. Wiedziała, że miała coraz mniej czasu, a intuicja podpowiadała jej, iż powinna zobaczyć to, co zgotował dla niej Jared.

         - Dobrze, spotkajmy się na miejscu. 

7 komentarzy:

  1. O kurcze skończyłaś w takim miejscu, że ja się boję co Jared wymyślił. Jestem na prawdę ciekawa. Mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego.; Dziękuję za rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, nie, nie. Co ten Jared znowu wymyślił?
    Mam nadzieję, że coś mądrego i chce się zrekompensować za swoje ostatnie zachowanie, a jeśli pogorszy tylko sytuację czymś głupim to nie wiem co. Nakopię mu do tyłka.
    Najbardziej się boję, że straci Leanne, bo po ich ostatniej rozmowie nie wiem co mam myśleć. Ale z drugiej strony Jared ma też trochę racji, pewnie boi się, że gdy Gen znowu odejdzie Shannon się zamknie w sobie i będzie tak jak kiedyś.
    Czy oni nie mogą być w końcu szczęśliwi? Zasługują na to.
    Emma też jest biedna.
    Wszyscy są biedni i poszkodowani, po za rodzicami dziewczyn.
    Jeju, no jak to czytam to łzy same "lecą"
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie już wkrótce, bo chyba nie wytrzymam z tej niewiedzy co dalej! Oczywiście jak zawsze cudownie piszesz, najlepsze ff na świecie.
    Dużo weny i ładnie proszę o kolejny rozdział jak najszybciej:)
    J.

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, ale wszystko sie poplatalo ;3 mam nadzieje, ze jared nie zrobi czegos glupiego, bo strace do niego szacunek. mam nadzieje, ze to wszystko jakos sie rozwiaze, jared sie pogodzi z mysla, ze nic innego sie nie zmieni, po za tym, ze jego brat bedzie szczesliwy, matka lea i genny zdechnie i wszystkim sie ulozy. chyba, ze gen umrze podczas operacji, a wtedy niech swiat zawali sie jaredowi. rozdzial jak zwykle cudowny, nie zawiodlas mnie, tylko jakis taki smutny byl. weny, kochana <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa, czemu musisz kończyć w takim momencie?! Mam nadzieje, ze Jaro nie palnie nic głupiego na tej audycji. Piszesz genialnie, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Co siedzi w jego głowie? Co siedzi w jego głowie? Co siedzi w TWOJEJ głowie??? O matko, boję się przeczytać następny rozdział... Kiedy będzie następny rozdział? ;) Rozwalasz mi nerki, ale lubie to!!! Weny rybko i niech 30 stm będzie z tobą! Pozdrawiam M.J.

    OdpowiedzUsuń
  6. Och Jared coś Ty wymyślił?????? Nie ukrywam,że trochę się boję:) Isabel jest głupia. Nie okazała nawet żadnej skruchy po tym wszystkim... Ona chyba jest niereformowalna!! Szkoda mi tej Emmy, ale Shan musi być z Gen koniec kropka. Weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ten Jared zaplanował?
    A może gdy będzie gościem w radiu to opowie o swoich sąsiadkach z dzieciństwa i o tym, że się spotkali po latach??? Mam nadzieję, że to będzie właśnie to!
    A Isabel to niech w końcu da im wszystkim święty spokój, bo tylko się wtrąca w to co nie powinno. Decyzja należy do Gen co dalej zrobi, a nie do jej matki.
    Czekam na kolejny rozdział (: dużo weny.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli rozdział przypadł Ci do gustu, koniecznie skomentuj i daj mi o tym znać :)